Wojna na Ukrainie
Wojnę rozpoczynają zawodowcy, a wygrywają... kontraktorzy?

Autor. Генеральний штаб ЗСУ (@GeneralStaffUA)/X
Rozpoczął się czwarty rok wojny, pełnoskalowego konfliktu za naszą wschodnią granicą. Wojny, do której nikt nie był przygotowany i której w takim wymiarze nikt nie chciał. To, że nie chcieli jej ani ukraińscy obywatele, ani ukraiński rząd jest oczywiste. Jednak również rosyjski agresor nie był przygotowany do wieloletniej walki, w której na teatrze działań walczyć będą armie liczące setki tysięcy żołnierzy.
Ukraina
Siły Zbrojne Ukrainy liczyły etatowo około 250 tysięcy żołnierzy w Wojskach Lądowych, Marynarce Wojennej, Siłach Powietrznych, Wojskach Specjalnych, Gwardii Narodowej, Straży Granicznej. Po mobilizacyjnym rozwinięciu Ukraińcy byli w stanie wystawić do walki 55 brygad, w tym 5 pancernych. Kolejne 60 pojawiło się w ciągu dwóch lat wojny. Ukraińskie siły zbrojne rozrosły się liczby ponad miliona żołnierzy, przy czym realnie w służbie pozostaje obecnie niespełna 900 tysięcy.
W związku z narastającymi problemami związanymi zarówno rekrutacją, jak i mobilizacją w zeszłym roku Kijów obniżył wiek mężczyzn objętych mobilizacją z 27 do 25 lat. Populacja 25 i 26-latków na Ukrainie wynosiła około 470 tys. według danych z 2022 r. Wielu z nich już wstąpiło do armii jako ochotnicy w pierwszym roku wojny, brak danych ilu z nich jest zwolnionych ze służby ze względu na niepełnosprawność, wykonywanie pracy istotnej dla obronności kraju lub zyskało takie zwolnienie dzięki łapówkom. Wielu nielegalnie przekroczyło granice. Obecnie ocenia się, że około 700 tysięcy ukraińskich mężczyzn jest w wieku poborowym czyli od 25 do 60 lat przebywa na emigracji. Na Ukrainie 900 tysięcy nie zaktualizowało swoich danych w systemie ewidencji, dzięki czemu pozostaje niejako poza systemem. Kolejne 100 tysięcy ukrywa się pomimo otrzymania wezwań do stawienia się w biurach rekrutacyjnych. Około miliona zostało zwolnionych z odbywania służby ze względu na stan zdrowia, sytuację rodzinną lub wykonywanej pracy. Nie wiadomo, ilu z nich zyskało ten status dzięki łapówkom wręczanym lekarzom, oficerom rekrutacyjnym lub urzędnikom.
Obecne zdolności mobilizacyjne Ukrainy głównie wynikają z represyjnej polityki państwa, która dosłownie szuka poborowych na ulicach, stacjach metra, salach kinowych i koncertowych itd. Na Ukrainie wśród mężczyzn objętych poborem popularne są aplikacje telefoniczne w działaniu przypominające używane w Polsce programy pomagające unikać fotoradarów i policyjnych patroli drogowych. Z tym że te ukraińskie monitorują aktywność żołnierzy i funkcjonariuszy policji działających z ramienia wojskowych biur rekrutacyjnych. W 2024 roku zostało zatrzymanych i dosłownie siłą wcielonych do armii ponad 20 tysięcy mężczyzn. Kijów nie publikuje danych, ilu mężczyzn dobrowolnie stawiło się po otrzymaniu powołania do wojska, natomiast wiadomo, że w 2024 roku doszło do co najmniej 60 tysięcy przypadków dezercji. Nawet w skali sił zbrojnych liczących około 900 tysięcy żołnierzy to znaczący procent, a jeżeli uwzględnimy, że większość dezercji dotyczy jednostek frontowych, daje to obraz poważnego kryzysu.
