Reklama

Siły zbrojne

Czy Stany Zjednoczone stać na wojnę z Iranem?

Wystrzelenie rakiety przeciwlotniczej SM-2 z niszczyciela USS „Carney” 19 października 2023 roku przeciwko rakietom i dronom Huti. Koszt jednego strzału - ponad 2 miliony dolarów
Wystrzelenie rakiety przeciwlotniczej SM-2 z niszczyciela USS „Carney” 19 października 2023 roku przeciwko rakietom i dronom Huti. Koszt jednego strzału - ponad 2 miliony dolarów
Autor. Aaron Lau/US Navy

Amerykańskie okręty i samoloty po raz kolejny zestrzeliły dużą ilość rakiet i dronów nad Morzem Czerwonym. Niestety koszt tej operacji wielokrotnie przekroczył wartość celów, które w jej wyniku zostały zniszczone. Amerykanie mając ograniczony zasób rakiet mogą więc zostać przymuszeni do ograniczenia swojej aktywności, skupiając się na zwalczaniu tylko tych obiektów, które stanowią dla nich bezpośrednie zagrożenie.

Reklama

Teoretycznie wydarzenia na Morzu Czerwonym są dowodem na skuteczność amerykańskiej marynarki wojennej, która okazuje się być dobrze przygotowana do obrony przeciwlotniczej wyznaczonego akwenu. No bo czy nie można nazwać sukcesem zestrzelenie 26 grudnia 2023 roku na południowym Morzu Czerwonym trzech „przeciwokrętowych rakiet balistycznych”, dwóch „lądowych” rakiet manewrujących i dwunastu dronów kamikaze przez niszczyciel typu Arleigh Burke USS „Laboon” oraz samoloty F/A-18 Super Hornet z lotniskowca USS „Eisenhower”?

Reklama

Sukces był tym większy, że Amerykanie nie po raz pierwszy pokazali skuteczność stosowanych przez siebie systemów uzbrojenia. Wystarczy tylko przypomnieć wydarzenia z 19 października 2023 r., kiedy to amerykański niszczyciel typu Arleigh Burke USS „Carney” zestrzelił trzy rakiety wystrzelone z jemeńskiego brzegu oraz kilka bezzałogowych aparatów latających. Ten ciąg „zwycięstw” zamyka strącenie jednej jemeńskiej, przeciwokrętowej rakiety balistycznej i drona 28 grudnia 2023 roku przez niszczyciel typu Arleigh Burke USS „Mason”.

Czytaj też

Jest jednak pewne „ale”, związane z szacunkiem „koszt efekt” tego rodzaju operacji. Oczywiście sprawą bezdyskusyjną jest konieczność niszczenia rakiet i dronów wystrzelonych przez Huti lub Iran w kierunki statków i okrętów na Morzu Czerwonym lub celów lądowych w sąsiednich państwach. Staje się to jednak „opłacalne” tylko po uwzględnieniu ewentualnych strat wywołanych trafieniem przez rakiety i drony kamikaze wybranych wcześniej celów: zarówno ludzkie jak i materialne.

Reklama

A straty te mogą być ogromne, o czym świadczą dwa ataki rakietowe przeprowadzone 15 grudnia 2023 roku przez rebeliantów Huti w Jemenie na statki handlowe „Palatium III” i „Al Jasrah” na Morzu Czerwonym w pobliżu strategicznej Cieśniny Bab el-Mandeb. Wywołało to natychmiastową reakcję armatorów, którzy zaczęli odwoływać rejsy w tamtym regionie. Ostatecznie mogło to wywołać zamknięcie tej ważnej, morskiej linii komunikacyjnej, co wywołałoby problemy gospodarcze w bardzo wielu państwach.

Czytaj też

Jeżeli jednak weźmie się pod uwagę tylko cenę wyprodukowania zwalczanych dronów i pocisków rakietowych, to sytuacja staje się już bardziej problematyczna. Systemy obronne wykorzystywane przez Amerykanów są bowiem coraz bardziej wyrafinowane i skuteczne, a to z kolei przekłada się na ich wyższą cenę. O ile więc rakieta SM-2 średniego zasięgu kosztuje około 2,1 miliona dolarów za sztukę to za SM-6 trzeba już zapłacić 4,3 miliona dolarów. Niepokoi cena nawet pocisku ESSM krótkiego zasięgu, która sięga 1,7 miliona dolarów.

