Wojna na Ukrainie
Rosyjski energoterror. Władze Kijowa dementują ewakuację ale szykuje się walka o ludzi
W niedzielę państwowy operator Ukrenerho podał informację, że musiał się zdecydować na kaskadowe wyłączanie prądu. To wynik uderzeń rosyjskiego lotnictwa w ukraińską energetykę. Wyłączenia objęły: Kijów oraz obwód kijowski, a także czernihowski, czerkaski, żytomierski, sumski, charkowski.
„The New York Times" podał, że władze ukraińskiej stolicy zastanawiają się nad możliwością ewakuacji wszystkich mieszkańców. Miasto może być odcięte od prądu, ogrzewania, wody i łączności. Informację zaczęły szeroko opisywać media, ale dzisiejsze oświadczenie przedstawiciela władz miejskich, Romana Tkaczuka uspokaja opinię publiczną. Ewakuacja jest tylko jednym ze scenariuszy branych pod uwagę przez władze stolicy. „W stolicy wszystko jest pod kontrolą i na razie nie ma powodów, by mówić o sytuacji nadzwyczajnej" – podkreślił Tkaczuk. W sobotę mer stolicy Witalij Kliczko podkreślił, że Kijów przygotowuje różne scenariusze w razie energetycznych kłopotów. Ewakuacja – czyli jedna z opcji znalazła się w nagłówkach artykułów na całym świecie. Tkaczuk poprosił by nie manipulować informacjami.
Czytaj też
Straty w sektorze energetycznym ujawnił prezydent Ukrainy Wołydymyr Zełenski. W wyniku rosyjskich ataków uszkodzono 40 proc. infrastruktury. Ukrenerho deklaruje, że wyłączenia prądu mają trwać nie dłużej niż 4 godziny. Choć sytuacja jest trudna to ewakuacja trzech milionów mieszkańców na ten moment nie ma być planowana. W stolicy zgromadzono zapasy żywności, wody, paliw, zapewniono generatory prądu. Są przygotowane punkty grzewcze. Ludność Ukrainy jest także proszona o gromadzenie ciepłych ubrań, koców, świec oraz latarek. Ukraińcy są ostrzegani, że w okresie zimowym temperatura może spaść do 18 stopni poniżej zera.
Choć od początku frontalnej inwazji Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej uderzały w ludność cywilną, a także w miejską infrastrukturę (w tym krytyczną) to nową strategią Moskwy jest wywołanie następnej klęski humanitarnej – tym razem w okresie zimowej. Październik był pełen cyklicznych ataków lotniczych przeciwko krytycznej infrastrukturze Ukrainy. Moskwa szykowała nawałą lotniczą kupując w Iranie bezzałogowce lokalnej produkcji. Na Ukrainie mówi się o nowej strategii Rosji - „energoterrorze". Uderzenie w elektrociepłownie, rozdzielnie – w infrastrukturę krytyczną, nie oznaczają tylko zaciemnienia i braku ogrzewania. Wyłączenia prądu po atakach lotniczych oznaczają kłopoty z przeprowadzeniem operacji w szpitalach albo działaniem dystrybutorów paliwowych. Moskwa cynicznie zaplanowała ataki by uderzyć w ludność cywilną.
Czytaj też
Pojawiają się pytania czy energetyczne kłopoty w zimie spowodują kolejny exodus uchodźców wojennych. Od 24 lutego przejście graniczne polsko-ukraińskie łącznie przekroczyło ponad 7,5 mln osób. 6 listopada na terytorium Polski wjechało prawie 24 tysiące osób.
„Jasne jest, że rosyjskie październikowe i listopadowe ataki na teren Ukrainy miały na celu uszkodzić lub zniszczyć obiekty zapewniające ciepło i energię. Łatwiej jest złamać ludzi, którzy nie mają dostępu do tych podstawowych usług. Wedle słów prezydenta Zełeńskiego, Rosja uszkodziła już 40 proc. tego typu obiektów, a ataki nie ustają. Ciepło i energia najbardziej są potrzebne w okresie zimowym, który nieuchronnie się zbliża. Jeśli niszczenie infrastruktury energetycznej będzie postępować, Ukrainę czeka ekstremalnie trudna zima. Zachodnia pomoc humanitarna powinna wziąć pod uwagę ten aspekt wojny. Problemem może być fakt, że Europa sama cierpi na niedobory surowców, choć to nic w porównaniu z sytuacją Ukrainy" – podkreślił Daniel Czyżewski, dziennikarz portalu energetyka24.com.
opozycja
Mysle ze straty w ludziach Ukraincy beda zanizali a straty w inwratsrytrze zawyzali. Pierwsze dla pokrzepienia serc, drugie dla zachedy Zachodu by pomoc plynela.