Kijów usiłuje zaradzić tej sytuacji, po pierwsze podnosząc stawki uposażeń, przede wszystkim dla żołnierzy służących w strefie działań bezpośrednich, czyli frontowej. Równolegle z systemem mobilizacji na Ukrainie działa system rekrutacji przeznaczony dla ochotników, zarówno mężczyzn, jak i kobiet gotowych podjąć służbę w ukraińskich siłach zbrojnych. Ochotnikom oferuje się możliwość wyboru jednostki, z tym że priorytetowo traktowane są działające w strefie frontowej. Istnieje też ograniczona możliwość wyboru funkcji/stanowiska w jednostce, w zależności od kwalifikacji i warunków psychofizycznych kandydata.
Na Ukrainie niezależnie od „wojenkomatów” działa ponad 20 biur rekrutacyjnych, do tego jednostki traktowane jako priorytetowe są upoważnione to prowadzenie rekrutacji na własne potrzeby. Ponadto ochotnicy mogą skorzystać z portali internetowych współpracujących z wojskiem. Oferowane stawki są bardzo zróżnicowane od 20 tysięcy hrywien (ok. 2 tysięcy złotych) dla szeregowego służącego w jednostkach tyłowych do 180 tysięcy hrywien i więcej (ok. 17,5 tysiąca zł) dla weteranów chętnych do służby w jednostkach operacji specjalnych i dowódców w jednostkach pierwszoliniowych.
Przykładowo czołgiście na stanowisku celowniczego oferuje się 25 tysięcy hrywien za podpisanie kontraktu, 24 tysiące stawki bazowej, 150 tysięcy za każde 30 dni udziału w walkach, ubezpieczenie w przypadku śmierci 15 milionów hrywien (ok. 1 470 000 zł). W bieżącym roku ministerstwo obrony uruchomiło dodatkowy projekt rekrutacyjny „Kontrakt 18-24” skierowany dla obywateli ukraińskich w wieku od 18 do 24 lat czyli nie objętych poborem. Ochotnicy po podpisaniu rocznego kontraktu z siłami zbrojnymi otrzymują zadatek w wysokości około 200 tys. hrywien (ponad 19 tys. złotych) oraz miesięczne wynagrodzenie 120 tys. hrywien, czyli ok. 11,8 tys złotych. Ponadto otrzymują bezpłatną opiekę medyczną i protetykę stomatologiczną, nieoprocentowany kredyt hipoteczny, a po zakończeniu kontraktu prawo do wyjazdu za granice. Przez kolejne 12 miesięcy będą zwolnieni z mobilizacji.
Podsumowanie
Społeczność ukraińska przed rosyjską inwazją była podzielona. Nie można zapominać, że w 2014 walki z prorosyjskimi separatystami tyczyły się nie tylko w Doniecku czy Ługańsku, ale również Kramatorsku, Słowiańsku, Chersoniu czy Odessie. Przed 2014 rokiem około 40 procent mieszkańców Donbasu stanowili Rosjanie, a w całej Ukrainie nieco ponad 17 procent. Znaczna część tej społeczności nie tylko sympatyzowała z Rosją, ale również czynnie popierała wrogie działania wobec Ukrainy. Większość Ukraińców nie ufała władzom w Kijowie oraz jej terytorialnym organom postrzegając je nie bez powodu jako mało efektywne i skorumpowane. Jednak po aneksji Krymy i części Donbasu oraz wydarzeniach na kijowskim Majdanie nastąpiła szybka polaryzacja postaw i to w kierunku antyrosyjskim i prozachodnim. Dzięki czemu w 2022 roku do ukraińskiej armii wstąpiło setki tysięcy ochotników, a władze w Kijowie z prezydentem Zełenskim na czele otrzymały znaczący kredyt zaufania. Jednak obecnie, zasoby ukraińskich obywateli skłonnych ochotniczo zaciągać się do wojska zostały wyczerpane, a mobilizacja z powodu braku rekrutów i opresyjnego sposobu działania nie zapewnia utrzymania zdolności ukraińskich sił zbrojnych na wcześniejszym wysokim poziomie.
