Wojna na Ukrainie
Duet Trump-Zełenski. Od szorstkiej przyjaźni do twardych negocjacji [OPINIA]
Nieukrywana osobista niechęć pomiędzy Donaldem Trumpem, a Wołodymyrem Zełenskim grozi kryzysem w relacjach Waszyngton-Kijów. Już schyłkowa administracja Demokratów zaczęła rewidować swoją politykę wobec walczącej Ukrainy wchodząc niejako w „buty” republikańskiej narracji. Prezydent Zełenski znalazł się znowu na geopolitycznym rozdrożu.
Personalny konflikt pomiędzy Zełenskim, a Trumpem sięga 2019 roku, kiedy to starający się o reelekcję amerykański prezydent próbował wygrać wybory w oparciu o teczki na syna Joe Bidena, Huntera. Zdaniem sztabu Trumpa Ukraińcy musieli mieć kompromaty na robiącego nad Dnieprem interesy Bidena juniora, bo miało to wynikać z rozrywkowego trybu życia jaki prowadził. Zełenski dopiero co został prezydentem Ukrainy, a już próbowano go wciągnąć w pulsujące zwarcie pomiędzy Republikanami, a Demokratami. Instynkt polityczny Zełenskiego nie zawiódł i ten odmówił Trumpowi. Wygrał Joe Biden, więc Zełenski mógł odetchnąć.
Konflikt personalny
Problem w tym, że Trump nie zapomniał podania mu „czarnej polewki” i wielokrotnie dawał w swoich wypowiedziach do zrozumienia, że Zełenskiego nie lubi. Nie dziwi, że Zełenski bał się powrotu Trumpa do Białego Domu, ale zamieniło się to wręcz w obsesję polityczną posuniętą do tego stopnia, że ukraiński polityk szukał zastępstwa dla Amerykanów, postanowił zawrzeć sojusz z Republiką Federalną Niemiec, które miały się stać alternatywą dla strategicznego sojuszu USA-Ukraina. Od wczoraj rząd w Niemczech, z którym to ustalał, wisi na przysłowiowym włosku. A do Białego Domu wrócił Trump.
Czytaj też
Kalkulacja Zełenskiego była desperacją – przecież zarówno kanclerz Scholz, jak i prezydent Trump, mogą dążyć do rozejmu nad Dnieprem, pytanie otwarte – kto na niekorzystniejszych dla Ukrainy warunkach, więc do nowej niekonsekwentnej geopolityki Zełenskiego z rezerwą odniosła się nawet odchodząca administracja prezydenta Bidena. Żeby była jasność, wielokrotnie broniłem prezydenta Zełenskiego, bo choć wielu go krytykuje to nie wielu ma ochotę go zastąpić na stanowisku przywódcy kraju prowadzącego totalną wojnę obronną z rosyjskim mocarstwem. Zauważmy wszelako, że Zełenski wybrał Berlin, niejako kosztem Waszyngtonu i w zdecydowanej frondzie wobec Polski, co w kontekście prawdopodobnego upadku rządu kanclerza Scholza brzmi jak bolesne zderzenie ze ścianą.
Najbliższy współpracownik urzędującego prezydenta USA, Antony Blinken spotkał się we wrześniu, ze skonfliktowanymi z Zełenskim ukraińskimi dziennikarzami, z Jurijem Butusowem na czele, który nie szczędzi ostrej krytyki wobec przywódcy Ukrainy. To był sygnał z Waszyngtonu, że działania Zełenskiego przez Amerykanów są oceniane z rezerwą.
Ukraińska elita dogada się z Trumpem
Na naszych oczach już wykuwają się nowe ukraińskie elity bliższe Trumpowi. Sam Butusow może być uznany za trumpistę. Być może zacznie odgrywać większą rolę w ukraińskiej polityce. To on swego czasu pisał: „Trump podjął bezprecedensowe kroki w celu wsparcia Ukrainy. Po raz pierwszy sekretarz obrony USA wziął udział w paradzie w Kijowie, po raz pierwszy przyjęto amerykańską ustawę o sankcjach wobec Rosji. Po raz pierwszy Stany Zjednoczone wywierają bezpośrednią presję na Europę, aby po raz pierwszy ograniczyć Nord Stream 2, krytykowane są więzi UE z Rosją”. W specyficzny sposób wybór Trumpa skomentował także Ołeksij Arestowycz, były doradca w kancelarii prezydenta. Wstawił fotomontaż żołnierzy 3. Brygady Szturmowej „Azow” z Donaldem Trumpem na czele.
