Geopolityka
Amerykanie straszą bombowymi "duchami" nad Jemenem
Amerykańskie samoloty bombowe B-2 opracowane w technologii stealth, uderzając na cele w Jemenie, wywierają wpływ na obecną sytuację w regionie Bliskiego Wschodu. Co dokładnie kryje się za wyborem jednej z najdroższych maszyn bojowych świata do ataku na Huti?
Amerykanie mieli przeprowadzić uderzenia lotnicze na cele Huti w Jemenie. Podkreślmy w tym miejscu, że akurat nie to jest w żadnym razie rzeczą wyjątkową, albowiem koalicja pod wodzą USA od dłuższego czasu stara się zniwelować zagrożenie dla żeglugi na Morzu Czerwonym ze strony proirańskiej struktury, kontrolującej spory obszar jemeńskiego terytorium. Tym samym, w głównej mierze Amerykanie przeprowadzali już wcześniej uderzenia z powietrza i morza na zasoby Huti. W głównej mierze porazili systemy radarowe, elementy kompleksu dowodzenia i kontroli (C2), itp. cele bezpośrednio powiązane z jemeńską (dokładnie Huti) taktyką kombinowanych ataków na statki oraz okręty w rejonie wspomnianego powyżej akwenu.
B-2 - kosztowna maszyna
Ich skuteczność była najprawdopodobniej wysoce ograniczona, przede wszystkim z racji doświadczenia Huti w zakresie przeciwdziałania uderzeniom z powietrza. Strona jemeńska (Huti) znajdowała się pod olbrzymią presją ze strony lotnictwa budowanego przez ostatnie lata de facto na modłę zachodnią, a to w związku z operacjami sił saudyjskich oraz emirackich w związku z interwencją państw regionu Zatoki na rzecz legalnego rządu jemeńskiego.
Czytaj też
Co więcej, nie doprowadzono do pełnej izolacji Huti od strony morza, pozwalając na kontynuację transferów broni, ludzi i wyposażenia z Iranu. O skali tego procederu świadczyć mogą kolejne zatrzymania podejrzanych jednostek pływających, które szmuglowały do portów pod kontrolą Huti praktycznie wszystko: od broni lekkiej, po elementy składowe systemów rakietowych oraz bezzałogowców (powietrznych i morskich). Jednakże, tym razem zaznaczono wprost w stanowisku Departamentu Obrony (DoD), że do uderzenia miano wykorzystać samoloty bombowe B-2 Spirit. Mowa więc o obecnie jednych z najdroższych załogowych statków powietrznych znajdujących się na stałe w arsenale amerykańskich sił powietrznych. Wskazujemy oczywiście na cenę godziny nalotu takiego samolotu bombowego, ale również cenie jego zabezpieczenia logistycznego. Co więcej, maszyny tego typu, z racji ich małej ilości w siłach powietrznych i roli jaką pełnią w zakresie doktryny amerykańskiej (uderzenia na kluczowe sektory przeciwnika, szczególnie bronione przez jego obronę powietrzną) to zapewne najbardziej strzeżone statki powietrzne (przed wejściem do służby ich naturalnych następców, czyli B-21 Raider).
Strategiczny pokaz siły czy operacyjna potrzeba?
Wobec tego, ich użycie bojowe zawsze musi zakładać szereg zabezpieczeń na wypadek utraty maszyny w związku z oddziaływaniem przeciwnika, ale w tym przypadku, głównie na wypadek jakiejś awarii. Mówimy więc o czymś wyjątkowym, gdy pomyślimy o skali dotychczasowego zaangażowania amerykańskiego na kierunku jemeńskim po rozpoczęciu otwartych działań zbrojnych przeciwko Huti. Należy przy tym pamiętać, że B-2 z racji wykonania ich w technologii stealth, która zwiększa poziom trudności dla systemów radarowych przeciwnika i innych systemów obrony przeciwlotniczej, to jeden z filarów amerykańskiego odstraszania - przede wszystkim przeciwników państwowych.
