Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie
„Skutery wodne” atakują rosyjskie okręty w Sewastopolu
Ukraińskie ministerstwo obrony ujawniły wygląd dronów nawodnych, które zaatakowały rosyjskie okręty koło Sewastopola. Jest bardzo prawdopodobne, że Ukraińcy zbudowali te bezzałogowce w oparciu o podzespoły rekreacyjnych skuterów wodnych i systemów ochrony budynków.
W filmie ujawnionym przez ukraińskie ministerstwo obrony wyraźnie widać, jak prostym zadaniem może być skonstruowanie bezzałogowego drona nawodnego przystosowanego do ataku kamikaze. Wystarczy bowiem na szybkiej łodzi motorowej wyposażonej w silnik wygospodarować komorę ładunkową z dużą ilością materiałów wybuchowych oraz zainstalować system zdalnego sterowania z kamerą przekazującą obraz do operatora. Wszystkie elementy potrzebne do takiej układanki można zakupić w Internecie, poza, oczywiście, materiałami wybuchowymi.
I tak prawdopodobnie właśnie zrobili Ukraińcy. W przypadku Sewastopola wykorzystali oni niewielkie jednostki pływające o długości 5,5 m, których kadłub wykonano najprawdopodobniej z włókna szklanego (wzmocnionego metalowym, aluminiowym szkieletem). W niektórych mediach pojawiła się hipoteza, że cały kadłub drona został wykonany z aluminium, jednak wyraźnie zaprzeczają temu dokładne zdjęcia pawęży rufy, która ma strukturę charakterystyczną dla włókna szklanego.
Sam kształt łodzi nie przypomina innych jednostek wykonanych w technologii stealth (co widać szczególnie w przypadku obłego wybrzuszenia na pokładzie). Ukraińcy nie mieli najprawdopodobniej czasu, by pracować nad odpowiednim przekrojem swojego rozwiązania stąd zastosowali najprostszy sposób na ograniczenie jego wykrycia – zmniejszając do minimum wysokość bezzałogowca.
W ten sposób, podczas poruszania się z dużą prędkością, ponad rozbryzgami fal widoczny jest jedynie umieszczony najwyżej niewielki zasobnik z zainstalowanymi dwiema kamerami: telewizyjną i termowizyjną. Jak pokazał atak na Sewastopol taka głowica dała możliwość atakowania celów nawodnych zarówno w dzień, jak i w nocy.
Mała wysokość łodzi pomaga nie tylko w jej ukryciu przed systemami obserwacji, ale również utrudnia jej niszczenie systemami artyleryjskimi i rakietowymi przeciwnika. Ta trudność w odparciu ataku ukraińskich dronów jest tym większa, że poruszają się one oficjalnie z maksymalną prędkością ponad 80 km/h (około 43 węzły). Jeżeli do tego doda się dużą manewrowość to widać, że bezzałogowe łodzie tego rodzaju mogą się przebić przez nieprzygotowaną obronę okrętów nawodnych.
Jest to bardzo niebezpieczne, ponieważ ukraińskie drony ważąc około 1000 kg mogą przenosić ładunek bojowy minimum o wadze około 200 kg (najprawdopodobniej o wiele więcej). Do tego należy doliczyć również pojemny zbiornik paliwa, który pozwala łodziom na poruszanie się przez około 60 godzin w promieniu 400 km (przy zasięgu 800 km). To paliwo w połączeniu z silnym ładunkiem wybuchowym może doprowadzić do ciężkiego uszkodzenie nawet stosunkowo dużych jednostek pływających. Sama eksplozja może być wyzwalana radiem, ale najprawdopodobniej w pierwszej kolejności korzysta się z jednego z dwóch zapalników uderzeniowych, które zostały zamontowane na dziobie drona.
System naprowadzania zapewnia dużą skrytość działania. Ukraińskie drony poruszają się bowiem przez większość swojej trasy zupełnie autonomicznie, nie przekazując na zewnątrz żadnych sygnałów radiowych. Dotarcie do rejonu przebywania celów nawodnych zapewnia bowiem system nawigacji inercyjnej współpracujący z GPS. Najprawdopodobniej dopiero po dotarciu do celu uruchamiane jest dwustronne łącze radiowe, którym przekazywany jest obraz kamer drona do operatora i komendy sterowania do atakującej łodzi (wszystko z wykorzystaniem szyfrowanego, komercyjnego kanału łączności).
