Siły zbrojne
Barracuda strzela rakiety. Czy to wpłynie na Orkę? [KOMENTARZ]
Francuskie ministerstwo obrony poinformowało o przeprowadzonym z sukcesem strzelaniu rakiety manewrującej MdCN z najnowszego, uderzeniowego okrętu podwodnego typu Barracuda „Suffren”. We wcześniejszych próbach przeprowadzonych na Morzu Śródziemnym z powodzeniem odpalono rakietę przeciwokrętową typu SM39 Exocet oraz wielokrotnie najnowszą, ciężką torpedę F21. Cały ten pakiet uzbrojenia jest proponowany wraz z okrętami Scorpène dla polskiej Marynarki Wojennej w ramach programu „Orka”.
Zgodnie z oficjalnym komunikatem strzelanie rakietą manewrującą MdCN z najnowszego, atomowego, uderzeniowego okrętu podwodnego „Suffren” przeprowadzono 20 października br. na poligonie rakietowym DGA Essais de missiles w Biscarrosse w departamencie Landes nad Zatoką Biskajską. Próby były ważnym elementem badań kwalifikacyjnych prowadzonych w ramach programu Barracuda od kwietnia 2019 roku przez francuską Generalną Dyrekcję do spraw Uzbrojenia DGA (Direction générale de l’armement).
Wydarzenie to od razu zostało nagłośnione m.in. przez francuską minister obrony Florence Parly, która pogratulowała organizatorom i uczestnikom testów w specjalnym oświadczeniu podkreślając, że jest to pierwsze w historii wystrzelenie rakiety manewrującej z francuskiego okrętu podwodnego. Dzięki temu Marine Nationale będzie miała już możliwość atakowania spod wody w sposób konwencjonalny infrastruktury lądowej przeciwnika.
Po raz pierwszy francuski okręt podwodny wystrzeliwuje pocisk manewrujący. Ten sukces daje naszej marynarce nowe możliwości strategiczne i stawia ją wśród najlepszych na świecie. Ta nowa broń to prawdziwy przełom, wynik wielu lat wysiłków i inwestycji, na co pozwala w szczególności ustawa o programowaniu wojskowym na lata 2019-2025. Gratuluję wszystkim: francuskiej marynarce wojennej, DGA, przemysłowi, którzy doprowadzili do tego strzelania. Do tej pory francuskie siły podwodne mogły atakować okręty podwodne i nawodne. Teraz mogą również niszczyć ciężką infrastrukturę lądową z dużej odległości.
Co więcej, francuska marynarka wojenna może wykonywać uderzenia na cele naziemne obecnie już z dwóch typów okrętów, ponieważ wcześniej rakiety manewrujące MdCN zostały wprowadzone również na fregatach wielozadaniowych typu FREMM. Obecne strzelanie przeprowadzone z „Suffrena” praktycznie kończy badania kwalifikacyjne systemu uzbrojenia tego okrętu i jest sygnałem zbliżającego się końca prób morskich. Oznacza to, że pierwsza Barracuda może rzeczywiście zostać przekazana francuskiej marynarce wojennej do końca 2020 roku i wprowadzona do czynnej służby w 2021 roku.
Czym jest tak naprawdę rakieta manewrująca MdCN?
Rakieta MdCN/NCM (Missile de Croisière Naval/Naval Cruise Missile) została zbudowana przez koncern MBDA na bazie lotniczych pocisków manewrujących SCALP EG/Storm Shadow. Dzięki temu we Francji są one produkowane na tej samej hali montażowej. Na wygląd MdCN i ich konstrukcję wpłynęło przede wszystkim założenie, że mają być to pociski odpalane zarówno z okrętowych wyrzutni pionowego startu typu Sylver A70, jak i ze standardowych wyrzutni torpedowych kalibru 533 mm zanurzonych okrętów podwodnych (atomowych i klasycznych – a więc o wyporności nawet około 2000 ton).
W tym celu trzeba było przeprojektować kadłub pocisku SCALP EG. Został on wydłużony i bardziej zaokrąglony. Przekrój kołowy rakiety morskiej zmusił również do zastosowania innego mechanizmu rozkładania skrzydeł nośnych w czasie lotu. Nie mieszczą się już one na korpusie pocisku tak jak w przypadku SCALP EG, ale przed startem są one składane w jego wnętrzu (nie wystając poza jego obrys) i zasłonięte przy złożeniu pomysłowymi choć prostymi, gumowymi kurtynami.
