Reklama

Siły zbrojne

„Nie ma dział doskonałych i uniwersalnych” [WYWIAD]

Armata przeciwpancerna D-44 używana do szkolenia wstępnego polskich artylerzystów.
Armata przeciwpancerna D-44 używana do szkolenia wstępnego polskich artylerzystów.
Autor. U.S Army

Artyleria ciągniona stanowi nieodzowny element jednostek artylerii na całym świecie. Wojsko Polskie jednak zrezygnowało z niej, skupiając się jedynie na samobieżnych systemach artyleryjskich. Jaką rolę ona pełniła, gdy jeszcze była na uzbrojeniu Wojsk Lądowych? Dlaczego z niej zrezygnowano? Czy można ją czymś zastąpić? Jakie wnioski co do jej użycia przyniosła wojna na Ukrainie? W rozmowie z ppłk rez. mgr. inż. Tomaszem Lisieckim próbujemy odpowiedzieć na te pytania.

Reklama

Adam Świerkowski, Defence24.pl: Tematem naszej rozmowy będzie artyleria holowana, czy może ciągniona? Które określenie jest poprawne? Czy haubica posiadająca własny napęd, jak chociażby FH70, dalej będzie zaliczana do powyższych?

ppłk rez. mgr. inż. Tomasz Lisiecki: W artylerii używamy terminu: ciągniona. Dlaczego? Albowiem do holowania dział używa się ciągników artyleryjskich, a nie holowników… (śmiech) Termin „ciągniona” jest bardziej poprawny, gdyż najważniejszym „dodatkiem” do takiego działa jest właśnie ciągnik artyleryjski (gąsienicowy lub kołowy).

Panuje powszechne przekonanie, że każde takie działo pociągnie dowolny pojazd o mocy odpowiedniej do jego wagi i rozmiarów. Praktycznie tak właśnie jest, ale najnowsze działa ciągnione posiadają też specjalnie dedykowane dla nich ciągniki, przewożące obsługę i amunicję w specjalnych stelażach. Takie pojazdy posiada zarówno wspomniana przez Ciebie 155 mm haubicoarmata FH-70 (MAN, IVECO, Foden), jak i 155 mm haubicoarmata TRF-1 (Renault TRM 1000) czy 155 mm haubicoarmata M777 (Oskosh FMTV). Oczywiście etatowe ciągniki mogą być zastąpione dowolnymi pojazdami, ale zmniejszy się w ten sposób komfort przewożonej obsługi oraz ilość przewożonej amunicji.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Działa posiadające dodatkowy własny napęd dalej pozostają działami ciągnionymi. Napęd ten służy zazwyczaj do dwóch rzeczy: samodzielnego przemieszczania się działa na nieduże odległości w rejonie stanowisk ogniowych oraz napędzania (wspomagania) systemów hydraulicznych i obracania zespołu lufy. W większości nowoczesnych dział ciągnionych to dziś standard. Posiadają je np. południowoafrykańskie 155 mm haubicoarmaty G-5, czy indyjskie ATAGMS (Advanced Towed Artillery Gun System), o których sam niedawno pisałeś… Jednakże na ile to urządzenie jest przydatne na współczesnym polu bitwy odpowie nam ich użycie w FH-70 i TRF-1 na Ukrainie. Z tego co widzimy, działa te – jak i wszystkie inne działa ciągnione – po prostu okopuje się, maskuje i osłania siatkami przeciwdronowymi. Manewrowanie na otwartej przestrzeni z prędkością kilku-kilkunastu km/h, w przypadku spotkania z dronem, musi się skończyć źle…

TRF1 kal. 155 mm (zdjęcie poglądowe)
TRF1 kal. 155 mm (zdjęcie poglądowe)
Autor. U.S. Department of Defense Current Photos/Wikipedia

Jaką rolę spełniała artyleria ciągniona w Wojsku Polskim kiedy jeszcze była u nas obecna? Dla jakich jednostek była przeznaczona?