Przypuszcza się, że wykorzystywany do tego jest system łączności satelitarnej, ponieważ radiostacje UKF mają ograniczenia zasięgowe związane z krzywizną Ziemi (współpracują tylko te radiostacje, których anteny się „widzą" – w tym dzięki retranslacji). Zwraca się przy tym uwagę na niewielki moduł w kształcie prostopadłościanu zamontowany na pokładzie rufowym drona. Obserwatorzy zewnętrzni już postawili hipotezę, że jego górną częścią jest właśnie antena systemu łączności satelitarnej.
Zabójcza składanka komercyjnych rozwiązań
Dokładna budowa ukraińskich dronów nawodnych nie jest znana. Jednak analiza zdjęć opublikowanych przez ukraińskie ministerstwo obrony i w mediach społecznościowych pozwala na określenie prawdopodobnego sposobu tworzenia przez Ukraińców bezzałogowych łodzi, jakimi zaatakowano Sewastopol. Z analizy tej wynika, że główne podzespoły potrzebne do napędzania i sterowania drona zostały „zapożyczone" z komercyjnych skuterów wodnych, na co dzień wykorzystywanych do rekreacji.
Wiadomo na pewno, że samo sterowanie dronem odbywa się dzięki mobilnej dyszy wyjściowej pędnika strugowodnego. Internauci na podstawie zdjęć tej dyszy postawili hipotezę, że Ukraińcy skorzystali w tym przypadku z systemu napędowego komercyjnego skutera wodnego Sea-Doo (kanadyjskiej firmy Sea-Doo) w najnowszej wersji GTX lub Fish Pro. Wskazuje na to również zastosowany w dronie trzycylindrowy silnik diesla. On także z wyglądu i konstrukcji bardzo przypomina silniki rodziny ROTAX wykorzystywane w kanadyjskich skuterach wodnych Sea-Doo (o mocy 230-300 KM).
Z kolei zdjęcie głowicy optoelektronicznej łodzi wyrzuconej na brzeg koło Sewastopola wskazuje na zastosowanie hybrydowej kamery monitoringu przemysłowego. Kamera taka kosztuje około 2500 zł. Z kolei za skuter wodny Sea-Doo Fisk Pro trzeba zapłacić około 100 000 zł a za komunikator satelitarny około 2000 zł. Może to oznaczać, że okręty rosyjskie zostały skuteczne zaatakowane systemami, których koszt jednostkowy udało się Ukraińcom ograniczyć do około 200 000 zł.
Jawność, ale po co?
Bardzo dużo obserwatorów zadaje sobie obecnie pytanie, dlaczego Ukraińcy zdecydowali się przekazać w miarę szczegółowy film o swoim bezzałogowcu. Odpowiedź wydaje się bardzo prosta,: ponieważ Rosjanie przechwycili przynajmniej jedną z takich bezzałogowych łodzi, którą fale wyrzuciły na brzeg w okolicach Sewastopola. Rosyjska marynarka wojenna zna więc już zarówno samą konstrukcję ukraińskiego drona, jak i jego możliwości. Jest więc mało prawdopodobne, by Rosjanie pozwolili w przyszłości na przeprowadzenie przez Ukrainę tak samo skutecznego ataku.
W tym przypadku nie było więc już ryzyka ujawnienia jakiś wrażliwych informacji, a pojawiła się możliwość uzyskania korzyści marketingowych. Dron zastosowany koło Sewastopola jest bowiem bardzo prosty, ale i ciekawy. Pokazuje przede wszystkim, jakie możliwości w tej dziedzinie ma w tej chwili ukraiński przemysł i instytuty naukowe. Jest przy tym bardzo prawdopodobne, że Ukraińcy uzyskali tu bardzo dużą pomoc ze strony krajów zachodnich – w tym przede wszystkim Wielkiej Brytanii i Kanady. Obie strony miałyby z tego wyraźną korzyść. Ukraińcy dostaliby w ten sposób możliwość uderzenia na rosyjską flotę nawodną, natomiast pomagające Ukrainie kraje zachodnie uzyskałby bezcenną ocenę swoich rozwiązań w warunkach bojowych z realnym przeciwnikiem.
Czy drony nawodne - kamikaze są skuteczne i przeciwko jakim celom?
