Reklama

Te dwa podmioty już raz ubiegały się o nabycie sanockiej fabryki, jednak pierwsza oferta, złożona tuż przed październikowymi wyborami parlamentarnymi, została wycofana po tym, jak na tle planów tej akwizycji doszło do ostrego konfliktu pomiędzy ówczesnym prezesem PGZ a kierownictwem HSW SA, które – zdaniem prezesa Wojciecha Dąbrowskiego – działało poza swoimi kompetencjami, podejmując inicjatywę nabycie sanockiej fabryki bez uprzedniego „uzyskania zgód korporacyjnych” ze strony PGZ. Zwolennikiem tej operacji, mającej wzmocnić potencjał produkcyjny HSW, było ówczesne kierownictwo MON. W obronie „polskości” sanockiego zakładu występowali zdecydowanie w kampanii wyborczej także politycy PiS, a kandydaci na urząd prezydenta i premiera RP, Andrzej Duda i Beata Szydło, przemierzali kraj autobusem z bocianem w logo.

W październikowym podejściu do przejęcia kontroli nad spółką AUTOSAN trzecim, obok HSW SA oraz PIT-RADWAR, podmiotem tworzącym konsorcjum, była  prywatna spółka SKB Drive Tech. z Radomska, specjalizująca się w wytwarzaniu elementów systemów napędowych. Oferta ta została pod presją PGZ wycofana, a syndyk podjął kolejną próbę zbycia zakładu.

Wcześniej, warto przypomnieć, zostało ogłoszonych pięć nieudanych przetargów na sprzedaż upadłej fabryki autobusów. Ostatecznie, wobec braku oferentów, sędzia komisarz nadzorujący postępowanie upadłościowe zgodził się na sprzedaż fabryki z wolnej ręki. Choć syndyk wzbrania się przed ujawnieniem kwoty transakcji, nieoficjalnie udało się ustalić, że kwota transakcji opiewa na 17,3 miliona złotych. Z transakcji wyłączone jest zbycie budynku stanowiącego część biurową fabryki, który ma zostać sprzedany w odrębnym postępowaniu (możliwe, że przez pewien czas nowy właściciel będzie dzierżawił pomieszczenia w tym budynku). Tym sędzia Andrzej Leśniak tłumaczy fakt, iż końcowa kwota transakcji jest znacząco (2,7 miliona złotych) niższa od pierwotnie oczekiwanej. Sędzia zaznacza, że w przetargu wpłynęła jedna oferta, i jej przyjęcie „gwarantuje zakładowi dalsze istnienie”. Umowa ostateczna w sprawie nabycia zakładu ma zostać podpisana w marcu, i wtedy nastąpi formalne przeniesienie własności i w PGZ zaistnieje nowy podmiot.

Jeszcze w grudniu syndyk utrzymywał, że fabryką AUTOSAN jest poważnie zainteresowany nabywca, gotów zapłacić za nią 19 milionów, zaś w styczniu – kiedy obowiązywał przedłużony o miesiąc (od 29 grudnia) termin składania ofert – do mediów został skierowany przeciek o tym, iż upadłą fabrykę gotowe były nabyć „dwie osoby fizyczne”, a wniosek w tej sprawie, złożony w sądzie gospodarczym, rzekomo już czekał na akceptację. Decyzja miała zostać podjęta „lada dzień”. Powrót do gry dwóch silnych spółek Skarbu Państwa związanych z PGZ sprawił jednak, że ostatecznie sprawy przybrały inny obrót. Związany z tymi inwestorami scenariusz, zakładający przede wszystkim utrzymanie zatrudnienia oraz utrzymanie produkcji autobusów i wprowadzenie do oferty zakładu nowych produktów, został przyjęty bardzo życzliwie przez związki zawodowe oraz samorządowców Sanoka. Niepowodzenie ostatniej próby zbycia upadłej fabryki byłoby równoznaczne z zagrożeniem utratą pracy przez większość z pozostałej jeszcze garstki pracowników.