Dodatkowo w odróżnieniu od wersji lotniczej, rakieta okrętowa nie ma wlotu powietrza zamontowanego na stałe, ale jest on wysuwany dopiero po starcie i odrzuceniu silnika startowego. Zastosowano przy tym nowy silnik turboodrzutowy Microturbo TR50 o ciągu 350 daN. Sam pocisk pomimo zmiany kształtu kadłuba jest nadal wykonany w technologii stealth, co utrudnia jego wykrycie przez radiolokacyjne systemy przeciwlotnicze przeciwnika.
Czytaj też: Rakiety manewrujące NCM w produkcji seryjnej
W rakiecie MdCN, wokół wylotu gazów z silnika marszowego umieszczono dodatkowo 6 złączy, które pozwalają na podłączenie silnika startowego i połączenie się przez niego z okablowaniem kontenera (kapsuły). Istnieją dwie wersje morskich rakiet MdCN, różniące się sposobem transportu i przechowywania. W wersji przeznaczonej na okręty nawodne, odpalanej z wyrzutni pionowego startu, pocisk jest przechowywany w prostopadłościennym kontenerze startowym wykonanym z aluminium, który po starcie jest wyrzucany (uszkodzenia od gorących gazów są zbyt duże by opłacała się jego naprawa i renowacja). Kontener ten jest tak zbudowany, że wszelkie czynności sprawdzające można wykonywać z zewnątrz – bez wyjmowania rakiety.
W wersji dla okrętów podwodnych MdCN znajduje się w specjalnej, obłej kapsule chroniącej pocisk przy przejściu przez środowisko wodne i odrzucanej po jego wydostaniu się ponad powierzchnię morza tuż przed włączeniem silnika startowego. Kapsuła ta podobnie jak wspomniany wcześniej kontener startowy dla okrętów nawodnych pozwala na długotrwałe przechowywanie rakiety i jej obsługę bez wyjmowania pocisku na zewnątrz.
Rakieta MdCN pozwala na atakowanie celów lądowych znajdujących się w odległości ponad 1000 km. Pocisk w momencie startu waży 1400 kg, ma długość 6,4 m (7 m z silnikiem startowym) i średnicę 0,5 m. Głowica bojowa waży ponad 250 kg. Pocisk atakuje wskazany cel dzięki kombinowanemu systemowi naprowadzania z podsystemem nawigacji inercyjnej, odbiornikiem systemu nawigacji satelitarnej (system GPS, w przyszłości prawdopodobnie także Galileo), podsystemem TERPROM (opracowanym przez koncern BAE Systems i pracującym z radiowysokościomierzem) i głowicą termowizyjną wykorzystywaną w finalnej fazie ataku do identyfikacji obiektu. Przy negatywnej identyfikacji może dojść do przerwania misji i pocisk odsyła się do bezpiecznego rejonu, gdzie ulega samozniszczeniu.
Pierwszymi okrętami nawodnymi, jakie otrzymały pociski MdCN były francuskie fregaty typu FREMM (w 2015 r.). Od strzelania przeprowadzonego 20 października 2020 r. można również powiedzieć, że pierwszymi okrętami podwodnymi uzbrojonymi w te rakiety są francuskie uderzeniowe okręty podwodne z napędem atomowym typu Barracuda.
Rakieta MdCN była opracowywana w sumie ponad 12 lat. Pierwsze jej testy w tunelu aerodynamicznym ONERA w Modane we Francji rozpoczęły się w 2008 r., pierwsze strzelanie zakończone powodzeniem przeprowadzono w maju 2010 r. Sprawdzono wtedy pocisk w wersji pionowego startu, który miał być wykorzystywany w pierwszej kolejności na fregatach typu FREMM.
W czerwcu 2011 r. przeprowadzono start podwodny sprawdzając rozwiązania potrzebne do odpalania pocisków MdCN z pokładu okrętów podwodnych a w lipcu 2012 r. odbyło się pierwsze kompletne strzelanie. Instalację startową dla jednostki nawodnej sprawdzono jeszcze w kwietniu 2014 r., a dla okrętu podwodnego w czerwcu 2014 r.
