Reklama

Kurdowie zdradzeni? „USA informuje o rozpoczęciu wycofania…”

YPG / Fot. Sgt. Mitchell Ryan/US Army
YPG / Fot. Sgt. Mitchell Ryan/US Army

Na Bliski Wschód nadciąga kolejna zmiana układu sił. Amerykańskie wojska mają być wycofywane z Syrii, a to wzmaga ryzyko destabilizacji. Czy Kurdowie zostali zdradzeni?

Od kilku dni trwa przejmowanie kurdyjskich checkpointów w pobliżu eufrackich mostów przez oddziały zbrojne powiązane z nowym syryjskim rządem. To wynik zawieszenia broni w walkach turecko-syryjsko-kurdyjskich, a przede wszystkim skutek porozumienia jakie Damaszek podpisał z Syryjskimi Siłami Demokratycznymi, czyli koalicją oddziałów zbrojnych z syryjskiego Kurdystanu. Porozumienie zawarto z nowymi siłami rządowymi – dawną rebeliancką armią Hayyat Tahrir asz-Sham. Syria przeszła rebranding – HTS stał się de facto Siłami Zbrojnymi Syrii, a Abu Muhammad al-Dżaulani zrezygnował z wojennego nom de guerre i znowu nazywa się Ahmad Husajn asz-Szara. Kraj nawiedziły wszelako stare problemy i tak podpisanie porozumienia przyćmiły pogromy na alawickim wybrzeżu. Zresztą potwierdziły one, że obie strony – zarówno eksrebeliancka, jak i kurdyjska, wzajemnie się potrzebują i pomimo różnic interesów, skrajnie odmiennej politycznej wizji porządków w kraju, muszą zawrzeć rozejm bo alternatywą jest dalsze trwanie wojny domowej. Wygląda na to, że kulisy tego porozumienia wynikają nie tylko ze zrozumienia jak krucha jest stabilność w regionie, ale z decyzji administracji Donalda Trumpa.

Reklama

Amerykański odwrót z Syrii

W lutym NBC News poinformowało, że Pentagon opracowuje plan wycofania wszystkich amerykańskich sił w Syrii. Obecnie serwisy prasowe ze wschodu – od Interfaxu, po Medusę, raportują, że Stany Zjednoczone poinformowały Izrael o zamiarze rozpoczęcia stopniowego wycofywania amerykańskiego kontyngentu z Syrii. Ma to zająć dwa miesiące. Obecność żołnierzy amerykańskich w północno-wschodniej Syrii, oraz na południu – w bazie Al-Tanf, choć zapomniane przez opinię publiczną w Polsce to ma kluczowe znaczenie dla regionu. Odwrót Amerykanów z Syrii zmieni całkowicie układ sił w regionie. Jest to niewielki kontyngent – oficjalnie ok. 2 tys. żołnierz US Army, ale jego obecność umożliwiła balans geopolityczny między syryjskim Kurdystanem, Damaszkiem, a islamistycznymi frakcjami w kraju. W rozgrywce pomiędzy Turcją, Rosją, a Iranem, USA trzymało przysłowiową „nogę w drzwiach”. Ponadto starcie turecko-kurdyjskie było dla Waszyngtonu szalenie niewygodne, ponieważ antagonizowało dwie największe siły militarne w Sojuszu Północnoatlantyckim. Amerykanie ogłosili więc opuszczenie syryjskich baz w 2018 roku, co okrzyknięto w mediach mianem zdrady Kurdów, aczkolwiek fakt, iż po siedmiu latach wracamy do tego samego tematu oznacza, że tej „zdrady” podówczas nie było. Sojusz pomiędzy Kurdami, a USA, umocowany jako wojenny układ, by zniszczyć tzw. Państwo Islamskie, miał swoje blaski i cienie, ale nie jestem tak krytycznie do niego nastawiony jak inni komentatorzy. Pozwolił on uchronić kurdyjską autonomię w Syrii, a dla narodu bez państwa, bez niepodległości, zachowanie autonomii jest dziejową koniecznością. Odwlekane opuszczenie Syrii przez amerykańskich żołnierzy się zbliża.