Ihor Chalenko z Centrum Analiz i Strategii skomentował sprawę tak:
„Jestem przekonany, że strategiczna funkcja „światowego policjanta” pozostanie w Stanach Zjednoczonych, pomimo wypowiedzi Trumpa i jego otoczenia. Nie udadzą się do całkowitej izolacji. Rzeczywiście, obecność amerykańskich wojsk w Europie może zostać częściowo zmniejszona. Dla nas okres - od dziś, do inauguracji jest ryzykowny, gdy Trump może rozmawiać z Putinem o kompromisach, które są niezwykle bolesne dla Ukrainy. Dlatego ważne jest, abyśmy wysłali sygnał do Waszyngtonu, że koniec wojny jest możliwy tylko na uczciwych warunkach. Jeśli chodzi o okres po inauguracji, będzie to inna administracja, ale jestem przekonany, że Trump nie chce dostać drugiego Afganistanu, który stał się geopolityczną katastrofą dla Ameryki”
„Wynik wojny między Rosją a Ukrainą zależy nie od tego, kto jest prezydentem Stanów Zjednoczonych, ale od tego, kto jest prezydentem Rosji” - powiedział Witalij Portniow, dziennikarz, publicysta i pisarz, w wywiadzie dla BBC Ukraine.
Czytaj też
Zdaniem politologa Wołodymyra Fesenko Ukraina już szykuje się na dwie rzeczy: negocjacje z Rosją i koniec pomocy z USA. „Trump mówił o negocjacjach przez długi czas, a w niedalekiej przyszłości może zacząć robić kroki w tym kierunku” - komentuje politolog w BBC Ukraine. „Ale nie będzie możliwe szybkie negocjowanie, przede wszystkim z Putinem. Dlatego rozmowy mogą rozpocząć się o zaprzestanie działań wojennych lub, jak to nazywają na Ukrainie, „zamrożenie konfliktu”. W tej sytuacji Rosja prawdopodobnie zażąda, aby Ukraina porzuciła członkostwo w NATO” – zaznaczył Fesenko. „Bez decyzji USA Ukraina nie będzie mogła przystąpić do NATO (…) Ale w tym przypadku strona ukraińska podniesie kwestię gwarancji bezpieczeństwa ze strony Stanów Zjednoczonych - jak w Japonii, Korei Południowej, Izraelu, na Tajwanie” – zaznaczył komentator.
Tuż przed amerykańskimi wyborami kancelaria Zełenskiego wrzuciła do międzynarodowej opinii publicznej temat przekazania swoich złóż Waszyngtonowi. To kolejny z desperackich kroków Kijowa, ale język finansowych korzyści to coś co uwielbia Trump. Dowiedzieliśmy się, że Ukraina posiada bogate zasoby mineralne: około 7 proc. światowych rezerw tytanu, 20 proc. rezerw grafitu oraz 500 tysięcy ton litu – istotnego do produkcji akumulatorów do samochodów elektrycznych. Jedna z kanadyjskich firm – a w tym kraju jest silna diaspora z Ukrainy - oszacowała w 2022 roku, że całkowita wartość ukraińskich surowców mineralnych, w tym węgla, gazu i ropy naftowej to 26 bilionów dolarów. Kijów zaczął, więc grać taką kartą. Pytanie co z dalszą pomocą wojskową dla Ukrainy?
Zdążyć z pomocą wojskową
Jak donosi „Politico”: „Administracja Bidena planuje wypłacić ostatnie ponad 6 miliardów dolarów pozostałej pomocy zbrojeniowej dla Ukrainy do dnia inauguracji, ponieważ ustępujący zespół przygotowuje się do zakończenia transferu broni po objęciu urzędu przez prezydenta elekta Donalda Trumpa”. Kijów dostanie, więc do końca roku jeszcze jedną transzę pomocy z Waszyngtonu. Estymacje wskazują, że z obecnymi rezerwami i ostatnią transzą pomocy z USA, Ukraina może się jeszcze bić przez co najmniej pół roku, albo rok.
Prezydent Zełenski rozmawiał już z Trumpem przez telefon. „Miałem wspaniałą rozmowę z prezydentem Donaldem Trumpem i pogratulowałem mu historycznego, przekonującego zwycięstwa” – zaznaczył. Przywódca Ukrainy zaznaczył, że Trump zgodził się na „utrzymanie silnego dialogu i ścisłej współpracy”. Cokolwiek to znaczy dla samego Trumpa.
