Reklama

Wojna na Ukrainie

Rosyjskie media piszą o bombach, które rosyjskie samoloty "upuszczają" na obwód biełgorodzki

Bomba szybująca z modułem UMPK
Bomba szybująca z modułem UMPK
Autor. Ministerstwo obrony Rosji

Rosyjskie „bomby szybujące” czyli zwykłe bomby lotnicze z prostym systemem korygowania lotu, regularnie nie dolatują do celu, a „spadają” z rosyjskich samolotów nad terytorium Rosji lub okupowanej przez nią Ukrainy – pisze rosyjska niezależna „Nowa Gazieta. Europa”.

Reklama

Przyczyną regularnego „upuszczania” bomb lotniczych na własne terytorium zdaniem ekspertów, cytowanych przez gazetę, jest „chałupnicza” konstrukcja modułu naprowadzania, a także, choć w mniejszym stopniu, błędy ludzkie.

Reklama

W ciągu ponad 100 dni rosyjskie samoloty zrzuciły na terytorium, które Rosja uważa za „swoje” przynajmniej 88 bomb, które nie doleciały do zaplanowanych celów – wyliczyły media (informację tę podał 11 czerwca niezależny kanał ASTRA na Telegramie). Z tego co najmniej 39 spadło na terytorium obwodu biełgorodzkiego, a dwie – na sam Biełgorod (informacja portalu Insider).

„Lotnicza bomba burząco-odłamkowa z modułem UMPK (naprowadzania i szybowania) to dość proste, a wręcz chałupnicze urządzenie, które składa się ze zwykłej bomby lotniczej i samego modułu, który jest do niej przyczepiany za pomocą zacisków bezpośrednio przed startem” – wyjaśnia analityk ds. wojskowych Jan Matwiejew. Żeby bomba mogła pokonać określoną odległość, na module zamontowane są specjalne skrzydełka, które rozkładają się po zrzuceniu bomby. Ma on również system naprowadzenia, który określa parametry szybowania.

Reklama

„Jeśli skrzydła się nie rozłożą lub system naprowadzania zadziała nieprawidłowo, bomba po prostu spada w dół i nie ma sposobu, by temu zapobiec” – dodaje analityk.

Ponieważ liczba zrzucanych bomb jest bardzo duża, wysoki jest również odsetek tych z defektem. W większości takich przypadkowych „upuszczeń” uruchamia się „bezpiecznik”, który sprawia, że bomba nie wybucha, ale dzieje się tak nie zawsze. Według przytoczonych przez rosyjską gazetę ukraińskich danych w ciągu miesiąca Rosjanie zrzucają ok. trzech tysięcy bomb szybujących (korygowanych).

Czytaj też

Dodatkowym elementem, który może wpływać na działanie modułu GPS są środki walki radioelektronicznej, czyli zagłuszanie. Eksperci określają sposób montażu modułów na bomby tuż przed startem jako „kołchoźniczy”.

Czytaj też

Rosyjskie media regularnie informują o „zgubionych” bombach. 21 maja ASTRA podliczyła, że od początku marca rosyjskie samoloty omyłkowo zrzuciły nad terytorium Rosji i okupowaną częścią Ukrainy 53 bomby lotnicze.

Kilka dni wcześniej ASTRA informowała, że 16 maja w regionie biełogorodzkim zrzucono aż osiem bomb. Zarówno wówczas, jak i w poniedziałek udało się uniknąć ofiar wśród cywilów, ponieważ ładunki wybuchowe nie eksplodowały bądź nie spadły bezpośrednio na budynki mieszkalne lub obiekty użyteczności publicznej

Kolejne przypadkowe zrzuty bomb z rosyjskich samolotów nad własnym terytorium pokazują, że rosyjskie siły powietrzne wciąż mają problem ze skutecznym uderzaniem w zamierzone cele - zauważyło 11 maja brytyjskie ministerstwo obrony.

