Reklama

Seanse łączności prowadzone z wykorzystaniem standardowych systemów radiowych (VHF/UHF/HF) zmuszają okręty podwodne od okresowego wynurzania się na głębokość peryskopową, albo w najlepszym wypadku na wypuszczeniu na powierzchnię boi radiowej. W obu przypadkach stanowi to zagrożenie dla okrętów, które posiadając napęd atomowy mogą przecież miesiącami przebywać w głębokim zanurzeniu, a więc w całkowitym ukryciu.

By temu zaradzić indyjska marynarka wojenna uruchomiły nową stację łączności radiowej Kattabomman w Tirunelveli (Prowincja Tamilnadu w południowych Indiach), która działając na bardzo długich falach/bardzo niskich częstotliwościach VLF (Very Low Frequency) pozwala na wysłanie sygnałów dla zanurzonych okrętów podwodnych. Oczywiście ze względu na zastosowane pasmo częstotliwości nie ma tu możliwość przesyłania długich wiadomości, ale system w zupełności wystarcza do przekazania ciągu znaków, które będą np. sygnałem do odpalania spod wody rakiet balistycznych lub manewrujących.

Największym utrudnieniem przy systemach pracujących w paśmie VLF (częstotliwość 3-30 kHz, a więc długość 10-100 km) jest konieczność stosowania bardzo rozległych pół antenowych. Z drugiej strony okręty podwodne, które chcąc wykorzystać takie pasmo muszą wypuszczać za rufą bardzo długą, holowaną antenę radiową (chociaż nie tak skomplikowaną jak antena linearnego sonaru holowanego).

Po co i dla kogo?

Systemy łączności na bardzo niskich częstotliwościach mają tylko pojedyncze państwa - przede wszystkim te, które posiadają okręty podwodne z napędem atomowym. W przypadku jednostek z napędem klasycznym (z silnikami diesel i bateriami akumulatorów) z tego sposobu łączności zrezygnowano uznając, że tej klasy jednostki i tak muszą się okresowo wynurzać by naładować akumulatory.

Systemy VLF pozostały jednak niezbędne dla okrętów podwodnych bardzo długo przebywających pod wodą – szczególnie tych, które są wyposażone w rakiety balistyczne lub manewrujące. Indie wykorzystywały już wcześniej wypożyczony od Rosjan okręt podwodny z napędem atomowym INS „Chakra” (projektu 971IM), ale nie jest on wyposażony w rakiety dalekiego zasięgu, a więc nie potrzebował systemu alarmowania.

Zupełnie inaczej będzie jednak po wprowadzeniu do sił morskich Indii okrętu podwodnego INS „Arihant” - pierwszej indyjskiej jednostki wyposażonej w rakiety balistyczne (12 pocisków K-15). W tym przypadku system alarmowego powiadamiania stał się niezbędny i dlatego powstała stacja radiowa Kattabomman.

Czy Polska potrzebuje systemów VLF?

Nasza Marynarka Wojenna planuje kupno okrętów podwodnych z napędem niezależnym od powietrza, a więc które mogą przebywać pod wodą ponad dwa tygodnie. Warunek długiego zanurzenia zostałby więc spełniony, ale przy wykorzystywaniu tylko standardowego uzbrojenia (torpedy i rakiety przeciwokrętowe) można z systemów VLF ostatecznie zrezygnować.

Zupełnie inaczej będzie w przypadku, gdy nasze państwo zdecyduje się na posiadanie broni odstraszania – a więc rakiet manewrujących. Wtedy z zasady unika się jakichkolwiek zbytecznych działań zdradzających miejsce przebywania okrętu, a więc między innymi wynurzania się, by okresowo nawiązywać kontakt radiowy. Z drugiej strony musi być możliwość wysłania w każdej chwili sygnału do wystrzelenia rakiet, a do tego najlepiej nadają się właśnie systemy VLF.

Ich budowa wbrew pozorom wcale nie jest takim trudnym zadaniem. Polska bowiem jeszcze do 1956 roku posiadała taki system łączności, który jeszcze przed wojną zbudowano w okolicach Warszawy (instalacje stały w okolicach Bemowa, Bielan i Grodziska Mazowieckiego).

