Siły zbrojne
Siemoniak krytycznie o zmianach kadrowych w armii
”Dziś w polskiej armii jest chaos, niepewność, nie wiadomo, kto odejdzie za dwa dni, z jakiego powodu, co się zdarzy za tydzień” - powiedział w środę wiceprzewodniczący PO, były szef MON Tomasz Siemoniak, komentując ostatnie odejścia z wojska.
We dniu 14 marca br. minister obrony narodowej Antoni Macierewicz mianował gen. bryg. Wojciecha Marchwicę dowódcą komponentu Wojsk Specjalnych, a płk. Mariusza Pawluka - dowódcą Jednostki Wojskowej GROM. Tego samego dnia dotychczasowy szef DKWS gen. bryg. Jerzy Gut postanowił odejść z wojska.
Zdaniem Siemoniaka, który był gościem audycji w radiu Tok FM, w warunkach amerykańskich nagłe rezygnacje i dymisje są rzadkością, z kolei wojskowi "dokładnie wiedzą, jakie są ich ścieżki karier i z dużym wyprzedzeniem wiedzą, jakie stanowiska obejmą".
"Dziś w polskiej armii jest chaos, niepewność, nie wiadomo, kto odejdzie za dwa dni, z jakiego powodu, co się zdarzy za tydzień. Więc mamy przypadkowość i demolowanie armii trwa, bo inni widzą, co się dzieje z ich dowódcami, i tak naprawdę jest to kompletna destrukcja" - skomentował poseł PO, były Minister Obrony Narodowej.
Siemoniak zaznaczył, że "czarna seria trwa tak naprawdę od grudnia" i cała sprawa "ma charakter bardzo poważny", z kolei Antoni Macierewicz - jego zdaniem - "zamiast to wyjaśnić chwali się wręcz, że 90 proc. dowódców musiało odejść".
Zdaniem Siemoniaka, to, że prezydent uważa, że nic się nie dzieje, "jest tak naprawdę tak przykre i tak pokazujące, że armia nie ma zwierzchnika sił zbrojnych, który w żadnej formie nie potrafi się upomnieć i nie potrafi nic zrobić, albo chociaż powiedzieć, w jakimś wywiadzie zdystansować się". Według byłego ministra obrony, to stawia pod znakiem zapytania potrzebę tego, żeby prezydent miał jakąkolwiek formę zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi, bo "okazuje się zupełnie zbędny i w praktyce i formalnie".
Według wiceszefa PO, najbliższe lata przyniosą dyskusje o urzędzie prezydenta, "czy on jest w polskich warunkach potrzebny, z wyborami powszechnymi, z ogromnymi kosztami, w sytuacji, gdy prezydent nie odgrywa swojej roli".
"Być może wystarczyłby prezydent wybrany przez Zgromadzenie Narodowe, z minimalnymi kompetencjami, jak w sąsiednich Niemczech czy na Węgrzech. Bo dzisiaj prezydent ewidentnie swojej roli nie wykonuje, a zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi to obszar jedyny dookreślony w Konstytucji. I tu mamy zupełną abdykację prezydenta Andrzeja Dudy" - skomentował Siemoniak.