Armia smoka. Czy jest w stanie zdobyć Tajwan? Część 1 [RAPORT]

Autor. Ding Ziyu/eng.chinamil.com.cn
Czy kiedyś Chińska Republika Ludowa (Chiny) spróbuje zbrojnie zająć Republikę Chin (Tajwan)? Tego nie wie nikt. Wydaje się, że nawet w Pekinie nie podjęto ostatecznej decyzji. Jednak warto zastanowić się, czy Armia Smoka, czyli Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza, ma zdolności do pokonania Sił Zbrojnych Tajwanu.
Pekin od wielu lat prowadzi politykę jednych Chin, nie uznając niepodległości Tajwanu, której sam Tajpej formalnie nigdy nie ogłosił. Republiki Chin formalnie nie uznaje również zdecydowana większość świata, poza Watykanem i kilkunastoma innymi małymi państwami. Co prawda Tajwan nie jest uznawany oficjalnie, ale w praktyce funkcjonuje suwerennie, również w dziedzinie polityki zagranicznej i obronności.
Tajwan nie jest obecnie już członkiem ONZ, ale pod nazwą „Chińskie Tajpej” jest członkiem wielu międzynarodowych organizacji. Zgodnie z polityką jednych Chin państwa, które uznają Tajwan, nie mogą już uznawać Chin kontynentalnych. Również Polska oficjalnie nie uznaje Tajwanu, ale utrzymuje z nim pewne relacje polityczne. Na Tajwanie funkcjonuje Biuro Polskie w Tajpej, zaś u nas działa Biuro Przedstawicielskie Tajpej w Polsce.
Tajwan jest demokratyczną republiką, w której regularnie odbywają się wolne wybory. Taki system nie funkcjonuje w Chinach, gdzie od dziesięcioleci samodzielnie władzę sprawuje Komunistyczna Partia Chin. Część mieszkańców Tajwanu chciałby ogłoszenia niepodległości, lecz na przeszkodzie stoją Chiny kontynentalne. W takim przypadku oficjalnie grożą one inwazją na Tajwan.

Autor. Wang Guoyun/eng.chinamil.com.cn
Dzięki chińskiej polityce „jedno państwo, dwa systemy” do kontynentalnych Chin powróciły byłe europejskie kolonie, w tym brytyjski Hongkong i portugalskie Makau. Dziś stanowią one specjalne obszary administracyjne, lecz ten stan będzie trwał tylko przez 50 lat od przekazania ich Chinom. Regiony te mają pewną autonomię, ale już obecnie za sprawy zagraniczne i obronę odpowiada rząd centralny w Pekinie. Taki model nie jest (i zapewne nigdy nie będzie) akceptowalny dla mieszkańców Tajwanu. Za włączeniem do Chin opowiada się tylko niewielka część mieszkańców wyspy.
W związku z powyższym nad Tajwanem wciąż wisi groźba chińskiej inwazji na wyspę. Ale czy jest ona realna i możliwa do przeprowadzenia? Aby się nad tym zastanowić, trzeba przyjąć kilka wstępnych założeń.
Czy Chiny chcą wchłonąć Tajwan?
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna. Argumentów „za” i „przeciw” jest bardzo wiele. Starczyłoby ich na osobną analizę geopolityczną i społeczną. W tym miejscu można przyjąć roboczą tezę, że Chiny chcą dokonać aneksji Tajwanu, a przynajmniej tego nie wykluczają.
Świadczy o tym np. ogromna rozbudowa i modernizacja techniczna Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (ChAL-W) w ostatnich latach. Przez dziesięciolecia po powstaniu komunistyczne Chiny dysponowały ogromną liczebnie armią, ale bazującą głównie na piechocie wzmocnionej przez siły pancerne i artylerię. Lotnictwo Chin było bardzo liczne, ale dysponowało samolotami technicznie wywodzącymi się z lat 50. i 60. XX w.
Jeszcze gorzej wyglądała sytuacja sił morskich. Co prawda w skład Marynarki Wojennej ChAL-W wchodziły setki okrętów, ale bardzo małych, o bardzo ograniczonych zdolnościach bojowych. Chiny stały się państwem nuklearnym. Systematycznie zwiększały liczbę głowic, którymi dysponowały. Jednak przez długie lata środki przenoszenia broni masowego rażenia były stosunkowo proste, a przede wszystkim dysponowały niewielkim zasięgiem.
