Reklama

Przemysł Zbrojeniowy

Pociski przeciwokrętowe dla polskich lotników

Fot. Kongsberg
Fot. Kongsberg

Dwa podmioty zgłosiły się do postępowania na „Lotniczy, specjalistyczny, manewrujący pocisk rakietowy do zwalczania obiektów nawodnych” – przekazała Agencja Uzbrojenia redakcji Defence24.

Firmami, które zgłosiły się do postępowania, są: norweska Kongsberg Defence & Aerospace oraz amerykańska Lockheed Martin Corporation. Oznacza to, że oferty na pociski klasy powietrze-woda najprawdopodobniej obejmą dwa typy środków bojowych.

Reklama

Pierwszym jest oferowany przez Kongsberga już od kilku lat Joint Strike Missile (JSM), który powstał w współpracy amerykańsko-norweskiej na bazie wykorzystywanego w Polsce pocisku ziemia-woda Naval Strike Missile (NSM). Z kolei Lockheed Martin posiada w ofercie cięższe od JSM pociski AGM-158C LRASM (Long Range Anti-Ship Missile) powstałe na bazie zamówionych przez Polskę pocisków manewrujących AGM-158B JASSM-ER.

JSM cechuje się zasięgiem od 280 do 560 km (w zależności od profilu lotu nosiciela oraz samego pocisku), a masa głowicy bojowej wynosi 120 kg. Może naprowadzać się na cel za pomocą dwóch rodzajów pasywnych czujników: podczerwieni i promieniowania elektromagnetycznego (wdrożenie tego ostatniego odbyło się na życzenie Australii). Ten ostatni może klasyfikować cel na podstawie jego emisji elektromagnetycznych. Pocisk dolatuje do celu na podstawie wskazań nawigacji satelitarnej (GPS) i bezwładnościowej (INS) oraz śledząc ukształtowanie terenu (TERCOM).

Czytaj też

Z kolei LRASM dysponuje zasięgiem 370 km, ale ma znacznie cięższą głowicą bojową (454 kg). Posiada nawigację satelitarną oraz bezwładnościową, a naprowadza się na cel z pomocą pasywnego czujnika podczerwieni. Ponadto, producent chwali się wykorzystaniem algorytmów nauczania maszynowego w systemie naprowadzania i zdolnością LRASM do działania w roju. Zarówno LRASM, jak i mniejszy JSM posiadają cechy stealth i są poddźwiękowe.

Reklama

Wydaje się, że Polska ma do wyboru dwie ścieżki. Jedną stanowi rozwiązanie spokrewnione z już wprowadzonymi do służby NSM, mniej kosztowne, o większym zasięgu, lecz wyraźnie lżejszej głowicy, potencjalnie zdolne do zatopienia jednym trafieniem mniejszej jednostki bądź poważnego uszkodzenia okrętu średniej wielkości. Alternatywą jest droższy środek bojowy o nieco mniejszym zasięgu, o konstrukcji bliskiej stosowanemu w Siłach Powietrznych JASSM, ale potencjalnie zdolny do zatopienia okrętu nieprzyjaciela (wynurzony okręt podwodny, okręt rakietowy, fregata, niszczyciel) nawet jednym trafieniem.

Czytaj też

Warto w tym miejscu dodać, że JSM mieści się w wewnętrznych komorach uzbrojenia F-35A zamówionych przez Siły Powietrzne. Tego samego nie można powiedzieć o LRASM, który jest podwieszany na belkach pod skrzydłami tej maszyny (maksymalnie do czterech egzemplarzy jednocześnie). Na podstawie JSM powstaje też NSM-SL, czyli pocisk przeciwokrętowy wystrzeliwany z wyrzutni ciężkich torped kalibru 533 mm stosowanych w okrętach podwodnych (takich jak te, które zagoszczą w jednostkach pozyskiwanych w programie Orka).

Z kolei w 2013 r. Lockheed Martin przeprowadził udane odpalenie LRASM z okrętowej wyrzutni pionowego startu Mk41 w wariancie Strike, czyli takim, który znajdzie się na polskich fregatach Miecznik. Jak dotąd rozwiązanie to nie zostało wdrożone na okrętach U.S. Navy, choć nie można wykluczyć, że w przyszłości tak się stanie.

