Siły zbrojne
Nowy dowódca rosyjskiej floty. Czystka, czy rotacja?
Minister Obrony Federacji Rosyjskiej Siergiej Szojgu przekazał 18 kwietnia br. na ręce admirała Władimira Koroliowa sztandar głównodowodzącego rosyjskich sił morskich. Nowy dowódca ma 61 lat, a więc jest starszy od swojego poprzednika i nie jest zaliczany do grona reformatorów armii. Co więcej, nigdy nie służył w dowództwie marynarki wojennej, a więc jest człowiekiem „z zewnątrz”.
Korliowa wyznaczono na najwyższe stanowisko w rosyjskiej marynarce wojennej (WMF) specjalnym dekretem prezydenta Putina. Wcześniej admirał był dowódcą Floty Czarnomorskiej (od 2010 do 2011) i Floty Północnej (od 2011 do 2016). Na jego miejsce we Flocie Północnej wyznaczono wiceadmirała Nikołaja Jewmienowa.
Uroczystość prezentacji nowego dowódcy WMF podległym mu oficerom zorganizowano w Siewieromorsku. Minister Szojgu wskazał w okolicznościowym przemówieniu na nowe i ważne zadania, jakie będą stały przed Koroliowem. Według szefa ministerstwa obrony Rosji ma się on skupić na rozwijaniu sił morskich przy jednoczesnym utrzymywaniu „wysokiego poziomu gotowości bojowej”.
Pomocne w tym ma być doświadczenie, jakie Koroliow posiada z poprzednich stanowisk. Sam admirał w swojej wypowiedzi wskazał już na bardziej szczegółowe zadania: „Okręty Floty Czarnomorskiej, Flotylli Kaspijskiej, bez problemu rozwiązują zadania związane ze strategicznym odstraszaniem, zapewnieniem bezpieczeństwa w regionie na południowo-zachodnim kierunku strategicznym. Trwa wielka budowa wojskowej infrastruktury na arktycznym kierunku strategicznym w obszarze odpowiedzialności Flot: Północnej i Pacyfiku”.
Nowy dowódca marynarki wojennej przypomniał również, że w okresie od 2016 do 2018 r. w rosyjskiej flocie ma się pojawić ponad 50 nowych jednostek pływających, co zwiększy możliwości WMF praktycznie na wszystkich kierunkach strategicznych. Koroliow zaprezentował dodatkowo nowego dowódcę Floty Północnej wiceadmirała Jewmienowa. Jest to oficer, który był m.in. dowódcą grupy atomowych strategicznych okrętów podwodnych oraz szefem sztabu - zastępcą dowódcy Floty Północnej.
Władimir Koroliow ma 61 lat, a więc raczej nie należy do grupy młodych reformatorów WMF (urodził się 1 lutego 1955 r.). Jest on starszy od byłego dowódcy floty rosyjskiej admirał Czirkowa, który urodził się 8 września 1959 r. Znamienne jest to, że oficjalne komunikaty rosyjskiego ministerstwa obrony nic nie wspominają o Czirkowie, ani nawet o jego obecności w czasie nominowania jego następcy. Teraz wszyscy zastanawiają się, czy były dowódca odszedł za karę, czy po prostu z powodu zakończenia kadencji.
Koroliow do sił morskich wstąpił już w sierpniu 1972 r. Pięć lat później ukończył wyższą szkołę wojennomorską im Frunzego i od razu został dowódcą grupy elektronawigacyjnej na pokładzie atomowego, uderzeniowego okrętu podwodnego K-467 projektu 671RT typu Siomga (według NATO typu Victor II). W 1982 r. został już zastępcą dowódcy okrętu.
Po ukończeniu kursów podyplomowych w sierpniu 1987 r. Koroliow został dowódcą atomowego okrętu podwodnego K-387 (też projektu 671RT) 24. dywizjonu okrętów podwodnych Floty Północnej. W 1992 r. został zastępcą dowódcy 24. dywizjonu, a w 1996 r. ukończył Akademię Wojennomorską im. Kuzniecowa. Od tego czasu Koroliow pracował w sztabie Floty Północnej i jako dowódca dywizjonu atomowych okrętów podwodnych Floty Północnej. W 2002 r. otrzymał stopień kontradmirała, od 2005 r. był dowódcą 12. eskadry atomowych okrętów podwodnych, a od listopada 2007 roku zastępcą dowódcy Floty Północnej.