Praktycznie do początku lat siedemdziesiątych XX w., z wyjątkiem krótkiego okresu podczas II Wojny Światowej i zaraz po niej oraz 10-letniego epizodu dział samobieżnych ASU-85 w 6. Pomorskiej DPDes., artylerii samobieżnej w Wojsku Polskim nie było. Pomimo wprowadzenia do uzbrojenia systemów samobieżnych takich jak Goździk, Dana czy Pion artyleria ciągniona do początku tego wieku stanowiła ponad połowę uzbrojenia naszych brygad i pułków artylerii oraz pułków artylerii przeciwpancernej. Tak więc artyleria ciągniona była poważną siłą artylerii wsparcia ogólnego i jednostek przeciwpancernych. Natomiast wsparcie bezpośrednie realizowały 122 mm haubic wz. 38 (M-30), zastępowane przez Goździki. Ponadto pułki i bataliony zmechanizowane posiadały 120 i 82 mm moździerze ciągnione.

Państwa nie stać było na posiadanie ogromnych ilości artylerii samobieżnej, niewiele zresztą przewyższającej zasięgiem działa ciągnione i stosujących tą samą amunicję. Poza tym do uderzeń głębokich posiadaliśmy liczne brygady i dywizjony rakiet taktycznych… Co więcej – w połowie lat 80. przeprowadziliśmy w Polsce udane modernizacje 152 mm haubicoarmat wz. 37 (MŁ-20), 122 mm armat wz. 31/37 (A-19) i 122 mm haubic wz. 38 (M-30) do wzoru 85. Polegały on przede wszystkim na dostosowaniu trakcji tych dział do nowych ciągników – MŁ-20 i A-19 do KRAZ-255, a M-30 – do Star 266. Dodam tylko, że w 1986 r. posiadaliśmy 270 haubicoarmat MŁ-20, 54 armaty A-19, 1524 haubice M-30, 945 85 mm armat D-44 i około 800 moździerzy ciągnionych kalibru 120 i 82 mm.

Mł-20.
Mł-20.
Autor. Vitaly V. Kuzmin/ Wikipedia

Czemu zdecydowano się na całkowite zastąpienie artylerii ciągnionej systemami samobieżnymi? Decyzja podyktowana cięciami kosztów tamtego czasu, czy też wynikająca z mniejszych zdolności względem takich rozwiązań jak Goździk czy Dana?

Głównym powodem było stałe zmniejszanie naszych Sił Zbrojnych po 1989 r. Ale trzeba też przyznać, że sprzęt ten nie odpowiadał już standardom współczesnego pola walki i był w dużym stopniu zużyty. Utworzona w 1984 r. 23. Brygada Artylerii Armat miała się w założeniu składać z pięciu dywizjonów artylerii ciągnionej (trzy 152 mm haubicoarmat i dwa 122 mm armat), ale już w 1990 r. pozostał w niej tylko jeden dywizjon ciągniony. Proces ten stopniowo postępował i po 2000 r. w brygadach i pułkach artylerii pozostały jedynie działa samobieżne i artyleria rakietowa (BM-21 i RM-70/85).

Czytaj też

Wiemy, że jeszcze obecnie używa się pojedynczych dział D-44 do szkolenia początkowego artylerzystów w Toruniu. Czy może jest jeszcze inny tego typu relikt w ośrodkach szkoleniowych dla artylerzystów?

Niestety… W czasie kryzysów ekonomicznych w latach 1995-98 i 2009-2011 przypominano sobie o istnieniu dział ciągnionych i – ze względów oszczędnościowych… kazano nam z nich strzelać. Chciano m.in. w ten sposób (podobnie jak w owym czasie na Ukrainie) zutylizować zalegającą amunicję… Problemów masa, skutek szkoleniowy – minimalny (doskonalenie kadry)… To temat na długą opowieść, która znajdzie się zresztą w mojej kolejnej książce poświęconej 23. Śląskiej Brygadzie Artylerii… Moim zdaniem powinniśmy wykorzystywać do szkolenia ten sprzęt, który użytkujemy, a nie wyciągać z lamusa relikty przeszłości…

Skoro mowa o reliktach, to jeden taki kiedyś uratował nam życie (śmiech)… W 2010 r. moja 23. ŚBA otrzymała zadanie sformowania i przygotowania Zespołu Szkolenia Artylerii na potrzeby NTM-A (NATO Training Mission-Afghanistan). Zadanie byłoby proste, gdyby nie to, że Zespół szkolić miał afgańskich artylerzystów w oparciu o… poradziecką 122 mm haubicę D-30. Oczywiście nikomu, pomimo naszych monitów, nie chciało się wysłać członków zespołu na Ukrainę, Słowację lub do Czech, aby przynajmniej zobaczyli to działo, którego nigdy w naszej armii nie było… Wyciągnęliśmy więc z poligonu starą „babcię” – haubicę M-30 i na niej członkowie zespołu ćwiczyli, jak będą uczyć Afgańczyków… Obecny na pokazie w brygadzie minister i generałowie nawet nie zauważyli „delikatnej” różnicy pomiędzy haubicami M-30 i D-30 (śmiech)… Ale pomimo tego nasi artylerzyści Afgańczyków wyszkolili…

Czytaj też

Czy moździerze kal. 120 mm mogą być jakimś substytutem artylerii kal. 105 mm?