    Prawdopodobnie dlatego w ostatnich miesiącach doszło do odwilży w relacjach syryjsko-kurdyjskich, a raczej arabsko-kurdyjskich, oraz turecko-kurdyjskich. Pytanie czy ten przełom jest trwały, przesuwam na margines, ale podsumujmy co udało się osiągnąć. W umowie pomiędzy dowódcą SDF, Mazlumem Abdim, a prezydentem Syrii, asz-Szarą, uznano, że Kurdowie są również rdzenną ludnością Syrii, mają zagwarantowaną swobodę religijną (to raczej był sygnał, że Damaszek nie popiera pogromów i dotyczy nie tyle Kurdów, którzy często są sunnitami-muzułmanami, ale chrześcijan, druzów, alawitów etc.). Ponadto potwierdzono prawa konstytucyjne Kurdów. Co najważniejsze dla Abdiego, Damaszek uznał SDF jako pełnoprawną formację zbrojną, a domena kontroli SDF za Eufratem pozostaje w zasadzie niezmienna. Uznano więc obecny układ sił za legalny, albo co najmniej pół-legalny.

    Co ciekawe, lider Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) Abdullah Ocalan wezwał miesiąc temu kurdyjskich bojowników – w Turcji - do złożenia broni i rozwiązania tej organizacji. Poinformowała o tym Partia Równości i Demokracji Ludów (DEM). Polityka w Turcji to sinusoida prób normalizacji relacji turecko-kurdyjskich i wzajemnej walki. Należy wszelako pamiętać, że sprawa etniczna w Turcji jest bardziej skomplikowana.

      Jak raportuje Ośrodek Studiów Wschodnich o Kurdach w Turcji: „ponad połowa (53 proc.) identyfikuje się jako Türkiyeli, czyli „obywatel Turcji”. Niezależnie od silnego poczucia przynależności etnicznej Kurdów zmniejsza się w ich populacji w Turcji znajomość języka ojczystego. W cytowanym badaniu zaledwie 30 proc. określiło ją jako „dobrą”, a 31proc. jako „średnią”. Potwierdza to, że jest on coraz gorzej przekazywany z pokolenia na pokolenie. Wśród osób, które określiły swój poziom jako „dobry”, jedynie 44 proc. stwierdziło, że dotyczy to również ich dzieci. Status języka kurdyjskiego pozostaje w Turcji niejednoznaczny. Na fali liberalizacji politycznej pierwszej dekady rządów Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) i negocjacji pokojowych z PKK państwo zrezygnowało z polityki całkowitego wykluczania go z przestrzeni publicznej, ale jego użycie pozostaje ograniczone. Nadawca publiczny TRT prowadzi kanał telewizyjny i emituje program radiowy w języku kurdyjskim, ukazują się w nim także książki i gazety”.

      Reklama

      Odwilż z Kurdami?

      Jeżeli Trump wycofa wszystkie amerykańskie oddziały z Syrii oznacza to, że kontekst ocieplania relacji z Kurdami musimy odczytywać inaczej. To kurdyjski wymiar walki egzystencjonalnej i próby zawarcia rozejmów, aby przetrwać przy zmianie układu sił. Administracja Trumpa przyniosła zmiany dla całego regionu, ponieważ Turcja musi zrewidować swoją politykę wobec możliwej próby zawarcia traktatu pokojowego Rosja-Ukraina, co usankcjonuje ekspansję Moskwy w basenie Morza Czarnego. Wobec takiej zmiany w regionie, konflikt turecko-kurdyjski dla Ankary staje się drugorzędny. Nowe władze w Syrii mają problem z dżihadystycznymi dołami, dla których wojna jest stałym zajęciem, profesją, a lata pokoju i haseł o tolerancji stały się dla tych oddziałów kłopotliwe. Damaszek musi więc szukać stabilizacji.