Czytaj też: Francja testuje rakiety manewrujące MdCN
Pierwsze strzelanie pocisków MdCN z okrętu nawodnego wykonano w maju 2015 r. W próbach przeprowadzonych na Morzu Śródziemnym użyto fregaty typy FREMM „Aquitaine”. Test został zorganizowany na akwenach należących do poligonu rakietowego DGA (Direction Générale de l'Armement – Dyrekcji Generalnej ds. Uzbrojenia), z centralą zlokalizowaną na wyspie Île du Levant.
Rakiety manewrujące MdCN przeszły swój chrzest bojowy 14 kwietnia 2018 r. To właśnie tego dnia wystrzelono na cele w Syrii trzy takie pociski w salwie trwającej około 16 sekund. Wykorzystano do tego wyrzutnię pionowego startu typu Sylver A70 z francuskiej fregaty typu FREMM „Languedoc”. Teraz do tego kalendarza należy doliczyć 20 października 2020 roku – a więc pierwsze odpalenie rakiety MdCN z zanurzonego okrętu podwodnego typu Suffren/Barracuda.
Barracuda a program „Orka”
Informacja na temat zakończonego sukcesem strzelania z okrętu podwodnego „Suffren” jest bardzo ważna dla Marynarki Wojennej RP. Polska jest bowiem jedynym krajem, któremu jak dotąd proponuje się sprzedaż rakiet MdCN w pakiecie razem z okrętami podwodnymi typu Scorpène (w ramach programu „Orka”). Jest to dowodem ogromnego zaufania, ponieważ chodzi o eksport uzbrojenia o charakterze strategicznym, z pozwoleniem na jego w pełni niezależne wykorzystanie przez odbiorcę - na co wydał specjalną zgodę rząd Francji.
Poza rakietami manewrującymi MdCN francuska oferta obejmowała m.in.: budowę w Polsce trzech okrętów podwodnych Scorpène, rozwiązanie pomostowe (modernizacja okrętu ORP „Orzeł”), szkolenia załóg we współpracy operacyjnej z francuską marynarką wojenną i ministerstwem obrony, pełny pakiet uzbrojenia (rakiety przeciwokrętowe SM39 Exocet i przeciwlotnicze MICA SL lub CAMM, torpedy F21) a także pakiet współpracy przemysłowej dla PGZ (budowa na eksport dodatkowych okrętów podwodnych i nawodnych).
Wprowadzenie morskich rakiet manewrujących MdCN diametralnie zmieniłoby znaczenie polskich okrętów podwodnych z napędem diesel-elektrycznym tworząc z nich uzbrojenie strategiczne. Rakiety manewrujące na Orkach razem z już kupionymi pociskami lotniczymi JASSM/JASSM-ER (dla samolotów F-16) oraz systemem artylerii rakietowej HIMARS mogą być bowiem podstawą do stworzenia polskiego, konwencjonalnego systemu odstraszania.
Co więcej, taka decyzja byłaby bardzo silnym uzasadnieniem dla posiadania w ogóle okrętów podwodnych na Morzu Bałtyckim. Takie jednostki, jeśli byłyby wyposażone jedynie w uzbrojenie przeciwokrętowe, nie miałyby bowiem dla siebie celów ataku. Federacja Rosyjska doskonale sobie przecież zdaje sprawę, że w czasie faktycznego konfliktu zbrojnego niemożliwe jest przejście Cieśninami Duńskimi – w pełni kontrolowanymi przez państwa NATO.
Rosja wie również, że obecność baterii nadbrzeżnych w Polsce i krajach nadbałtyckich nie pozwoli na „wewnętrzny” transport morski na Bałtyku – w tym przede wszystkim pomiędzy Sankt Petersburgiem i Bałtijskiem. Przed Flotą Bałtycką prawdopodobnie nie będzie więc stawiać się zadania ochrony morskich linii komunikacyjnych, ponieważ w momencie wybuchu konfliktu zbrojnego takich linii dostępnych dla Rosjan po prostu nie będzie. Dlatego jest bardzo prawdopodobne, że po rozpoczęciu działań wojennych rosyjskie okręty pozostaną w portach, co mogłoby uczynić polskie okręty podwodne zupełnie bezużytecznymi.
Priorytetem dla tych jednostek nie będzie również nadzór nad morskimi liniami komunikacyjnymi, ponieważ w obecnej sytuacji największym zagrożeniem dla polskiego, morskiego ruchu handlowego będą rakiety wystrzelone z samolotów i baterii nadbrzeżnych w Obwodzie Kaliningradzkim.