Rosja
Rosjanie przystąpili do walki dysponując ekwiwalentem od 110 do 130 batalionowych grup bojowych, co daje przelicznikowo około 100 tysięcy żołnierzy wojsk operacyjnych. Około 100 tysięcy zapewniało zabezpieczenie bojowe działań i wsparcie logistyczne. Opór sił ukraińskich zmusił dowództwo rosyjskie do skierowania na ukraiński teatr działań wojennych kolejnych 50 tysięcy żołnierzy, co wyczerpało ówczesne zasoby Rosjan. Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej liczyły wówczas niespełna milion żołnierzy, ale należy pamiętać, że w rejon walk kierowano żołnierzy zawodowych (kontraktowych). W wojskach lądowych było ich nieco ponad 200 tysięcy stąd do walki skierowano brygady piechoty morskiej oraz przenoszono żołnierzy z innych rodzajów sił zbrojnych do jednostek piechoty.
Wypadki wysyłania do walki poborowych z zasadniczej służby wojskowej miały charakter incydentalny i nie wpłynęły znacząco na zdolności armii agresora. Szybki rozbudowa liczebności armii ukraińskiej, możliwa dzięki dużej liczbie ochotników oraz wsparciu sprzętowemu i szkoleniowemu państw zachodnich zmusiła prezydenta Rosji do ogłoszenia tzw. „częściowej” mobilizacji. Wówczas około 60-70 tysięcy Rosjan uciekło przed poborem za granicę, głównie do Gruzji, co nie przeszkodziło Kremlowi powołać i wysłać na front wg różnych danych od 200 do 300 tysięcy rezerwistów. Równocześnie Rosjanie zaangażowali do walki kontraktorów z PMC (prywatne organizacje wojskowe) z „Wagnerem” na czele. Szybka rozbudowa PMC „Wagner” z kilku do kilkudziesięciu tysięcy była możliwa dzięki rekrutowaniu w jej szeregi więźniów, również tych skazanych za najcięższe przestępstwa.
Jednak rosyjski system pozyskiwania rekrutów obecnie nie opiera się na przymusowej mobilizacji, chociaż nadal werbuje więźniów skłonnych zgłosić się do walki w zamian za amnestię. Należy nadmienić, że Ukraińcy od zeszłego roku również tworzą jednostki złożone z więźniów, jednak nie ze skazanych za ciężkie przestępstwa.
Rosjanie relatywnie szybko rozwinęli system rekrutacyjny, który obecnie pozwala pozyskiwać od 20 do 30 tysięcy ochotników do służby kontraktowej. Głównymi czynnikami zachęcającymi do służby są wysokie stawki uposażenia oraz rozbudowany aparat propagandy i zachęt administracyjnych np. oferty atrakcyjnej pracy dla weteranów, nieoprocentowane kredyty itp.
Rosyjski aparat mobilizacyjny w dużej mierze opiera się na specyficznym „outsourcingu”. Ciężar pozyskiwania rekrutów przejęły na siebie prywatne firmy rekrutacyjne. „Headhunterzy” otrzymują od władz regionalnych pieniądze za każdego zrekrutowanego mężczyznę (ekwiwalent ok. 4 tys. zł), przy czym działają nie tylko na terenie Rosji, ale również za granicą. Oferty „pracy” w wojsku są szczególnie atrakcyjne dla rosyjskich obywateli z republik peryferyjnych, gdzie standard życia jest najniższy. Naganiacze opłacają koszty przejazdu, zakwaterowania i wyżywienia do czasu powołania do armii. Pieniądze asygnują władze obwodowe. Koszty są drugorzędne, liczy się ilość, ponieważ każdy obwód zobowiązany jest dostarczyć miesięcznie wyznaczoną przez Kreml liczbę rekrutów. Za podpisanie kontraktu (od 3 do 12 miesięcy) jednorazowa gratyfikacja może sięgać nawet równowartości 100 tys. złotych, a oferowane miesięczne pensje wahają się w zależności od otrzymanego przydziału w jednostce od 9 do 38 tys. złotych. Treść zamieszanych w rosyjskiej prasie ogłoszeń wskazuje, że nawet osoby z kategorią zdrowia „trwale niezdolny do służby wojskowej” mogą liczyć na podpisanie kontraktu. Tylko w 2024 w szeregi armii rosyjskiej zaciągnęło się wg. różnych danych od 250 do 300 tysięcy ochotników.