      Z drugiej strony barykady, Kurdowie prawdopodobnie tracą geopolityczny mocarstwowy gwarant nienaruszalności dużej części syryjskiego Kurdystanu, jakim była obecność amerykańskiego kontyngentu. Alternatywą dla porozumienia turecko-kurdyjskiego oraz syryjsko-kurdyjskiego jest więc wyniszczająca każdą ze stron wojna. Turcja mogłaby podbić północno-wschodnią Syrię, ale koszt tej wojny w wymiarze militarnym, ekonomicznym i etnicznym byłby bardzo kosztowny. Ponadto nowy rząd Syrii zawarł porozumienie z Kurdami nie w kontrze do Turcji, ale prawdopodobnie za jej cichą zgodą, ponieważ ostatnie miesiące obfitowały w wiele zmian dotyczących „kurdyjskiej sprawy”. Co ciekawe, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan potrzebuje kurdyjskich głosów partii DEM, by przegłosować zmianę konstytucji, co pozwoli mu ubiegać się o reelekcję. Jak donosi „Reuters” Erdogan rozważa start w wyborach prezydenckich w 2028 roku. Zgodnie z obecnymi przepisami formalnie pełni ostatnią swoją kadencję. „Sprawa kurdyjska” stała się więc silnym elementem wewnętrznej polityki Turcji, co DEM stara się wykorzystać. W tej sprawie uzyskano nie tylko zgodę Ocalana, ale także dwóch wielkich kurdyjskich klanów z irackiego Kurdystanu: Barzanich oraz Talabanich. Słowa Ocalana o samorozwiązaniu PKK pochwalił dowódca SDF Mazlum Abdi, aczkolwiek nie uznaje się on za część PKK, więc nie musi składać broni. Podobnie uznał Damaszek. Pokój zbliża się więc wielkimi krokami. Pytanie czy nie wywróci się o próg.  

        Choć w Europie przywykliśmy do zrywania traktatów to na Bliskim Wschodzie nie jest to takie łatwe. Nie, jeżeli traktaty zawierają ze sobą sąsiedzi w regionie. Asz-Szara straci całkowicie wiarygodność, jeżeli wszystko o czym piszę skończy się wielką wojną syryjsko-turecko-kurdyjską. Syria znowu upadnie. A wtedy, będzie mógł z powrotem powrócić do przydomka Dżaulani i przerzucić automat przez ramię, a za pas wsadzić granaty, Abdullah Ocalan pozostanie w więzieniu na kolejne lata, a walka Kurdów wróci do punktu wyjścia, czyli do maksymy: że jedynymi przyjaciółmi Kurda są góry.

        $$

        WIDEO: Burza w Nowej Dębie. Polskie K9 na poligonie
        Reklama

        Komentarze (3)

        1. Milutki

          Jedynym zdradzonym przez USA jest Turcja. USA przez lata działały przeciw swojemu sojusznikowi z NATO zagrażając jego bezpieczeństwu. Turcja swoją staniwczością i mocą sprawczą zmusiła USA do zmiany zachowania, chiciaż nie wiadomo na jak długo. W sprawie komunistów ponieśli oni moralną porażkę, teraz od ich panowania zechcą się wyzwolić większość arabska , Asyryjczycy i niekomunistyczni Kurdowie. Pozycje i siła powoli przesuwa się na niekorzyść komunistów, Turcja nie potrzebuje wojny z nimi , Turcja jest krajem pokojowym i pokojowo realizuje swoje cele i robi to bardzo skutecznie. Ponadto mit Kurdystanu się zwija.

        2. Borkow

          To coś dziwnego? USA opada z sil, musi wycofywac swoje siły z najdalszych miejsc. To nic nowego. Przecież Cesarstwo Rzymskie to samo robiło pod koniec swojej potęgi. Wycofało się z Wielkiej Brytani, z Rumuni z najdalszych krańców. To zwykły upadek Imperium, będzie trwal jeszcze dziesiątkami lat a może dlużej. Podobnie było z Imperium Brytyjskim itd.

        3. Suchar

          Obiektywna analiza i nawet z pewnym polotem literackim. Dobrze się czyta. Tak trzymać.

        Reklama