Geopolityka

Rumuńscy najemnicy kontra polska broń? Afrykański konflikt coraz gorętszy

Fot. CPT Tom Byrd - www.defenseimagery.mil, domena publiczna
Fot. CPT Tom Byrd - www.defenseimagery.mil, domena publiczna

Na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga coraz większą rolę w konflikcie odgrywają zagraniczne formacje najemnicze. W pobliżu miejscowości Goma w prowincji Północne Kiwu działają m.in. rumuńska Asociatia RALF oraz bułgarska Agemira, zatrudniające żołnierzy z Rosji, Bułgarii i Gruzji. Ich obecność budzi obawy przed eskalacją przemocy, szczególnie w kontekście możliwego zaangażowania rosyjskiej Grupy Wagnera. Władze DRK, w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony rebeliantów M23, szukają wsparcia poza Afryką.

Demokratyczna Republika Konga (DRK) zmaga się z nasilającymi się walkami w regionie Kiwu, gdzie rebelianci z ugrupowania M23 zagrażają stabilności kraju. Według władz w Kinszasie Rwanda wspiera M23 logistycznie i finansowo, choć Kigali stanowczo temu zaprzecza. W odpowiedzi DRK poszukuje wsparcia militarnego, zarówno wśród sojuszników afrykańskich, jak i partnerów spoza kontynentu.

Na terenach objętych konfliktem coraz większą rolę odgrywają najemnicy. W pobliżu strategicznego miasta Goma swoje operacje prowadzą zagraniczne firmy wojskowe, takie jak rumuńska Asociatia RALF należąca do Horatiu Potry (firma ta zatrudnia około 900 kontraktorów, którzy pełnią funkcje doradcze i szkoleniowe dla sił zbrojnych DRK) czy kierowana przez Francuza Oliviera Bazina bułgarska Agemira (współpracuje z lokalną firmą Congo Protection, której właścicielem jest Horatiu Potra).

W szeregach tych formacji znajdują się najemnicy z Rosji, Bułgarii i Gruzji. Ich zadaniem jest przede wszystkim wsparcie logistyczne, szkoleniowe oraz doradcze dla sił rządowych DRK. Co ciekawe, Rwanda korzysta np. z polskich karabinków Grot.

    Jednakże aktywność najemników budzi poważne kontrowersje. Istnieją obawy, że mogą oni eskalować przemoc w regionie, zwłaszcza jeśli do konfliktu dołączą takie formacje jak rosyjska Grupa Wagnera, znana z brutalnych działań w innych częściach Afryki. Obecność prywatnych firm wojskowych w DRK utrudnia też prowadzenie negocjacji pokojowych, a zarazem przyciąga uwagę mocarstw rywalizujących o wpływy na kontynencie; w tym Turcji, ZEA, Rosji i Chin.

    Rywalizacja między DRK a Rwandą prowadzi również do wzrostu napięć dyplomatycznych. Na arenie międzynarodowej pojawiają się wezwania do podjęcia mediacji, jednak przy braku zaufania między stronami konfliktu oraz zaangażowaniu najemników nie ma perspektyw na negocjacje. Ponadto zaatakowano w Kinszasie ambasady m.in.: USA, Francji, Belgii, Kenii, Holandii i Rwandy. Polska zamknęła swoją placówkę w DRK w 2008 roku, a uruchomiła w Rwandzie w 2023 roku.

