Geopolityka
Czy BRICS zagrozi NATO? [OPINIA]
BRICS to format, który z roku na rok zyskuje na sile i znaczeniu w polityce międzynarodowej. Czy to oznacza, że należy go postrzegać jako realne zagrożenie dla NATO? Przychodząca na myśl w pierwszej kolejności odpowiedź przecząca, po ostatnim szczycie BRICS w Kazaniu, nie jest już wcale tak oczywista.
W dyskusjach na temat BRICS niejednokrotnie możemy obserwować dwa skrajnie różne podejścia do tego formatu. Jedno, pokazujące grupę jako giganta geopolitycznego gotowego już w tym momencie zwalczyć zachodnią dominację na świecie oraz drugie, drwiące i kompletnie bagatelizujące tę formę multirateralnej współpracy. Oba podejścia wydają się być błędne i to z kilku powodów.
Sojusz kontestu
Historia BRICS sięga początków XXI wieku, kiedy to w przestrzeni publicznej coraz częściej zaczęły pojawiać się koncepcje utworzenia platformy, która będzie sprzyjać współpracy tzw. gospodarek wschodzących. Pierwszy szczyt grupy datuje się na rok 2009, kiedy to doszło do spotkania przedstawicieli Brazylii, Rosji, Indii oraz Chin w Jekaterynburgu. W 2011 do grupy oficjalnie dołączyła Republika Południowej Afryki i to wtedy zmianie uległa nazwa formatu, który od tej pory nazywany był BRICS (Brasil, Russia, India, China, South Africa - red.).
Czytaj też
Powodów powstania takiej platformy było kilka. „Stawienie czoła monopolowi ekonomicznemu i politycznemu Zachodu”, zmniejszenie zależności od dolara czy od bankowego systemu SWIFT – to pierwsze z nich. Z czasem cele formatu zaczęły się zmieniać, a państwa współpracujące w jego ramach zaczęły dostrzegać inne korzyści płynące z obecności w BRICS. Jak podczas jednego z paneli podczas konferencji organizowanej przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, pt. „BRICS+. Antyzachodni sojusz czy retoryczna wydmuszka?” zauważył Marek Menkiszak (Ośrodek Studiów Wschodnich): „BRICS jest polityczną nadbudową do rozwijania bilateralnej współpracy”. Sojusz ten stanowi też platformę dającą szansę poszczególnym krajom na zwiększanie ich głosu na arenie międzynarodowej. Dostrzega to coraz więcej polityków Globalnego Południa, a liderzy BRICS świetnie odczytują ich zapotrzebowania, dając przestrzeń do wyrażenia rozczarowania polityką Zachodu.
Szczyt w Kazaniu i sukces Rosji
Ostatnie miesiące przynosiły informacje o rozszerzeniu sojuszu. Na początku tego roku BRICS wzmocniły kraje takie jak: Iran, Egipt, Etiopia oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie. Dołączenie wymienionych aktorów stosunków międzynarodowych sprawiło, że w chwili obecnej państwa należące do BRICS reprezentują aż 46 proc. światowej populacji, ponad 40 proc. produkcji ropy naftowej oraz ich gospodarki są odpowiedzialne za wytwarzanie blisko 30 proc. globalnego PKB. Jeśli dodamy do tego fakt, że do wspomnianego grona chce dołączyć nawet kilkadziesiąt kolejnych państw to nie ulega wątpliwości, że międzynarodowa pozycja BRICS może tylko rosnąć.
Szczyt BRICS w Kazaniu (22-24 października br.) już dziś można uznać za wizerunkowy sukces grupy. Platforma została właśnie wzmocniona o trzynaście nowych państw partnerskich. W tym gronie znalazły się: Algieria, Białoruś, Boliwia, Chile, Indonezja, Kazachstan, Malezja, Nigeria, Tajlandia, Turcja, Uganda, Uzbekistan oraz Wietnam. Podczas szczytu pojawiły się też deklaracje potwierdzające strategiczne partnerstwo pomiędzy Rosją a Iranem oraz Rosją a Chinami (Xi: „Strategiczne partnerstwo CHRL i FR jako siła stabilizująca świat pogrążony w chaosie”). Na dodatek, ostatnie dni przyniosły też porozumienie chińsko-indyjskie dotyczące wieloletniego sporu granicznego między tymi krajami. Z punktu widzenia Wladimira Putina istotne jest też to, że w pewnym stopniu udało mu się przełamać międzynarodową izolację, a to z pewnością zostanie wykorzystane przez Kreml nie tylko w polityce zagranicznej, ale także na użytek wewnętrzny.