Była to tzw. Transatlantycka Centrala Radionadawcza, którą uruchomiono w 1923 r. Najważniejsza jej część – stacja nadawcza z amerykańskimi nadajnikami 2x200 kW, pracowała na częstotliwościach 16,4 kHz i 14,29 kHz i była zlokalizowano w okolicach Babic w pasie o długości 4 km i szerokości 05,-1,2 km. System antenowy składał się z 10 masztów wieżowych o wysokości 126,5 m. Był to wtedy jedne z najnowocześniejszych systemów tego typu na świecie.

Docenili to również Niemcy, którzy po zajęciu Warszawy we wrześniu 1939 r. wykorzystywali tą stację do łączności ze swoimi okrętami podwodnymi. Teraz po tym systemie pozostały jedynie fundamenty masztów, cewek, ruiny budynków technicznych oraz budki strażnicze z napisem „Czuwaj”.

Reklama
Reklama

Komentarze (13)

  1. Julek

    Transatlantycka Centrala Radionadawcza została znisczona w 1945 roku.

  2. e7jf

    A po nam te okręty podwodne? Nie wystarcza brzegowe wyrzutnie rakiet ziemia- woda i lotnicze powietrze woda? bałtyk to nie Pacyfik. Kremla z Morza Pn i tak nie trafimy, bo tam i po drodze od ruskiej floty gęsto :)

  3. podbipieta

    Jedno wiem.Jak nie kupią rakiiet manewrojących,to oni są moskiewscy szpiedzy.A takich pod stienku i na razstrieł

  4. A_S

    Obawiam się, że nasze okręty będą mogły pozostawać w zanurzeniu dwa tygodnie, czyli do czasu zakończenia ewentualnego konfliktu z racji braku odpowiedniego uzbrojenia. Do tego wybudowanie takich anten wymaga skutecznej obrony przeciwlotniczej, a skąd ją weźmiemy ? Najpierw obrona, później takie cudeńka.

  5. thousandfaces

    Może po tym jak zbudujemy już taką stację, zinwestujemy też w atomowe łódki. Miało by to sens. Rakiety manewrujące i kontakt już będzie...

  6. Daniel

    Czy w razie ataku przeciwnik nie zniszczy najpierw takiego miejsca? Co wtedy?

    1. Roman

      W takiej sytuacji nie będzie pozostawało nic innego jak zrealizować zaktualizowany plan "Pekin".

  7. Gość

    Trzeba iść do przodu z techniką ,kto nie idzie do przodu, czas mija i zostaje z muzeum. A po drugie jak mamy mieć wojsko co ma mieć siłę odstraszania, to trzeba dać im odpowiedni sprzęt.

  8. barbarossa1983

    hindusi mają problem jak na razie problem z wynużaniem okrętów to im się przyda hehe;)

  9. Ganimedes

    Dajcie spokój Lepiej tanio kupić op, a za zaoszczędzoną kasę wzmocnić opl lub kupić jakieś WSB. Drogie okręty podwodne z rakietami są mniej warte niż wspomniane WSB czy OPL. W zasadzie mają posłużyć tylko do minowania, bo to najważniejsze zadanie dla naszej MW w czasie wojny.

  10. GM

    Jako, że indyjskie okręty mają problemy z wynurzaniem, łączność taka jest im szczególnie potrzebna.,

  11. Mirosław Znamirowski

    Czy w obecnych czasach miała by sens budowa takiego łatwego do odnalezienia i zniszczenia molocha? Osobiście lepszym rozwiązaniem wydaje mi się skonstruowanie specjalnego zasobnika z rozwijaną w locie anteną do łączności VLF, który można by podwieszać pod samoloty Mig-29, Su-22 czy F-16. Można by też zbudować taki system w wersji spaletyzowanej, który przenosiły by samoloty transportowe (antena wypuszczana była by w tym przypadku przez tylną rampę). Na pewno było by to lepsze rozwiązanie niż specjalnie przystosowane amerykańskie samoloty systemu TACAMO (oczywiście patrząc przez pryzmat zmylenia potencjalnego przeciwnika).

  12. Druh Zdzich

    H_j dupa i kamieni kupa. Czuwaj.

  13. Michael

    Wow... ale odkrycie. Czyli jednak te pociski manewrujące nie będą takie tanie, co?