    „Rwandyjska armia to świetnie zorganizowana machina wojenna. Rwandyjczycy od wielu lat są obecni na targach zbrojeniowych, interesują się zagraniczną nowoczesną bronią i szkoleniem. Armia Rwandy jest mała, ale bitna. Liczy ok. 33 tys. żołnierzy, z kolei, armia Demokratycznej Republiki Konga posiada ponad 100 tys. Co z tego skoro już pojawiły się pierwsze nagrania kongijskich żołnierzy, że Kinszasa ich opuściła. Dezerterują. Rwanda wysyłała chętnie swoich żołnierzy na misje ONZ, więc zdobywali tam doświadczenie na poziomie taktycznym i organizacyjnym ucząc się od innych armii, służąc w warunkach podwyższonego ryzyka. Wojna na terytorium dżungli opiera się autonomii oddziałów, aby ją wygrywać trzeba mieć dobrych dowódców polowych. Rwandzie udało się to wprowadzić. To moim zdaniem stoi za faktem, że biali najemnicy na wschodzie Konga poddali się oddziałom M23 i armii rwandyjskiej zamiast walczyć, że doszło do mediacji, zamiast do walk. W sieci pojawiły się już nagrania, na których rebelianci March 23 przyjmują kapitulację 300 zakontraktowanych przez Kinszasę Rumunów” - komentuje Michał Bruszewski, reporter wojenny. 

      „Rwanda, gwarantując im przeżycie, pokazała się jako kraj zorganizowany, a nie barbarzyński, do czego przyzwyczaiły nas radykalnie brutalne afrykańskie wojny. Potwierdziła, że jej wewnętrzne reformy i centralizacja władzy uczyniła z Rwandy dobrze zorganizowane państwo. Demokratyczna Republika Konga to jej przeciwieństwo, korupcja, decentralizacja, bałagan polityczny. Dlatego Goma padła łatwo. Część mieszkańców świętuje, bo wywodzą się z plemienia Tutsi, tak samo, jak elity Rwandy” – dodaje. 

      Udział grup najemniczych w konfliktach odbywających się na terytorium Demokratycznej Republiki Konga nie jest bezprecedensowy, ponieważ Kinszasa doświadczała podobnych operacji już w momencie uzyskiwania niepodległości od Belgii. Najemnicy walczyli po stronie DRK, separatystycznych prowincji Katanga, Kasai, w wojnach o Szabę w latach 1977 i 1978 – doświadczenie Kinszasy, która pamięta niestabilność polityczną doby Moïse Tshombe, Patrice’a Lumumby i Josepha Kasavubu, autokratyczny Zair Mobutu, który zastąpiła 18-letnia prezydentura Josepha Kabili, a teraz rządy Félixa Tshisekedi – paraliż w strukturach sił zbrojnych nie jest niczym nowym w DRK, a władze polityczne starają się nadrabiać bolączki systemowe rekrutacją najemnych karabinów, których jedyną motywacją jest żołd.

      W tym momencie Prezydent Rwandy, Paul Kagame, jest gotowy na pełnoskalowy konflikt. Przeciwko niemu jest nie tylko DRK, ale także RPA, która zgłosiła, że może włączyć się w rywalizację. Prawdą jest jednak, że choć M23 jest wspierana przez Rwandę i wchodzi na terytorium DRK, to żadnej kraj nie chce – znowu – być częścią konfliktu w Afryce. Demokratyczna Republika Konga nie ma żadnych szans w rywalizacji militarnej i musi liczyć, że uda się osiągnąć porozumienie, czy to przy pomocy Turcji, USA czy Unii Afrykańskiej, która od jakiegoś czasu ceduje rolę mediatora na prezydenta Angoli João Lourenço. Do Kinszasy przybył Minister Spraw Zagranicznych Francji, podkreślając, że wojska rwandyjskie muszą się wycofać; bez efektu.

      Oceniam, że nawet jeśli konflikt znowu ucichnie, to za kilka lat będziemy świadkami kolejnych walk. Od 30 lat w tym regionie trwa rywalizacja, a surowce naturalne, terytorium i mieszanka etniczna m.in. Hutu i Tutsi,(a także: Nande (Yira), Banyamulenge, Tembo, Hunde, Nyanga, Hema, Lendu, Bembe) to wystarczające powody, żeby znowu walczyć.

      CBWP. Realna potrzeba czy kosztowna fanaberia? | Czołgiem!

      Komentarze