Wręcz przeciwnie! To stare haubice 105 mm L118/M119 i Mod. 56 stały się substytutem stale brakujących Ukraińcom ciężkich moździerzy. Wojna na Ukrainie pokazuje ogromną rolę moździerzy podczas walk o miasta i w terenach leśnych. Ponadto mają one ogromne znaczenie dla jednostek lekkich, takich jak brygady desantowo-szturmowe, piechoty morskiej czy obrony terytorialnej, przy czym te ostatnie w ogóle nie posiadają ciężkiej artylerii (samobieżnej i rakietowej)…

Bez klasycznych 120 i 81 mm moździerzy pododdziały piechoty w obronie, zarówno w terenie zurbanizowanym jak i fortyfikacjach polowych – pozostają bez wsparcia. Natomiast moździerze samobieżne nie spełniają swej roli w tych warunkach.

Autor. 6. Brygada Powietrznodesantowa

Czy powinniśmy wrócić do używania artylerii ciągnionej na przykład w jednostkach WOT? Gdy pojawia się temat jej powrotu do Wojska Polskiego to w 90% przypadków wskazuje się właśnie tę formację jako użytkownika haubic np. 105 mm.

Moim zdaniem konieczne jest wyposażanie pododdziałów lekkiej piechoty, aeromobilnych i obrony terytorialnej w ciężką artylerię. Czy powinny to być ciągnione działa kalibru 105 mm? Nie, albowiem osobiście uważam to za kierunek wsteczny. W państwach NATO nie ma praktycznie nowoczesnych dział (poza tureckimi Boranami, o których także pisałeś) i amunicji w tym kalibrze; ta stara, nieefektywna dziś, 105 mm amunicja też się kończy. Poza tym zasięg tego typu sprzętu (amunicją HE i RAP) jest niemal dwukrotnie mniejszy aniżeli ich 155 mm odpowiedników (np. Boran – 17 km, a M777 – 30 km).

Jeśli już uznamy za konieczne wzmocnienie w/w brygad w działa ciągnione, to powinniśmy iść w jednolity w NATO kaliber 155 mm. Na dziś istnieje jednak tylko jedno działo, które można brać pod uwagę – 155 mm haubicoarmata M777. Uważam, że powinno ono już dawno być na wyposażeniu naszych oddziałów aeromobilnych, powietrznodesantowych i górskich… Powinniśmy więc poważnie rozważyć zakup M777 (nawet kosztem odpowiedniej liczby samobieżnych K9), a jednocześnie – w ramach Sojuszu – podjąć prace nad przyszłościowym lekkim działem ciągnionym kalibru 155 mm o długości lufy L52.

Fot. US Army
Fot. US Army

Na koniec chciałbym Cię zapytać jak wojna na Ukrainie wpłynęła na postrzeganie artylerii ciągnionej wśród wojskowych? Czy widać jakąś zmianę w rozumieniu jej roli na współczesnym polu walki, czy raczej udowodnienie dawno postawionych tez?

Wojna na Ukrainie ukazuje nam ciekawy precedens: artyleria ciągniona, która przed rokiem 2014 wydawała się być w stanie schyłkowym, odgrywa dziś w walce ogromną rolę i to po obu stronach konfliktu. Cóż z tego, że jest mniej mobilna od artylerii samobieżnej, a przez to (teoretycznie) bardziej podatna na zniszczenie, skoro jest jej dużo, jest tańsza, a więc bardziej i szybciej dostępna. Mówiąc „szybciej” mam na myśli nie tylko ekspresowe dostawy na duże odległości (działa ciągnione z Zachodu), ale i szybsze przywracanie do służby niż w wypadku dział samobieżnych (Rosja).