Oczywiście kapitał relacji USA-Ukraina jest większy niż osobiste animozje pomiędzy politykami, które zawsze muszą zejść na dalszy plan. Wszelako nie ukrywajmy faktu, że mają znaczenie. Ukraińcy wiedzą o jaką stawkę toczy się gra. Nie trudno sobie wyobrazić, że Ukraina nawet przeprowadzi odkładane z powodu wojny wybory prezydenckie, aby rozmawiać z administracją Trumpa, z nowym otwarciem. Od personalnych poglądów Zełenskiego ważniejsza jest ukraińska racja stanu, a pomoc wojskowo-geopolityczna z Ameryki jest niepomiernie większa niż z Niemiec. Wiedzą to Trump, Zełenski i niestety Putin.
Jeżeli Donald Trump będzie próbował egzekwować swoje hasło wyborcze o wprowadzeniu pokoju w „24 godziny”, aby „ludzie przestali ginąć” to srogo się rozczaruje. Apetyt geopolityczny Władimira Putina jest nie do zaspokojenia, więc nawet jeżeli dojdzie do jakichkolwiek rozmów o rozejmie, to Kreml finalnie i tak je storpeduje kontynuując wojnę czy to na Ukrainie – dążąc do kolejnego rozbioru tego kraju, bądź uderzając na innym kierunku, co jest szalenie niebezpieczne dla Polski, a zwłaszcza Państw Bałtyckich. Paradoksalnie, w czasie wielkiej konferencji pokojowej – gdyby do takiej doszło, rośnie ryzyko kolejnej wojny w Europie. Na przykład rosyjskiej akcji zbrojnej przeciwko Łotwie. Trump już konferował z Putinem, więc wie że w zimnych oczach czekisty nie ma „duszy, której się ufa”, jak kiedyś naiwnie stwierdził George W. Bush.
Putin ogra Trumpa?
Trump to twardy zawodowy negocjator z biznesowym rodowodem. Prezydent-elekt prędzej czy później zrozumie, że w konferowaniu z Putinem nie uzyska tego czego oczekuje, czyli pokoju. Rozumie, że geopolityka to gra zespołowa i Waszyngton nie może być izolowany oraz antagonizowany przez wiele państw naraz (np. Europy), co wbrew pozorom może być szansą dla Europy Środkowo-Wschodniej, bo nowa amerykańska administracja będzie potrzebowała sojuszników. To nad Wisłą powinna już czekać oferta dla Donalda Trumpa, że jesteśmy ponad to co komentują media nieprzychylne temu politykowi. Że sojusz Polska-USA jest ponad partyjny. Osobiście chciałbym aby Partia Republikańska nadal była formacją Johna McCaina czy Ronalda Reagana, którzy racjonalnie oceniali Rosję jako zagrożenie – ale nie malujmy trawy na zielono.
Kryzys wewnętrzny w USA spowodował, że każdy cent jest oglądany z różnych stron, więc o wsparcie z Ameryki będzie większa rywalizacja, bez względu na to czy rządzi Trump, czy wygrałaby Kamala Harris. Biden prowadził dobrą politykę wobec Ukrainy, ale wojna była pośrednio skutkiem naiwnego resetu z Rosją w wykonaniu administracji Obamy, więc Demokraci święci nie są. Pamiętajmy także, że wojna na Ukrainie może być dla przemysłu amerykańskiego tym czym zaangażowanie tego kraju w obie wojny światowe – kołem zamachowym dla rozkręcenia amerykańskiej produkcji pozostającej w kryzysie ze względu na rosnący prymat Chińskiej Republiki Ludowej. Nagłe odcięcie zamówień dla amerykańskiej zbrojeniówki, wynikające z drastycznej zmiany dyplomacji wobec Ukrainy, byłoby terapią szokową dla amerykańskiego rynku, a na to Trump na pewno się nie zgodzi. Nie, kiedy obiecał pobudzenie narodowej gospodarki.
Obecny wynik wyborów w USA jest wynikiem kryzysu w Ameryce, a nie jego przyczyną. W nocy, z wtorku na środę, Republikanie wygrali nie tylko Biały Dom, ale także fotele w Senacie oraz Izbie Reprezentantów. Kolaps polityki amerykańskiej byłby na rękę Federacji Rosyjskiej niepomiernie bardziej niż nawet szorstkie relacje Trump-Zełenski. Najgorsze co mogłoby się stać to upadek Ameryki. To byłby dopiero prezent dla Putina.