W międzyczasie uczestniczył w 18 długich rejsach, dowodząc m.in. pierwszym w historii przejściem okrętu ZOP „Admirał Czabanienko” przez Kanał Panamski z Atlantyku na Pacyfik i z powrotem.
Podpułkownik Wareda
Jestem pod wrażeniem ogromu pracy, którą wykonał forumowicz - pan Marek, aby zapoznać nas - niewiedzących i żyjących w błogim stanie - z długą listą generałów, admirałów oraz wyższych oficerów rosyjskich, którzy odeszli z tego świata w latach 1992-2016. Coś niesamowitego! Z 42 generałów, którzy odeszli z tego świata, tylko 3 zmarło z przyczyn naturalnych! To rzeczywiście - prawdziwy horror i masakra generałów - jak rozpoczyna swoją wyliczankę pan Marek w swoim bardzo szczegółowym komentarzu, który niemal do złudzenia, przypomina ściśle tajny raport szefa wojskowych bądź policyjnych służb specjalnych - sporządzony dla tzw. najwyższych czynników w państwie. Panie Marku, treścią swojego komentarza, Pan nas przeraził! W zakończeniu swego komentarza (raportu?) oraz w końcowym wniosku, stwierdza Pan jednoznacznie: (...). " ... po każdej, dużej operacji militarnej lub służb specjalnych Rosji, generałowie giną DOSŁOWNIE CAŁYMI FALAMI, NIEMAL AUTOMATYCZNIE [podkreśl. moje]. Panie Marku, powtarzam raz jeszcze: wniosek końcowy Pańskiego komentarza (raportu?), jest wręcz przerażający! Jak to możliwe, Panie Marku, że coś takiego miało i ma miejsce w XXI wieku, a także wcześniej - w XX wieku? To jest niesamowite, wręcz nieprawdopodobne i ... ? Ano właśnie, jakie? Panie Marku! Chciałbym, aby wykonana przez Pana benedyktyńska wręcz praca, nie poszła na marne. Dlatego wskazanym byłoby, aby Pan sporządził również listy - takich samych lub bardzo podobnych - negatywnych zjawisk w kilku innych, czołowych armiach świata. Kierując się hasłem, że "ŚWIĘTYCH NIGDZIE NIE MA", niech Pan nie zwleka i możliwie szybko sporządzi odpowiednie listy, czy to w formie komentarza, czy w formie klasycznego raportu. Szczegóły techniczne i inne, zostawiam Panu. Wówczas, internauci będą mogli porównać wszystkie listy i samodzielnie odnieść się do rewelacji z tym związanych. Bowiem tylko porównania, dadzą nam możliwość swobodnej oceny faktów. Ta metoda została sprawdzona już wielokrotnie. Myślę, Panie Marku, że w tej sprawie jesteśmy zgodni. Panie Marku, ze swej strony proponuję, aby w wolnej chwili - wziął Pan również na warsztat kadrę zawodową (pomijam już żołnierzy służby zasadniczej) Wojska Polskiego II RP. Naprawdę warto. Swoje ustalenia, może Pan rozpocząć od generała brygady pilota Wojska Polskiego Włodzimierza Zagórskiego herbu Ostoja (1882-1927). Panie Marku, biorąc pod uwagę Pańską dotychczasową solidność oraz cierpliwość, oczekuję od Pana rewelacji na interesujący nas temat. Podpułkownik (ret.) Janusz Wareda.
Urko
Temat wart zainteresowania - czyli dziwne losy ludzi, którzy mogli by kwestionować obiegowe opinie o "pewnych sprawach". Np, o rzeczywistej roli Piłsudskiego w historii Polski. Tak właśnie można zakwalifikować tajemnicze "zaginięcie" generała Zagórskiego, który oficjalnie zgubił się tuż po wypuszczeniu z więzienia, ale prawdopodobnie w ogóle z niego żywy nie wyszedł. A w najnowszej historii mieliśmy coś co media nazwały atakami "seryjnego samobójcy". Smutne to wszystko....