Co jednak najważniejsze: przy długotrwałej wojnie i przy powołaniu ogromnych rzesz rezerwistów – artyleria ciągniona jest prostsza w obsłudze. Dlatego haubica M777, choć okazała się niewygodna w manewrowaniu i (teoretycznie) bardziej wrażliwa na ogień przeciwnika, jest jednak łatwa w obsłudze i bardzo celna, a z nową NATO-wską amunicją ma taki sam zasięg, jak jej samobieżne koleżanki. Jeśli więc mamy tworzyć jakieś zapasy sprzętowe w zakresie artylerii, to nowoczesne działa ciągnione nadają się do tego najlepiej.

Poza tym musimy myśleć o artylerii zdolnej do przerzutu. Skoro zrezygnowaliśmy z koncepcji Kryla, to coś go musi zastąpić, abyśmy mogli realizować zadania wsparcia sił Sojuszu na flankach, lub w przyszłości – kto wie – w kolejnych misjach zagranicznych…

Myślę, że niewielu ludzi te cechy artylerii ciągnionej dziś dostrzega i docenia. Wielu z nas, także artylerzystów, uległo (podobnie jak w latach 60. ubiegłego wieku) fascynacji możliwościami artylerii rakietowej lub nie dostrzega problemów artylerii samobieżnej…

Przede wszystkich chciałbym jednak zaprzeczyć powszechnie panującemu poglądowi, że działa ciągnione są bardziej narażone na duże straty z powodu swej niskiej manewrowości i braku osłony obsług. W toku wojny Ukraina otrzymała z Zachodu ponad 400 dział ciągnionych, z czego straciła około 10%. Czy to dużo? Porównajmy to ze stratami systemów samobieżnych: otrzymano ich ponad 450, a utracono około 13%. Najbardziej miarodajne będzie moim zdaniem porównanie dwóch najliczniej występujących tam dział w obu kategoriach: straty ciągnionych M777 i samobieżnych Krabów kształtują się na tym samym poziomie – około 20%…

Czytaj też

Przy czym w tej statystyce nie uwzględniłem poradzieckich systemów Ukrainy, albowiem z powodu braku amunicji kalibru 152 mm oraz zużycia luf (a nie strat na polu walki) wiele z nich zniknęło praktycznie z jednostek bojowych (np. armaty 2A36 Hiacynt-B i –S, haubicoarmaty ciągnione D-20 oraz samobieżne armatohaubice 2S19 Msta-S).

Nie ma więc dział „doskonałych” i „uniwersalnych”. Każdy system artyleryjski, czy to lufowy (ciągniony, samobieżny kołowy lub gąsienicowy), czy też artylerii rakietowej – ma swoje mocne strony, ale i poważne ograniczenia. Tak więc, jak zawsze podkreślam, na wojnie każde działo jest ważne i każde może być skutecznie użyte, jeśli tylko posiada wyszkoloną obsługę i amunicję.

Dziękuję za rozmowę

Ppłk rez. mgr. inż. Tomasz Lisiecki to absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Rakietowych i Artylerii im. gen. Józefa Bema w Toruniu. Przez całą służbę związany był z 23. Śląską Brygadą Artylerii, gdzie pełnił funkcję dowódcy plutonu, baterii, starszego oficera sztabu brygady i szefa sztabu dywizjonu, kończąc funkcją jako stanowisku dowódcy dywizjonu rozpoznania artyleryjskiego w 23. ŚPA. W 2016 r. przeszedł do rezerwy po 31 latach służby. Jest autorem m.in. takich książek jak „Barbarossa” i „Stalingrad”. W ostatnim czasie wraz z mjr. rez. mgr. Leszkiem Szostkiem opublikowali książkę „Wojska Rakietowe i Artyleria Sił Zbrojnych Ukrainy 1991-2023”.

Autor. 23. Śląski Pułk Artylerii
Reklama
Reklama

Komentarze (21)

  1. Seb66

    Wątek drugi. 155mm w WOT?? SERIO???? A gdzie rakiety balistyczne? To zart oczywiście. WOT jako lekka piechota owszem potrzebuje ale być mobilny na MRAPach, i mieć mnóstwo lekkiej broni w postaci dronow. ppk, a jeśli działa to moździerze samobieżne jak Spear2, a do wsparcia ogniowego to raczej mnóstwo CLU którymi naprowadzi dowlną luczbe lotniczych bomb kierowanych , APRy i całą resztę amunicji dalekiego zasięgu.

    1. Prezes Polski

      Na razie mają broń strzelecką, niewielką liczbę flyeye, javelinów. Transport zapewniają ciężarówki. Jakiegokolwiek wsparcia artylerii brak. To mogą być moździerze, ale niech będą.