Ależ
No ale co to ma za znaczenie w sytuacji jak Putin już sprowadził Azjatów na front w Europie więc jeśli Trump chce skapitulować na Ukrainie de facto przed Chinami co to wszystko firmują to ma ku temu świetną okazję . A PKB Polski jeszcze długo nie pozwoli na zastąpienie na placu boju Niemiec czy Francji więc takie się napinanie czemu nie my jest bezcelowe
Edmund
Co Niemcom po PKB jak armie mają w rozsypce i bez woli do walki? Właśnie sypie im się koalicja rządowa, a w budżecie jest dziura. Będą więcej pomagać Ukrainie i zwiększać dziurę budżetową?
szczebelek
Teraz już tylko zostają najwięksi sojusznicy czyli Berlin i Paryż 🤣🤣🤣
Edmund
@szczebelek takich sojuszników sobie Ukraina wybrała i takich ma. Nikt poza Polską nie będzie pomagał Ukrainie bezinteresownie, Polska też już nie. Wtedy może Ukraina nie będzie z tego szczęśliwsza, ale wzrośnie szacunek do Polski.
Franek Dolas
Polityka Żełeńskiego doprowadziła do tego że został sam a to może doprowadzić nie tylko do jego końca ale i Ukrainy. Człowiek zachłysnął się chwilową fascynacją jego osobą którą wyrażali bezpłciowi "przywódzcy" państw tzw. Zachodu i od tego popadł w megalomanię ustępując w tym względzie jedynie Bajdenowi. Potem to pasmo fatalnych decyzji strategicznych zwłaszcza ponowne postawienie na Niemców którzy już dwa razy Ukrainę sprzedali.
Edmund
Silna Ukraina w swoich pierwotnych granicach z pretensjami do Polski nie jest w interesie Polski. Ukraina, która całkowicie przegrała też nie.
Edmund
Żełeński popełnił 2 duże błędy. Pierwszy to zlekceważenie Polski, która pełni wbrew pozorom jedną z kluczowych ról, nie tylko z powodu swojego położenia. Polska to przede wszystkim kraj. który potrafi osiągać swoje cele wbrew przeciwstawnym okolicznościom, być upartym i wygrywać - choć płacąc za to cenę. Chcieliśmy ciągnąć Ukrainę w stronę Europy wbrew przeciwnościom. Wyciągnięta ręka w stronę Ukrainy została zlekceważona. 2 powód to wybranie za swojego protektora Niemcy, które od początku nie są tym zainteresowane. W efekcie sytuacja Ukrainy znacznie się pogorszyła, ale czy Ukraina w swoich pełnych granicach z pretensjami do Polski jest w interesie Polski? Zdecydowanie nie.
radziomb
300-50= 250 mld $ pojdzie na broń czy odbudowe Ukrainy? Ile za to możńa kupić Tomahawków czy innej broni ? USA na pewno zarobi - Trump to "Biznesmen" a wiadomo że na wojnie najlepiej się zarabia.
Ależ
@radzio ale USA za darmo od zawsze nikogo nie broni za obronę Europy ta płaci Ameryce wolnym dostępem do swojego rynku m.in. BIG TECHOM zza Wielkiej Wody i one tu zarabiają MILIARDY $ więc jak USA za obronę każe płacić to spoko opodatkujemy im te biznesy w Europie zapłacimy nie ma problemu bo o zawsze mogą zarobić tyle co w Chinach czyli ZERO bo są tam od dawna zbanowani
Dudley
Zarobi , to znaczy że ktoś inny za to zapłaci. Ukraina nie zapłaci nic, bo nie ma kasy. Więc niby kto miałby zapłacić za amerykańską broń?
Pegaz
Dudley - zapłacą zapłacą, ziemia, surowcami i tanią siła robocza.
PPPM
Ukraina nigdy nie kupi Tomahawków, a na pewno i za darmo też ich nie dostanie. Zamiast szukać jej starych czołgów, które potrafili obsłużyć, oczekiwali Leo i Abramsów, które były używane przy niskiej kulturze technicznej i niezgodnie z taktyką dla jakiej powstawały. Skutek wiadomy. Zachód nie wykorzystał szansy. A teraz jest za późno. Ukraina przegrała, a jako twór Państwowy nie przetrwa z taką korupcją. Musimy się zbroić, bo bufor się wali.