AUTOSAN, warto przypomnieć, w okresie swego największego rozkwitu, był jedną z największych firm regionu południowo-wschodniego oraz bardzo ważnym graczem w segmencie popularnych, tanich autobusów utrzymujących ciężar masowej komunikacji. Mająca swe korzenie jeszcze w założonym w 1832 roku warsztacie rzemieślniczym Mateusza Beksińskiego i Walentego Lipińskiego fabryka, od 1891 roku związana była z wytwarzaniem środków transportu, będąc pod koniec XIX wieku największym producentem kolejowych wagonów osobowych i towarowych oraz tramwajów. Z produkcją autobusów zakład związany jest od 1950 roku. Ciekawostką jest, że przez krótki okres jednym z projektantów-stylistów odpowiedzialnych za wzornictwo przemysłowe, w tym projekty nadwozi oraz wzory malowania autobusów, był sam Zdzisław Beksiński, potomek założyciela fabryki. Był on także autorem znaku fabrycznego przedstawiającego sylwetkę bociana.

W latach 70. ubiegłego wieku AUTOSAN zatrudniał nawet ok. 7 tysięcy pracowników, a miesięczna produkcja zbliżała się do 400 autobusów kilku typów i modeli, osiągając w 1978 roku poziom ponad 4200 autobusów, ok. 2 tys. samochodów-furgonów i blisko 40 tysięcy przyczep. Fabryka z Sanoka, niezależnie od tego, że współpracowała z kilkoma firmami branży kolejowej, eksportowała swoje pojazdy. Poza krajami ówczesnej RWPG trafiały one także m.in. do Libii, Grecji, Wietnamu, Ghany, Nigerii, Korei, Czadu, Panamy, Angoli, Ugandy, Kostaryki  i Egiptu.

Fabryka, należąca do najstarszych zakładów przemysłowych w kraju, jest – na wniosek ówczesnego zarządu spółki – w upadłości likwidacyjnej od początku października 2013 r. Pod koniec maja Prokuratura Okręgowa w Krośnie, po półtorarocznym śledztwie, umorzyła postępowanie w sprawie upadłości fabryki, wszczęte na wniosek NSSZ Solidarność. Prokuratorzy nie doszukali się znamion czynu zabronionego w żadnym z wątków będących przedmiotem doniesienia. Pozwoliło to procedować w sprawie zbycia zakładu. Syndykowi nie udało się jednak znaleźć nabywcy na masę upadłościową AUTOSAN-u, choć cena wywoławcza w kolejnych przetargach obniżana była stopniowo z 55 do 37 milionów złotych. Dopiero po piątym zakończonym niepowodzeniem przetargu zdecydowano się na próbę zbycia fabryki z wolnej ręki, co zostaje uwieńczone finałem z udziałem czołowych polskich firm zbrojeniowych.

AUTOSAN, zatrudniający obecnie ok. 300 pracowników, oprócz autobusów wytwarza części do pojazdów szynowych – tramwajów oraz pociągów. W roku ubiegłym znalazł nabywców na zaledwie 50 autobusów. Obecnie padają deklaracje o możliwości lokowania na rynku rocznie nawet 300 nowej generacji autobusów miejskich SANCITY z silnikami spełniającymi najbardziej rygorystyczną normę emisji spalin Euro 6. Fabryka w 2015 roku uzyskała homologację na ten model pojazdu. Zakład ma zdolność wznowienia współpracy z  dawnymi swoimi partnerami, PESA Bydgoszcz i NEWAG z Nowego Sącza. W swoim programie produkcyjnym posiada on także wyroby dla wojska – szczelnie elektromagnetycznie kabiny typu 890/891, zabudowy specjalne dla HMMWV oraz nadwozia specjalne „Sarna II”.

Dla Huty STALOWA WOLA SA, warto przypomnieć, udział w przejęciu kontroli nad fabryką w Sanoku, odległą od HSW o ok. 200 km, nie jest pierwszą akwizycją w branży samochodowej. Na początku roku 2012 spółka ze Stalowej Woli nabyła od syndyka masy upadłościowej Jelczańskich Zakładów Samochodowych spółkę Jelcz Komponenty. W zakład ten zainwestowano znaczne środki finansowe, dzięki czemu w krótkim czasie Jelcz stał się kluczowym dostawcą dla polskiej armii pojazdów ciężarowych o wysokiej mobilności terenowej i zróżnicowanej ładowności. Udało się nie tylko rozszerzyć program produkcyjny o nieobecne w nim wcześniej modele pojazdów, ale także dokonać znaczącego postępu w technologiach produkcji. Sutkiem jest nie tylko podwojenie mocy produkcyjnych fabryki i obniżenie kosztów produkcji, ale przede wszystkim powstanie kilku rodzin całkowicie nowych, opancerzonych i nieopancerzonych, modeli pojazdów.