    2. Stefan1

      Prezesie, no i Pioruny też mieć powinni.

  2. Franek Dolas

    Kryl jak najbardziej tak. Ciągnionych M777 możemy kupić kilkadziesiąt sztuk dla niektórych jednostek czy zadań. Ciągnione nie nadają się dla WOT które powinny być mobilne i zostać wyposażone w kołowe transportery i to w cale nie w wielkiej ilości czyli KTO z Zzsw i Raki oraz MRAPY. WOT musi być przygotowany do walki z dywersantami wśród których z pewnością będą snajperzy dlatego muszą mieć zapewnioną odpowiednią osłonę.

    1. Stefan1

      Franek, popieram.

  3. Para@bellum

    Pan pułkownik przywiązuje nadmierną wagę do proporcji strat w artylerii ciągnionej i samobieżnej na Ukrainie, zapominając wyraźnie o tym, że poziom strat w AHS wynika głównie z zagrożenia, jakie te systemy stanowią dla przeciwnika, bedąc jednym z celów priorytetowych właśnie z powodu swojej zwinności i umiejętności uniknięcia ostrzału. Ten poziom strat z pewnością w przyszłości będzie mniejszy - znane są już sposoby zabezpieczania AHS przed dronami i pewnie także inne środki będą w tym celu wdrożone. Ponadto, należy pamiętać o tym, że już dziś 1 AHS swoją wartością na polu walki dorównuje 3-4 zestawom ciągnionym, a przyszlością będą także w pełni zrobotyzowane haubice - pracuje nad nimi np. Korea Południowa. Tak, przyszłością armii są AHS, nie zestawy ciągnione i pomijając dość specyficzne zastosowania, tak będzie się nadal działo.

    1. MieszkoPiast

      Haubica ciągniona stwarza kolego takie same zagrożenie jak samobieżna. I ta i ta strzela tą sama amunicją.

    2. DanielZakupowy

      Skoro ciągniona i samobieżna to to damo to po co człowiek wymyślił samobieżną? Bez sensu, nie? A nie, czekaj, jednak nie to samo...

    3. Stefan1

      Par@bellum. Popieram.

  4. asceta

    Podobny procent strat artylerii ciągnionej i samobieżnej gąsienicowej a także może nawet niższy samobieżnej kołowej jest jednak mylący. Jednostki te nie są bowiem tak samo intensywnie wykorzystywane. Otóż taki Krab to armotohaubica pełna gębą zdolna do długotrwałego ostrzału. Natomiast lekkie działa ciągnione i samobieżne na kolach (Cesar) to lekkie konstrukcje, gdzie za cenę lekkiej masy poświęcono wytrzymałość. Te lekkie działa nie nadają się do intensywnego ostrzału, wytrzymałość ich luf liczona w ilości strzałów w ogóle jest też dużo niższa. Nie ma w tym nic dziwnego bo zostały stworzone do "wojen ekspedycyjnych" przeciwko słabszemu przeciwnikowi. Dlatego tatki Krab jest wykorzystywany dużo intensywniej, jest też jako jednostka jakoś tam opancerzona rzucany na trudniejsze odcinki frontu.

  5. Tani2

    Ja napiszę żartem ,nie ma wojny artylerii,ani czołgòw ani też dronòw. Tym bardziej okrętòw podwodnych i lotnictwa. Jest wojna. Dlatego nie mając radaròw można prowadzić ogień kontrbateryjny. Reg 44 mòwił po oddaniu trzeciego wystrzału ,uznaje się działo za wykryte i musi ono zmienić stanowisko ogniowe. Dlatego zawsze przygotowywano trzy stanowiska ogniowe.Jedno głòwne i dwa zapasowe. Na koniec mòwiono że jeśli urzyjesz radaru czyli stacji balistycznej zostanie ona szybko wykryta . Bo jako urządzenie aktywne jest wykrywalne. No i są ludzie przeszkoleni w wyszukiwaniu celi.Czyli plutony rozpoznania w artylerii których zadaniem było właśnie to. Mnie dane było być d-cą jednego z takich plutonòw.

  6. Tani2

    Goście trzymajcie umiar gdybyście poszli do artylerii to byście się z P pułkownikiem zgodzili. Ja byłem i to nie kròtko więc napiszę tak,nie macie racji.

