Reklama

Siły zbrojne

Lotnicza uwertura do uderzenia na Liban

F-15, F-15I, Izrael, Liban, Siły Powietrzne Izraela
F-15I Ra'am z 69. Dywizjonu Sił Powietrznych Izraela.
Autor. Tomás Del Coro (CC BY-SA 2.0)

Rozpoczęta 30 września inwazja lądowa na Liban była spodziewana, a wręcz zapowiadana przez Izrael od późnej wiosny tego roku. Poprzedziła ją seria uderzeń hybrydowych i kampania lotnicza.

16 września Gabinet Obrony Izraela zaaprobował nowy cel prowadzonej przez siebie wojny na Bliskim Wschodzie. Jest nim powrót izraelskich obywateli z północnego pogranicza Izraela do domów. Wcześniej ludność ta została ewakuowana ze względu na niebezpieczeństwo, jakie stanowi ostrzał rakietowy prowadzony przez Hezbollah z terytorium Libanu. Cel ten został oficjalnie dodany do dwóch poprzednich: całkowitego zniszczenia Hamasu i uwolnienia zakładników.

Reklama

Następnego dnia doszło do bezprecedensowego w dziejach wojen ataku na członków Hezbollahu poprzez zdalne wysadzenie ich pagerów. Urządzenia przed wybuchem kilka razy wysyłały sygnał dźwiękowy co zwiększało szansę na to, że jego posiadacz będzie w jego pobliżu w momencie eksplozji. W wyniku tych działań 12 osób miało zginąć a 2750 zostało rannych, często ciężko (utrata rąk, oczu). Szacuje się, że 1,5 tys. z nich należało do kadr Hezbollahu.

Czytaj też

18 września doszło do kolejnych eksplozji urządzeń komunikacyjnych Hezbollahu powodując śmierć kolejnych 30 osób i zranienie 750. 17 i 18 września Hezbollah odpowiadał uderzeniami rakietowymi i artyleryjskimi na terytorium Izraela. Niejako w odpowiedzi na to, chociaż zapewne taki scenariusz był brany pod uwagę już wcześniej, do uderzeń zostało rzucone lotnictwo izraelskie. Jego celem były pozycje artylerii, logistyka i skupiska sił Hezbollahu, czyli zdolności przeciwnika do rażenia izraelskiego terytorium. Ataki tego dnia uznano za najcięższe od czasu rozpoczęcia się konfliktu w październiku 2023 roku. Izraelczycy twierdzą, że tego dnia zniszczyli około 100 wyrzutni rakietowych Hezbollahu. Doszło też do ataków na pomniejszych dowódców przeciwnika.

Reklama

20 września uderzenia kontynuowano, biorąc za cel kolejnych dowódców Hezbollahu, w tym dowódcę wojsk specjalnych tej organizacji Ibrahima Aqila, a także 14 innych wysokich rangą członków organizacji. W odpowiedzi kontynuowany był ostrzał rakietowy pogranicza, a kolejne – zdaniem Izraelczyków „tysiące” – wyrzutni zostało zniszczone przez izraelskie lotnictwo. Następnego dnia Izrael chwalił się, że niemal całkowicie zniszczył łańcuch dowodzenia Hezbollahu i przeprowadzono kolejne 400 uderzeń. Dopiero jednak dwa dni później doszło do największego nasilenia operacji lotniczych. 23 września przeprowadzono 1600 uderzeń na terytorium Libanu zabijając 558 osób i raniąc 1835 innych. Tak jak w poprzednich dniach, dużą część ofiar stanowili cywile, w tym dzieci oraz medycy. Było to największe bombardowanie Libanu od 18 lat, porównywalne pod względem liczby ofiar do nalotów na niemieckie miasta z czasów drugiej wojny światowej. Jak podaje CNN, izraelskie wojsko twierdzi, że tego dnia udało się zniszczyć 1600 celów Hezbollahu, w tym „pociski manewrujący, takiety i głowice bojowe przechowywane w cywilnych domach i mieszkaniach”.

Czytaj też

Izraelskie uderzenia trwały również 27 września, a w ich toku zabity został szef Hezbollahu - Hassan Nasrallah. W przeciwieństwie do wielu innych ważnych działaczy Hezbollahu, przywódca ten nie został zaskoczony w domu czy na ulicy. Przeciwnie, jego ostatnim miejscem pobytu było podziemne centrum dowodzenia, wybudowane w Ad-Dahija al-Dżanubijja, czyli w południowej, podmiejskiej dzielnicy Bejrutu.

Do ataku użyto całej serii precyzyjnych bomb penetrujących, zrzucanych przez izraelskie F-15I Ra’am z 69. Dywizjonu Sił Powietrznych Izraela z bazy Hatzerim. Pojawiały się fotografie ośmiu takich samolotów, z których każdy miał podwieszone siedem 907 kg bomb GBU-31 JDAM. Zdaniem dowódcy dywizjonu, cała operacja przebiegła płynnie i bez komplikacji, „bez ofiar postronnych”. W cel miały uderzyć „dziesiątki bomb w krótkim odstępie czasu”. Pozycja celu była najwyraźniej dobrze rozpoznana przez stronę izraelską. Atak był właściwie egzekucją, a w stronę izraelskich samolotów nie została wystrzelona nawet jedna rakieta. Biorąc pod uwagę niewielkie rozmiary Libanu i jego sąsiedztwo z Izraelem trudno zakładać, że izraelskie samoloty w ogóle nawet weszły w strefę, w której byłyby zagrożone.

Reklama

Atak był jednak szczegółowo przygotowany, podobnie jak uderzenia w innych dowódców i pozycje Hezbollahu, co pokazuje jaką przewagę informacyjną zdobył Izrael.

Naloty i uderzenia w cele Hezbollahu trwały w kolejnych dniach i są kontynuowane. A w ich efekcie nadal giną zarówno terroryści jak i osoby postronne. Siły Obrony Izraela twierdzą, że duża liczba ofiar cywilnych wynika nie tylko z tego, że Hezbollah chroni się za cywilami, ale także tego, że wyrzutnie i pociski wykorzystywane przez Hezbollah bywały przechowywane w domach cywilów, którzy otrzymywali za to od terrorystów wynagrodzenie. Filmy z eksplozji zbombardowanych domów wydają się potwierdzać te twierdzenia. Izraelczycy mieli też ostrzegać Libańczyków i nawoływać ich do ucieczki z miejsc, które miały zostać następnie zbombardowane. Zhakowana w tym celu miała zostać nawet jedna z libańskich rozgłośni radiowych. Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że niewinnych ofiar w ciągu ostatnich dwóch tygodni było bardzo dużo.

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. Chyżwar

    A teraz jest irańska uwertura bo ten kraj właśnie pierdyknął w Tel Awiw. Ciekawe co będzie dalej? Bo Izrael będzie musiał odpowiedzieć. I to z odpowiedną siłą.