Jednym z nich jest popularna ciężarówka z rodziny 442 (realizowany jest pierwszy kontrakt na dostawę 910 pojazdów), innym – wyspecjalizowane lekkie podwozie specjalne typu 663, od podstaw zaprojektowane pod kątem wykorzystania go jako nośnika dla samobieżnej armatohaubicy 155 mm „Kryl”. Jelcz dostarcza nośniki m.in. dla systemów radiolokacyjnych, w tym radarów artyleryjskich „Liwiec”, mostów towarzyszących MS20 „Daglezja”, wszystkich komponentów systemu rakietowego NSM oraz „Langusta” oraz komponentów logistycznych systemów artyleryjskich „Regina” i „Rak”. Będzie także najprawdopodobniej projektantem i dostawcą nośników dla przyszłościowych systemów rakietowych, tworzonych w ramach programów „Homar”, „Wisła” i „Narew” oraz systemu minowania narzutowego „Baobab”. Od przejęcia jelczańskiej fabryki przez HSW zatrudnienie w niej uległo podwojeniu.

Decyzja w sprawie zbycia sanockiej fabryki dla spółek PGZ odsunęła widmo realizacji przygotowanych już do uruchomienia zwolnień 192 pracowników, czyli ponad połowy zatrudnionych. Na obecnym etapie inwestorzy ze zbrojeniówki nie składają żadnych szczegółowych deklaracji odnoszących się do tego, jakie nowe wyroby zamierzają wprowadzić do programu produkcyjnego sanockiej fabryki. Nie ujawniają też ani skali finansowej, ani harmonogramu planowanych inwestycji o charakterze technologicznym. W Sanoku mówi się ogólnie o „podjęciu nowej produkcji dla wojska”, ale podstawową produkcją, przynajmniej przez najbliższy okres, pozostać mają autobusy nowej generacji. 

Jerzy Reszczyński 

Reklama
Reklama

Komentarze (15)

  1. Łużyce

    Polska myśl techniczno-wojskowa jest nieprzenikniona. Nikt nie pozna tajemnicy PO CO Polskiej Grupie Zbrojnej upadły Autosan i to 20 km. od granicy potencjalnie objętej atakiem wroga! Tacy jesteśmy mocni ! Trawersując Bareję : to będzie MIŚ wojskowy , jakiego będą nam wszyscy zazdrościli . A potem się zrobi protokół zniszczenia.

    1. rabarbarus

      Na prawdę spodziewasz się, że Ukraina nas zaatakuje?

    2. zLoad

      Kraj to jest coś więcej niż pojedyncze firmy. Zdolnosc wspoldzialania wszystkich jego elementow skutkuje jego potencjalem. Infrastruktura tej firmy na pewno da PGZ wieksza swobode mozliwosci rozwoju. I przy okazji powinno wyjsc na zdrowie przejetemu zakladowi. Zniszczyc lub sprzedac taka firme bardzo latwo, odbudowac - koszmarnie ciezko. Sa struktury ktore trzeba naprawic.

    3. trycykl

      Jaka tajemnica? Jelcz się nie wyrabia z zamówieniami - a będzie ich coraz więcej - i zakup Autosana jest najszybszą możliwością zwiększenia możliwości produkcyjnych.

  2. Franky

    Drodzy państwo wszystko ma źródło w zarządzaniu i prawodawstwie. Jeśli jest nieudolny zarządca takiego zakładu to powinien być jak najszybciej zwolniony z postawionymi zarzutami, tylko znowu problem w tym, że to "koleś" a swojakowi się nie robi kipiszu. Kolejna sprawa prawodawstwo, dlaczego nie można przyjąć w prawie, że samorządy lub spółki skarbu państwa jak PKP czy inne które kupują autobusy miejskie, lub inne produkty mają obowiązek w pierwszej kolejności złożyć zamówienie w państwowej fabryce w wyjątkowych przypadkach można by kupić gdzie indziej jednak znowu z zastrzeżeniem, żeby był to produkt produkowany w Polsce w dalszej kolejności zagranicą. Wtedy wszystkie pieniądze zostają w kraju zakład się rozwija a zyski wpłaca do skarbu państwa, można? Wszystko można, jak sie tylko chce!!