Jak na razie nie wiadomo, jakie uszkodzenia na rosyjskich okrętach wywołały ukraińskie drony, czyli jaką wykazały się skutecznością. Nie wiadomo bowiem, co się tak naprawdę stało na dwóch zidentyfikowanych, zaatakowanych jednostkach pływających: flagowej fregacie Floty Czarnomorskiej „Admirał Makarow" projektu 11356R typu „Buriewiestnik" (według NATO typu Krivak V) o długości 124,8 m i wyporności 4035 ton oraz trałowcu „Iwan Gołubiec" projektu 266M typu „Akwamarin-M" (według NATO typu Natya) o długości 61 m i wyporności 800 ton.
Zwraca się jednak uwagę na różnicę w sposobie prowadzenia ataku w nocy i w dzień. W tym pierwszym przypadku Ukraińcom udało się uzyskać efekt zaskoczenia i uderzyli skutecznie w co najmniej dwa okręty. W warunkach dziennych Rosjanie, już ostrzeżeni o zagrożeniu, prawdopodobnie skutecznie obronili się przed atakiem ukraińskich dronów.
Może to oznaczać, że przy dobrej widzialności nawet rosyjskie okręty radziły sobie z nadpływającymi, bezzałogowymi łodziami. W tym przypadku określenie „nawet" w odniesieniu do jednostek pływających Floty Czarnomorskiej jest jak najbardziej na miejscu. Pierwszy atak przeprowadzony w nocy pokazał bowiem, że poza zaciemnieniem, rosyjskie okręty były w ogóle nie przygotowane na atak prowadzony przez drony: zarówno z powietrza jak i z wody.
Nieskuteczne okazały się zarówno rosyjskie, okrętowe systemy obserwacji technicznej, jak i systemy ogniowe. Jest to szczególnie dziwne w przypadku fregaty „Admirał Makarow", która w momencie ataku była w ruchu. Płynąc w warunkach nocnych i przy pełnym zaciemnieniu załoga fregaty musiała więc korzystać z dostępnych jej środków obserwacji technicznej, w tym obowiązkowo z radarów nawigacyjnych. Zdjęcia opublikowane przez Ukraińców z momentu ataku wyraźnie pokazują zresztą, że włączony był nawet główny radar fregaty wykrywania celów powietrznych i nawodnych „Friegat", którego antena się wyraźnie obracała.
Pomimo tego nie było widać żadnego przeciwdziałania ze strony okrętu, wyposażonego zarówno w odpowiednie systemy artyleryjskie, jak i uzbrojenie małokalibrowe. Z kolei w momencie, w którym Rosjanie już zostali ostrzeżeni i dodatkowo atak dronów był prowadzony w warunkach dziennych, skuteczność uderzenia bezzałogowców była praktycznie zerowa. Zdjęcia opublikowane z momentu tego ataku pokazywały jednak słabą celność rosyjskiej artylerii, którą musiały wspomóc śmigłowce wysłane z okolic Sewastopola.
Skuteczne, ale w jakich warunkach
Pomimo sewastopolskiego sukcesu, można zakładać, że dobrze przygotowane okręty dałyby sobie radę z obroną przed atakującymi dronami nawodnymi. O ile byłyby oczywiście do tego wcześniej przygotowywane. Sprawne radary nawigacyjne są bowiem w stanie wykryć niewielkie łodzie motorowe w odległości 2-4 Mm. Daje to systemom obrony ponad 5 minut na otwarcie ognia, co powinno w zupełności wystarczyć.
Szanse na skuteczne przeprowadzenie ataku przez drony znacznie zmniejsza się za dnia, ponieważ szybko poruszające się łodzie motorowe pozostawiają wyraźny ślad na wodzie, jak również tworzą widoczne z daleka rozbryzgi wody (szczególnie przy pofalowanej wodzie). Są więc widoczne wzrokowo z większej odległości niż wykrywa je radar nawigacyjny.
Zaradzić temu można zwiększając prędkość i manewrując (co nie zawsze jest możliwe ze względu na stan morza) oraz realizując atak z wielu kierunków jednocześnie kilkoma bezzałogowcami. Tak prawdopodobnie próbowali zrobić również Ukraińcy w okolicach Sewastopola. W rzeczywistości poszczególne łodzie pojawiały się w rejonie portu w różnych odstępach czasu, co pozwalało na ich kolejne niszczenie – w tym również z wykorzystaniem śmigłowców.
