Reklama

Zwiadowcy spod znaku szarotki przez blisko pięć tygodni maja i czerwca ćwiczyli i doskonalili swoje wojskowe rzemiosło na wędrzyńskich obiektach szkoleniowych. Czas ten upłynął na doskonaleniu technik survivalu, maskowania, skrytego przenikania, obserwacji i nawigowania w terenie.

Jak informuje por. Jakub Streb, żołnierze doskonalili swoją kondycję strzelecką na terenie wędrzyńskiej strzelnicy piechoty zarówno w dzień, jak i w nocy, ale przede wszystkim mieli możliwość wykonania różnorodnych strzelań sytuacyjnych. Strzelnica nawodna na jeziorze Buszno dostarczyła wiele nowych doświadczeń. Zwiadowcy mieli możliwość strzelania z etatowego sprzętu pływającego tj. łodzi rozpoznawczej „ŁRM”, łodzi jednoosobowej „ŁJ”, jak też - dzięki współpracy ze zwiadowcami z 6. Brygady Powietrznodesantowej - z łodzi motorowej.

Fot. st. szer. Stanisław Bartoń/dgrsz.mon.gov.pl

Żołnierze wykonywali różnego typu zadania na jeziorze, połączone ze strzelaniem amunicją bojową do celi nawodnych oraz desantem i rozpoznaniem  przeciwległego brzegu. W realnych warunkach wodnych można było przetestować posiadany sprzęt i sprawdzić swoją kondycję strzelecką.

Fot. st. szer. Stanisław Bartoń/dgrsz.mon.gov.pl

Pas ćwiczeń taktycznych "Trzemeszno" pozwolił rzeszowskim zwiadowcom na wykonanie kilku strzelań i ćwiczeń. Do najciekawszych należało kierowanie ogniem podczas wykonywania patrolu w wąwozie z kontaktem ogniowym oraz skomplikowany taktycznie szturm wzgórza.

Wiele potu wylano również na torach przeszkód wędrzyńskiego poligonu oraz na terenie ośrodka zurbanizowanego. Żołnierze działali w warunkach miejskich ćwicząc różne warianty prowadzenia obserwacji, wykrywania i wskazywania celi, patroli, wychodzenia z zasadzki, działań w przypadku natrafienia na improwizowane ładunki wybuchowe, kontaktów ogniowych w terenie zurbanizowanym, czy też szturm budynku. Działania te prowadzone były w dzień i w nocy z wykorzystaniem etatowego sprzętu noktowizyjnego i dalmierzy laserowych.

Fot. st. szer. Stanisław Bartoń/dgrsz.mon.gov.pl

Zwieńczeniem zmagań zwiadowców na poligonie była wycieczka historyczno-wojskowa do Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, gdzie żołnierze mogli poznać historię największego w tym rejonie Europy kompleksu fortyfikacji i bunkrów.

Reklama
Reklama

Komentarze (3)

  1. Młody

    Chyba jednak większym zaszczytem jest służba w kompanii zaopatrzenia.

    1. dyl sowizdrzał

      No popatrz, a członek rodziny mojej służył w podobnej jednostce, i jak wracał z ćwiczeń, brudny i urobiony, to jak zasypiał jeszcze mu się gęba śmiała... ale może on był jakiś "nienormalny", że tak wybrał i tym żył, zamiast zaopatrzenia... najwyraźniej masz rację...

  2. GRUDERS

    Szacun chłopaki. Być zwiadowcą to zaszczyt, esencja żołnierskiego fachu i kawał ciężkiej roboty.

    1. ewa

      Szczególnie jak się nie posiada nowoczesnego zaawansowanego sprzętu a tylko Beryle.....szacun za odwagę. Strzelanie z pontonu z pkmu do sylwetki transportera na brzegu??????? no szkolenie pierwsza klasa ale jak się nie ma rakiet ppanc to co można ćwiczyć?

    2. Ja

      Zwiad to niestety mało doceniona specjalność, w wielu jednostkach sprowadzany do poziomu "zwykłych" pododdziałów. W profesjonalnej armii to elitarne zespoły, zaraz po siłach specjalnych.

  3. Dyzio

    -widzę żołnierza w pontonie zamoczonego po pas w wodzie. Czy to normalne? Ponton powinien być taki by jego mundur nie został zamoczony. -widzę żołnierzy klepiących się po ramieniu na ostatnim zdjęciu. Czy żołnierz klepany nie widzi, że go inny omija/biegnie obok niego? Po co to klepanie, marnotrawstwo czasu, energii itd -widzę nad mapą pochylonych żołnierzy w czapeczkach, a nie w hełmach. Wojsko powinno działać w hełmach bo zabezpieczają one głowę przed odłamkami.

    1. Ja

      Dyziu specjalisto: - łódź jednoosobowa to minimalistyczny środek przeprawowy i nie służy do ochrony przed zamoczeniem munduru tylko pokonania przeszkody wodnej. Często schodzi się z niego nie na brzeg tylko do wody przed brzegiem. Żołnierz w warunkach bojowych nie kieruje się cywilnym myśleniem, żeby nie zamoczyć ubranka. - klepanie nie jest stratą energii bo w warunkach bojowych ten klepany skupia uwagę na swoim sektorze (gdy prowadzi ogień może nie zauważyć, że ktoś przebiegł z boku) , a ten przebiegający może zmieniać pozycję poza jego kątem widzenia więc klepnięcie jest bardzo dobrym sygnałem - wdrożonym w oparciu o doświadczenia bojowe - żołnierze pochyleni nad mapą nie są pod ostrzałem, hełmy nosi się w kreślonych warunkach, a w innych lepiej sprawdza się kapelusz