Podsumowanie
Obecnie Rosja nie ogłaszając powszechnej mobilizacji, jest w stanie nie tylko prowadzić wojnę z Ukrainą, czyli uzupełniać straty na froncie, a są one znaczne, ale zwiększać stany osobowe sił zbrojnych. Do końca br. mają one osiągnąć docelowe 1,5 miliona żołnierzy. Natomiast Ukraina pomimo ogłoszenia przymusowego poboru nie jest w stanie nie tylko osiągnąć zakładanego ponad miliona żołnierzy, ale nawet uzupełnić bieżące straty.
Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Najważniejszy to oczywiście dysproporcja w populacji ludności obu krajów. Kolejny do znacząco niższe standardy życia na obrzeżach Rosji niż w zachodniej części Ukrainy, z której obecnie pochodzi większość poborowych. Wg oficjalnych danych statystycznych średnie wynagrodzenie w Federacji Rosyjskiej to przeliczeniowo ok. 3700 zł brutto. Jednak na obszarach federacyjnych mieszkańcy muszą przeżyć za ok. 700 zł miesięcznie. Przy takiej sytuacji finansowej wynagrodzenie oferowane za kontrakt z armią jest wystarczającą motywacją, nawet przy wysokim ryzyku śmierci lub kalectwa.
Ponadto w Rosji nadal popularny jest mit „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej” pielęgnowany na wszystkich szczeblach nauczania. Od kilku lat pogłębia się militaryzacja rosyjskiego społeczeństwa, zarówno w edukacji zaczynając od przedszkolaków, jak i oficjalnym przekazie medialnym. Kształtuje to postawy rosyjskich obywateli jako jednoznaczne wrogie nie tylko wobec Ukrainy, ale również wobec całej kultury zachodu. Postawy Rosjan, szczególnie w mniejszych miejscowościach i obszarach wiejskich są propaństwowe, a raczej proputinowskie. Jest to typowe dla rosyjskiego społeczeństwa, gdzie poparciem cieszyła się osoba „Cara Batiuszki”, nawet gdy władze lokalne czy centralne postrzegano jako skorumpowane i niewydolne.
Na zakończenie należy stwierdzić, że zachodnioeuropejskie władze polityczne i wojskowe dość szybko wyciągnęły wnioski z sytuacji, gdzie ich siły zbrojne być może będą musiały w pełnoskalowym konflikcie stawić czoło armii o charakterze masowym. Jednak wiara w parasol bezpieczeństwa rozwinięty nad Europą Zachodnią przez USA sprawił, że w niewielu z nich podjęto natychmiastowe działania mające przygotować państwo do udziału w takim konflikcie. Polska już od kilku lat odtwarza swoje zdolności, czego przejawem było stworzenie WOT, zwiększenie liczebności armii zawodowej i przeznaczenie znacznych środków finansowych na jej modernizację. Położono większy nacisk na szkolenie rezerw osobowych, a ostatnio ogłoszono plan masowego szkolenia wojskowego naszych obywateli. Inną kwestią pozostaje na ile te wszystkie przedsięwzięcia i wydatki przełożą się na stworzenie w relatywnie krótkim czasie rzeczywistych zdolności obronnych na poziomie strategicznym.
panemeryt
Trochę nie tak. Na zachód docierają informacje że „łapanki” w kurortach, ekskluzywnych siłowniach czy topowych klubach mają na cel nie dostawę „mięsa armatniego”. Powód jest prozaiczny i dla Ukraińców oczywisty. Osoby tam przebywające po prostu są jak na warunki Ukrainy stosunkowo zamożne więc „wykupują się” za kilka tysięcy dolarów. Kas oczywiści idzie dla „łapaczy” i ich przełożonych.