Czytaj też
Oprócz częściowego wyjścia z izolacji, Putinowi w Kazaniu udała się jeszcze jedna rzecz. Skutecznie uderzył on w Organizację Narodów Zjednoczonych. Decyzja Sekretarza Generalnego ONZ Antonio Guterresa o obecności na szczycie była – delikatnie mówiąc – niefortunna - i to z co najmniej dwóch względów. Po pierwsze dlatego, że portugalski polityk potrafił być nieobecny podczas wydarzeń organizowanych przez Zachód, a mogących mieć realny wpływ na ew. zakończenie wojny na Ukrainie (przykładem absencja podczas czerwcowego szczytu pokojowego w Szwajcarii). Druga rzecz, symboliczna – ale wiemy, że w polityce to bardzo istotny element – szczyt BRICS w Kazaniu kończy się 24 października, czyli w… Dzień Narodów Zjednoczonych, stanowiący rocznicę wejścia w życie Karty Narodów Zjednoczonych w 1945 roku. Putin wykorzystał zarówno ten fakt, jak i obecność Guterresa do uderzenia w ONZ poprzez zasugerowanie koniecznych zmian w strukturze Rady Bezpieczeństwa tego organu i dołączenie tam przedstawicieli państw Globalnego Południa (oczywiście tych, którzy dobrze współpracują z Federacją Rosyjską - red.).
BRICS a NATO
Po tym wprowadzeniu dotyczącym przeobrażeń, jakie zaszły w BRICS na przestrzeni ostatnich miesięcy i lat, przejdźmy do konkretnej odpowiedzi na pytanie postawione w tytule tego artykułu. Czy BRICS można będzie traktować jako format stanowiący zagrożenie dla Sojuszu Północnoatlantyckiego? Tak, i należy tu z całą mocą podkreślić, że nie chodzi wcale o „klikalne” straszenie połączonymi potencjałami armii rosyjskiej, chińskiej i indyjskiej, które miałyby rzekomo wspólnie zaatakować państwa NATO. Rozwój BRICS zagraża NATO w sposób pośredni i to z kilku powodów.
Na przestrzeni ostatnich miesięcy widzimy, że państwa należące do BRICS coraz skuteczniej potrafią koordynować wspólną agendę. Pokazała to między innymi wspomniana już czerwcowa konferencja pokojowa w Szwajcarii, kiedy to żaden z obecnych tam członków BRICS (Indie, RPA, ZEA oraz Brazylia w roli obserwatora) nie podpisał postanowień końcowych potępiających rosyjską agresję. Państwa należące do BRICS angażują się także w mniejszym lub większym stopniu w obchodzenie zachodnich sankcji nałożonych na Rosję, co ma oczywiście przełożenie na sytuację na froncie i osłabianie Ukrainy wspieranej przez NATO. Podany przykład obrazuje doskonale sieć naczyń połączonych.
Czytaj też
Jednym z celów powstania BRIC było stworzenie platformy ułatwiającej krajom, takim jak Chiny czy Rosja uzależnianie gospodarcze państw Globalnego Południa. W tym miejscu należy zaznaczyć, że jest to równoznaczne z tym, że – prędzej czy później – wzrost gospodarczych powiązań będzie skutkować rosnącą zależnością militarną. Pokazuje to już zresztą tegoroczny raport Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem, który jasno wskazuje, że Państwo Środka jest obecnie wiodącym dostawcą broni w Afryce. Co ciekawe, pozycję lidera w tym segmencie uzyskało ono poprzez detronizację… Federacji Rosyjskiej, co z jednej strony pokazuje niebezpieczną dla NATO ekspansję obu państw, ale z drugiej uwydatnia sprzeczność interesów.
BRICS radzi sobie też coraz lepiej w Azji. Jak już zostało wspomniane, do grona państw partnerskich tej struktury dołączyły właśnie takie państwa, jak Malezja, Tajlandia i Wietnam. Zacieśnianie więzi politycznych i gospodarczych z państwami istotnymi z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych (USA od lat prowadzi wspólne manewry Cobra Gold z Tajlandią), szczególnie w kontekście coraz bardziej napiętej sytuacji wokół Tajwanu, może budzić niepokój u amerykańskich (a co za tym idzie NATO-wskich) decydentów.
Czytaj też
Patrząc na rozszerzanie BRICS warto też spojrzeć w kierunku gruzińskim. Ewentualne (i prawdopodobne) zwycięstwo Gruzińskiego Marzenia w nadchodzących wyborach parlamentarnych może skierować Tbilisi w ramiona Rosji, a co za tym idzie, w ramiona BRICS. Nie trzeba wyjaśniać, że taki obrót spraw zatrzyma zapoczątkowany przed laty proces zbliżania się Gruzji do NATO.