Na początku swojego istnienia komunistyczne Chiny korzystały ze wsparcia ZSRR. Kupowano tam broń oraz licencje. Jednak braterstwo chińsko-radzieckie szybko ostygło, zaś na początku lat 60. XX w. praktycznie wygasło. Chiny dość skutecznie odizolowały się od świata, a eksperymenty rewolucyjne zamiast rozwinąć chińską gospodarkę, doprowadziły ją do zacofania i braku efektywności.
W dziedzinie sprzętu wojskowego w latach 60. Chiny zostały z tym, co udało się kupić w ZSRR oraz wdrożyć w produkcji licencyjnej. W kolejnych latach ChAL-W musiała bazować wyłącznie na rodzimej myśli technicznej. A została ona skutecznie stłamszona m. in. przez rewolucję kulturalną. Dopiero pod koniec lat 70. udało się Chinom nieco zmienić politykę wewnętrzną i zagraniczną. Skutkiem było nawiązanie ograniczonych stosunków gospodarczych i militarnych z wybranymi państwami świata. Efektami tej odwilży był np. zakup we Francji licencji na śmigłowce Super Frelon, Dauphin II czy pociski przeciwlotnicze Crotale.
Inną formą wprowadzania nowych rozwiązań militarnych był oficjalny (lub nieoficjalny) zakup pojedynczych egzemplarzy uzbrojenia zagranicznego pochodzenia. Stanowiły one wzór dla chińskich klonów oraz poligon doświadczalny do zdobywania wiedzy o konstrukcji nowoczesnego uzbrojenia. Pomimo tych zabiegów do końca lat 80. ChAL-W w większości wykorzystywała stare rozwiązania radzieckie lub produkty chińskie, które nadal nie równały się zachodnim czy nawet radzieckim.

Autor. Wang Guangjie/eng.chinamil.com.cn
Spore zmiany przyniosła dopiero ostatnia dekada XX w. Pekin pozostawił władzę polityczną w rękach Komunistycznej Partii Chin, ale zezwolił na rozwój gospodarki na kapitalistycznych zasadach, obok funkcjonującej już gospodarki państwowej. Chiny zaczęły wielki ekonomiczny wzrost, który trwa do dzisiaj.
W dziedzinie wojskowej nowo powstała Rosja otworzyła się na współpracę z Chinami. Rosyjski przemysł zbrojeniowy utracił zdecydowaną większość klientów. Armia nie zamawiała już sprzętu w liczbach znanych z czasów ZSRR. Ponadto, wiele państw, np. byłych członków Układu Warszawskiego, zaprzestało zakupów w Rosji. Chiny zaczęły w Rosji kupować sprzęt wojskowy i licencje na jego produkcję, a także korzystać z rozległej rosyjskiej sieci placówek badawczo-rozwojowych i projektowych.
Z upływem lat i rozwojem chińskiego kapitalizmu wiele światowych koncernów i firm zaczęło przenosić produkcję do Chin, gdzie przede wszystkim było dużo taniej siły roboczej. Przenoszono oczywiście produkcję cywilną, ale dzięki temu poziom chińskiej techniki poszybował. Część cywilnych rozwiązań technicznych po odpowiednim dostosowaniu zostało przeniesionych do chińskiej zbrojeniówki.
Dzięki tym czynnikom w połączeniu z wielkimi nadwyżkami finansowymi Chiny w XXI w. przeszły do ogromnej modernizacji technicznej swojej armii. A to daje Pekinowi coraz większe zdolności do prowadzenia działań zbrojnych na współczesną modłę.
Czy Chiny będą zważać na los Tajwańczyków?
To pytanie również pozostaje bez odpowiedzi. Przebieg wojny rosyjsko-ukraińskiej każe sugerować, że Chiny w czasie ewentualnej agresji na Tajwan będą musiały liczyć się z dużymi stratami po stronie mieszkańców wyspy.