    1. vb

      Wiesz co to jest niegospodarność i przetargi? Jesteśmy w UE, i za takie odgórne ograniczanie konkurencji do zakładów krajowych można dostać karę. Ponadto obowiązkiem samorządów jest kupowanie dobrych i tanich autobusów, a nie byle czego byle z Polski. Akurat autosany "słyną" w branży transportowej jako najgorsze, najbardziej awaryjne i tandetne barachło jakie może się trafić. Lepiej kupić starą Niemiecką Bovę niż nowiutkiego autosana, bo taniej wyjdzie i dłużej pojeździ. Każdy kto siedzi w transporcie to potwierdzi. Te autobusy były kiepskie już za komuny i nabywcy nie nadążali z kupowaniem części zamiennych. Niestety po komunie niewiele się tam zmieniło, i nijakość nadal tam panuje...

    2. Sławek T.

      W ten właśnie sposób funkcjonował PRL. Nie ważne jaka była jakość ale trzeba było kupować w firmach państwowych. Obejrzyj filmy Bareji. Nic tak dobrze nie wpływa na gospodarkę niż zdrowa własność prywatna. ZDROWA podkreślam.

  3. drutkolczasty

    Pisanie, że jakaś grupa PGZ wzięła tą firmę "na garnuszek" jest eufemizmem? To MY WSZYCY będziemy ten garnuszek napełniać miesiąc w miesiąc "bakczyszem"...Tylko...po co? Na takiej zasadzie można dokonać renacjonalizacji przemysłu stoczniowego, samochodowego i innych...PGR-ów nawet? Doprowadzić do upadłości i wykupić pieniędzmi podatników. Będzie za to wdzięczność związków zawodowych maści wszelakiej i roboli(jak uprzedno) Tylko...na cholerę nam tyle autobusów???

  4. AntyZwiązek

    Zarząd zarządem, ale załoga też święta nie jest. Przypadek ich flagowego ramzesa, w którym ogrzewanie bocznej szyby kierowcy nie działało od nowości to jedna z wielu niedoróbek i fuszerek. W tym konkretnie przypadku okazało się, że kabel zasilający był po prostu ucięty i wsunięty w obudowę, a nie podłączony. Jak fabryka w której załoga tak bardzo wali w pręta ma się utrzymać na rynku? Nie mówię już o masie materiałów, które w tajemniczy sposób znikały z zakładu i pojawiały się u jego pracowników.

  5. Wafel

    Biorąc pod uwagę, że to HSW początkowo chciało kupić Autosan, a beton z PGZ ich blokował, to może znaczyć, że mają tam na dole jakiś pomysł jak to wykorzystać. Jakby pomysł szedł z góry, to prawie na pewno oznaczałoby to, że jest to pod publiczkę, żeby ratować rodzimą markę.

    1. VII zmiana

      Oni już raz "uratowali" URSUSA. I co z niego zostało ?

  6. micha

    Hmm, ciekawe jakie plany może mieć PGZ wobec Autosanu? To będzie pierwsza inwestycja PGZ w firmie czysto cywilnej... Swoją drogą, mają też Stomil-Poznań (też spółkę cywilną) a chcą się jej pozbyć, więc jak to jest z tym rozszerzeniem działalności? No, chyba że przyczyna była polityczna, ale myślę że to mało prawdopodobne.

    1. Janek Kos

      Stomil Poznań S.A. czyli spółka akcyjna a nie cywilna.

    2. zLoad

      Kto powiedzial ze to rozszerzenie dzialalnosci? Jak postawia zaklad na nogi to moga sie pozbyc. Moga sobie wybierac rodzynki z panstwowych zamowien?

  7. zLoad

    Widzialem gmach tego autosanu pare lat temu w Sanoku. Obraz nedzy i rozpaczy. Szkoda firmy z takimi tradycjami.

  8. zLoad

    Innego wyjscia nie bylo. Powinno wyjsc z korzyscia dla wszystkich. Nad Wisla.