  7. Odyseus

    Bardzo dobry wywiad , jestem tego samego zdania i cały czas o tym mówię , artyleria ciągniona czy tam holowana zwał jak zwał musi wrócić co Ukraina pokazała , koszt-efekt , jakoś wszyscy sceptycy akurat teraz tego tak przez siebie ukochanego stwierdzenia nie używają , koszt 1 Kraba to ile ciągnionych ?? taką lufę na dwóch kółkach to sami możemy spokojnie opracować i na stany magazynowe jej na produkować za parę groszy a na wyposażenie jednostek lekkich jest jak teksie artykułu , konieczna , samobieżne się też do wszystkiego nie nadają

    1. bezreklam

      Mnie artykul tez przekonuje. I mertrczny.

  8. szczebelek

    Znając naszych wojskowych wymyślą aby polski przemysł stworzył zestaw rakietowo-artyleryjski łączący langustę i działo ciągnione 155 mm na pace jelczyka z zachowaniem pływalności 🤣

    1. Seb66

      #Szczebelek W punkt ! Ten cały MON to od lat najgorsze ministerstwo w RP. Ps. I do tego ten "zestaw" powinien być w kategorii "stealth" oraz ....stawiać miny morskie oraz kopać tunele!

  9. M.M

    Nie jestem jako amator partnerem firmy dyskusji dla Pana ppłk. A jednak to co mówi wprawia mnie w zdumienie jako pozostające w istotnej sprzeczności z tym, co wyczytałem gdzie indziej i co mnie przekonuje. W wywiadzie pomija się zupełnie problem ( coraz groźniejszego) ognia kontrbateryjnego, który ma być przyczyną dla której artyleria samobieżna musi być coraz bardziej zautomatyzowana, a artyleria ciągniona nie ma racji bytu.

  10. Para@bellum

    Niestety nie sposób zgodzić się z ogólnym przesłaniem płynącym z wywiadu, jakoby artyleryjskie systemy ciągnione dorównywały artylerii samobieżnej, a powodem głównym jest tu - wyraźnie niedoceniana w wywiadzie - mobilność dział samobieżnych i ich zdolność do szybkiej zmiany położenia oraz uniknięcia ognia kontrbateryjnego, w czym żadne działo ciągnione im nie dorówna. Sytuacje, w których działa ciągnione moga być lepsze z uwagi na konieczność ich transportu np. w wysokie góry, są w naszych warunkach właściwie pomijalne, a dzielność terenowa nowoczesnych AHS jest duża i pozwala im operować także w trudnym i wyżynnym terenie, z niskimi górami włącznie.

    1. Stefan1

      Też tak uważam.

    2. Marcyk

      Trudno się z tobą nie zgodzić, mobilność to dosłownie kwestia przeżycia !

    3. DanielZakupowy

      Masz 100% racji. Jest jeszcze coś co często jest tu podnoszone, a co jest totalnym błędem - "jak pokazuje wojna na Ukrainie". Nasza Siły Zbrojne to nie SZU, a Polska to nie ukraina i konflikt z nami nie będzie wyglądał tak jak na Ukrainie. Ukraińcy walczą na T72 ale to nie dlatego, że to dobre czołgi tylko dlatego, że lepszych nie mają. Nie można na podstawienie obecność T72 na froncie ukraińskimi wyciągać wniosków "powinniśmy mieć T72 w rezerwie bo na Ukrainie się sprawdzają". To samo z artylerią. Ukraińcy używają dział ciągnionych bo takie maja i tyle. Jak mieli "taczanki" i tego używali ale to nie oznacza, że my też mamy wyposażać SZRP w "taczanki". Najważniejsze jest to żeby miał kto strzelać więc kluczową jest przeżywalność załogi i to jest w NATO wiadomo od dawna. Ciekawie z czego wolałby strzelać pan Ppłk po mobilizacji, z działa ciągnionego czy samobieżnego?

  11. user_1050711

    Następne zagadnienie, przemilczane w wywiadzie, to jest oczywiście sztuczna inteligencja. Do kilku sekund przyspieszająca wszelkie procesy zwiadowczo-decyzyjne, w wojnach najbliższej przyszłości. Co w połączeniu z powszechną, zupełną wkrótce obserwacją powierzchni pola walki, przez drony i satelity, nie da już artylerii ciągnionej żadnych szans przetrwania, po pierwszym wystrzale. Wszystko to dotyczy oczywiście sytuacji frontowych. Na głębokim zapleczu frontu - a tam także toczyć mogą się walki - artyleria ciągniona może oczywiście długo jeszcze stanowić tanie uzupełnienie wyposażenia oddziałów osłonowych. Ale ona także winna być maskowana w sposób uniemożliwiający wszelką działalnośc wywiadowczą wroga. Gdy maskowanie to tematy prawie w ogóle nie poruszane w d24. Choć "nie maskujesz się znakomicie ? - już nie żyjesz".