Widać tu było jednak wyraźną trudność w zwalczaniu dronów przez rosyjską marynarkę wojenną. Jest to o tyle dziwne, że Wojennomorskij Fłot w praktycznie w każdym sprawozdaniu ze swoich manewrów morskich informował o zakończonym sukcesem epizodzie związanym z obroną przeciwdywersyjną. Pomimo tego atak ukraińskich dronów w nocy z 28 na 29 października 2022 roku zakończył się sukcesem.
O wiele bardziej poważnie do zagrożenia ze strony szybkich łodzi motorowych podchodzą państwa NATO. Na okrętach natowskich dąży się bowiem zarówno do wprowadzenia skutecznych środków przeciwdziałania dronom, jak i szkolenia załóg w ich zwalczaniu. Dowodem na to może być chociażby przypadek znalezienie przez jednego z polskich rybaków w grudniu 2017 roku dronu nawodnego Hammerhead USV-T (Unmanned Surface Vehicle – Target) wyprodukowanego przez konsorcjum Meggitt Training Systems Canada. Wcześniej był on najprawdopodobniej wykorzystywany jako cel do szkolenia obsad artyleryjskich natowskich okrętów.
Takie przygotowania oznaczają, że drony nawodne - kamikaze mogą być przydatne tylko wtedy gdy ich atak nastąpi z zaskoczenia, a dodatkowo celem będą jednostki pływające nieprzygotowana techniczne do przeciwdziałania. I to właśnie wykorzystały siły zbrojne Ukrainy, które wymyśliły nowy sposób ataku na Sewastopol i go później zrealizowały.
Prawdopodobieństwo powtórzenia takiego scenariusza w przyszłości jest jednak bardzo małe. Ukraińcy zdają sobie bowiem sprawę, że Rosjanie będą się go spodziewali przygotowując odpowiednie środki przeciwdziałania. Nie oznacza to jednak wcale, że nawodne drony-kamikaze nie są w ogóle potrzebne. Dla Ukraińców mogą one stanowić niewątpliwie bardzo skuteczny środek przeciwdziałania operacji desantowej w pobliżu Odessy, szczególnie w momencie, gdy z okrętów zaczną już wypływać jednostki transportujące żołnierzy na brzeg. W takiej sytuacji zwalczanie szybkich łodzi motorowych będzie niewątpliwie bardzo utrudnione.
Nawodne-drony kamikaze pozostaną również tanim środkiem uderzenia w działaniach asymetrycznych. Korzystają z tego organizacje terrorystyczne wspomagane przez takie państwa jak Iran. Dzięki tej pomocy jemeński ruch Huti zbudował drony nawodne, które skutecznie zaatakowały w 2017 roku saudyjską „Al Madinah" (zabijając na jej pokładzie dwóch marynarzy i raniąc trzech kolejnych).
Borzysław
1/8. Mała szczypta historii – pierwsze brandery. Cesarz rzymski Leon I w 468 r.n.e. zorganizował wielką wyprawę przeciwko Wandalom, Genzerykowi. Flota rzymsko-bizantyjska liczyła 1100 galer i statków transportowych. Koszt jej wystawienia przewyższał roczne dochody budżetu państwa. W pobliżu Kartaginy przy przylądku Bon Rzymianie wysadzili desant. Kilkudniowe rozmowy pokojowe Wandalowie wykorzystali na przygotowania do ataku na flotę wroga. Skierowali na unieruchomioną flotę bizantyjsko-rzymską płonące brandery. Spłonęła połowa okrętów cesarskich, resztę rozgromiono, tylko nielicznym udało się umknąć. BITWA POD CZESZME. W 1770 r. flota rosyjska stoczyła trzydniową bitwę z flotą turecką w cieśninie między Azją Mniejszą a wyspą Chios, w zatoce Czeszme.
Borzysław
2/8. Rosja wysłała z Bałtyku swą eskadrę, rosyjskie okręty wojenne po raz pierwszy przebyły Gibraltar i znalazły się na Morzu Śródziemnym. Połączone 2. eskadry: azowska i bałtycka miały 22 okręty (łącznie 820 dział) przy wyspie Chios napotkały flotyllę turecką posiadającą około 70 okrętów (1430 dział). W pierwszym szeregu Turcy ustawili 10 najsilniejszych okrętów, w drugim liniowce tak, aby mogły prowadzić ogień przez luki w pierwszym szeregu. Dalej znajdowały się pozostałe okręty. Rosjanie zaatakowali linię czołową w szyku torowym, tak aby z odległości 50-70 metrów skupić cały ogień na okręcie flagowym. Zamierzali jak najszybciej wyeliminować dowództwo przeciwnika.