Marek
Jaka czystka ? Czystkę Kreml prowadzi w inny sposób : Masakra generalicji … Z 42 rosyjskich generałów, którzy odeszli z tego świata w latach 1992-2016 tylko 3 zmarło z przyczyn naturalnych! Zdecydowana większość skończyła z kulą w głowie, powiesiła się, wyskoczyła przez okno, zginęła w dziwnych wypadkach lub zmarła nagle w niejasnych okolicznościach. Ich śmierć ma jedną podstawową prawidłowość – masowo giną po każdej dużej operacji Putina. Światowe media obiegła ostatnio informacja o tajemniczej śmierci szefa rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU Igora Sierguna, a kilka dni wcześniej dowodzącego inwazją na Krym generała Aleksandra Szuszukina. Mało kto jednak wie, że te śmierci to tylko znikoma część masowego „generałobójstwa”, które odbywa się pod rządami Władimira Putina. Za portalami Kavkazcenter oraz InformNapalm ujawniamy szokujące statystyki śmierci generałów w Rosji w latach 1992-2016. Łącznie w tym czasie odeszło z tego świata 42 rosyjskich generałów. Aż 14 z nich zastrzeliło się lub zostało zastrzelonych, 2 powiesiło się, 2 wyskoczyło przez okno, 1 wpadł pod pociąg, 2 zginęło w katastrofach lotniczych (jeden w śmigłowcu, a drugi w pasażerskim Boeingu prawdopodobnie celowo strąconym przez rosyjskie służby pod Permem), 7 zginęło w wypadkach drogowych, 1 został spalony w samochodzie, 2 otruto, 1 zginął w trakcie działań bojowych, 7 zmarło nagle na zawał lub w niewyjaśnionych okolicznościach i tylko 3 zmarło bez wątpienia w sposób naturalny – ze starości lub po długiej chorobie. W czasie prezydentury Borysa Jelcyna rosyjscy generałowie odchodzili z tego świata po jednym, rzadziej dwóch rocznie. Tylko jeden umarł na zawał. Pozostali zastrzelili się, zostali zastrzeleni, zginęli w wypadkach samochodowych lub wyskakiwali przez okna. Rządy Władimira Putina rozpoczęły się od śmierci Szefa Zarządu GRU generała-majora Szałajewa, który zginął w wypadku samochodowym 7 sierpnia 1999 r. na dzień przed objęciem urzędu przez nowego prezydenta. Potem jednak przez kolejne dwa lata nie zginął żaden generał i tylko jeden admirał – Ugriumow, dyrektor FSB ds. terroryzmu na Kaukazie zmarł w Czeczenii – jakoby na serce. Za to w 2002 r. – po zakończeniu II wojny czeczeńskiej – zmarło w ciągu roku od razu 9 generałów! Jednym z nich był popularny generał Aleksander Lebied, związany z oligarchą Borisem Bieriezowskim, który zginął w katastrofie śmigłowca. Po wojnie w Gruzji w 2008 r. zmarło od razu 5 generałów, chociaż przez 5 wcześniejszych lat nie umarł ani jeden! W 2010 r. – po kwietniowej Katastrofie Smoleńskiej – na jesieni zginęło od razu 4 generałów i podpułkownik wywiadu, w tym 3 zginęło zaledwie w ciągu 3 dni. W następnym roku zginęło 2 kolejnych generałów. Warto przyjrzeć się kto konkretnie zginął na jesieni „po Smoleńsku”: wiceszef GRU generał Iwanow – nagle zniknął w czasie wizyty w Syrii, trupa znaleziono 16 sierpnia nad morzem. Szef Zarządu Wywiadu Wojsk MSW Czewrizow (odpowiedzialny za operacje specjalne) – strzelił sobie w głowę w Moskwie 4 października 2010 r. Kilka dni później we własnym garażu w Moskwie zastrzelił się też podpułkownik FSB Boris Smirnow. 28 października 2010 r. generał-lejtnant Dubrow wpada pod pociąg w rejonie Bałaszichskim pod Moskwą. 