Przemysł Zbrojeniowy
Estonia, zagłębie zbrojeniowych start-upów. Szansa dla Polski?
Estoński przemysł zbrojeniowy to istne zagłębie start-upów, które stale zwiększa liczbę powstających tam wyjątkowych rozwiązań dla wielu armii świata. Czy Polska powinna skorzystać z okazji i szukać tam „perełek”?
Dzięki zaproszeniu Trade Estonia (będącej części rządowej agencji Enterprise Estonia) grupa polskich dziennikarzy (w tym autor tego artykułu) miała okazję poznać lepiej tamtejszy przemysł zbrojeniowy oraz sam kraj. Ostatnie lata to przyspieszony rozwój lokalnego sektora obronnego, który pod wpływem doświadczeń z wojny na Ukrainie (ale także ataku hakerskiego z 2007 roku) stale zwiększa swój potencjał. Mowa tutaj o coraz liczniejszych firmach zajmujących się produkcją na potrzeby wojska, większych mocach produkcyjnych oraz zwiększającym się przychodzie ze sprzedaży wytwarzanych tam rozwiązań. W efekcie czego coraz częściej w tym kierunku spoglądają większe firmy zbrojeniowe, ale także armie wielu krajów szukając odpowiadających ich potrzebom rozwiązań i partnerów. Czy jednym z nich będzie polski przemysł obronny?
Zagłębie startupów
Estoński przemysł zbrojeniowy diametralnie różni się od tego, co znamy z np. naszego podwórka. Nie ma w nim wielkich zakładów przemysłowych jak WZM czy HSW, raczej mowa tutaj o znacznie mniejszych przedsiębiorstwach ulokowanych w teoretycznie niewyróżniających się budynkach pośród osiedli mieszkalnych lub w dawnych zakładach przemysłowych, na które nikt nie miał pomysłu po 1991 roku. Nie oznacza to jednak, że jest to sektor nieznaczący dla kraju czy regionu. Część z rozwiązań, jakie zostały w nim opracowane i są obecnie produkowane, jest wykorzystywanych w kilku znanych nam rozwiązaniach, czy też są elementem wyposażenia Sił Zbrojnych w kilku europejskich krajach.
Estoński sektor zbrojeniowy to tak naprawdę istne zagłębie start-upów, których założeniem w wielu przypadkach jest znalezienie niszy i właśnie w ramach niej budować swój potencjał. Obecnie mowa tutaj o ponad 130 tego typu przedsiębiorstwach, a liczba ta z roku na rok rośnie. Spowodowane jest to ogólną cechą estońskiego sektora gospodarczego, w którym na milion mieszkańców przypada aż 1107 start-upów i jest to najwyższy wynik w Europie (dla porównania w Polsce to raptem 90 tego typu firm na 1 mln mieszkańców). Tworzy to tym samym rynek wielu innowacji, które nierzadko tylko czekają na zaproszenie do współpracy z większymi graczami, aby mój pokazać swoją wyjątkowość na rynku.
Czytaj też
Może to być tym samym okazja dla m.in. naszego przemysłu, który pozyskałby nie tylko nowe technologie dla swoich produktów, ale zapewne także znalazłby cennych partnerów. Taka współpraca pozwalałaby na dynamiczny wzajemny rozwój, co przekładałoby się na większą unikalność powstałych w ramach niego produktów. Co więcej, Estończycy są przodującym narodem w kwestii cyberbezpieczeństwa, zatem współpraca z nimi w tej kwestii byłaby bardzo przydatna w celu wymiany doświadczeń, nauki pewnych rozwiązań czy wręcz pozyskania ich w celu zwiększenia ochrony naszego kraju. Co zatem pokazał polskiej delegacji estoński przemysł?
CybExer
Pierwszą z estońskich firm, jakie było dane nam zobaczyć, to CybExer, będące przedstawicielem prężnie rozwijającego się sektora cyber w Estonii. Podobnie jak inne przedsiębiorstwa z tego obszaru widzi ona swój tygiel napędowy w wydarzeniach z 2007 roku, kiedy to Estonia stała się pierwszym krajem zaatakowanym w cyberprzestrzeni z powodów politycznych (DDoS). CybExer jest firmą nakierowaną na wiele rodzajów działalności w tym obszarze, stając się przez ostatnie lata ważnym graczem w regionie i nie tylko. Skupia się ona na kwestiach związanych z m.in. oprogramowaniem, cyberbezpieczeństwem, usługami w chmurze, transformacją cyfrową, sztuczną inteligencją, cyberprzestępczością czy szeroko pojętą certyfikacją.