Resort w Londynie podkreślił wówczas, że takie incydenty stały się częste w ostatnich miesiącach. Przypomniano, że 18 lutego bomba FAB-250 została zgubiona nad miejscowością Sołoti w obwodzie biełgorodzkim, co skutkowało ewakuacją 150 osób, natomiast tylko w marcu i kwietniu w regionie przypadkowo zrzucono 20 bomb.

Jeśli system zabezpieczenia nie zadziała i dochodzi do wybuchu bomby, to straty są ogromne. Analityk Kiriłł Michajłow, przywołując ustalenia analityków OSINT, powiedział „Nowej Gaziecie. Europa”, że „jest podejrzenie, że to właśnie z tym było związane zawalenie się budynku w Biełgorodzie (12 maja)”.

Eksperci, w tym analitycy OSINT z Conflict Intelligence Team, ustalili, że wbrew twierdzeniom władz o ukraińskim ataku, budynek został uderzony z kierunku północno-wschodniego. „I jedną z najbardziej prawdopodobnych wersji jest to, że było to tzw. awaria bomby z modułem UMPK” – powiedział Michajłow.

W wyniku uderzenia pocisku zawalił się wówczas jeden z pionów budynku mieszkalnego. Zginęło 17 osób.

22 maja bombę znaleziono w pobliżu domu mieszkalnego we wsi Jasnyje Zori. Dzień później bomba spadła we wsi Polana. Tego samego dnia bombę znaleziono także w miejscowości Pristień.

Bomby „gubiły się” także w obwodzie woroneskim. Takie przypadki zarejestrowano m.in. w styczniu. Do podobnych sytuacji dochodziło także na okupowanych przez Rosję terytoriach obwodu ługańskiego. Najwięcej bomb spada jednak w obwodzie biełgorodzkim, bo stamtąd operuje najwięcej samolotów.

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. Tani2

    Czyli tyle ukr pozbyła się rakiet plot. Myślę że to dla ruskich dobry interes bo bomby idą do recyclingu. Z tego co mòwią ruscy piloci ukr strzelają i to dużo. Aby wykonać manewr prakietowysamolot musi zrzucić ładunek. Oczywiście nie uzbrojony. Z drugiej strony ukr nie ma wyjścia.......i koło się zamyka.

    1. mick8791

      Facet czy Ty potrafisz czytać proste teksty z elementarnym zrozumieniem treści? I z elementarną wiedzą? Te bomby ze względu na wady konstrukcyjne spadają na ruskim terytorium! Co ma do tego ukraińska plot? Nic! Wiesz jaki jest RCS obiektu wielkości bomby na takiej odległości? Praktycznie zerowy! Od dawna jest mowa o tym, że Ukraińcy mają duży problem z neutralizacją tych bomb nawet jak znajdą się nad ich terytorium, bo tu są potrzebne zdolności CRAM, których nie mają standardowe systemy plot.

    2. Tani2

      Mick a co tam jest do zepsucia? I jeszcze jedno uruchom chociaż jedną komòrkę mòzgową ,bomby zrzucone są uzbrojone . Przecież to logiczne. Ja rozumiem że ruskie jest be ,ale kadzenie to droga do nikąd. I na koniec tych bomb nikt nie chce zestrzelić Patriotem. Suke 34m jak najbardziej.

  2. Ma_XX

    celowo zrzucają bo się boją systemów opl - a pilot zawsze powie, że była awaria bomby

    1. doc_doc

      Oni wcale nie mają wlatywać w strefę obrony ukraińskiej opl. Bomba szybująca ma zasięg 80 km zaś Ukraina ma za mało Patriotów by zagrażać ruskim samolotom 50 km w głąb Rosji. Po prostu stopień dopracowania mechanizmów jest dla ruskich satysfakcjonujący z 3000 bomb jakieś 200 spadnie na własne terytorium i jakieś 20 wybuchnie, pewnie 2 szt, w rejonach zamieszkałych - dla ruskich to akceptowalne straty we własnej ludności cywilnej. Przecież zdecydowana większość poleci na UA i zada straty "wrogowi".