Reklama
Reklama

Komentarze (13)

  1. OptySceptyk

    Obstawiałbym JSM. Dwie metody naprowadzania, potencjalnie wariant z wyrzutnią torpedową, który można by "zaklepać" na poczet przyszłych okrętów podwodnych. Niewielka głowica to oczywiście jest fakt, ale nie aż taki problematyczny. Nie strzelamy do lotniskowców, tylko do tego, co może być potencjalnie na Bałtyku. Czyli jednak drobiazgu. A jeśli ruscy ściągną na Bałtyk coś poważniejszego, to użyje się więcej rakiet. Jako łyżka dziegciu taka obserwacja - my już i tak mamy wystarczające środki do utopienia całej nawodnej F. Bałtyckiej. Natomiast z jakiegoś dziwnego powodu nic nie robimy w zakresie najważniejszego z morskich zagrożeń, czyli ruskich okrętów podwodnych.

    1. Zygazyg

      No ale w razie W z Rosją to oni będą do nas strzelać nie z Bałtyku ale z morza Barentsa i tam nasze F15/F35 mają ich ścigać i topic . Popatrz skąd odpalają rakiety na Ukrainę nawet 2000km .odstepu. Na Bałtyk wystarczą nasze baterie nabrzeżne., A nam do samolotów potrzeba oba typy. Bo są potrzebne by uderzać tam gdzie nabrzeżne nie siegną.

    2. OptySceptyk

      @Zygzag To jest jakieś potencjalne zastosowanie, ale dla mnie mało przekonujące. My bez NATO nawet nie mamy czym wykryć okrętu na M.Barentsa, a to jest ruskie podwórko. Nie polecimy tam szukać okrętu samolotem, kiedy samolot i tak ma co robić na froncie. A Kalibrem to oni mogą strzelać nawet z portu, gdzieś w Archangielsku. Tam ich nie dopadniemy i nie wiem, czy to w ogóle byłoby warte świeczki. Dużo bliżej będą wyrzutnie Iskanderów do zniszczenia. Użycie rakiet przeciwokrętowych jako sposobu na zapobieżenie ostrzałowi z morza ma sens, ale chyba ograniczony do Bałtyku. A na Bałtyku, jak już ustaliliśmy, rakieta z samolotu nie jest niezbędna.

    3. Rusmongol

      @opty sceptyk. Jeśli jsm może jak i nsm razić cele lądowe, to niezła opcja zamiast jassm. Rakieta ok 500 km poza jurysdykcją USA.

  2. Observer22

    Może powinniśmy jeszcze domówić 1 eskadrę F35 czyli 16 maszyn. Nawet jeśli dostawa będzie po 2030 r.. (może to i dobrze, bo płaci się dopiero przy odbiorze, a tymczasem mamy jeszcze kilka innych wcześniejszych wydatków) ale już teraz warto ustawić się w kolejkę. I do tego 2 eskadry np. EF Typhoon lub F15 (np. za 3 lata) do przenoszenia takich dużych i ciężkich pocisków.

    1. OptySceptyk

      Pewnie, że powinniśmy zamówić F35 i to pewnie więcej niż 1 eskadrę. Tyle, że kasa poszła na Apacze, z których nie będzie nawet połowy tych korzyści, co z F35.

  3. Dr. Pavl Kopetzky

    Ale po co pacyfistom pociski, jakiekolwiek!? Logika

  4. radziomb

    A czemu nie możemy kupić obu po 50% ilości? do ataku na duże statki uderzamy kuzynem JAASM, Kuzyna NSM już częściowo produkujemy i serwisujemy w Polsce i na małe rosyjskie okręty na Bałtyku zapewne wystarczy . Wojsko Polskie tez ma kaliber 5,54 i 7,62 i jakoś nikt nie mówi że trzeba strzelac tylko i wyłącznie 1 kalibrem... Nawet armaty 105 podobno dla WOT kupujemy niedługo a nie tylko 155mm .

    1. bmc3i

      Bo trzeba było kupić 300 fafików dla których nie ma uzbrojenia air-2-air.

    2. Rusmongol

      @bmc3i. Nie ma sidewinderow 9m? A ile było przetargów? Gdzie ich szukano? Od kogo próbowano kupić? Pisanie że niea uzbrojenia to naginanie rzeczywistości. Po prostu ten ani poprzedni minister ich nie kupił.

    3. Essex

      Bmc...no bo nie ma...nie dociera? Za trudne??? Przetargi na sprzet z muzeum???

  5. Essex

    No nie wiem czy FA50 dadza rade.....juz i tak sa przeladowane uzbrojeniem na maxa....no moze ze dwa wejda na skrzydla lub na fotel drugiego pilota

  6. Vixa

    Ktoś bardzo nie lubi okrętów, i to nie tylko ruskich, tymi rakietami to my będziemy mogli obłożyć wszystkie floty na Bałtyku, dziwnie to wygląda.