W przypadku Huti mówimy o organizacji groźnej, kontrolującej znaczne obszary Jemenu i zdolnej do prowadzenia uderzeń nawet przeciwko Izraelowi. Lecz nadal jest to struktura co najwyżej parapaństwowa (pojęcie aktora niepaństwowego może nie wyczerpywać w tym przypadku problemu, gdyż Huti jednak kontrolują w pełni spore terytorium, wytworzyli tkankę instytucjonalną oraz są popierani przez znaczny procent ludności na obszarze rządzonym przez nich).
Czytaj też
W dodatku, chociaż Huti posiadają systemy obrony przeciwlotniczej (porazili m.in. amerykańskie bezzałogowe statki powietrzne prowadzące misje ISR, a więc gromadzące dane wywiadowcze oraz dokonujące obserwacji i rozpoznania), to jednak nie należy zakładać, że są w stanie zadawać znaczne straty amerykańskim siłom powietrznym przy uderzeniach z użyciem bardziej konwencjonalnych maszyn bojowych. Szczególnie, gdyby Amerykanie zastosowali kompleksowe uderzenie z wykorzystaniem chociażby osłony maszyn dedykowanych walce radioelektronicznej (WRE). Stąd też należy wprost zadać sobie pytanie, czym był ten niewątpliwy pokaz siły i przede wszystkim późniejsza manifestacja (wręcz ostentacyjna) użycia konkretnego samolotu bombowego opracowanego w technologii stealth. Odpowiedź może przybrać postać kilku hipotez, które należy na obecną chwilę i ograniczony stan naszej wiedzy rozważyć, bez odrzucania żadnej niejako z marszu.
Wykorzystanie możliwości do zadania bolesnych strat Huti
Pierwszą, jest wskazanie, iż najprawdopodobniej pojawiła się okazja do zaatakowania ważnego składu/centrum dowodzenia/lub obu dla Huti i przeważyły czynniki wojskowe. Na teatrze działań nie było zasobów do wykonania tak precyzyjnego uderzenia, a przede wszystkim z wykorzystaniem konkretnego uzbrojenia zdolnego do penetracji kompleksów podziemnych lub schowanych w specjalnie zaadaptowanych jaskiniach (w tym przypadku warto pamiętać o topografii wielu części Jemenu, chociażby stołecznej Sany pozostającej pod kontrolą Huti). Dlatego też, dowódcy regionalni poprosili o wykorzystanie B-2 do tego typu ataku. Możliwe, że czynnikiem decydującym był czas oraz pozyskanie jakichś kluczowych danych wywiadowczych ze źródeł własnych lub sojuszniczych. Mogły to być także aspekty zarządzania potencjałem w skali globalnej, mając na uwadze np. pewne ograniczenia maszyn z obszaru odpowiedzialności dowództwa geograficznego US CENTCOM (bo ich starty łatwiej wykryć). Drugą hipotezą może być uznanie, że widzieliśmy najprawdopodobniej coś w rodzaju testu podobnych uderzeń, biorąc pod uwagę możliwość przetestowania w warunkach bojowych konkretnego samolotu i jego uzbrojenia, nie mówiąc o pracy planistycznej, dowodzeniu misją, zgrywaniu zaplecza oraz kompleksu ISTAR (ang. Intelligence, Surveillance, Target Acquisition, and Reconnaissance - rozpoznanie, nadzór, namierzanie celów i wywiad)
Bombowce B-2 nie są tymi, których załogi mogą pochwalić się największym doświadczeniem stricte bojowym w amerykańskich siłach powietrznych, a nie da się ukryć, że w obecnych realiach międzynarodowych to doświadczenie jest wymagane jak nigdy (od czasu zakończenia zimnej wojny). B-2 w ramach Bomber Task Force są dziś niejako papierkiem lakmusowym amerykańskich zdolności odstraszania w różnych regionach, od Indo-Pacyfiku, przez Europę, nie mówiąc o Bliskim Wschodzie. Muszą i pozostają więc w wysokiej gotowości do podjęcia działań bojowych w skali globalnej. Zauważmy również, że dla izraelskich sił powietrznych wcześniejsze uderzenia z powietrza - także na cele w Jemenie - były bezsprzecznie ważnym źródłem lessons learned dla ich operacji powietrznych (od tankowania w powietrzu, po systemy C5ISTAR, aż na samym doświadczeniu pilotów maszyn kończąc). Wskazana hipoteza nie wyklucza oczywiście pierwszego, rozważonego wcześniej scenariusza o synergii informacji wywiadowczych, chęci wykorzystania konkretnego okienka na przeprowadzenie efektywnego uderzenia oraz zastosowania najbardziej elastycznego rozwiązania sprzętowego, gwarantującego osiągnięcie celów misji.
