Reklama

Wojna na Ukrainie

Ukraińskie drony „przeciwlotnicze” znów uderzają

Mi-28NM
Mi-28NM
Autor. Mirosław Mróz\Defence24.pl

Pierwszego dnia ukraińskiego ataku na obwód kurski pojawił się film z próby zestrzelenia śmigłowca Mi-28 przez ukraiński dron samobójczy. Teraz pojawił się kolejny materiał, a schemat ataku jest taki sam.

W filmie z 6 sierpnia, czyli z pierwszego dnia operacji, widać atak z kamery pokładowej drona, prawdopodobnie wielowirnikowca. Ukraiński aparat zbliża się do śmigłowca z tylnej półsfery, z góry. Jego operator usiłuje podejść jak najbliżej wirnika ogonowego. Jest to najbardziej wrażliwa część konstrukcji każdego śmigłowca. Jego zniszczenie powoduje obracanie się trafionego celu, który w najlepszym wypadku albo twardo przyziemi, ale zazwyczaj rozbije się o ziemię.

Reklama

W przypadku Mi-28 dron zdołał dojść w bezpośrednie pobliże śmigłowca i na tym obraz się urywa. Przez dłuższy czas spekulowano, że doszło do detonacji i maszyna uległa rozbiciu. Teraz jednak wszystko wskazuje na to, że uszkodzenie wirnika tylnego i belki ogonowej było znacznie mniejsze i skończyło się awaryjnym lądowaniem. Zdjęcia wraku Mi-28 dołączane w mediach społecznościowych przez niektóre konta to fake. Wrak pochodzi bowiem z 2022 roku.

Także 6 lipca pojawiły się filmy z dwóch innych prób podejścia dronów do śmigłowców transportowych i wsparcia pola walki Mi-8. Na jednym dron podchodził do lecącego naprzód celu od prawej strony, ale prędkość śmigłowca okazała się zbyt duża, aby bezzałogowiec zdołał dojść do celu. Na drugim bsp nadlatywał bezpośrednio od tyłu i z góry, ale także prędkość Mi-8 prawdopodobnie okazała się zbyt duża. Nagranie urywa się zresztą jeszcze bardzo daleko od celu.

Reklama

Najnowszy film pokazuje kolejną próbę ataku na Mi-8. Dron podochodzi do celu z prawej strony, wchodzi mu na ogon i zbliża się do wirnika ogonowego. Obraz zaczyna śnieżyć i nagranie urywa się kiedy aparat jest bardzo blisko wirnika. Można zakładać, że doszło do wybuchu, ale brak informacji co się stało dalej.

Wygląda na to, że bezzałogowce systemowo są już używane przez Ukrainę do atakowania śmigłowców. Taktyka polega prawdopodobnie na „zawieszaniu” aparatów w powietrzu na przewidywanej trasie przelotu celu. Po wykryciu wiropłatu operator usiłuje podejść do niego obierając lot zbieżny. Albo stara się przy tym celować w wirnik ogonowy, albo jest to konieczność wynikająca z dużej prędkości przelotowej celu. Prędkość przelotowa Mi-28 to 270 km/h, Mi-8 – 240 km/h. Wielowirnikowe drony tymczasem raczej nie są w stanie przekroczyć prędkości maksymalnej 100 km/h. Dlatego chodzi raczej o ustawienie ich przy przewidywanej trasie przeciwnika i podchodzenie do niego kursem zbieżnym.

Czytaj też

Są to więc swego rodzaju elastyczne pola minowe. Nie ma udokumentowanego zestrzelenia śmigłowca tą metodą, choć w lipcu w dwóch osobnych sytuacjach jeden Mi-28 rozbił się w czasie misji antydronowej jakoby z przyczyn technicznych, a drugi przyziemił unikając dużego samobójczego BSP dużego zasięgu. Wydaje się jednak, że rosyjscy piloci w czasie ataków są ich zwykle nieświadomi, ponieważ nie widać aby w jakikolwiek sposób próbowali dokonywać uników. Chyba, że ich metodą jest po prostu zwiększenie prędkości. Tak czy inaczej mamy do czynienia z kolejnym zastosowaniem dronów na tej wojnie.

Reklama
Reklama

Komentarze (6)

  1. kaczkodan

    Absolutnie najbardziej niedocenionym środkiem przeciwko nisko lecącym śmigłowcom jest artyleria. Lądujące śmigłowce były często łapane na Ukrainie, ale można strzelać w śmigłowce w locie. Pociski kierowane laserowo nie muszą być naprowadzane na samą maszynę, a na ziemię w miejscu spodziewanego spotkania, dlatego szybki lot nie pomoże, nie zadziałają też środki samoobrony. Kluczowym elementem naprowadzającym jest oczywiście dron z podświetlaczem laserowym.

  2. panemeryt

    Takie ataki na lecące śmigłowce nie mają większego sensu. Od dołu ze względu na wypychane powietrze przez wirnik dron nie ma szans się zbliżyć. Najprawdopodobniej straci stabilność w powietrzu. Od tyłu śmigłowca nie dogoni. Od frontu to trzeba mieć szczęście. Jedyny sposób to próbować z góry. Drony za to doskonale sprawdzą się w przypadku śmigłowców w zawisie i manewrujących z małą prędkością. Czyli wszelkie sytuacje gdy lądują/startują - desanty, misje CSAR, ewakuacja rannych, dostawy zaopatrzenia... Tylko znów to bez dronów bardzo niebezpieczne sytuacje więc unika się ich. Drony to tylko dodatkowe zagrożenie w takich sytuacjach...