Borzysław
3/8. Dwugodzinną bitwę przerwali Turcy wycofując okręty do zatoki Czeszme, gdzie zakotwiczyli pod osłoną nadbrzeżnych baterii. Drugiego dnia Rosjanie artylerią zmiękczali Turków. Trzeciego dnia Rosjanie skierowali na zakotwiczone jednostki tureckie, 4 palące się i wypełnione materiałami wybuchowymi brandery. Jednocześnie prowadzili ogień ze swoich okrętów. Turcy ponieśli olbrzymie straty, bitwa pod Czeszme była największą klęską na morzu od czasu bitwy pod Lepanto w 1571. W celu osłabienia Imperium Osmańskiego, Rosjanie wzniecili antytureckie powstania w Grecji, Egipcie i Syrii. Jednak rosyjscy sojusznicy nie udzielili im pomocy - wydali powstańców na pastwę represji tureckich.
Borzysław
4/8. Na samym Peloponezie wymordowano wówczas lub sprzedano w niewolę około 20% ludności. KLĘSKA WIELKIEJ ARMADY w 1588 r. Hiszpańska armada była największą w Europie flotą wojenną. Liczyła 130 okrętów, zaokrętowano ponad 30 tys. ludzi. Dysponowała 2830 działami. Hiszpańskie okręty giganty były ociężałe. Anglicy posiadali 197 niewielkich, zwrotnych i znacznie szybszych okrętów, armaty miały większy zasięg oraz szybkostrzelność. Dowodzili nią słynny korsarz Francis Drake i John Hawkins. Anglicy zaatakowali flotę hiszpańską zakotwiczoną przy porcie Calais. Nocą 7. sierpnia puścili - z prądem, bez załóg - 8 płonących branderów wypełnionych łatwopalnymi materiałami. Hiszpanie odcięli kotwice i uciekli na morze.
Borzysław
5/8. Następnego dnia rano pod Gravelines wznowiono bitwę. Angielskie jednostki podpływały blisko wroga i atakowały go ogniem artyleryjskim. Hiszpański ostrzał był nieskuteczny. Brak amunicji zmusił Armadę do powrotu trasą wokół Wysp Brytyjskich. Ta decyzja była fatalna w skutkach. Uszkodzone w walkach okręty zaczęły tonąć podczas sztormów i rozbijać się o brzegi. Bilans strat: Hiszpanie stracili 59 okrętów i ponad 20 tys. ludzi, Anglicy zaledwie 8 branderów i ok. 100 ludzi. Po tej klęsce Wielka Armada nigdy już się nie podniosła. HETMAN CHODKIEWICZ dwa razy uratował Rygę. Pierwszy raz pod Kircholmem w 1605 r., drugi raz pod Salis.
Borzysław
6/8. W 1609 r. brawurowym nocnym atakiem zdobył Parnawę, miasto i port leżący nad Zatoką Ryską w Estonii, wówczas od 1560 r. należący do Rzeczypospolitej. Szwedzi oblegali znowu Rygę. Na drodze do Rygi stało miasto i port Salis, obecnie Salacgrīva na Łotwie. Stała tu eskadra szwedzkich 8. okrętów wojennych oraz 11 pomocniczych. Sprawa wydawała się beznadziejna, gdyż wojska polsko-litewskie w większości składały się z konnicy. Tutaj Chodkiewicz znów pokazał swój geniusz wojenny, umiejętność improwizacji oraz sztukę podejmowania szybkich decyzji. Hetman zdobył 2 okręty w porcie, 5 innych mniejszych statków handlowych kupił. Wszystkie obsadził piechotą i wyposażył w działa.
Borzysław
7/8. W otwartej bitwie na pełnym morzu, polska flota nie miała żadnych szans ze znacznie silniejszą flotą szwedzką. Potrzebny był fortel. Chodkiewicz 4 łodzie wypełnił prochem, smołą i materiałami łatwopalnymi. Kilku żeglarzy inflanckich wykorzystując sprzyjający wiatr popłynęło łodziami przez krótki odcinek Zatoki Ryskiej z Parnawy do Salis. Straże szwedzkie wszystkiego mogli się obawiać, ale nie ataku od strony morza. W nocy z 23 na 24 marca 1609 r. obowiązki pełniły niedbale; możliwe jest, iż niektórzy strażnicy zostali wcześniej przekupieni – alarm został wszczęty z dużym opóźnieniem, dopiero wtedy gdy okręty szwedzkie paliły się jak wielkie pochodnie.