W lutym 2022 roku, gdy Rosja po raz kolejny napadła Ukrainę, władze na Kremlu liczyły na szybki koniec działań zbrojnych i szybką kapitulację Ukraińców. Zgodnie z tymi przewidywaniami Rosja nie przeprowadziła wtedy szeroko zakrojonych ataków na infrastrukturę polityczno-gospodarczą Ukrainy. Ataki z 24 lutego ograniczyły się do wybranych celów wojskowych, o których Rosjanie i tak wiedzieli, że nie będzie na ich terenie licznych sił ukraińskich. Niemal równocześnie rozpoczęły się działania lądowe sił rosyjskich. Dodatkowo Rosjanie nie wywalczyli sobie nawet cienia przewagi w powietrzu nad Ukrainą. Realny opór narodu ukraińskiego przed rosyjską nawałnicą zaskoczył Rosjan, którzy nie mieli wtedy innego planu działania. W efekcie wojna potoczyła się nie po myśli rosyjskich przywódców.
Rosjanie uważają Ukraińców za bliski sobie naród, a niektórzy z Rosjan nawet zaprzeczają istnieniu narodu ukraińskiego jako osobnego bytu. W przypadku ewentualnych działań zbrojnych pomiędzy Chinami a Tajwanem sprawa będzie jeszcze bardziej skomplikowana, ponieważ po dwóch stronach staną Chińczycy, ci z Chin kontynentalnych i ci z wyspy Tajwan.
Sytuacja ta przypomina historię RFN i NRD. Naród niemiecki po zakończeniu drugiej wojny światowej został podzielony na dwa państwa, które należały do przeciwnych bloków polityczno-militarnych. Gdyby wówczas wybuchła wojna pomiędzy Układem Warszawskim a NATO, Niemcy zostaliby zmuszeni do walki przeciwko sobie.
Obecnie Chiny nie mogą liczyć na to, że Tajwańczycy przywitają ich armię chlebem i solą. Jest praktycznie pewne, że niemal wszyscy wystąpią przeciw chińskiej inwazji, tak jak zrobili to Ukraińcy w lutym 2022 r. Nie można również liczyć na to, że ChAL-W dokona ewentualnej inwazji bez wcześniejszego militarnego przygotowania.

Autor. Lai Kun/mod.gov.cn
Ze strony inwazyjnej należy liczyć się z morską i powietrzną izolacją wyspy. Całkowita blokada Tajwanu będzie konieczna do prowadzenia dalszych działań. Tymi niewątpliwie mogą być długotrwałe ataki rakietowe i lotnicze na cele militarne na wyspie. Celami będą głównie stanowiska dowodzenia i łączności, stanowiska radiolokacyjne i rozpoznawcze, wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych, nadbrzeżne wyrzutnie pocisków przeciwokrętowych oraz lotniska i porty.
Decydującym czynnikiem w powodzeniu desantu będzie też wywalczenie przewagi i dominacji w powietrzu. Dopiero po tym Chiny będą mogły przeprowadzić pierwsze desanty powietrzne i morskie. Do przerzutu głównych sił desantowych konieczne będzie zajęcie lotnisk oraz portów morskich lub budowa sztucznych portów czy też miejsc przeładunku. Niestety trzeba założyć, że bez takiego zmasowanego ataku Chin na Tajwan nie uda się przeprowadzić udanej inwazji.
Co zrobią Stany Zjednoczone?
To kolejne bardzo ważne pytanie. Odpowiedź na nie pozostaje jedynie w sferze domysłów i przypuszczeń.
Tuż przed rosyjską inwazją na Ukrainę, w lutym 2022 r., USA wycofały stamtąd swój personel wojskowy. Kilka dni przed atakiem żołnierze amerykańscy, brytyjscy i kanadyjscy opuścili Ukrainę, po czym przebazowali się do Polski. Na Ukrainie prowadzili głównie misje szkoleniowe. Wycofanie Amerykanów miało za cel unikniecie kontaktu zbrojnego z siłami rosyjskimi, by nie dać pretekstu do wciągnięcia USA do wojny.
Na Tajwanie nie ma amerykańskich wojsk, jednak nie wiadomo, co zrobią Stany Zjednoczone w chwili chińskiej inwazji. Z jednej strony wydaje się, że USA nie będą chciały dać się wciągnąć w wojnę z Chinami. Wojna dwóch mocarstw nuklearnych mogłaby osiągnąć niebezpieczny punkt dla istnienia całej ludzkości.

