Reklama

Siły zbrojne

Rosyjskie fregaty walczą z ukraińską artylerią

Admiral Makarow
Admiral Makarow
Autor. Radziun (CC BY-SA 4.0)

Pod Odessą pojawiły się dwa rosyjskie okręty, które rozpoczęły ostrzał artyleryjski miasta. Obydwie jednostki były fregatami nowego projektu 11356 określanych też jako typ Admiral Grigorowicz.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Okręty prowadziły pod koniec ubiegłego tygodnia ostrzał z armat, ale prawdopodobnie także odpalały rakietowe wyrzutnie z ładunkami przeciw okrętom podwodnym. To ostatnie działanie mogło mieć na celu niszczenie min morskich rozłożonych na podejściach do odeskiego portu, czyli w tym przypadku obronę przed minami. W odpowiedzi do rosyjskich jednostek otworzyła ogień ukraińska artyleria, ale nie ma informacji o uzyskaniu przez nią trafień.

Jednostki zostały zidentyfikowane jako należące do typu Projekt 11356. Na Morzu Czarnym operują obecnie akurat dwa takie okręty: Admirał Essen i Admirał Makarow. Jest tak mimo, że Rosjanie zamówili dla swojej Floty Czarnomorskiej aż sześć jednostek tego typu. Do tej pory udało się jednak ukończyć tylko trzy, z czego jedna – Admirał Grigorewicz – w chwili wybuchu wojny znajdowała się na Morzu Śródziemnym i nie może wejść na swój macierzysty akwen z uwagi na turecką blokadę Bosforu.

Reklama

Czytaj też

Fregaty Projekt 11356 powstają w oparciu o fregaty typu Talwar stworzone na eksport dla Indii. Są uzbrojone w 100 mm armatę (wykorzystane do ataku), dwie poczwórne wyrzutnie pocisków manewrujących Kalibr, Onyks lub Cyrkon, dwie 12-komorowe wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych, dwa systemy samoobrony AK-630, osiem wyrzutni pocisków przeciwlotniczych bardzo krótkiego zasięgu Igła lub Wierba, podwójną 533 mm wyrzutnię torpedową i uniwersalną wyrzutnię rakietową RBU-6000 wykorzystywaną m.in. do zwalczania celów podwodnych. Okręty przenoszą też po jednym śmigłowcu z rodziny Ka-27.

Wydaje się, że ostrzał miał na celu tylko sianie terroru wśród ludności cywilnej i utrzymywanie sił ukraińskich w rejonie tego miasta, które na razie nie jest zagrożone desantem morskim. Nie jest, bo Ukraińcy zdołali odepchnąć Rosjan w rejonie Mikołajewa, co oznacza, że atak na Odessę od lądu jest na razie niemożliwy, a sam desant słabej Floty Czarnomorskiej nie byłby w stanie zająć tak dużego (milionowego), a w dodatku ufortyfikowanego miasta. Desantowce floty Czarnomorskiej wyładowały już zresztą siły pod Berdiańskiem, nad Morzem Azowskim, w rejonie Mariupola.

Czytaj też

Reklama
Reklama

Komentarze (3)

  1. DIM

    Gdyby Zachodowi faktycznie zależało na zakończeniu tej wojny... dawno byłby tam dywizjon rakietowy taki, jak te dwa polskie. Ale wojna, ma to być dobry biznes. Aby nie w kraju producenta/eksportera.

    1. Valdore

      DiM, rozumiem że wyslecie na M. Czarne własne greckie jednostki by to zrobiły??

  2. Greedo

    Szkoda, że Ukraina nie ma żadnej jednostki zdolnej do odpalenia nowoczesnych torped. Zatopienie chociaż dwóch, trzech Białych Słoni jakimi są okręty desantowe zamknęło by kwestię obrony Odessy i zluzowało by dwa dodatkowe bataliony do walki o Chersoń i Mikołajew.

  3. Greedo

    Już widzicie, że jeden konwencjonalny okręt podwodny mógłby zablokować dostęp do wybrzeża. Ukrainie bardzo mogłaby pomóc Mołdawia. Wystarczy , że by wysłali wojska na ćwiczenia na granicę Naddniestrza. Sama ich obecność uziemiła by wszystkich"mirotworcow".