Firma zajmuje się prowadzeniem szeregu szkoleń i kursów mających na celu nie tylko naukę rzeczy z zakresu m.in. cyberbezpieczeństwa, ale także wyszukiwania luk w już powstałym oprogramowaniu, stale je tym samym ulepszając. Pozwala to na szeroką kooperację z państwowymi i prywatnymi użytkownikami, którzy tym samym mogą nie tylko zyskać nowe umiejętności na wielu płaszczyznach domeny cyber, ale także sprawdzić swoje dotychczasowe umiejętności. Możliwe jest to, ponieważ prowadzi ona także certyfikację. Oprócz tego bierze ona udział w pracach badawczo-rozwojowych w takich obszarach jak m.in. satelity, sieć 5G, drony i systemy je zwalczające, sieci energetyczne czy inteligentne miasta.
W kwestii szkoleń i ćwiczeń mają one za zadanie przygotować osoby w nich uczestniczące na wiele typów zagrożeń, jakie może je spotkać w domenie cyber. Mowa tutaj o testowaniu wielu wariantów środowiska, w jakim przyjdzie użytkownikowi operować. Co więcej, firma pozwala na ćwiczenie zdolności przeprowadzania kontrataków na potencjalnym agresorze (oczywiście wszystko w ramach specjalnie przygotowanego do tego systemu). Jest to ważny element działań np. w wojskach zajmujących się cyberprzestrzenią, których celem nie tylko jest obrona, ale także nie mogą one wykluczać własnych ataków. Pod tym kątem możliwa byłaby współpraca z Polską w ramach ćwiczeń z naszymi Wojskami Obrony Cyberprzestrzeni lub studentami na wojskowych uczelniach jak WAT.
CybExer zyskało renomę w Europie (i nie tylko) nawiązując współpracę i dostarczając swoje usługi i technologię dla takich organizacji jak ESA (European Space Agnecy), CCDCOE (NATO Cooperative Cyber Defence Centre of Excellence), Swedbank, European Defence Agency czy NATO Communications and Information Agency. Przez ostatnie lata firma zyskała klientów i partnerów w takich krajach jak Ukraina, Estonia, Szwecja, Luksemburg czy Indie. Firma jest ceniona zarówno na rynku cywilnym, jak i wojskowym, stale zwiększając liczbę partnerów i klientów. Obecnie mocno działa ona w ramach ochrony sektora bankowego, co tylko pokazuje zaufanie, jakim została obdarzona.
DefSecIntel
Kolejnym przedsiębiorstwem, jakie było nam dane zobaczyć, jest DefSecIntel. Zajmuje się ono m.in. dostarczaniem rozwiązań zwiększających świadomość sytuacyjną użytkownika. Mowa tutaj zarówno o kwestiach związanych z oprogramowaniem, jak i sprzętem. Pokazane nam zostały niektóre z oferowanych przez tę estońską firmę produktów, w tym uniwersalna opancerzona platforma ciągniona, którą część czytelników może znać za sprawą przekazywanych Ukrainie systemów rozpoznawczych SurveilSpire. Może ona być podstawą nie tylko dla wspomnianego rozwiązania, ale także zostać dostosowana do innego typu zadań jak np. pełnienie funkcji bazy dla bezzałogowych systemów latających. Co ciekawe, wspomnianemu systemowi SurveilSpire mieli przyglądać się swego czasu przedstawiciele naszej Straży Granicznej pod kątem ewentualnego użycia na granicy polsko-białoruskiej.
Zważywszy na to, że pozwala on na wykrywanie i rozpoznawanie różnego typu zagrożeń w tym bezzałogowców zarówno w dzień, jak i w nocy taki system mógłby być cennym wsparciem dla naszych pograniczników. Oprócz samych kamer umieszczonych na rozkładanym maszcie system może być wyposażony w mini drony w układzie quadrocoptera z autopilotem oraz system dowodzenia i kontroli. Działanie całej platformy jest pełni zautomatyzowane, pozwalając na wykorzystanie go niejako w roli mobilnych stanowisk obserwacji. System pozwala na transmisję danych za pomocą łączy bezprzewodowych np. za pomocą Starlinka, co umożliwia transmisję obrazu do mobilnego stanowiska dowodzenia. Pozwala to na znaczne zwiększenie bezpieczeństwa osoby odpowiedzialnej na obserwację danego obszaru, względem starszych typowych obiektów wartowniczych. Za zasilanie całego systemu odpowiadają panele słoneczne, zapewniając mu znaczną niezależność.