Problem Turcji
W kontekście geopolitycznym absolutnie nie można zapominać o Turcji i jej polityce tzw. balansowania. Turcja jest pierwszym krajem członkowskim NATO, który zdecydował się na tak ścisłe relacje z BRICS. Taki krok Ankary powinien budzić ogromny niepokój w Sojuszu Północnoatlantyckim, który w swoich strukturach może zyskać konia trojańskiego.
Coraz dalej postępująca współpraca Turcji z państwami grupy BRICS (a szczególnie z Chinami i Rosją) może sprawić, że w długofalowej perspektywie zwiększy się presja Pekinu i Moskwy na turecką politykę bezpieczeństwa – wskazuje w biuletynie Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (tekst, pt. „Turcja wobec członkostwa w BRICS+”), Aleksandra Maria Spancerska – analityk PISM ds. Turcji.
Czytaj też
Biorąc pod uwagę fakt dotychczasowej współpracy turecko-rosyjskiej, chociażby przy pozyskiwaniu przez Ankarę systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej S-400 czy kooperację z Moskwą na terytorium Syrii, widzimy, że scenariusz oddalania się od NATO na rzecz twórców BRICS nie jest niemożliwy.
„W obecnym kontekście - pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę, chińskiej pomocy dla Rosji w omijaniu zachodnich sankcji oraz irańskim wsparciu wojskowym – zbliżenie z BRICS+ rodzi pytania dotyczące Turcji i jej sojuszniczej wiarygodności” – stwierdziła Spancerska.
Coraz groźniejsi
BRICS rośnie w siłę. Nie oznacza to jednak, że grupa państw nie będąca nawet organizacją międzynarodową z punktu widzenia prawa międzynarodowego, stanowi bezpośrednie zagrożenie dla Sojuszu Północnoatlantyckiego. Sojuszu, który ma większy potencjał militarny, a współpraca jego państw członkowskich jest rozwijana i doskonalona od lat.
BRICS jest emanacją zmian, które zaszły w światowym porządku międzynarodowym na przestrzeni ostatnich lat. Jest jednak nadal grupą państw, którą łączy głównie sprzeciw wobec dominacji Zachodu, a nie wspólne idee czy wartości. Szczyt w Kazaniu pokazuje jednak, że jest to format, który może mieć coraz większy wpływ na losy świata (także militarny), dlatego też NATO powinno trzymać rękę na pulsie.
Ależ
Co tam robią Indie będące 1 do 1 konkurentem Chin na Zachodnich rynkach to wie chyba tylko ten ich wieczny premier. Reszta tam to dyktatury mniejsze czy większe więc w sumie bez znaczenia
Davien3
@Alez BRICS to nie pakt wojskowy ale gospodarczy, cos na wzór UE tylko z autorytarnymi Chinami i Indiami na czele
Przyszłość
Mnóstwo krajów ma dość hegemonii USA i neokolonializmu. Tyko nie bardzo wiadomo co z tym z robić
andys
Może ty nie wiesz, ale kraje BRICS wiedzą.
Przyszłość
Mysle ze nei wiedza - za duzo róznic miedzy nimi - ale SZUKAJA WIEDZY i odpowiedzi i moze kiedys znajda.
Davien3
@bezreklam Tylko te kraje co nie znają ruskiego miru czy kolonializmu Chińczyków:))
Edmund
Proponuje się tym nie przejmować i dalej zajmować się w UE głupotami jak nakrętki przytwierdzane do butelek i nie głupotami jak ustalaniem priorytetów dla ludzi spoza UE kosztem mieszkańców UE (uchodźcy), podwyższaniem kosztów dla firm w UE jak przemysł samochodowy. Jak tak dalej pójdzie to przyjdzie taki dzień, ze dawne kraje 3 świata pokażą nam miejsce w szeregu i wielu się zdziwi. Będzie to miejsce na końcu kolejki do różnych dóbr i bogactwa.
Wania
Trzeba też pamiętać o kolejnym kraju, który chce szybko dołączyć do BRICS i będący największym zagrożeniem. Otóż do tej organizacji chce dołączyć Kuba. Jak powiedziały Chiny już mają dosyć nowych krajów w BRICS, które 3 minuty po dołączeniu zapisują się na programy wsparcia gospodarczego z Chin. Chinom nie podoba się finansowania połowy swiata. Chiny grają tu swoją grę, która doprowadziła do fiaska obalenia dolara jako waluty rezerwowej i przejścia w BRICS na cyfrowa wspólną walutę. Indie i Chiny za chwilę znowu będą się bić na pałki, a Rosja jest tam ubogim krewnym chodzącym w podartych portkach. Niby coś proponuje ale nikt jej nie słucha.
Dr. Pavl Kopetzky
Odwrotnie! War AD 2024