Borzysław
8/8. Płonące brandery miały decydujące znaczenie, uderzyły w burty dwóch szwedzkich okrętów, ogień przeniósł się na nie i spłonęły. W szwedzkiej flocie zapanował chaos i panika, w popłochu stawiano żagle, odcinano kotwice i odpływano jak najdalej od szalejącego ognia. W Zatoce Ryskiej przywitał ich ogień z dział eskadry Chodkiewicza. Polacy ich nie ścigali, jednostki mieliśmy znacznie wolniejsze. Salis zostało zdobyte, a hetman Chodkiewicz jako pierwszy wykorzystał brandery na Bałtyku. Morał z tego jest taki: nigdy nie należy lekceważyć przeciwnika, tym bardziej geniuszu polskich dowódców, którzy dzięki wielkiej odwadze i bitności polskich żołnierzy, odnosili oszałamiające zwycięstwa nad dużo silniejszym przeciwnikiem.
Borzysław
Przepraszam, wyskoczył chochlik drukarski. Za chwilę prześlę korektę tekstu.
Borzysław
8/8. Płonące brandery miały decydujące znaczenie, uderzyły w burty 2. szwedzkich okrętów, ogień przeniósł się na nie i spłonęły. W szwedzkiej flocie zapanował chaos i panika, w popłochu stawiano żagle, odcinano kotwice i odpływano jak najdalej od szalejącego ognia. W Zatoce Ryskiej przywitał ich ogień z dział eskadry Chodkiewicza. Polacy ich nie ścigali, jednostki mieliśmy znacznie wolniejsze. Salis zostało zdobyte, a hetman Chodkiewicz jako pierwszy wykorzystał brandery na Bałtyku. Morał z tego jest taki: nigdy nie należy lekceważyć przeciwnika, tym bardziej geniuszu polskich dowódców, którzy dzięki wielkiej odwadze i bitności polskich żołnierzy, odnosili oszałamiające zwycięstwa nad dużo silniejszym przeciwnikiem.
Borzysław
6/8. W 1609 r. brawurowym nocnym atakiem zdobył Parnawę, miasto, port leżący nad Zatoką Ryską w Estonii, wówczas od 1560 r. należące do Rzeczypospolitej. Szwedzi oblegali znowu Rygę. Na drodze do Rygi stało miasto i port Salis, obecnie Salacgrīva na Łotwie. Stała tu eskadra szwedzkich 8. okrętów wojennych oraz 11 pomocniczych. Sprawa wydawała się beznadziejna, gdyż wojska polsko-litewskie w większości składały się z konnicy. Tutaj Chodkiewicz znów pokazał swój geniusz wojenny, umiejętność improwizacji oraz sztukę podejmowania szybkich decyzji. Hetman zdobył 2 okręty w porcie, 5 innych mniejszych statków handlowych kupił oraz obsadził je piechotą i wyposażył w działa.
Borzysław
6/8. W 1609 r. brawurowym nocnym atakiem zdobył Parnawę, miasto, port leżący nad Zatoką Ryską w Estonii, wówczas od 1560 r. należące do Rzeczypospolitej. Szwedzi oblegali znowu Rygę. Na drodze do Rygi stało miasto i port Salis, obecnie Salacgrīva na Łotwie. Stała tu eskadra szwedzkich 8. okrętów wojennych oraz 11 pomocniczych. Sprawa wydawała się beznadziejna, gdyż wojska polsko-litewskie w większości składały się z konnicy. Tutaj Chodkiewicz znów pokazał swój geniusz wojenny, umiejętność improwizacji oraz sztukę podejmowania szybkich decyzji. Hetman zdobył 2 okręty w porcie, 5 innych mniejszych statków handlowych kupił oraz obsadził je piechotą i wyposażył w działa.