W przypadku uzbrojenia Orki w rakiety manewrujące Rosjanie będą jednak już musieli wyjść na morze i szukać zagrożenia. To jest związane z ponoszeniem ogromnych kosztów, koniecznych dla utrzymania floty zwalczania okrętów podwodnych oraz sił ochrony zapewniających obronę przed polskimi i być może estońskimi bateriami nadbrzeżnymi.
Jakie rakiety manewrujące dla Marynarki Wojennej?
Analizując rozwiązania dla programu „Orka” rozpatruje się trzy propozycje: okręty podwodne typu 212A z niemieckiego koncernu TKMS, szwedzkie okręty podwodne typu A26 ze szwedzkiego koncernu Saab oraz francuskie okręty podwodne Scorpène oferowane przez francuski koncern stoczniowy Naval Group.
Tylko Francuzi zaproponowali ze swoimi okrętami rakiety manewrujące, dlatego dla dwóch pozostałych jednostek proponowanych w programie „Orka” Marynarka Wojenna RP brała pod uwagę możliwość ich przystosowania do użycia amerykańskich rakiet manewrujących Tomahawk. Jak dotąd okazało się to jedynie czystą teorią, ponieważ jakiekolwiek rozmowy na ten temat z Amerykanami do chwili obecnej najprawdopodobniej kończyły się fiaskiem.
W przypadku rakiet MdCN oferta francuska jest już gotowa „na stole”. Polska jest przy tym w o tyle dobrej sytuacji, że system rakiet manewrujących MdCN dla okrętów podwodnych jest już w pełni gotowy operacyjnie. Koszty tej integracji ponieśli sami Francuzi i Polska nie będzie musiała za nią płacić. Integracja pocisków MdCN na Scorpèny polegałaby po prostu na przeniesieniu wszystkich, związanych z ich użyciem systemów i instalacji z okrętów Barracuda, a więc wyrzutni torpedowych, interfejsu z systemem wystrzeliwania uzbrojenia i modułów systemu walki odpowiedzialnych za planowanie misji i strzelanie. Takie rozwiązanie, w połączeniu z gotową już rakietą manewrującą MdCN, zintegrowano zresztą wcześniej na pokładzie fregat FREMM.
Co więcej, nadzorujący ewentualny transfer specjaliści z DGA dają pełną gwarancję prawidłowej pracy systemów, co oznacza faktycznie również gwarancję rządu francuskiego. Negocjacje międzyrządowe są o tyle ważne, że oferta francuska obejmuje nie tylko przekazanie samych pocisków, ale pomoc techniczno-operacyjną w organizowaniu systemu ich użycia bojowego. Francuzi chcą przy tym, by Polska miała pełną swobodę w wykorzystaniu rakiet manewrujących.
Wprowadzenie rakiet manewrujących na okręty podwodne może podnieść rangę Marynarki Wojennej RP, która stanie się ważnym narzędziem oddziaływania dla polityków na arenie międzynarodowej. Pociski MdCN mogą być bowiem proponowane jako polski wkład do sił NATO, czego dowodem może być synchronizacja uderzenia rakietowego na Syrię 14 kwietnia 2018 r z atakiem amerykańskim i brytyjskim.
Strona francuska złożyła przy tym propozycję współpracy przy wprowadzeniu zupełnie nowej doktryny operacyjnego wykorzystania tego uzbrojenia oraz przy tworzeniu bazy dany potencjalnych celów. W zakres uzgodnionego z polskim Ministerstwem Obrony Narodowej pakietu współpracy wchodził bowiem system planowania misji, a także współpraca w takich obszarach jak łączność z okrętami, planowanie misji rakiet czy wykorzystanie danych do wyznaczania i tworzenia modeli celów. Wszystkie elementy oferowanego Polsce systemu stworzone były, w taki sposób, aby zapewnić jego wykorzystanie w sposób całkowicie niezależny – począwszy od samodzielnego planowania misji, poprzez podejmowanie decyzji o wystrzeleniu, aż po brak możliwości zmiany trasy rakiety w czasie lotu.
Zaznaczono przy tym, że dzięki odpowiedniej konstrukcji rakiet, do przygotowania trasy lotu i wskazania obiektu uderzenia wystarczą jedynie satelitarne informacji dostępne na rynku komercyjnym. Jednak Francuzi są gotowi na prowadzenie rozmów w sprawie ewentualnej wymiany takich danych pomiędzy poszczególnymi sztabami generalnymi. Wszystko to ma być ustalane z zachowaniem przez Polskę pełnej autonomii w wykorzystaniu tego rodzaju uzbrojenia.