Na terenie zakłady było nam dane zobaczyć także system rozpoznawczy Caiman, którego bazą był cywilny samochód terenowy Ineos Grenadier 3.0. Został on doposażony w kilka typów kamer oraz sensorów, pozwalających na znaczne zwiększenie świadomości sytuacyjnej znajdujących się wewnątrz niego np. funkcjonariuszy lub żołnierzy. Obserwacja odbywa się dzięki wysuwanej ponad dach wozu głowicy rozpoznawczej, mogącej przekazywać obraz zarówno w świetle widzialnym, jak i termowizji.
Wykorzystanie tutaj jako nośnika samochodu cywilnego pozwala na zachowanie dyskrecji działania np. warunkach miejskich, gdzie nie różni się on od pozostałych znajdujących się w pobliżu pojazdów. Oczywiście jako nośnik można tutaj wykorzystać samochody innych marek, jak np. Ram Trucks, których to w zakładzie (jak i samym Tallinie) było sporo. Koszt takiego rozwiązania (w zależności oczywiście od nośnika) to około kilkaset tysięcy euro.
Wspomniano nam, że jeszcze niedawno na terenie zakładu znajdował się wszędołaz rodziny Bandvagen (zapewne Bv206). Na stronie producenta można zobaczyć, że został on wykorzystany jako baza dla systemu przeciwlotniczego ultra krótkiego zasięgu wykorzystujący do zwalczania celów drony przechwytujące lub poprzez zagłuszanie sygnału GPS. Wracając do samej firmy, szczyci się ona wykorzystaniem w swoich rozwiązaniach AI. Ma to pozwalać na ułatwienie wielu procesów, przyspieszenie ich realizacji oraz zyskania nowych zdolności. Jak wiemy, kwestie zdań związanych z rozpoznaniem lub patrolowaniem obszaru wymagają często dostrzeżenia czasem drobnych elementów, zatem wsparcie AI tutaj może być bezcenne.
Threod Systems
Dzień drugi wizyty w Estonii zaczął się od wizyty w firmie Threod Systems, która to zlokalizowana została w pobliżu wybrzeża. Firma ta specjalizuje się w produkcji bezzałogowych statków powietrznych oraz głowicach optoelektronicznych. Te pierwsze powstają z użyciem bardzo lekkich materiałów jak włókno węglowe, cechujące się także dużą wytrzymałością. Pozwala to dronom na posiadanie niskiej masy własnej przy dobrych właściwościach lotnych. Większość z nich ma modułową konstrukcję pozwalającą na szybkie rozłożenie i złożenie ich na czas transportu.
Co więcej, oba pokazane nam bezzałogowce (STREAM C VOLT oraz EOS VTOL UAS) mogą posiadać zróżnicowany typ napędu oraz skrzydła, pozwalając na wznoszenie się w powietrze za pomocą wyrzutni pneumatycznej, klasycznie „z ręki”, ale także o własnych siłach dzięki wirnikom wznoszącym w układzie quadrocoptera (które po osiągnięciu odpowiedniej wysokości są wyłączane). W przypadku pierwszego wymienionego bezzałogowca jest to konstrukcja odpalana z wyrzutni CATA o rozpiętości skrzydeł 3,9 metra i długości 230 cm. Może ona przebywać w powietrzu przez ponad 6h, lecąc z prędkością 80-130 km/h w zależności od potrzeb.
EOS VTOL UAS to konstrukcja znacznie mniejszego kalibru o rozpiętości skrzydeł 5 metra i długości 180 cm o masie raptem 14 kg. Pozwala na patrolowanie wskazanego obszaru przez ponad 3 godziny z prędkością 60-90 km/h. Zasięg sygnału określono na 30-50 km w zależności od rodzaju przekaźnika. Obie konstrukcje dopełniają się pod kątem wypełniania zadań patrolowych i rozpoznawczych, zwłaszcza gdy mniejsza z nich posiada skrzydła z dodatkowymi wirnikami. Są one z powodzeniem wykorzystywane do patrolowania granic Estonii np. tej z Łotwą.
I tutaj dochodzimy do drugiej specjalizacji w postaci głowic optoelektronicznych. Najlżejsza z nich w portfolio firmy w postaci modelu eOPIC-5 waży zaledwie 1,5 kg i może być wykorzystywana w wielu typu dronach. Jej bardzo niska masa połączona z dobrej jakości dostarczanym obrazem stanowi o jej wyjątkowości na rynku (rozwiązania konkurencji są cięższe, przez to nie mogą być tak powszechnie wykorzystywane przy małych dronach). Oprócz niej firma posiada większe modele w postaci eOPIC-8LD oraz eOPIC-8 o wadze poniżej 6 kg przeznaczonych dla większych konstrukcji.