Tymczasem cele, jakie są przez te pociski zwalczane, są coraz bardziej prymitywne, maksymalnie uproszczone i skomercjalizowane, a więc również tanie. Jest to możliwe, ponieważ w takich krajach jak Iran i Korea Północna (a obecnie również coraz bardziej Rosja) nikt nie trzyma się zachodnich standardów jakości ustalonych dla sprzętu wojskowego, a podzespoły są kupowane na cywilnym rynku bez koniecznych badań i testów. Dobitnym przykładem takiego podejścia są irańskie drony kamikaze Shahed 131/136, które w produkcji kosztują najprawdopodobniej zaledwie kilkanaście tysięcy dolarów.

Tymczasem Amerykanie do ich zwalczania muszą wykorzystywać rakiety warte co najmniej osiemdziesiąt razy więcej. Oczywiście amerykańska marynarka wojenna nie przyznaje się, czego użyła niszcząc około trzydzieści celów nad Morzem Czerwonym w trzech wymienionych powyżej przypadkach. Nie były to jednak na pewno „tańsze” systemy obrony bezpośredniej, takie jak artyleryjski zestaw Vulcan Phalanx kalibru 20 mm. Amerykanie na pewno nie dopuścili by bowiem na zbliżenie się obcych rakiet i dronów do ich okrętów na odległość mniejszą niż 2 km.

Najprawdopodobniej wykorzystano więc rakiety, co odnosi się również do samolotów F/A-18 Super Hornet. Tymczasem większość (około dwudziestu) zniszczonych w ten sposób obiektów stanowiły irańskie drony, które razem mogły kosztować maksymalnie około 300 tysięcy dolarów. To mniej niż jedna amerykańska rakieta przeciwlotnicza, a w zniszczeniu bezzałogowców wykorzystano tych pocisków co najmniej dwadzieścia.

Tak więc „sukcesy”, jakimi chwalą się Amerykanie przy zestrzeliwaniu rakiet i dronów nad Morzem Czerwonym w rzeczywistości sygnalizują poważny problem związany ze sposobem prowadzenia działań bojowych przez kraje „bandyckie”, takie jak: Rosja, Jemen, Korea Północna i Iran. By go rozwiązać trzeba znaleźć odpowiedni środek na zwalczanie bardzo tanich i często prymitywnych systemów uzbrojenia, ale za to stosowanych w dużej ilości. Takie kraje jak Jemen wspierane przez Iran mogą bowiem wysyłać w kierunku Morza Czerwonego setki tanich dronów licząc na to, że w pewnym momencie Amerykanom zabraknie po prostu amunicji.

Są dwa sposoby rozwiązania tego problemu. Pierwszym jest po prostu zwalczanie systemów startowych na lądzie, magazynów oraz fabryk produkujących niebezpieczne uzbrojenie. Do tego konieczny jest jednak stały nadzór nad podejrzanym krajem, a dodatkowo zabezpieczenie systemów reakcji – np. rakiet manewrujących, lub uderzeniowych grup lotniczych. A to również kosztuje.

Czytaj też

Drugi sposób polega na wprowadzeniu tanich środków przeciwdziałania. Mogą to być oczywiście niskokosztowe rakiety przeciwlotnicze, ale najbardziej przyszłościowym rozwiązaniem wydaje się jednak być broń energetyczna. Dlatego rozwinięte kraje, w tym również Polska powinny zrobić wszystko, by wprowadzić jak najszybciej na uzbrojenie działka laserowe i elektromagnetyczne, dla których koszt jednego „strzału” nie będzie przekraczał kilkuset dolarów, przy nieograniczonym zapasie amunicji (zależnym jedynie od wydajności źródła zasilania).

Bez tego rodzaju rozwiązań Rosja, Iran i Korea zasypią nas tysiącami tanich dronów, przesycając systemy obrony przeciwlotniczej, który mogą później nie zareagować odpowiednio na rzeczywiste zagrożenie w postaci rakiet balistycznych lub manewrujących. Morze Czerwone i Ukraina nam to właśnie coraz dosadniej pokazują.