Borzysław
5/8. Na samym Peloponezie wymordowano wówczas lub sprzedano w niewolę około 20% ludności. KLĘSKA WIELKIEJ ARMADY w 1588 r. Hiszpańska armada była największą w Europie flotą wojenną. Liczyła 130 okrętów, zaokrętowano ponad 30 tys. ludzi. Dysponowała 2830 działami. Hiszpańskie okręty giganty były ociężałe. Anglicy posiadali 197 niewielkich, zwrotnych i znacznie szybszych okrętów, armaty miały większy zasięg oraz szybkostrzelność. Dowodzili nią słynny korsarz Francis Drake i John Hawkins. Anglicy zaatakowali flotę hiszpańską zakotwiczoną przy porcie Calais. Nocą 7. sierpnia puścili - z prądem, bez załóg - 8 płonących branderów wypełnionych łatwopalnymi materiałami. Hiszpanie odcięli kotwice i uciekli na morze.
Borzysław
4/8. Na samym Peloponezie wymordowano wówczas lub sprzedano w niewolę około 20% ludności. KLĘSKA WIELKIEJ ARMADY w 1588 r. Hiszpańska armada była największą w Europie flotą wojenną. Liczyła 130 okrętów, zaokrętowano ponad 30 tys. ludzi. Dysponowała 2830 działami. Hiszpańskie okręty giganty były ociężałe. Anglicy posiadali 197 niewielkich, zwrotnych i znacznie szybszych okrętów, armaty miały większy zasięg oraz szybkostrzelność. Dowodzili nią słynny korsarz Francis Drake i John Hawkins. Anglicy zaatakowali flotę hiszpańską zakotwiczoną przy porcie Calais. Nocą 7. sierpnia puścili - z prądem, bez załóg - 8 płonących branderów wypełnionych łatwopalnymi materiałami. Hiszpanie odcięli kotwice i uciekli na morze.
Borzysław
4/8. Na samym Peloponezie wymordowano wówczas lub sprzedano w niewolę około 20% ludności. KLĘSKA WIELKIEJ ARMADY w 1588 r. Hiszpańska armada była największą w Europie flotą wojenną. Liczyła 130 okrętów, zaokrętowano ponad 30 tys. ludzi. Dysponowała 2830 działami. Hiszpańskie okręty giganty były ociężałe. Anglicy posiadali 197 niewielkich, zwrotnych i znacznie szybszych okrętów, armaty miały większy zasięg oraz szybkostrzelność. Dowodzili nią słynny korsarz Francis Drake i John Hawkins. Anglicy zaatakowali flotę hiszpańską zakotwiczoną przy porcie Calais. Nocą 7. sierpnia puścili - z prądem, bez załóg - 8 płonących branderów wypełnionych łatwopalnymi materiałami. Hiszpanie odcięli kotwice i uciekli na morze.
Borzysław
3/8. Dwugodzinną bitwę przerwali Turcy wycofując okręty do zatoki Czeszme, gdzie zakotwiczyli pod osłoną nadbrzeżnych baterii. Drugiego dnia Rosjanie artylerią zmiękczali Turków. Trzeciego dnia Rosjanie skierowali na zakotwiczone jednostki tureckie 4 palące się i wypełnione materiałami wybuchowymi brandery. Jednocześnie prowadzili ogień ze swoich okrętów. Turcy ponieśli olbrzymie straty, bitwa pod Czeszme była największą klęską na morzu od czasu bitwy pod Lepanto w 1571. W celu osłabienia Imperium Osmańskiego, Rosjanie wzniecili antytureckie powstania w Grecji, Egipcie i Syrii. Jednak rosyjscy sojusznicy nie udzielili im pomocy - wydali powstańców na pastwę represji tureckich.
Borzysław
2/8. Rosja wysłała z Bałtyku swą eskadrę, rosyjskie okręty wojenne po raz pierwszy przebyły Gibraltar i znalazły się na Morzu Śródziemnym. Połączone 2. eskadry: azowska i bałtycka miały 22 okręty (łącznie 820 dział) przy wyspie Chios napotkały flotyllę turecką posiadającą około 70 okrętów (1430 dział). W pierwszym szeregu Turcy ustawili 10 najsilniejszych okrętów, w drugim liniowce tak, aby mogły prowadzić ogień przez luki w pierwszym szeregu. Dalej znajdowały się pozostałe okręty. Rosjanie zaatakowali linię czołową w szyku torowym, tak aby z odległości 50-70 metrów skupić cały ogień na okręcie flagowym. Zamierzali jak najszybciej wyeliminować dowództwo przeciwnika.