Bardzo ważne jest również to, że wprowadzenie na polskich okrętach podwodnych rakiet manewrujących ze względu na ich niewielką ilość nie zmieni równowagi militarnej w rejonie Morza Bałtyckiego. Polska nawet z tego rodzaju uzbrojeniem nie będzie bowiem stanowiła poważnego zagrożenia militarnego dla takiego atomowego mocarstwa jak Federacja Rosyjska.
Ewentualne skutki użycia tych pocisków (militarne, polityczne i ekonomiczne) byłyby jednak na tyle duże, że władze rosyjskie wywołując konflikt zbrojny muszą je uwzględnić w ogólnej kalkulacji „koszt-efekt”. Tym bardziej, że rakiety manewrujące jako broń precyzyjna dają gwarancję zminimalizowania strat ubocznych – przede wszystkim w ogólnodostępnej infrastrukturze cywilnej oraz ludności cywilnej. Rosjanom będzie więc trudno wykorzystać ich uderzenie w celach propagandowych.
Sama świadomość posiadania takich zdolności oddziaływać będzie zresztą nie tylko na potencjalnego przeciwnika, ale również na sojuszników, którzy będą musieli je uwzględnić w swoich kalkulacjach przebiegu konfliktu, zwiększając niepewność jego przebiegu zgodnie z ich oczekiwaniami. Będzie więc in fine zmniejszać prawdopodobieństwa takiego konfliktu z udziałem Polski. Wszystko to jest oczywiście możliwe wyłącznie pod warunkiem pełnej niezależności użytkownika – w tym przypadku państwa polskiego – w użyciu rakiet, oraz skrytego podejścia w pobliżu terytorium przeciwnika, czego nie zapewnią, ani samoloty, ani okręty nawodne, ani rakiety na podwoziach kołowych rozmieszczone w kraju. Poza okrętami podwodnymi w Polsce nie będzie dostępny żaden inny system uzbrojenia dający takie możliwości.
Nie bez znaczenie jest również powiązanie kontraktu w ramach programu „Orka” z daleko idącym transferem technologii dla polskiego przemysłu stoczniowego. Francuzi mają w tym przypadku doświadczenie zdobyte przy przenoszeniu produkcji okrętów podwodnych do Brazylii i Indii. Teraz taką samą możliwość zaproponowano stoczniom w Polsce, co pozwoliłoby odzyskać do polskiego budżetu znaczną część środków przeznaczonych na zakup nowych okrętów podwodnych dla MW RP w ramach programu „Orka”.
Co dalej z polskimi okrętami podwodnymi?
Propozycja rządu francuskiego została pod koniec 2017 roku wybrana przez niezależną komisję działającą w MON w ramach konkurencyjnego postępowania z udziałem również dostawców z Niemiec i Szwecji. Wtedy też prawdopodobnie miały się zacząć wyłączne negocjacje odnośnie zakupu okrętów Scorpène i (przede wszystkim) rakiet MdCN.
Po zmianie kierownictwa resortu na początku 2018 r. działania w programie „Orka” zostały jednak przerwane. Ustały rozmowy prowadzone w tej sprawie, a temat pozyskania okrętów podwodnych i rakiet manewrujących stracił raptownie dla strony polskiej na znaczeniu. Według nieoficjalnych informacji rolę odegrać w tym mogły podpowiedzi ze strony administracji USA, niechętnej pozyskaniu przez Polskę tak strategicznego uzbrojenia możliwego do wykorzystania w sposób niezależny, do tego jeszcze pochodzącego od dostawców z innego kraju. Mogły grać tu rolę także działania prowadzone przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, które forsowało wtedy ideę rakiet manewrujących na podwoziach kołowych i budowy dla MW RP fregat zamiast okrętów podwodnych.
Francuzi od czasu zerwania przez stronę polską zaawansowanych rozmów międzyrządowych zdążyli przetestować i wprowadzić na uzbrojenie system rakiet manewrujących wystrzeliwanych z okrętów podwodnych. Polski MON zdążył w tym czasie rozpocząć negocjacje na temat zakupu od Szwecji dwóch trzydziestoletnich okrętów podwodnych, bez rakiet manewrujących. Nie zdążył natomiast ani zakupić nowoczesnych okrętów podwodnych, ani rakiet manewrujących na podwoziach kołowych, ani fregat - z rakietami czy bez.