Autor. Xu Taotao/eng.chinamil.com.cn
Z drugiej strony wyraźnie widać, że obecna polityka gospodarczo-militarna Chin nie podoba się amerykańskim władzom. Ma ona wiele kolizyjnych aspektów. Dotyczą one nie tylko spraw gospodarczych, handlowych czy celnych, ale również nieskrywanej chęci Chin do ekspansji na południe Azji, a także do Afryki czy Ameryki Środkowej i Południowej.
Zdecydowanymi zwycięzcami drugiej wojny światowej były dwa mocarstwa, które na dziesięciolecia zdominowały świat. Chodzi oczywiście o USA i ZSRR. W pierwszych latach po wojnie USA szykowały się do dwóch i pół wojen: dwóch kompleksowych, dużych, z ZSRR i Chinami, oraz do „połówki wojny”, czyli lokalnego konfliktu w dowolnym rejonie świata. Z upływem czasu Amerykanie doszli do przekonania, że duża wojna z Chinami nie wchodzi w rachubę. Chiny szybko okazały się kolosem na glinianych nogach, który przez dziesięciolecia nie był w stanie rywalizować militarnie z USA.
Amerykańskie przygotowania do dwóch i pół wojen zamieniono na przygotowania do półtorej wojny: dużej z ZSRR i „połówki wojny”, czyli wojny lokalnej. Po zakończeniu zimnej wojny i upadku ZSRR Amerykanie mogli obawiać się dużej wojny atomowej z Rosją, ale obawy o konflikt konwencjonalny z Moskwą zaczęły się zmniejszać. Podobnie stało się w Europie Zachodniej. USA coraz bardziej zaczęły zajmować się konfliktami lokalnymi, czego wyrazem były interwencje zbrojne w Kuwejcie, Iraku, Afganistanie, byłej Jugosławii, Libii czy na Bliskim Wschodzie. Zagrożenie ze strony Rosji czy Chin było oceniane jako niższe niż na przykład z nieprzewidywalnego Iranu.
Jednak wyżej wspomniane zmiany w polityce chińskiej, jak również bardzo szybko postępująca modernizacja ChAL-W, spowodowały, że USA coraz bardziej zaczęły zwracać uwagę na rejon Pacyfiku. Obszar ten zawsze był niezmiernie istotny dla USA, lecz wydaje się, że ostatnio Ocean Spokojny zaczął zdecydowanie wyprzedzać pod tym względem Europę. Widocznym efektem są różnego rodzaju informacje od nowej waszyngtońskiej administracji dotyczące planów redukcji wojsk w Europie. USA nie czują bezpośredniego zagrożenia z atlantyckiego wybrzeża, ale wyraźnie dostrzegają takie zagrożenie z Pacyfiku.
Amerykanie jako jedyni na świecie dysponują globalną siecią baz wojskowych i permanentną obecnością sił zbrojnych we wszystkich regionach świata. Zresztą cały glob ziemski jest dokładnie pocięty na części, za które odpowiadają poszczególne amerykańskie dowództwa. Oczywiście narodowe, amerykańskie, a nie NATO-wskie.
Tymczasem w ostatnich latach na tej sieci pojawia się coraz więcej elementów wojskowej układanki Chin. Dotyczą one nie tylko zagrożenia dla Tajwanu. Stanowią je nowo budowane sztuczne wyspy na Pacyfiku. Są tworzone przez Chiny jako wojskowe bazy, wokół których Chiny roszczą sobie coraz więcej praw ekonomicznych. Oczywiście USA nie uznają chińskich pretensji do zajęcia potężnych obszarów Pacyfiku, podobnie jak inne państwa tego rejonu, czyli np. Indonezja, Filipiny, Japonia czy Korea Południowa. U.S. Navy demonstracyjnie wykorzystuje wolność mórz i oceanów poza 12-miliowymi wodami terytorialnymi i przeprowadza regularne rejsy w tych obszarach. Pomimo chińskich protestów amerykańskie okręty regularnie przechodzą przez Cieśninę Tajwańską, która oddziela dawną Formozę od kontynentalnych Chin.

Autor. Wu Kangci/eng.chinamil.com.cn
Warto również wspomnieć, że Chiny mają już swoją pierwszą oficjalną bazę zagraniczną. W Dżibuti działa baza morska. Jest ona wykorzystywana głównie przez chińskie okręty wojenne biorące udział w tzw. operacji antypirackiej koło Somalii. W jej ramach pod koniec 2008 r. z Chin wyszedł pierwszy zespół okrętów, który obrał kurs na wybrzeże Somalii. Od tamtego czasu kolejne zespoły wysyłane są tam rotacyjnie co kilka miesięcy.