Czytaj też
W Teheranie i Pjongjangu też obawiają się amerykańskich "duchów"
I jest także trzeci wariant analizowanych hipotez, gdzie najprawdopodobniej zastosowanie B-2 Spirit z jej wyjątkowymi cechami, było sygnałem ostrzegawczym dla Iranu, a może nawet Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej (lub obu tych państw). Na wstępie zauważmy, że komentarz względem omawianego uderzenia w Jemenie pojawił się nie tyle na kanałach amerykańskiego dowództwa geograficznego US CENTCOM (w ramach którego mamy obszar odpowiedzialności (AoR) obejmujący Półwysep Arabski i właśnie Jemen), ale Sekretarza Obrony. Wykazuje to znaczenie zaangażowania konkretnego systemu uzbrojenia, lecz również podkreśla znaczenie akurat tego komunikatu w sposobie komunikowania się z sojusznikami oraz - co najważniejsze - potencjalnymi przeciwnikami.
Możliwe więc, że strona amerykańska stosuje ważny element odstraszania na wypadek eskalacji działań na linii Izrael-Iran. Pamiętajmy, że Irańczycy dokonali już drugiego zmasowanego ostrzału terytorium Izraela. Stąd też region oraz de facto cały świat czeka z niepokojem na spodziewaną odpowiedź wojskową (raczej nieuniknioną) ze strony Izraela. Żeby nie przerodziło się to w system zmasowanych, wzajemnych uderzeń, nie mówiąc o uderzeniach na amerykańską infrastrukturę w regionie Bliskiego Wschodu ze strony Iranu oraz jego aktorów proxy (w tym Huti, irackie struktury milicji szyickich, pomijając Hezbollah mocno naciskany przez Izraelskie Siły Obronne Cahal w Libanie) USA musi wykazać praktyczne zdolności odstraszania i obrony.
W pierwszej kolejności, ich przejawem miało być zakomunikowanie o dyslokacji systemów opl/opr Terminal High Altitude Area Defense (THAAD) z żołnierzami do Izraela. Ten system to nie tylko realne wzmocnienie wielowarstwowej obrony powietrznej samego Izraela (dygresyjnie należy wskazać, że dopiero takie wydarzenia wykazują znaczenie wieloletnich działań szkoleniowych na rzecz budowy interoperacyjności w tak skomplikowanej materii obronnej między siłami izraelskimi i właśnie amerykańskimi; mówiąc wprost - manewry mają znaczenie), ale również sygnał na niwie polityczno-wojskowej o charakterze strategicznym. Pamiętając, że THAAD w ostatnich latach był takim elementem rozgrywki np. w rejonie Indo-Pacyfiku, a dokładniej Półwyspu Koreańskiego. Teraz do tego dochodzi pojawienie się maszyn B-2 Spirit z ich uderzeniami na kompleksy podziemne zbudowane ręką człowieka/skryte w przekształconych jaskiniach. Osadźmy to w szerszej perspektywie, która zawiera przede wszystkim irańskie plany lokowania obiektów wojskowych właśnie pod ziemią. Od tajnego programu zbrojeń jądrowych, po manifestowane wprost w przekazach medialnych składy pocisków rakietowych ziemia-ziemia czy też ziemia-woda.