Reklama
Reklama

Komentarze (11)

  1. bezreklam

    USa wydaje na Armie Expedycyjna 900 milardow dolarow - wiecej niz wszteksie inne kraje razem wziete. Utrzmuje 11 lotskwow i 800 baz na globie. Ale nie stac na wzmocninie wlasnej granocy (Wlasnie medja mowia o kolejnym marszu z podlunia - tym razem liczacym 43 tys emigrantow) a granica nie zabezpczno. Nie stac tez USa na sluzbe zdrowia, edukacje, kolej, - jedyne na co stac to wlasnie na Armie Expedcjna - nietry nie sluzaca POKOJOWI - nawet w przadku HUTI slyzy zniewolniu narodu (NIESTY)

    1. rosyjskaRuletkaTrwa

      @bezreklam nigdy nie pojmie niczego? Można zbudować setki kilometrów zabezpieczeń z miliardy $ tylko po co jak to jest na pustyni i można za parę tysięcy podkopać się pod tym systemem? Imigranci to bogactwo US, nie narzekają, nie potrzebują systemu opieki, nie wymagają dużych wypłat ... ale tylko ci którzy pracują. Walczy się tylko z przestępczością ... paniał?

  2. rosyjskaRuletkaTrwa

    Sprawa jest prosta. Pokazówka może więcej kosztować ale ma udowodnić że napadający poniesie klęskę. US udowodniła że może niszczyć cele takie "jak jedyne w swoim rodzaju" hurtowo. Czy to na morzach czy to na Ukrainie. Jeżeli sowieci użyją broni atomowej to z Ukrainy zniknie cały kontyngent sedeso kradów. Wszystko to wkalkulowane w cenie pokazówki.

  3. Hmmm.

    Nie rozumiem, po co USA wyprawa sobie flaki dla Izraela, który jasno komunikuje otoczeniu, jak ma nakichane na Jankesów? Statki popłyną sobie dookoła, konsument za to zapłaci dorzucając kilkanaście groszy do kilograma towaru, życie potoczy się dalej.

    1. Sorien

      Przez takie cyrki przemył panstw Europy traci na konkurencyjności....

    2. bezreklam

      W US olbrzmie lobby Izealskie. W Samym Nowym Yorku mieszka ok 1 tys milarderow pochdznia Zydowskiego.

    3. Hmmm.

      Lobby powinno z własnej kieszeni płacić w tej sytuacji. Inaczej to chora sytuacja.

  4. easyrider

    Czy USA) Zachód stać? Raczej - czy stać nas na bierność? Z całą pewnością nie. Brak reakcji albo delikatne użądlenia nie przyniosą efektu. Stracimy kontrolę nad ważnym akwenem a nasi wrogowie zyskają sojusznika z olbrzymim zasobem surowców energetycznych i własną bronią nuklearną wraz ze środkami jej przenoszenia. Iran musi zostać zneutralizowany skutecznie. Bez rojenia, że da się tam zaszczepić demokrację. Zresztą jaką demokrację? Ta już dawno zmutowała do poziomu jaki znamy obecnie-kamuflowanej dyktatury politpoprawności. Ta wojna , w połączeniu z eskalacją tego co się dzieje w Izraelu, Strefie Gazy, Libanie, to dla nas zagrożenie ale i szansa. Szansa na odbudowę społeczeństw i zniszczenie wroga zewnętrznego. Zatem na pytanie z artykułu odpowiedź brzmi: nie stać nas utrzymywanie tej erozji bezpieczeństwa, jaka funkcjonuje obecnie.

  5. farfozel

    Ja przepraszam ale co to za pytanie ? Przecież ta wojna potrwa góra 8 dni . Iran ? A co to militarnie jest Iran ?

    1. Xergoos

      Iran to 87,92 miliona ludzi, do tego własna tchnologia i ok 200tyś różnych rakiet balistycznych o różnych zasięgach. Zasypią wszystkie lotniskowcowe grupy bojowe taką chmarą rakiet /dronów że USA może jedynie atomówke zrzucić ale Iran też już może ją mieć i na pewno ma. Irak miał kilkanaście mln ludzi jak USA interweniowały i każdy z nich chciał zmiany. Iran jest dumny! Nie chcą narzucenia przez USA kolejnego Szacha który by ich okradał.

