Miał być „misjonarzem”, a okazał się rosyjskim szpiegiem

Autor. Michael Parulava/Unsplash
W ostatnich tygodniach w rosyjskich mediach propagandowych ujawniono historię obywatela USA, Daniela Martindale’a, który – według przekazów „RIA Novosti” i „Kommersant” – dwa lata spędził na terenie Ukrainy, przekazując informacje o pozycjach armii ukraińskiej. Sam Martindale twierdzi, że jego celem było „ocalenie życia rosyjskich żołnierzy i zapewnienie przyszłości Rosjanom na Ukrainie”. Obecnie, jak podał w wywiadzie dla „The Wall Street Journal”, żyje w Moskwie pod ścisłą ochroną rosyjskich służb specjalnych.
Długa droga do Rosji
Z relacji rodziny Martindale’a oraz materiałów zebranych przez redakcję „Агентство” wynika, że Amerykanin jeszcze w dzieciństwie zetknął się ze skrajnymi poglądami swoich rodziców. Urodzony w 1991 roku, dorastał w rodzinie rolników w stanach Nowy Jork i Indiana. Zdaniem „The Wall Street Journal”, rodzice od wczesnych lat wyrabiali w nim nieufność wobec władz USA, co silnie wpłynęło na przyszły światopogląd Daniela. W 2001 roku rodzina Martindale«ów wyjechała do Chin z zamiarem prowadzenia misji religijnej. Tam poznali osoby przedstawiające się jako byli żołnierze rosyjskiego wywiadu wojskowego, które następnie zaprosiły ich na rosyjski Daleki Wschód. Mieli pokazywać opuszczone kołchozy oraz opowiadać o „wspieraniu wartości chrześcijańskich” w Rosji. Od tego momentu – zdaniem Jima Martindale’a, ojca Daniela – jego syn zaczął poważnie marzyć o przeprowadzce do Federacji Rosyjskiej.
Podróże do Rosji, pobyt w Polsce i deportacja
Analiza profilu Daniela w mediach społecznościowych wskazuje, że po raz pierwszy odwiedził Rosję w połowie lat dwutysięcznych. Dziennikarze „Агентства” i portalu vot-tak.tv dotarli do zdjęć i wpisów potwierdzających, że Martindale przebywał we Władywostoku, Chabarowsku, a nawet w Magadanie. W 2018 roku przeniósł się do Władywostoku na dłużej, jednak naruszenie przepisów migracyjnych doprowadziło do jego deportacji.
Po nieudanej próbie wjazdu na Białoruś w 2020 roku Martindale – jak podaje portal „vot-tak.tv„ – przez co najmniej kilka miesięcy mieszkał w Polsce. Zostawił tam ślady w mediach społecznościowych i aplikacjach monitorujących aktywność sportową (np. Strava), gdzie rejestrował swoje biegi w Krakowie i okolicznych miejscowościach na południu Polski. Jego profil na LinkedIn zawiera numery polskich telefonów komórkowych.
Wyjazd na Ukrainę i kontakt z rosyjskimi służbami
W lutym 2022 roku, krótko przed rozpoczęciem przez Rosję inwazji Martindale udał się na Ukrainę. Według jego własnych słów, cytowanych przez „WSJ”, zdecydował się na to, ponieważ „chciał być po stronie Rosji, gdyby wybuchła III wojna światowa”. Jednocześnie wspominał, że planował wjechać na terytorium tzw. Donieckiej Republiki Ludowej jeszcze przed rozpoczęciem działań zbrojnych.
Martindale osiadł we wsi Bohojawlenka w okolicach Doniecka. Oficjalnie przedstawiał się jako misjonarz i udzielał się w pracach na rzecz miejscowych (m.in. pomagał przy zbieraniu drewna i naprawach dachów). Z relacji samego Amerykanina wynika, że szybko wzbudził podejrzenia mieszkańców, a nawet jednego z żołnierzy armii ukraińskiej, jednak – jak twierdzi – miejscowi stanęli w jego obronie.
W wywiadzie dla RT i cytowanym przez „Kommersant” Martindale przyznał, że za pośrednictwem komunikatora Telegram nawiązał kontakt z rosyjskimi służbami i regularnie przekazywał im dane dotyczące pozycji wojsk ukraińskich. Jak zauważyli dziennikarze Toronto Television, Daniel miał też utrzymywać podejrzanie bliskie relacje z osobą, która okazał Władysław Jurjewicz Gnitejew prawdopodobnie oficer GRU w stopniu kapitan specjalizującym się w operacjach psychologicznych.