30 października w centrum Moskwy znaleziono martwego generała-lejtnanta Debaszwili i tego samego dnia generał-lejtnant Szamanow ma wypadek samochodowy w Tule. Tych trzech generałów nie można jednak wiązać ze Smoleńskiem. Łączyło ich co innego – ostro i otwarcie występowali przeciwko Putinowi i ówczesnemu ministrowi obrony Serdiukowowi), podobnie jak generał-pułkownik Aczałow, który zmarł 23 czerwca 2011 r. 26 sierpnia 2011 r. generał-major Moriew – szef FSB w Obwodzie Twerskim (sąsiadujący ze Smoleńskim) został znaleziony martwy w swoim gabinecie z kulą w głowie. Kolejno od kuli ginie generał-lejtnant Szebarszin (były szef Putina w KGB), a były minister obrony generał Graczow umiera w 2012 r. na nieznaną chorobę lub zostaje otruty. Następnie – aż do inwazji na Krym – mamy dwa lata względnego spokoju – powiesił się tylko we własnej łazience szef Akademii Sztabu Generalnego, generał Bondariew (19.04.2013). W 2014 r. – w trakcie i po zakończeniu rosyjskiej inwazji na Krym – w ciągu roku samobójstwo (?) popełniło od razu 6 generałów, w tym najpierw – w ciągu miesiąca – dwóch admirałów. 5 z nich się zastrzeliło, a jeden wyskoczył przez okno. W nocy 3 stycznia 2014 r. w swoim mieszkaniu w Petersburgu zastrzelił się wiceadmirał Ustimienko, były zastępca dowódcy rosyjskiej Floty Północnej. 7 lutego 2014 r. strzelił sobie w głowę kontradmirał Apanasienko. Zmarł kilka dni później. 18 marca 2014 r. zastrzelił się emerytowany generał-major Saplin. 8 czerwca 2014 r. w Moskwie zastrzelił się generał-major Gudkow. 16 czerwca 2014 r. wyskoczył przez okno z 6 piętra w czasie przesłuchiwania go przez Komitet Śledczy generał-major policji Kolesnikow, wiceszef Głównego Zarządu Bezpieczeństwa Ekonomicznego i Zwalczania Korupcji MSW. Szczegółowych okoliczności samobójstwa nie ujawniono. 21 lipca 2014 r. strzelił sobie w głowę we własnym gabinecie generał-major Miszanin dowodzący armią w Obwodzie Niżegorodzkim. W 2015 r. w okresie walk w Donbasie i wojny w Syrii – zmarło kolejnych 3 generałów (jeden się zastrzelił, jeden się powiesił, a jeden „miał zawał”). 3 stycznia 2015 r. – również we własnym gabinecie – strzelił sobie w głowę generał-major Buczniew, szef MSW Republiki Mari El nad Wołgą. 6 stycznia 2015 r. powiesił się generał-lejtnant Sił Powietrznych Rosji Kudriawcew. 27 grudnia 2015 r. zmarł nagle na serce generał-major Szuszukin, Wiceszef Sztabu Wojsk Powietrzno-Desantowych, który w 2014 r. dowodził rosyjską inwazją na Krym. 3 stycznia 2016 r. zmarł – jak oficjalnie ogłoszono – „pod Moskwą, na serce z przepracowania” – generał-pułkownik Siergun, szef Głównego Zarządu Wywiadu Wojskowego – GRU, wiceszef Sztabu Generalnego FR. Tymczasem amerykańska prywatna agencja wywiadowcza Stratfor twierdzi, że Siergun zmarł w niejasnych okolicznościach 1 stycznia br. w Libanie. Ta lista z całą pewnością nie jest pełna i będzie uzupełniana – pisze portal Kavkazcenter. Ilu w taki sam sposób zginęło oficerów niższego szczebla? Tego już chyba nikt nie ustali. Nieodparty wniosek z tego wszystkiego jest tylko jeden – po każdej dużej operacji militarnej lub służb specjalnych Rosji generałowie giną dosłownie całymi falami, niemal automatycznie. Obecnie kończy się Donbas i trwa Syria. Kto będzie następny? Jeśli na 42 rosyjskich generałów tylko 3 umiera śmiercią naturalną, to jedynym wyjściem, żeby ocalić własną skórę – szczególnie jeśli „wiesz za dużo” – może okazać się ucieczka z kraju. Ale to takie … nie patriotyczne jest ;-).
pragmatyk
Raczej kontynuacja bierzącej polityki Putina ,gdzie kierunek pólnocny jest priorytetem .Zaskakuje duża ilość wprowadzanych okrętów na potrzeby flot.Chodzi o dominację , a napewno nie o obronę Rosji na morzach i oceanach.