    2. Davien3

      @Xergoos ile sa warte rakiety Iranu to własnie widzimy A irańskie drony nadaja sie jedynie do terrorystycznych ataków na cywili, do czego w końcu powstały Iran nie ma broni jadrowej a jego załosne lotnictwo i OPL zostana zniszczone w kilka dni, nasteppnie rozpocznie sie likwidacja wszystkiego co pomalowane na zielono w Iranie I tyle wyjdzie z wojny Iran vs USA: anihilacja Iranu przy minimalnych stratach własnych

    3. rwd

      Wojna z Iranem byłaby dla Stanów drugim Wietnamem ale o zdecydowanie groźniejszych konsekwencjach. Waszyngton jest w stanie zniszczyć Iran ale nie jest w stanie go pokonać. W USA wiedzą o tym, więc po za wymachiwaniem szabelką nawet nie myślą o pełnowymiarowej wojnie. Czasy wielkiej Ameryki kończą się i wiedzą o tym nawet najbardziej zagorzali fanatycy Wuja Sama i pax americana.

  6. Endres

    Pytanie jest żle sformułowane.Powino brzmieć " Czy USA, ma w razie czego, walczyć z Iranem, cudzymi rękoma ". Swego czasu, prowadzili wojnę z Teheranem, rękoma Irakijczyjczyków, pod wodzą ich ówczesnego kumpla, Saddama. I przez parę lat, popierali jedną ze stron konfliktu. Obecnie, Saddama już nie ma, bo sami się go pozbyli, więc należy zadać sobie pytanie, KTO w takim układzie, pójdzie na "współpracę" z USA, w tym zakresie. Ba, kto ma na tyle silną armię w tym regionie, by zmierzyć się z Iranem, a to kilkadziesiąt milionów ludzi,liczna armia, ogromny teren... I to nawet z pomocą USA. Kurdowie ? Druzowie? Syryjczycy ? Liban ?

    1. bezreklam

      Izeal - tylko w tym przadku pyranie czy to IZeal bedzie walczl AMerkanami czy Amerykanie Izealem

  7. rwd

    Jedynym rozwiązaniem jest likwidacja Jemenu i jemu podobnych póki nie mają jeszcze broni A. W przeciwnym razie będą stałym zagrożeniem dla Zachodu. Zniszczenie wszystkich miast i wsi rozwiąże problem, bo czasami tylko drastyczne i niehumanitarne sposoby dają pożądane efekty.

    1. bezreklam

      Oficjany Prezden Jemenu zaprobwal refendom w celu ponownego podzialu na Jemen Polncoy i Poldniwy jak bylo przez lata. Opcja obecna - czyli proba likiwdacji niepdoeglosci, za cene zabicia narazie "tylko 500 tys cywili" - czyli opcja zbrodnicza dzialnsci jest nie do pomyslenia i szkoda ze Zachod wspiera podob zamiast WOLNOSCI. Propzcja podzialu zas i dwuch wolnych niepdegych krajow jak zwkle lepsza niz mordowania ludzi i wolnsci.

  8. Sorien

    Teraz jeszcze przełóżcie to na lądowe pole walki a wyjdzie wam w jakie manowce poszło większość armi świata.... nie mówię tylko o zachodnich ale też i o ruskiej czy chińskiej....

    1. Irateas

      Problemem jest kontreagowanie a nie reagowanie z wyprzedzeniem. Zamiast czekać na te drony można by zbombardować wszystkie potencjalne cele. No ale to jest wbrew doktrynie nato bo tu chodzi o eliminacje potencjalnych strat cywilnych.

    2. Davien3

      @Sorien rozumiem że prymitywne drony są rozwiazaniem na wszystko wg ciebie? No dawno tak sie nie usmiałem.

    3. Sorien

      Davien3 - upraszczasz

  9. leiter84

    Artykuł a jego tytuł to dwie różne sprawy. USA stać na otwartą wojnę z Iranem, nie stać go natomiast na zwalczanie, z założenia tanich, piracko-bandyckich ataków Huti.

  10. Rusmongol

    Dlatego od dawna pisze ze rozwiązaniem tego problemu jest anihilacje zagrożenia.

  11. Endres

    Czy to prawda, że Eljat, pratycznie główne okienko na świat Izraela, port nad Morzem Czerwonym, zanotował ogromny spadek dochodów, coraz mniej tam statków wpływa i wypływa, a jest to skutkiem tego, że ci właśnie jemeńscy Hutu, za pomocą prowizorycznych dronów, destabilizują pracę w tym porcie?