Czytaj też
Determinacja strategiczna USA i pokaz militarnej sprawczości
Amerykanie mogą więc wysyłać sygnał, że są zdeterminowani i przede wszystkim gotowi uderzyć na kluczowe obiekty w ramach działań odwetowych lub prewencyjnych na wypadek wymuszenia deeskalacji w regionie. Nie ukrywajmy, że działać to musi również na świadomość dowódców irańskich (wojsko, Strażnicy Rewolucji, etc.), gdyż porażenie kompleksu materiałowego może i jest sygnałem o zdolności do porażenia kompleksu dowodzenia i kontroli (C2) - wpinając się we wcześniejszą operację lotnictwa izraelskiego względem lidera Hezbollahu w Libanie.
Mówiąc obrazowo, zastosowanie B-2 Spirit w Jemenie może być czymś w rodzaju podbicia stawki na wypadek irańskich planów eskalacji w przypadku izraelskiej odpowiedzi wojskowej na ich niedawny ostrzał rakietowy. I jednocześnie, mówi wiele o tym, że USA w żadnym razie nie opuściły Bliskiego Wschodu i nie zamierzają pozostawać bierne względem wydarzeń w regionie, szczególnie w czasie elekcji do Kongresu USA oraz wyborów na prezydenta i wiceprezydenta.
Czytaj też
Ostatecznie, musimy również mieć na uwadze, że w zglobalizowanym świecie użycie B-2 w Jemenie nie musi oznaczać wyłącznie sygnału dla władz w Iranie. Równie dobrze można to odczytywać w kategoriach pozaregionalnych, a odnoszących się do napięć na Półwyspie Koreańskim. Pamiętając, że w ostatnich dniach słyszeliśmy o szeregu niebezpiecznych działań władz północnokoreańskich – od coraz głośniejszej narracji o udziale żołnierzy z tego państwa w agresji na Ukrainę po stronie rosyjskiej, przez pomruki o mobilizacji dodatkowych żołnierzy, na symbolicznym wysadzaniu połączeń z Republiką Korei kończąc. I tu podkreślmy, że Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna to również, obok Iranu, państwo lokujące znaczne zasoby wojskowe i państwowe pod ziemią, ale jednocześnie, mające problemy z obroną powietrzną. Musi więc ona, przynajmniej na płaszczyźnie analityków wojskowych i wywiadu, oceniać motywy amerykańskiej akcji nad Jemenem - próbując przełożyć to na swoją własną sytuację w relacjach z Republiką Korei i USA.
Czytaj też
Ostatnią hipotezą, którą weźmiemy pod uwagę jest wykonanie tak mocnego uderzenia, także w przestrzeni komunikacji strategicznej, z racji kampanii politycznej w USA. Problem Jemenu i problemy Bliskiego Wschodu są częścią agendy sporu politycznego między republikańskimi i demokratycznymi kandydatami i to nie tylko w wyborach prezydenta i wiceprezydenta. Stąd też, wysłanie maszyn B-2 z ich całą otoczką medialną (nowoczesna technologia, zdolność do przełamywania systemów antydostępowych przeciwników, etc.) i znaczeniem wręcz strategicznym, może być ucieczką w przestrzeń sprawczości.
Administracja Joe Bidena nie miała i nadal zapewne nie ma pomysłu na zastopowanie Huti i pełną deeskalację napięć regionalnych. Stąd też, można zaakcentować wolę militarnego wykazania się państwa i jego liderów. Dlatego stosowanie systemów wyjątkowo kosztownych, wręcz unikalnych w skali światowej. Co więcej, w tym przypadku również i ta hipoteza może śmiało być wkomponowana częściowo lub całościowo w rozważane wcześniej scenariusze. Jednego możemy być pewni - ani zastosowanie B-2, ani sposób poinformowania o tym fakcie i wybór miejsca ataku nie jest w żadnym razie czymś przypadkowym.
szczebelek
Ćwiczą przeloty nad Iranem? 🤣🤣🤣