Podawał współrzędne rosyjskiej artylerii
Zgodnie z informacjami przytaczanymi przez „The Wall Street Journal” oraz slavicsac.com, Amerykanin miał dostarczać Rosjanom precyzyjne współrzędne ukraińskich instalacji wojskowych, co w efekcie pozwalało na przeprowadzanie uderzeń artyleryjskich. Martindale chwalił się w mediach społecznościowych, że na jego „namiar” rosyjska armia trafiła m.in. w sklep spożywczy, w piwnicy którego, według jego informacji, stacjonowali ukraińscy żołnierze. Według słów samego Amerykanina, w wyniku ostrzału mogło zginąć lub zaginąć nawet 20 ukraińskich żołnierzy.
Jak podały rosyjskie służby, Martindale pomagał w atakach na okolice Ugledaru – w tym na wspomnianą już Bohojawlenkę. Ukraińskie źródła, m.in. cytowane przez portal freeradio.com.ua, uważają Martindale’a za aktywnego współpracownika Rosjan, który doprowadził do śmierci wielu ukraińskich żołnierzy i zaangażowanych w obronę wolontariuszy.
Ewakuacja i „nadzór" w Moskwie
Jesienią 2024 roku, gdy w Bohojawlence zaczęto ewakuować ludność z powodu intensywnych walk, Martindale nadal tam przebywał. Jak podaje „Szpiegował na Ukrainie dla Rosji, a teraz przyznał, że mieszka w Moskwie pod nadzorem służb specjalnych”, został „odkryty” przez rosyjskie wojska i ewakuowany na terytoria kontrolowane przez Kreml. Później przewieziono go do Moskwy, gdzie – według własnych słów, przekazanych „The Wall Street Journal” – żyje dziś „pod ścisłym nadzorem służb specjalnych, które każą mu, dokąd może iść, a dokąd nie”.
Na konferencji prasowej w siedzibie Russia Today (w relacji „RIA Novosti” i Channel One) Martindale pokazał zniszczony paszport, twierdził też, że zwrócił się do władz rosyjskich z prośbą o azyl polityczny. Zapewniał, że „od dawna uważa Stany Zjednoczone za wroga” i chce uzyskać rosyjskie obywatelstwo.
W cytowanych przez „WSJ” wypowiedziach Martindale deklaruje, że „nie jest w 100% wolnym człowiekiem”, jednak liczy na to, iż wkrótce otrzyma rosyjskie dokumenty i będzie mógł osiedlić się na Dalekim Wschodzie, by zająć się rolnictwem. Pomysł zamieszkania na farmie miał towarzyszyć mu – jak twierdzi – jeszcze od czasów pierwszych podróży do Rosji.
Wielu dziennikarzy, którzy przyglądają się sprawie, uważa, że działalność Daniela Martindale’a może być elementem szerszej siatki wywiadowczej, a sam Amerykanin został zwerbowany już kilka lat temu. Z kolei część rosyjskich propagandystów przedstawia go jako typowego „misjonarza”, który „zafascynował się rosyjskimi wartościami”.
Daniel Martindale stał się w Rosji symbolem zachodniego obywatela ”gotowego walczyć przeciwko własnemu państwu – w tym przypadku Stanom Zjednoczonym – w imię „tradycyjnych wartości”. Jak pokazują publikacje „Агентstwa”, „The Wall Street Journal”, „RIA Novosti” czy „Kommersant”, w rzeczywistości motywacje Amerykanina są znacznie bardziej złożone, a jego kontakty z rosyjskimi służbami mają dłuższą historię.
Obecnie Martindale deklaruje, że chce uzyskać azyl polityczny i rosyjskie obywatelstwo, jednocześnie przyznając, że w Moskwie znajduje się pod ścisłym nadzorem i nie ma pełnej swobody ruchu. Tymczasem na Ukrainie zarzuca mu się przekazywanie informacji prowadzących do śmierci ukraińskich żołnierzy. Jego historia – z licznymi podróżami do Rosji, pobytem w Polsce (opisanym przez vot-tak.tv), a następnie współpraca z rosyjskim wywiadem – pokazuje, jak wielowymiarowy potrafi być współczesny konflikt rosyjsko-ukraiński i jak zaskakujące drogi potrafią wybrać niektórzy obywatele Zachodu, by realizować własne – nie zawsze jasne – cele.
wsw13
Prożba do Polaków jeśli widzicie coś dziwnego ,kogoś dziwnego, nagrywajcie to ,jeśli nic się nie wydarzy kasujcie ,jeśli się wydarzy dajcie to służbom.
PszemcioPL
Cóż, tak jak Mossad po ww2 wymierzał sprawiedliwość tak i HUR będą musiały takimi rodzynkami się zająć.
Franek Dolas
Nie takie "chłopy" zostały uwiedzione komunizmem i jego późniejszymi mirażami tworzonym przez KGB. Przecież chmary amerykańskich czy europejskich "intelektualnych elit" były i do tej pory są zakochane w tej ideologii i jaj przywòdzcach takich jak Stalin Mao bandytów którzy wymordawali miliony ludzi.