  12. user_1050711

    Choć nie jestem z branży, całkowicie nie zgadzam się z wnioskami pana Lisieckiego. M.in. ponieważ ogromne zapóźnienie Rosji w ogniu kontrbateryjnym (tak jak i Polski), za kilka lat nie będzie już aktualne. A wtedy niszczone będzie praktycznie każde działo, które nie zmieniło natychmiastowo pozycji. Przypomnę - to ja miałem rację, nie większość starych wojskowych, przewidując wygląd obecnej wojny na Ukrainie . Czyli, że nieba kolejnej wojny zawsze pełne tanich dronów. A teraz drony te połączone zostaną jeszcze także w jeden system w rodzaju BMS. Oraz będzie ich na niebie np. 10-krotnie więcej, niż jest. Czy artyleria ciągniona ma wobec tego jakieś przewagi ? Myślę, że chwilowo tak. Mianowicie śladów jej przemieszczania się nie dostrzega się z drona tak łatwo, jak ślady gąsienic. Niemniej temat wszechstronnie traktowanego maskowania, to nie jest temat tego tu artykułu.

  13. rwd

    Dokładnie tak jak piszę od dawna, ciągnione armaty i moździerze powinny wrócić na wyposażenie WP. Liczą się tylko duże kalibry 120-155 mm wszystko co poniżej jest niewiele warte.

    1. Stefan1

      rwd, ale ty je będziesz obsługiwać i twoi najbliżsi. OK?

    2. rwd

      Stefan1, nie ma sprawy. Jeśli myślisz, że uda ci się uciec przez dronem, bo będziesz siedział w Krabie, to się zdziwisz. Drony lubią takich.

    3. Seb66

      Eetam. Ukry bardzo sobie chwalą moździerze 60mm. Co do zaś skuteczności to Brytowie mieli samonaprowadzające się na ruchome cele pociski moździerzowe Merlin kalibru ....81mm. Uznali je wtedy za zbyt drogie i nieperspektywiczne wobec ppk. A dziś Ukraina by ich za nie ozłociła! 81mm wystarczy atakując niemal pionowo na KAZDY czołg. Każda broń, każdy kaliber znajdzie dla siebie miejsce na polu bitwy. Jak choćby rusznica ppanc. zwana dziś karabinem przeciwsprzetowym!

  14. były porucznik zmechu

    Coby długo nie szukać, w historii: FLAK 88

    1. Odyseus

      w sam punkt

  15. Future

    Skoro Rosjanie ogarniają się z ogniem kontrbateryjnym w ok 2,5 min, a lepsze systemy zachodnie pewnie w jeszcze krótszym czasie + drony, to daje nam sugestie żeby altyleria szla w systemy samobieżne. Tym bardziej, że my w górach mamy małą szansę walczyć. Więc m777 doskonale sprawdzi się w bitwach o górzysty Kaszmir. Rozwój dronów jest tak dynamiczny że nie uciekniesz przed nimi z altylerią stacjonarną/okopaną, chyba że bedą silne systemy zakłócania dronów, ale znów wykończą je pociski czy bomby naprowadzane laserowo

    1. Tani2

      Future żeby prowadzić ogień kontrbateryjny trzeba mieć radar. Ponieważ sowieci tego nie mają więc prowadzą takowy po wykryciu dronem. 2,5 min to na pewno nie było. Teraz ciekawostka ,na stanowiska ukr artylerzystòw przyleciała rakieta Harm wypuszczona ukr samolotem. Dlaczego przyleciała bo mieli radar nie będący w bazie danych rakiety Ruscy Harmòw się nie boją bo nie mając radaròw szukają one radaròw opl.

    2. Essex

      Skoto tylko samobiezne to po co nam brygady desantowe????? Bez wsparcia to szkoda na to kasy a ludzi przenirsc fo normdlnych brygad i dkonczyc z ta farsą.

