Reklama

Siły zbrojne

Marynarka Wojenna RP, a małe okręty bojowe. Nie mamy czym patrolować Bałtyku [OPINIA]

Patrolowo – bojowy okręt wielozadaniowy AIRCAT Bengal
Patrolowo – bojowy okręt wielozadaniowy AIRCAT Bengal
Autor. AIRCAT Vessels

Zaproponowany przez premiera Donalda Tuska plan stworzenie z państwami nordyckimi i bałtyckimi wspólnych misji patrolowania Morza Bałtyckiego, będzie w przypadku Polski trudny do zrealizowania. Marynarka Wojenna RP, poza niedozbrojonymi korwetami ORP „Ślązak” i ORP „Kaszub”, nie posiada bowiem okrętów patrolowych. Co więcej nasze siły morskie robią niewiele, by te okręty w przyszłości pozyskać. I teraz to się mści.

Ogłoszony w czasie szczytu Nordycko-Bałtyckiej Ósemki (NB8) plan premiera Donalda Tuska stworzenia na morzu tego, co udało się zorganizować w powietrzu w ramach operacji NATO Baltic Air Policing (misja kontrolowania przestrzeni powietrznej nad krajami bałtyckimi), jest bezdyskusyjnie słuszny. Rosja nabrała bowiem pewności, że w swoich sabotażowych działaniach na morzu jest bezkarna i teraz trzeba udowodnić, że tak nie jest. By to jednak uczynić, to trzeba mieć do tego odpowiednie środki. A w przypadku Marynarki Wojennej RP wcześniej zadbano, by takich środków po prostu nie było.

Reklama

Oczywiście w skład NB8 wchodzą również inne państwa: Litwa, Łotwa, Estonia, Szwecja, Norwegia, Dania, Finlandia i Islandia, z których część jest wyposażona w okręty patrolowe. Jednak to trochę dziwne, że kraj, który zainicjował jakiś program sam nie będzie w nim mógł wziąć udziału w pełnym zakresie. Patrolowanie wymaga bowiem specjalistycznych okrętów, które nie tylko byłyby skuteczne, ale również tanie w budowie i działaniu. Tymczasem polska Marynarka Wojenna może obecnie wyznaczyć do tego rodzaju misji „korwetę patrolową” ORP „Ślązak” i korwetę zwalczania okrętów podwodnych ORP „Kaszub”.

Tylko korweta patrolowa ORP"Ślązak" nie jest w stanie zapewnić naszej stałej  obecności we wspólnych misji patrolowania Bałtyku
Tylko korweta patrolowa ORP"Ślązak" nie jest w stanie zapewnić naszej stałej obecności we wspólnych misji patrolowania Bałtyku
Autor. M.Dura

Oczywiście do chronienia instalacji podwodnych u wybrzeżu Finlandii i krajów bałtyckich można również wysyłać polskie fregaty typu Oliver Hazard Perry. Tak samo jednak można orać pole czołgami Leopard, tylko po co? I ile to będzie kosztowało? Dodatkowo już teraz należy myśleć o tym, że przerwanie podwodnego kabla telekomunikacyjnego między Finlandią a Niemcami to tylko początek i już niedługo do podobnego sabotażu może dojść również w pobliżu Polski.

Model niewielkiego kutra patrolowego Shaldak Mk II z izraelskiej stoczni Israel Shipyards Ltd
Model niewielkiego kutra patrolowego Shaldak Mk II z izraelskiej stoczni Israel Shipyards Ltd
Autor. M.Dura

Tymczasem wydając ogromne pieniądze na programy Miecznik, Delfin, Holownik i Kormoran, a być może i na Orkę, często zapomina się o potrzebie aktywnego chronienia polskiej, morskiej infrastruktury krytycznej przed atakiem niewielkich, rosyjskich jednostek pływających. A do zwalczania tego rodzaju zagrożeń na pewno nie powinno się wykorzystywać fregat, okrętów rozpoznawczych, holowników i okrętów podwodnych, a już na pewno niszczycieli min.

Po procesie likwidacji w Marynarce Wojennej RP dywizjonów kutrów rakietowych pojawiła się luka, której obecnie nikt nie zamierza w jakiś sposób wypełnić. Przede wszystkim praktycznie przestano się zastanawiać nad potrzebą budowania następców dla wcześniej wykorzystywanych Os i Tarantul. Jeżeli więc już dyskutowano nad małymi okrętami rakietowymi, to tylko po to, by utrzymać w linii nasze jednostki typu Orkan. I trudno się emu dziwić, ponieważ zostały one uzbrojone w bardzo nowoczesne rakiety przeciwokrętowe RBS-15 Mk3, jak również bardzo dobry, okrętowy system walki i radary.