    1. Jac

      Taki dron wystarczy uzbroić w ładunek formowany wybuchowo i już może z odległości kilkudziesięciu metrów porazić apacha. Te dzisiejsze ataki są wykonywane sprzętem zaprojektowanym do innego celu także są w miarę nieskuteczne. Co innego dron z odpowiednią amunicja i odpowiednim oprogramowaniem - ten może na kursie kolizyjnym przechwycić śmigłowiec i uszkodzić go będąc np 20 metrów od niego

  3. Al.S.

    Tak, oczywiście, tych kilka nieudanych zresztą prób ataku na śmigłowce, powinno być dla nas powodem rezygnacji z tego środka bojowego. Nawet na ruskich, prymitywnie wyposażonych śmigłowcach ta metoda nie odniosła sukcesu, a co dopiero gdyby atakowały śmigłowiec klasy AH64, wyposażony w interferometry, pozwalające dokładnie zlokalizować źródła emisji elektromagnetycznych, w tym nadajniki na dronach i ominąć bezproblemowo takie zagrożenie. AH64 ma CICRM, system który jest w stanie wypalić głowicę pocisku naprowadzanego na podczerwień, więc nie ma żadnego problemu, aby takim laserem oślepić kamerę drona i wykluczyć go z akcji. Wystarczy wywołać tzw blooming sensora optycznego, czyli stan, w którym receptory poszczególnych pikseli zostają przesterowane nadmierną ekspozycją, co dzieje się np przy wykonywaniu zdjęć pod słońce. A tutaj czynnik przerejestrowujący ma o wiele większą intensywność. Szanse powodzenia ataku dronem na AH64 są zerowe, choć szóstka w totku też się czasem zdarza.

    1. Steve72

      AH-64E to świetna broń. Pytanie na ile tego rodzaju atak może zagrozić Apaczom schowanym np. za linią drzew/budynków. To może zmusić nas do zmiany taktyki. Może rozwiązaniem jest laser lub EW w obronie.

    2. Chyżwar

      Zastanawiam się tylko, czemu w mediach zawyżono koszty eksploatacji AH64 i pojechano po Offsecie, który choć teoretycznie niewielki ale biorąc pod uwagę cykl eksploatacyjny tych śmiglaków spowoduje, że do cholery forsy wróci do polskiego budżetu. Biorąc pod uwagę silniki do AW149 i Back Hawk wróci też o wiele więcej. To chyba lepsze od tuczarni świń, które uzyskaliśmy przy okazji zakupu F-16?

    3. Al.S.

      Steve, odnaleźć śmigłowiec, o którym się nie ma pojęcia gdzie jest, czyli ukryty za drzewami, to jak wspomniana przeze mnie szóstka w totku. Chyżwar, wcale nie podoba mi się fakt, że dziś kupujemy za granicą rzeczy, które gdyby Polska była zarządzana przez ludzi kompetentnych i nie sterowanych z krajów ościennych, moglibyśmy produkować w kraju sami, tak jak dziś Turcja. Mieliśmy zakłady w Świdniku i zamiast próbować uzbrajać średnio nowoczesnego Sokoła, można było wejść w kooperację, lub produkcję licencyjną, z włoską Augustą, która oferowała współpracę. To samo ze sprzętem pancernym, który sądząc po niezłych ocenach naszego Twardego na Ukrainie, produkowaliśmy w dobrej jakości. Z twojej działki, zamiast budować najszybszy kajak na Bałtyku wrzucając do projektu MEKO100 nieprzewidzianą tam turbinę i ciężką przekładnię od fregaty, a tym samym windując koszty w kosmos, można było zostawić projekt jaki był i mieć dzisiaj flotę niezłych korwet.

  4. LMed

    No cóż, "wentylatory" już mają ciężko, a w najbliższej przyszłości będą bez szans. Doraźnie pozostaje inwestowanie potężnych kwot w ich ochronę, ale loty będą ostro limitowane. Broń z przeszłości.

  5. kaczkodan

    Podstawowym wnioskiem jest to, że stosunkowo niewielki dron może zrezygnować z całej drogiej (produkowanej w manufakturach) elektroniki naprowadzającej MANPADS-ów, gdyż ma możliwość kilkukrotnego zmniejszenia odległości od celu przed koniecznością jego bezpośredniego namierzenia. Wygląda na to że jeszcze nie dostały głowic prętowych - gdy to nastąpi, to gilotynowanie ogonów będzie postępowaniem rutynowym i nieuniknionym, choć równie dobre będzie jeśli nie lepsze będzie cięcie od góry (całkowity brak pancerza) nad rzędem turbin które dodatkowo odetnie jedną lub dwie łopaty wirnika i jeszcze zniszczy przekładnie. W odróżnieniu od MANPADS-ów drony mogą przeprowadzać wymiatanie, a do tego mogą być napędzane silnikami odrzutowymi jak prototypy firmy Anduril Industries - od momentu ich prezentacji sprzedaż Apaczy to SCAM.

  6. Steve72

    Można się było spodziewać, że drony FPV użyte zostaną do tego tego rodzaju zadań. Dronizacja wojska jest oczywistym kierunkiem (nie zaniedbując oczywiście klasycznych systemów uzbrojenia). Konieczne jest opracowanie skutecznych systemów detekcji i obrony dla pojazdów naziemnych i śmigłowców. Kiedyś rozważany był chyba APS dla helikopterów.

Reklama