Reklama

Technologie

Manewry „Kawkaz-2020” wsparte Kalibrami spod wody

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

W czasie manewrów „Kawkaz-2020” jeden z okrętów podwodnych Floty Czarnomorskiej wykonał strzelanie rakietą manewrującą na odległość około 180 km atakując cele znajdujące się w strefie przybrzeżnej. Epizod ten był zabezpieczany przez około 20 jednostek pływających oraz samoloty lotnictwa morskiego, ponieważ na akwenie Morza Czarnego użyto pocisku o zasięgu ponad 2000 km.

Zgodnie z komunikatem Minoborony strzelanie rakietą manewrującymi systemu „Kalibr” przeprowadzono z okrętu podwodnego „Kołpino” projektu 636.6 typu „Warszawianka”, wchodzącego w skład 4. samodzielnej brygady okrętów podwodnych Floty Czarnomorskiej rosyjskiej marynarki wojennej.

„Aby ćwiczyć umiejętności posługiwania się inteligentną bronią, załoga „Kołpino” wystrzeliła jeden pocisk z pozycji zanurzonej. Pocisk manewrujący uderzył w wyznaczony cel na lądzie, na poligonie oddalonym o około 100 mil morskich”

Rosyjskie ministerstwo obrony

Nie jest to pierwsze strzelanie „Kalibrami” wykonane z tej jednostki. To właśnie „Kołpino” znajdujący się na Morzu Śródziemnym wraz z bliźniaczym „Wielikim Nowgorodem” zaatakował 14 września 2017 roku siedmioma rakietami 3M14 cele znajdując w odległości około 600 km od terytorium Syrii.

Podobny atak, zespołu okrętowego w takim samym składzie przeprowadzono 5 października 2017 roku. Tym razem na cele w Syrii wystrzelono jednak już dziesięć „Kalibrów”, co oznacza, że na uzupełnienie zapasu rakiet na okrętach podwodnych przebywających na Morzu Śródziemnym potrzebne były Rosjanom trzy tygodnie. Trzecie strzelanie bojowe z „Kołpino” odbyło się 3 listopada 2017 roku. I tym razem były atakowane cele w Syrii oddalone o ponad 650 km.

Po trzech latach załoga “Kołpina” ponownie odpaliła rakietę, tym razem jednak w czasie ćwiczeń i do celu pozornego. Uderzenie pocisku w wyznaczone miejsce miało być według Minoborony zarejestrowane z bezzałogowego aparatu latającego, jednak filmu rejestrującego to trafienie jak dotąd nie ujawniono.

Całe wydarzenie jest o tyle ważne, że pokazuje w jak szeroki sposób Rosjanie zamierzają wykorzystywać swoje diesel-elektryczne okręty podwodne. Jak się okazuje, nie mają one służyć tylko do patrolowania i przerywania morskich linii komunikacyjnych, ale również do aktywnego wspierania działań własnych wojsk na lądzie. W tym celu wszystkie nowe okręty podwodne, bez względu na zastosowany napęd, mają być wyposażone w rakiety manewrujące systemu „Kalibr”. Przypuszcza się nawet, że na każdym okręcie projektu 636.6 przenoszonych jest w sumie nawet dwanaście takich pocisków, na dwie salwy (okręty typu „Warszawianka” mają sześć dziobowych wyrzutni torpedowych kalibru 533 mm i miejsce na 18 sztuk uzbrojenia).

By takie wsparcie dla działających aktywnie sił lądowych sprawdzić w praktyce wykorzystano jedno z największych, tegorocznych rosyjskich ćwiczeń wojskowych „Kawkaz-2020”. Jego najważniejsza część trwała od 21 do 26 września br. i była nadzorowana osobiście przez szefa rosyjskiego sztabu generalnego generała Walerija Gierasimowa. Zaangażowano w nich w sumie około 80 tysięcy żołnierzy – głównie z Południowego Okręgu Wojskowego oraz z Rosyjskiej Gwardii Narodowej. Ale aktywne działania toczyły się również na akwenie Morza Kaspijskiego i Morza Czarnego.

Rosjanie zadbali dodatkowo, by manewry miały charakter międzynarodowy. W niektórych epizodach pomimo koronawirusa ćwiczyło więc w sumie ponad 1000 żołnierz z Armenii, Białorusi, Chin, Mjanmy (Birmy) i Pakistanu.

Reklama
Reklama

Komentarze