    3. Sorien

      Musimy patrzeć szerzej .... Ile dział ciągnionych kupimy za samobiezne ? Dron czy inna artyleria ma ciężej uszkodzić działo ciągnione niż samobieżne- ludzie wiadomo do piachu ale sprzęt jest da się strzelać albo naprawić za mniejsze koszta niż samobieżne

  16. Prezes Polski

    Dokładnie tak, obecne WOT, to praktycznie statyczna obrona terytorialna, pozbawiona możliwości manewru i wsparcia artylerii. W przypadku przełamania dokonanego przez przeciwnika, te oddziały przejdą do partyzantki albo zostaną zniszczone.

    1. Stefan1

      Prezesie, skąd to wiesz?

    2. Essex

      To nie IIWS...do jakiej partyzantki???? Beda sie ukrywac w marketach pomiedzy polkami????

  17. Tani2

    Czy mosiek 82mm był ciągniony? Chyba nie . W Krakowie jeździł na pace Stara 66 czyli tego z brezentowym daszkiem to były pszczółki luks bo miały silniki wysokoprężne. Wzorcowa pszczoła miała benzyniaka i charakterystyczny dzwięk silnika. Napiszę prawdę nie widziałem bo mośki te już wtedy zeszły z uzbrojenia pozostały tylko w Krakowie. Na koniec nie wiem czy pisałem czy nie na mośka 82mm była uprząż do transportu na grzbiecie konia. Na korytarzu kompanii wsparcia był taki schemat jak założyć na konia i jak umocować. Fizycznie tego nie widziałem to był 1988 czyli ostatni rok komuny.

    1. Essex

      Czyli nic nie wiesz, vos tam dlyszales ale nie widziales i zabierasz glis o czym nie masz pojecia...rece opadaja

  18. Seb66

    Wątek trzecie. Artyleria ekspedycyjna? Zdolna do przerzutu? To ILE ich potrzebowaliśmy na te wojenki? Tuzin? Moze max 18 szt. Czy dlatego ciągnione mają wrócić? Bzdura! Wystarczy kupić tyle M777, a może wystarczy....WYPOŻYCZAĆ od sojusznika? A kupione dać Podchalanczykom gdyby ktoś pchał się przez Bieszczady. I koniec. Żadnych ciągnionych! Kto siedzi w okopie zginie gdy w nim zostanie. I TEGO dowodzi wojna na Ukrainie.

  19. Seb66

    Po pierwze wątek ciągniona vs samobiezna! Historyk pisze o "powrocie" dział ciągnionych? Bo... straty na Ukrainie? Czyżby to straty były wyznacznikiem "skuteczności" czy przewagi? Brednie! Wyobrażacie sobie rosyjskie okopane działa gdyby masowo wzięło je cel lotnictwo NATO czy 100% nowoczesna artyleria? Gdy np w Iraku działa Saddama bywało nie zdążyły oddać DRUGIEGO strzału nakryte od razu kontrbateryjnym ogniem czekających na to GLMRS czy Palladinow? W obliczu takiej wojny to tylko minuta ognia na maksa i w nogi. A to zapewnią tylko POWOZIE.

  20. Para@bellum

    Niestety nie sposób zgodzić się z ogólnym przesłaniem płynącym z wywiadu, jakoby artyleryjskie systemy ciągnione dorównywały artylerii samobieżnej, a powodem głównym jest tu - wyraźnie niedoceniana w wywiadzie - mobilność dział samobieżnych i ich zdolność do szybkiej zmiany położenia oraz uniknięcia ognia kontrbateryjnego, w czym żadne działo ciągnione im nie dorówna. Sytuacje, w których działa ciągnione moga być lepsze z uwagi na konieczność ich transportu np. w wysokie góry, są w naszych warunkach właściwie pomijalne, a dzielność terenowa nowoczesnych AHS jest duża i pozwala im operować także w trudnym i wyżynnym terenie, z niskimi górami włącznie.

  21. Tani2

    Była jak najbardziej ISu-152,Su-100 i jej czechosłowacki klon,Su-85 no i Su-76. Mowa o artylerii samobieżnej.Były też mośki automatyczne Vasilki na podwoziu motołygi i 2s7 czyli Pion Ja proponuję Magnuskiego Wozy bojowe pfu LWP i tam wszystko jest. Piszę pfu LWP bo tego nigdy nie było. To nazwa propagandowa ale niestety w tytule jest Mam ją i baaardzo polecam i fajnie by było gdyby ktoś ją upgradował na pewno bym kupił.