  7. Zenek2

    Nie do końca rozumiem, po co nam kolejne pociski przeciw-okrętowe. Przykład floty czarnomorskiej pokazuje, że naziemne systemy przeciw-okrętowe są w stanie całkowicie zdusić flotę przeciwnika, która boi się wychylić z portu. Do tego Bałtyk to w zasadzie wewnętrzne morze Nato, więc w razie W flota bałtycka zostanie zatopiona/sparaliżowana w ciągu kilku dni. Jakiś wielki fan NSM w naszych Siłach Zbrojnych działa. Wydaje mi się, że można znacznie lepiej te pieniądze wydać.

    1. Miki82

      Chociażby dlatego, że naziemne systemy są mniej mobilne, a przez to dużo bardziej narażone na atak artylerii lub lotnictwa przeciwnika lub działania odwetowe po wystrzeleniu pocisku. Dodatkowo głównie opierają się na wskazaniach radarów, które mają większe ograniczenia ze względu na krzywiznę Ziemi. Gdybym to ja miał decydować o pocisku, to zdecydowałbym się na JSM ze względu na sposób przenoszenia w wewnętrznych komorach F-35. Pozwala to na zwiększenia szans pozostania niezauważonym i potencjalny atak z mniejszej odległości. Skraca to drastycznie czas na podjęcie reakcji przez przeciwnika i zmniejsza prawdopodobieństwo skutecznej obrony. Mniejszy ładunek nie oznacza natomiast, że jest to gorszy pocisk. Nawet trafienie mniejszym pociskiem pozwoli na długotrwałe wykluczenie przeciwnika z gry, a o to przecież chodzi. W ostateczności uszkodzony okręt można dobić kolejnym pociskiem powietrze-woda lub woda-woda.

    2. JDM$

      Sprawa jest prosta. W sytuacji zniszczenia nabrzeżnej jednostki ogniowej zachowamy zdolności, których obawia się potencjalny przeciwnik.

    3. Dudley

      Czyżby polskie samoloty bojowe miały, ograniczone pole działania do granicy Polski? Zakładasz że będą działały jedynie naszym regionie? Nie wyobrażasz sobie że Polska zostanie wciągnięta w amerykański konflikt na bliskim lub dalekim wschodzie?

  8. Starszy Nadszyszkownik Sztabowy

    Jeśli mamy Himarsy, to przydałyby się GLSDB, ale zintegrowane nie z SDB-39B, tylko z GBU-53/B StormBreaker ( do zwalczania celów znajdujących się w ruchu ). Wtedy mielibyśmy coś z ładunkiem około 50 kg Trotylu, do niszczenia maniejszych okrętów i kutrów 150 km od wybrzeża, na których niszczenie rakietą NSM jest za drogie, ewentualnie dodać pojedyńczą wyrzutnie Himars na Ślązaka. TB-2 mógłby patrolować i wskazywać z grubsza położenie celu.

  9. JDM$

    Z taktycznego punktu widzenia kupiłbym obydwa typy pocisków. Jeden dla F35 a drugi dla F16.

  10. bmc3i

    Zaletą LRASM oprócz większej głowicy, jest także układ sztucznej inteligencji, pozwalający samemu pociskowi wybierać najczulsze części wrogiego okrętu oraz na inteligentną współpracę z innymi pociskami tego samego typu w wypadku ataku grupowego, z możliwością też kilkukrotnego podejścia do celu oraz celowego aktywnego systemu unikania zestrzelenia.

  11. LMed

    No cóż, należy docenić, że mamy dostęp do świetnych środków bojowych. Trzeba tylko ograniczać populistów dokonujących zakupów pod publiczkę (parady, wybory) i tyle.

    1. [email protected]

      @LMed Czyli wszystkich od lewej do prawej i z powrotem :)) to kto tych zakupów będzie dokonywał ?? :P

    2. Nico44

      @LMed Agencja Uzbrojenia przeprowadzając testy poligonowe na poligonach należących do MW RP a cel/ cele stare okręty ... a w komisji oprócz ekspertów z AU i SZ RP w tym wypadku SP RP czyli dostarczenie do AU dokumenty będące podstawą wzięcia udziału w postępowaniu przetargowym oraz egzemplarze do testów poligonowych ( odpalanych z f 35 któregoś z państw nato )

  12. czerw

    Tak na pierwszy rzut oka wydaje się, że JSM nam wystarczy... pewnie tańszy, mieści się w komorach, a lotniskowców i pancerników na Bałtyku raczej się nie spodziewamy...

  13. Zygazyg

    Uważam że nam potrzeba oba. Do różnych typów misji. JSM na F35 a LRASM na F16.

    1. Paweł P.

      Brzmi rozsądnie, jeśli mamy F-35 JSM musi być.

Reklama