  9. tom

    czy z zapleczem związkowym? jeśli tak to ci ostatni położą następny zakład!

    1. Marek

      Lepiej zastanów się nad grzeszkami niektórych panów polityków, którzy celowo położyli wcześniej polski przemysł. Najlepszym przykładem są polskie cukrownie, które po tym, jak dostały się za bezcen w ręce niemieckiego koncernu z punktu zostały zamknięte. A cukrownie to przecież nie jest jakiś szczególny wyjątek.

  10. KrzyuD

    Kapitał ma narodowość i z reguły jest szowinistą. Przypomnę, że wojsko potrzebuje całej gamy pojazdów terenowych klasy Hawkei - znowu mamy karmić M, czy inne firmy. Tarpany już się skończyły. Również drogie podwozia Iveco należy zastąpić krajowym produktem. Ta firma daje rękojmię iż będą to produkty odpowiedniej jakości. Dzikie quasi produkty się nie sprawdziły i niech pozostanie po nich cisza. SG też wymaga doposażenia w gamę pojazdów opancerzonych - i to na wczoraj znowu.

    1. Paweł

      Padnę ze śmiechu "ta firma daje rękojmię iż będą to produkty odpowiedniej jakości". To tak jakby napisać, że LOT będzie rentowny.

  11. easyrider

    To dobry ruch. Jedną z niewielu szans żeby przestać być jedynie odbiorcą sprzętu z innych państw, jest produkcja własnych wzorów. Nie chce mi się wierzyć, że nowopowstałe po I WŚ państwo, które było w stanie produkować samoloty, czołgi, broń strzelecką i artyleryjską, obecnie nie jest zdolne by to powtórzyć. Oczywiście nie wszystko i nie od razu. Nie uwierzę jednak, że nie dalibyśmy rady wdrożyć do produkcji przyzwoitego samolotu szkolno-bojowego, śmigłowca czy samochodu dla armii. Ponad pół wieku temu zrobiliśmy Iskrę, która lata do dziś. Budowaliśmy nowoczesne statki handlowe a mamy problem ze zbudowaniem korwety? Przecież mamy politechniki i inżynierów. Nie wolno jednak ładować kasy w zakup drogiego, obcego sprzętu. Jeżeli już to tylko by kupić licencję, rozłożyć coś na czynniki pierwsze, przeanalizować, poprawić, wyprodukować własne. W przeciwnym wypadku pozostaniemy rynkiem zbytu dla drogich, drugiej jakości towarów od naszych sojuszników, którzy i tak, gdy tylko wiatr się zmieni wystawią nas jak w 1939 roku.

  12. Optymista

    Mają szerokie pole do popisu - Mustang, Pegaz ( i to nie tylko dla specjalnych, OT, SG), a i lekka ciężarówka 6x6 by się przydała (Jelcz to klasa ciężka) patrz Tatra810, przyczepy. Jest co robić.

  13. underdog

    Anegdota - Dlaczego Chińczycy kupili 5 tys Autosanów ? - Zobaczyli jak na przystanku pakuje się do H9 150 osób. Sanokowi Autosan już nie jest potrzebny, wszyscy inżynierzy są już w USA i Kanadzie. Zasada wycisnął zakład jak cytrynę (tak samo jak Jelcz i Star). Do tej pory ma kilka hal w obrębie zakładu i tanio ich nie sprzeda. Ale po prostu, tak wbrew logice mam nadzieję, że będzie dobrze

  14. Yen

    Przy tej skali produkcji w sam raz produkcja na potrzeby wojska-po co kupować autobusy z importu. Do tego produkcja pod serwis dziesiątków tysięcy autobusów już w eksploatacji i parę zlecen dla lokalny firm.. da się wyżyć. Jelcz też szczątkowo przędzie (choć mógłby bardziej-choćby specjalistyczne podwozia np dla aut strażacki dla potrzeby PSP i MON.

  15. ss

    Tak się zastanawiam czemu w tych jelczach nie jest zasłonięty bak na paliwo dodatkową osłoną ..przed ostrzałem..

    1. Mariusz

      A po co jak będą do niego strzelać to raczej załoga będzie się na końcu martwić czy im bak przestrzelili