Chińczycy mają również wojskowe instalacje za granicą, lecz działające mniej oficjalnie, a praktycznie nieoficjalnie. Ich przykładem może być stacja rozpoznania radioelektronicznego na Kubie. Oprócz tego Chiny prowadzą nieustanie dialog polityczno-gospodarczy z wieloma krajami rozwijającymi się (lub mającymi takie ambicje). Towarzyszą temu chińskie poszukiwania odpowiednich miejsc na świecie, gdzie w przyszłości powstaną bazy wojskowe.
Ewentualne zajęcie Tajwanu przez Chiny byłoby bardzo niekorzystne dla amerykańskiej dominacji na Pacyfiku i mogłoby uruchomić lawinę kolejnych podbojów terytorialnych Pekinu. Tylko czy Chiny dysponują wystarczającymi siłami i środkami wojskowymi, aby tego dokonać? Poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie będzie elementem rozpoczynającego się właśnie na Defence24.pl cyklu artykułów pt. „Armia smoka”.
Przyszłość
Co do tego ze Tajwanczycy nie chca byc w Chinach - moze i tak - ale wiekszosc chce sie dogadac. Dla przykadu w ostanich wyborach prezdenckich z 3 kandatow 2 - bylo za wzmocnienem wiezi z Chinami (razem gloswalo na nich 61% obwateli) A tylko jeden za wzmocinem Armii - On wygral - mimo ze uzyskal tylko 37% Glosow. Ordynacja wyborcza na Tajwanie jest taka ze prezdenrem zostaje ten kto w 1 turze zdobwa najwcej glosow.
Przyszłość
Generalnie dobry artykuł. Ale kilka poprawek np ,,chińskich pretensji do zajęcia potężnych obszarów Pacyfiku,, - ćhiny 1 baza , usa 800 baz na świecie, sztuczna wyspa znajduje się 200 mil morskich od chin *( to nie potężny obszar to saamo[brona) to okręty usa pływają kolo szanghaju a nie chinskir kolo Kalifornii. Nie ma nawer co porównywać
Zam Bruder
Tajwan jest w jeszcze gorszej sytuacji niż Ukraina ze swoją strategiczną głębią a różnica potencjałów na niekorzyść wyspy wręcz powala - bez pomocy Stanów Zjednoczonych zwyczajnie z chwilą chińskiego ataku będzie wiadomy jego wynik, wcześniej lub później Tajwan musi ulec. Wejście US do wojny? Świat stanie na tak cieniutkiej czerwonej lini, że tylko jakiś cud sprawi iż nie zostanie ona przekroczona. Chiny mogą zaryzykować grą o Wszystko i albo im się uda albo to wszystko wymknie się spod kontroli kogokolwiek.
Davien3
Tajwan panie Zam jest w znacznie lepszej sytuacji niż Ukraina bo od Chin oddziela go 200km wody a Chiny nie mają dość jednostek desantowych by tam dopłynąć i wysadzić swoje oddziały jak spróbuja to masakra chińczyków będzie większa niz Rosjan w Ukrainie.
kapusta
Mówisz tylko o jednej stronie medalu. Druga jest taka, że Tajwan miał czas i pieniądze, by się do wojny przygotować i obecnie mało realne wydaje się nie tylko wywalczenie przez komunistów panowania w powietrzu, ale również zorganizowanie skutecznej blokady morskiej. Bez tych dwóch elementów przeprowadzenie desantu jest w zasadzie niemożliwe. USA nie muszą też bezpośrednio włączać się do wojny - wystarczy, że (tak jak w przypadku Ukrainy) będą wspierać walczący o swoją suwerenność kraj i bardzo utrudnią Chińczykom (tak jak Ruskim) handel. O tym jak zależna od zagranicy i podatna na wstrząsy jest chińska gospodarka pokazało już wymuszenie odejścia od polityki zero covid
stasi
Teoretycznie Chiny mniej zyskują zajmując Tajwan niż Rosja zajmująca Ukrainę. I w tym jest tylko nadzieja na niepodległość Tajwanu