Reklama


W informacji, która pojawiła się 30 lipca br. na stronie Inspektoratu Uzbrojenia (IU) o zamiarze przeprowadzenia dialogu technicznego w sprawie POSO nie było dosłownie nic, co wyjaśniłoby czym ma być POSO.

MON nadużywa prawa do nadawania klauzul

Pomijając stałe pytanie, jakie się prawie zawsze nasuwa, gdy IU publikuje tego typu zaproszenia, czyli jak chętni do udziału w dialogu technicznym mają się do niego zgłosić, jeżeli kompletnie nie wiadomo o co chodzi? . Zwróciliśmy się do IU z prośbą o wyjaśnienie, czym ma być „POSO na szczeblu operacyjnym” i o przesłanie nam tej informacji, jaka jest przekazywana firmom, które zgłaszają się do dialogu.

Otrzymaliśmy uprzejmą odpowiedź, że: „…ze względu na wrażliwy charakter informacji dotyczących specyfikacji technicznej systemu POSO (a w szczególności podsystemów informatycznych przewidywanych do zasilania POSO przetwarzających informacje NIEJAWNE) , Inspektorat Uzbrojenia nie przewiduje na obecnym etapie realizacji Fazy Analityczno – Koncepcyjnej udostępniania szczegółowych informacji nt. systemu POSO podmiotom, instytucjom oraz organizacjom innym niż zaproszone przez Inspektorat Uzbrojenia do Dialogu Technicznego.

Czytaj także: 14 potencjalnych dostawców „Wisły”

Zasłanianie się w MON informacją niejawną (albo nieistniejącą w przepisach – „informacją wrażliwą”) staje się już powili kuriozalne. Przecież nigdy projekt, o którym informacja jest przekazywana publicznie nie jest niejawny w całości i dobry specjalista powinien wiedzieć, co można ujawnić od razu, a czego nie upubliczni się nigdy. Prostym przykładem są stacje radiolokacyjne. Ukrywanie pasma w jakim one pracują nie ma sensu, ponieważ to pasmo można oszacować po rozmiarach anteny. Natomiast dokładne częstotliwości pracy radaru są już niejawne i z tym nie można dyskutować.



Ideą zaproszeń do dialogu technicznego powinno być rozmawianie ze wszystkimi wykonawcami, którzy mogą zaoferować to, co nas interesuje. MON wysyłając zaproszenie na POSO musiał więc założyć, że wykonawcy telepatycznie wiedzą o co wojsku w tym wszystkim chodzi.

Ale czy sam MON wie o co chodzi?

Odpowiedzi udzielone przez Inspektorat Uzbrojenie „…w celu zapewnienia dostępu do informacji publicznej…”dowodzą, że w zaproszeniu do dialogu technicznego można jednak było choć trochę przybliżyć potencjalnym wykonawcom, czego ten dialog będzie konkretnie dotyczył.

Czytaj także: Polska armia szykuje się do zakupu nowych samochodów ciężarowo-osobowych za 200 mln zł

Nie podawanie jawnych szczegółów dotyczących prowadzonych postępowań może mieć też drugi powód, którym jest chęć uniknięcia krytyki. Tak było w przypadku Miecznika i Czapli. Jak się okazuje także w przypadku POSO, nie są to obawy bezpodstawne.



Zwrócimy tylko uwagę na dwa merytoryczne potknięcia, które są zawarte w udzielonych nam informacjach. Kardynalnym błędem jest uznanie, że „możliwości techniczne integracji sytemu POSO z podsystemami eksploatowanymi przez poszczególne RSZ będą przedmiotem prowadzonego Dialogu Technicznego”. Tymczasem podłączenie systemów poszczególnych rodzajów Sił Zbrojnych jest warunkiem koniecznym by uzyskać POSO i propozycje bez tej możliwości powinny być automatycznie wyrzucane do kosza.

Czytaj także: Ruszył proces zakupu okrętów Miecznik i Czapla. Nieprzejrzysty tryb wyboru oferentów

Po drugie armii nie jest potrzebny POSO, ale połączony system dowodzenia korzystający z POSO, m.in. z możliwością wskazywania celu, symulowania rozwoju sytuacji i przekazywania wybranej informacji do wskazanego użytkownika. Tymczasem według IU „w pierwszym etapie uruchomienia systemu POSO nie przewiduje się takich funkcjonalności o ile nie zostaną zgłoszone w trakcie dialogu technicznego przez potencjalnych wykonawców jako gotowe i sprawdzone rozwiązania”. Można oczywiście założyć, że system tworzenia POSO to pierwszy etap działań, ale jego wykonawca musi gwarantować, że można go będzie później rozwinąć w system dowodzenia. A taki warunek w IU nie jest obecnie wymaganiem koniecznym do spełnienia, ale jedynie możliwością.

Celem najwyższym jest usprawnienie dowodzenia

Naszym celem nie powinno więc być tworzenie obrazu, ale jego stworzenie i wykorzystanie. Nie chodzi tu bowiem o to by jakiś „Pan Generał czy Admirał” miał możliwość  obserwacji poruszających się znaczków na mapie chwaląc się nimi wizytującym stanowisko dowodzenia gościom, ale by „Dowódca” mógł wydawać polecenia swoim siłom mając pełny obraz sytuacji operacyjnej. System z takimi możliwościami Dowódca Operacyjny (czy w przyszłości Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych) powinien mieć już od dawna, ale jak widać po informacjach przekazanych przez IU, długo jeszcze mieć nie będzie.

Kmdr por. rez. Maksymilian Dura

 

 
Reklama
Reklama

Komentarze