Jak na razie nie wiadomo, czy okręty rakietowe Orkan będą miały następców
Jak na razie nie wiadomo, czy okręty rakietowe Orkan będą miały następców
Autor. M.Dura

Plany budowy następców dla tych okrętów nigdy nie były natomiast tematem „ogólnonarodowej” dyskusji. W ten sposób nasi politycy kompletnie nie przejmują się, że w Polsce nie ma tak naprawdę żadnych środków, którymi można by było chronić chociażby morskie farmy wiatrowe, które już niedługo mogą powstać w naszej, wyłącznej, morskiej strefie ekonomicznej. Oczywiście zawsze można zakładać, że do zwalczania rosyjskich Raptorów będzie można wysyłać rakiety przeciwokrętowe NSM z Morskiej Jednostki Rakietowej. Jednak w czasie pokoju taka reakcja byłaby naruszeniem prawa, a w czasie wojny byłaby marnotrawstwem.

Takie podejście jest o tyle dziwne, że nie chodzi w tym przypadku o wielomiliardowe wydatki, takie jakie są potrzebne w przypadku fregat i okrętów podwodnych. Z kolei straty, jakie można ponieść w wyniku sabotażu dokonanego na elementach infrastruktury krytycznej będą ogromne, o czym całkiem niedawno przekonali się Finowie. Tymczasem polska Marynarka Wojenna obecnie nie posiada praktycznie żadnego okrętu, którym można byłoby dogonić i zatrzymać chiński statek niszczący przewody lub rurociągi podwodne na wysokości Ustki.

Czytaj też

W polskich portach pomiędzy Świnoujściem i Gdynią nie stacjonują bowiem okręty RP zdolne do szybkiej i zbrojnej interwencji na akty dywersji, mieszczące się w ramach tzw. wojny podprogowej. Trzeba te okręty dopiero zbudować, a ostatnie wydarzenia koło Finlandii i na Morzu Czarnym pokazują, że trzeba to zrobić jak najszybciej. Na szczęście są zarówno projekty, które można by łatwo zaadoptować dla polskich potrzeb, jak i są w Polsce stocznie, które te projekty mogłyby szybko zrealizować.

Te, ewentualnie przydatne konstrukcje, były zresztą bardzo dobre widoczne, chociażby podczas ostatnich targów uzbrojenia morskiego Euronaval, zorganizowanych w dniach 4-7 listopad 2024 roku w Paryżu. Była tam prezentowana cała gama projektów pozwalających zaspokoić zarówno polskie potrzeby wcześniej generowane w ramach programu Czapla, jak i te, które pojawiły się po aktach rosyjsko-chińskiego sabotażu na morską infrastrukturę krytyczną na Bałtyku.

W tej pierwszej grupie mieściły się różnego rodzaju jednostki pływające o wyporności powyżej 1000 ton, które w wielu przypadkach miały swoje silniej uzbrojone i mocniej zbudowane odpowiedniki. Idea wprowadzania korwet patrolowych nie jest więc niczym dziwnym, z tym że na pewno nie buduje się ich poprzez niezainstalowanie wcześniej przewidzianego uzbrojenia (tak jak zrobiono w przypadku ORP „Ślązak”). Duży patrolowiec nie różni się bowiem od korwet rakietowych tylko ilością zabieranych rakiet i torped.

YouTube cover video

Ciekawym projektem w tej dziedzinie był duży okręt patrolowy OPV 315. Został on bowiem zakwalifikowany jako „statek wsparcia przemysłu offshore” (offshore support vessel), o tyle jednak odmienny, że uzbrojony. Skorzystano tu z doświadczeń francuskiej stoczni OCEA, która od z 35 lat znana jest z umiejętności projektowaniu statków wsparcia offshore, dodatkowo nastawionych na ekologię (ze znacznie zmniejszonym zużyciem paliwa i emisji CO2). Bazowano dodatkowo na projektach: zbudowanych dla Nigerii i Indonezji statków OSV 190 Mk II (o długości 58 m) oraz na okręcie patrolowym filipińskiej straży przybrzeżnej OPV 270 (o długości 84 m).