Borzysław
1/8. Mała szczypta historii – pierwsze brandery. Cesarz rzymski Leon I w 468 r.n.e. zorganizował wielką wyprawę przeciwko Wandalom, Genzerykowi. Flota rzymsko-bizantyjska liczyła 1100 galer i statków transportowych. Koszt jej wystawienia przewyższał roczne dochody budżetu państwa. W pobliżu Kartaginy przy przylądku Bon Rzymianie wysadzili desant. Kilkudniowe rozmowy pokojowe Wandalowie wykorzystali na przygotowania do ataku na flotę wroga. Skierowali na unieruchomioną flotę bizantyjsko-rzymską płonące brandery. Spłonęła połowa okrętów cesarskich, resztę rozgromiono, tylko nielicznym udało się umknąć. BITWA POD CZESZME. W 1770 r. flota rosyjska stoczyła trzydniową bitwę z flotą turecką w cieśninie między Azją Mniejszą a wyspą Chios, w zatoce Czeszme.
kaczkodan
Bardzo problematyczne jest pozwolenie na zbadanie konstrukcji przez Rosjan, powinni zastosować samolikwidator na tego typu okoliczność. Sam okręt powinien przed wybuchem zanurzyć się na głębokość kilku metrów - to wilokrotnie zwiększa zadawane obrażenia, styk wody z powietrzem to kiepskie miejsce. Realnie patrząc to przyszłe systemy tego typu będą pojazdami podwodnymi, skutery to typowy "numer na jeden raz", ale genialny w relacji koszt-efekt. W pewnym sensie to przemysłowa "partyzantka", masa ludzi kombinuje jak można wspomóc wysiłek wojenny przy pomocy posiadanych zasobów. Gdyby Ukraińcy dysponowali takimi jednostkami na początku konfliktu, to bez problemu pozatapialiby Ropuchy - pomarzyć można. W przyszłości ostateczną fazę ataku powinny wykonywać torpedy. Przy czym, przy rozpowszechenieniu się akumulatorów litowo-jonowych i tanich, superwydajnych silników elektrycznych można spodziewać się ciekawych wynalazków domowej roboty i w tej dyscyplinie.
ryko
Takie dywersyjne drony (kamikadze) powinny tylko minimalnie wystawać z wody, a po drugie powinny służyć do przenoszenia 1 torpedy, którą odpalałyby z odległości powyżej 1 kilometra (o ile to technicznie jest w ogóle możliwe) - to powinna byś taka jednorazowa wyrzutnia torped. Wtedy prawdopodobieństwo wykrycia byłoby minimalne.
VIS
Chcesz wsadzić na zmodyfikowany komercyjny skuter torpedę? Wyporności nie starczy.
prawnik
Takie drony można kupić w każdym sklepie z dronami.......parafrazując Władimira
DIM1
A powiem Panu, że z pomocą szkutnika (którym nie jestem) podjąłbym się konstrukcji drona, potrafiącego nocą i przy lekko wzburzonym przmknąć się i zostać zbyt późno wykrytym. A że jestem tylko zwykłym technikiem... zupełnie pewnien jestem, że i taki pomysł, jak mój, Ukraińcy sami odkryją i zrealizują. Jasne, że nie opiszę tu :)))))))))))). A to po prostu rosyjskie systemy nie przystają do dzisiejszych możliwości. Całe szczęście, że to tylko rosyjskie tak ;-)
szczebelek
Tylko kacapy twierdzą, że dzienny atak niczego nie uszkodził.
Onyx
Nie ma materiałów filmowych które potwierdzałyby udane uderzenie za dnia, więc należy założyć, że się nie powiodło. Wnioski z artykułu są jak najbardziej słuszne.
DIM1
A pisałem Państwu, kilka dni temu, to że rosyjskie "radary", przy lekko wzburzonym morzu i deszczu, dobrze jeśli wyraźnie zobaczą mały holownik. A nie żaden nawet "kajak", jak mi na to sugerowano ;) Radar pracuje w porcie, serwis go reguluje... radar wychodzi w morze i... przedstawia swe możliwości, przydatne akurat "na russkij korabl", a nie na małą, niską, plastikową łódkę. Pan Maksymilian, znaczy Autor artykułu, pozbierał najwyraźniej nieco informacji - wskazówek, przemyślał je i... też już to dopuszcza