W zależności od modułów misyjnych okręt OPV 315 ma jak na razie działać w trzech wersjach: hydrograficznej i oceanograficznej SC-WB, przeciwminowej MCM (Mine Counter Measures) i ratowniczej SARR (Search And Rescue, Recovery). Będzie to możliwe m.in. dzięki zabezpieczeniu na pokładzie rufowym powierzchni zadaniowej (212 m2) oraz dwóch bocznych stanowisk do wodowania i odzyskiwania dwóch 9-metrowych łodzi płaskodennych RHIB. Zadbano przy tym także o rufowy i burtowy system opuszczania i podnoszenia z wody dronów oraz pokład lotniczy dla śmigłowców o wadze 11 ton z hangarem dla mniejszych wiropłatów. Wszystko to planuje się zabudować na jednostce o długości 95 metrów, zanurzeniu 5 metrów, maksymalnej prędkości 18 w przy zasięgu zasięg 10 000 Mm (z prędkością ekonomiczną 10 w).

O wiele więcej propozycji było jednak w grupie małych jednostek patrolowych, o wyporności do około 500 ton. Wśród nich były np. kuter patrolowy Tuzla o długości 56,9 m, szerokości 8,9 m, wyporności 430 ton i prędkości 25 w i 50 – metrowy kuter rakietowy MAC 50 z tureckiej stoczni DEARSAN.

Model tureckiego kutra rakietowego MAC 50 z tureckiej stoczni DEARSAN
Model tureckiego kutra rakietowego MAC 50 z tureckiej stoczni DEARSAN
Autor. M.Dura

Duże doświadczenie w budowie takich jednostek ma również Izrael, stojący w sposób ciągły przed koniecznością obrony swojej morskiej infrastruktury krytycznej przed atakami terrorystycznymi. Nie można się więc dziwić, że stocznia Israel Shipyards Ltd. zaprezentowała modele całej gamy okrętów patrolowych: od najmniejszych typu Shaldak Mk II (o wyporności około 58 ton i prędkości 32 w) i Shaldak Mk V (o wyporności około 95 ton i prędkości 40 w), po większe patrolowce OPV 45 (o wyporności około 300 ton i prędkości 24 w) i OPV S-62 (o wyporności około 400 ton i prędkości 33 w).

Jednym z najbardziej wyróżniających się projektów małej jednostki interwencyjnej był jednak niewielki okręt wielozadaniowy AIRCAT Bengal prezentowany przez amerykańską firmę Eureka Naval Craft. Jest to dwukadłubowa jednostka pływająca, poruszająca się na poduszce powietrznej SES (Surface Effect Ship), która dzięki swojej konstrukcji ma duży pokład zadaniowy (o powierzchni 160 m2 mieszczący np. dwa kontenery dwudziestostopowe) oraz może się poruszać z prędkością maksymalną dochodzącą do 50 w.

Patrolowo – bojowy okręt wielozadaniowy firmy AIRCAT Bengal
Patrolowo – bojowy okręt wielozadaniowy firmy AIRCAT Bengal
Autor. M.Dura

Pomimo, że jest to tak naprawdę kuter o wyporności jedynie 48 ton i długości 35,1 m, to może on zabierać stosunkowo duży ładunek, którego rodzaj ma zależeć jedynie od realizowanej w danym momencie misji. Można więc bardzo szybko otrzymać jednostkę bojową uzbrojoną w rakiety, bomby głębinowe i nawet drony kamikaze, a można też szybko pozyskać okręt patrolowy zdolny do nadzorowania zarówno powierzchni, jak i głębin morskich.

W Paryżu prezentowana była jednostka w wersji patrolowo-bojowej (AIRCAT Bengal). Jednak po zabraniu odpowiednich modułów można bardzo wykreować np. okręt typowo patrolowy, w tym ze zdolnością do ochrony rybołówstwa (AIRCAT Lynx) oraz okręt desantowy (AIRCAT Jaguar).

Reklama

Wszystko to zapewnia się dodatkowo przy ogromnej elastyczności, jeżeli chodzi o potrzeby portowe. Praktycznie każdy polski port wzdłuż polskiego wybrzeża może bowiem stanowić bazę dla tego rodzaju jednostek pływających. Ich zaletą jest dodatkowo duża, ekonomiczna prędkość marszowa, która wynosi około 38 w (z zasięgiem przy tej prędkości większym niż 1000 Mm i 21-dniową autonomicznością). Bardzo szybko można więc będzie przerzucić ten okręt na akwen, gdzie pojawiła się potrzeba interwencji. Tym bardziej, że jest to jednostka zdolna do działania na wodach płytkich. Jej zanurzenie określa się bowiem na 2,4 m, jednak poruszając się z wykorzystaniem poduszki powietrznej, to zanurzenie zmniejsza się jedynie do 0,8 m.

Modele modułów bojowych m.in. z wyrzutniami pionowego startu dla amunicji krążącej, systemem stawiania min morskich oraz sonarem holowanym proponowane dla okrętów AIRCAT Bengal
Modele modułów bojowych m.in. z wyrzutniami pionowego startu dla amunicji krążącej, systemem stawiania min morskich oraz sonarem holowanym proponowane dla okrętów AIRCAT Bengal
Autor. M.Dura

Co ważne ma to być okręt tani. Zużycie paliwa przy prędkości ekonomicznej oszacowano bowiem  na 26 litrów/Mm. Dodatkowo stała załoga składa się jedynie z 5-7 osób, z możliwością zabrania do 22 pasażerów w komfortowych warunkach. Cała konstrukcja została już sprawdzona – m.in. w Norwegii, a trzy pierwsze, komercyjne kutry AIRCAT są właśnie budowane przez jedną z singapurskich stoczni (Strategic Marine).

Oczywiście tego rodzaju jednostki nie są jedynym rozwiązaniem mogącym zapewnić bezpieczeństwo rejonów przybrzeżnych na Morzu Bałtyckim. Są jednak dowodem na to, że tego rodzaju okręty można wprowadzić bardzo szybko i to już w oparciu o sprawdzony projekt. Dodatkowo założenie, że wyposażenie zadaniowe ma być modułowe pozwala na równoległe budowanie zdolności, w tym przez polskie firmy (np. przez OBR CTM w domenie MCM).

Dużą wagę w czasie targów Eurnaval 2024 poświęcono dronom morskim (takim jak np. Inspector 125, Manta, Salvo, SeaOwl, Couach 0600 USV). Nie można się więc dziwić, że w dyskusji nad ideą wspólnego patrolowania Bałtyku przez siły natowskie na pewno pojawią się propozycje szerszego wprowadzania nawodnych i podwodnych systemów bezzałogowych. Jest to niewątpliwie przyszłość w czasie wojny, ponieważ pozwoli realizować zadania bojowe bez narażania życia ludzkiego. Problem polega na tym, że interwencja systemów bezzałogowych w czasie pokoju w odniesieniu do jednostek pływających łamiących prawo morskie jest praktycznie niemożliwa.

Czytaj też

To tego potrzebni są ludzie, którzy co więcej: będą potrafili i mieli do tego środki by natychmiast zareagować, łapiąc intruza praktycznie na miejscu „zbrodni”, a nie dopiero, gdy będzie on przechodził przez Cieśniny Duńskie. By to było możliwe potrzebne są także zmiany w prawie morskim oraz odpowiednie jednostki pływające. Może warto się np. zastanowić nad wydaniem zgody na interwencję, gdy w polskiej, wyłącznej morskiej strefie ekonomicznej jakiś statek wyłączy bez powodu system automatycznej identyfikacji AIS. Nikogo przecież nie dziwi, gdy Policja zatrzymuje kogoś za brak tablicy rejestracyjnej na samochodzie. Trzeba więc wprowadzić podobne prawa na morzu.

Samo zbudowanie okrętów potrzebnych do patrolowania morza jest już większym problemem, wynikających z wieloletnich zaniechań. I teraz to zaczynany odczuwać. Patrząc na to, jak przebiega modernizacja Marynarki Wojennej można mieć tylko nadzieją, że to nie marynarze ale przemysł i politycy decydowali o tym, co jest budowane w polskich stoczniach dla naszych sił morskich.

Gorzej, gdy główny głos w tej sprawie miała jednak Marynarka Wojenna. Bo być może już niedługo trzeba będzie wyjaśnić, jakimi argumentami posługiwano się rozpoczynając programy: Holownik i Delfin, budowę drugiej transzy niszczycieli min Kormoran II i kupując kolejne NDR-y przed wprowadzeniem okrętów podwodnych i małych uderzeniowo-patrolowych okrętów wielozadaniowych.

Reklama
Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. Essex

    Czym sie kierowano? Niczym. To zakupy bez ladu i skladu. Cieszmy die ze nie kupili nastepcow Lublinow. Skoro korweta Slazak nie nadaje die nawet do patrolowania to po vo jest? Orkany nie moga plywac czy o vo chodzi? Go przeviez male okrety.....po vo nam okrety malutkie skoro Baltyk nie jest spokojnym morzem i takie lupiny sobie nie poradza???? Kolejne okrety stojace w porcie? OHP niech plywaja od tego sa a nie od rdzewienia w porcie. Teraz nagle sa xle? To zezlomowac jsk sa przestarzale i drogie nawet fo patroli. Jest zdaje sie 12 plastikowych trslowcow prawda? Msjactam Wroble...no to w morze. Juz tak nie biedujmy ze tskie brski w okretach. Kormorany trz moga patrolowac chyba caly czas z minami nie walczą.