Maru Defence
Kolejną firma, jaką okazję autor miał zobaczyć to Maru Defence, stanowiąca jednego z kluczowych dla regionu producentów rozwiązań kontenerowych. Mowa tutaj zarówno o rozwiązaniach na rynek cywilny, ale także wojskowy. Tego typu konstrukcje są bardzo przydatne w różnego typy działaniach, począwszy na stworzeniu lokalizacji tymczasowej dla wojska lub schronienia dla osób cywilnych w czasie katastrof naturalny. Jak pokazują działania na granicy polsko-białoruskiej lub litewsko-białoruskiej, nierzadko konieczne jest stworzenie w krótkim czasie sporej wielkości zaplecza mieszkalnego dla oddelegowanych na czas kryzysu żołnierzy i funkcjonariuszy, ponieważ dotychczasowa infrastruktura nie jest na to przygotowana. W innym przypadku kończy się to wielką improwizacją, którą niestety widzieliśmy na naszej granicy z Białorusią.
Na terenie 3 800 m2 są konstruowane i produkowane różnego typu konstrukcje oparte o kontenery 20 i 40 stopowe. Dzięki usystematyzowanemu układowi zakładu oraz odpowiednio przygotowanym łańcuchom dostaw firma może zwiększyć swoje moce produkcyjne. Obecnie trwają prace nad stworzeniem nowego większego zakładu o powierzchni 6300 metrów kwadratowych, co pokazuje o jakim rzędzie wielkości zamówień firma może mówić. Produkowane przez firmę kontenery można łączyć, tworząc naprawdę duże kompleksy mieszkalne lub użytkowe o wysokości do 2 pięter. W takim przypadku są one instalowane na betonowych fundamentach, połączenia między modułami kontenerowymi są uszczelnione, aby były odporne na warunki atmosferyczne.
Konstrukcje od Maru Defence są kupowane przez armie krajów bałtyckich (w tym oczywiście Estonii) oraz skandynawskich, gdzie zdobyła renomę firmy spełniającej wszelkie oczekiwania. Na pytanie ile zajmuje stworzenie im (wraz z fazą projektową), nowego typu kontenera użytkowego dowiedzieliśmy się, że mowa tutaj o około 3 miesiącach dla rozwiązania cywilnego i około 5 dla wojska. Pozwala to na szybkie stworzenie od podstaw lub dostosowanie obecnych projektów pod wymagania zamawiającego, który chce posiadać np. mobilne centrum łączności, dowodzenia lub szpital polowy. Co ważne, ich rozłożenie z pozycji transportowej do funkcyjnej nie wymaga dużej liczby personelu i czasu.
Milrem Robotics
Podróż zakończyła wizytą w chyba najbardziej rozpoznawalnym na świecie estońskim przedsiębiorstwie (chociaż większość jego akcji należy obecnie do działającej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich EDGE Group), czyli Milrem Robotics. Ta prężnie rozwijająca się w ostatnich latach firma wsławiła się na rynku swoją bezzałogową platformą gąsienicową THeMIS, która trafiła na uzbrojenie kilku krajów jak m.in. Ukraina, Estonia, Indie, Szwecja, Holandia czy Tajlandia. Obok tego jest wiele państw, które obecnie rozważa jego pozyskanie w ramach lokalnych lub międzynarodowych programów dotyczących kupna bezzałogowych platform naziemnych. Jest to niewątpliwy „koń roboczy” firmy, który stale zwiększa liczbę użytkowników.
Co przesądziło o sukcesie THeMIS-a? Przede wszystkim fakt, że jest to uniwersalna konstrukcja mogąca być bardzo łatwo adaptowana do wielu typów zadań. Mowa tutaj zarówno o tych logistycznych, wspierających, jak i stricte bojowych. Za poruszanie się bezzałogowca odpowiada napęd hybrydowy, który wraz z modułem sterowania znajduje się w jego bocznych częściach. Pomiędzy nimi umieszczona jest platforma, mogąca służyć do transportu ładunków lub sprzętu specjalnego, a nawet uzbrojenia lufowego i rakietowego. Pojazd może pracować do 15 godzin, w tym 90 minut w trybie cichy (na samym silniku elektrycznym). Prędkość maksymalna bezzałogowca została określona na 80 km/h przy masie własnej 1630 kg.
Dzięki swojej ładowności zaleconej określonej na 750 kg (maksymalna 1200 kg) może on wykonywać szereg zadań, znacząco odciążając żołnierzy. Mowa tutaj o realizacji takich misji jak m.in. transport amunicji i wyposażenia, ewakuacja rannych, prowadzenie rozpoznania, rozminowywanie terenu lub wsparcie ogniowe. Tym samym może zostać oddelegowany do działań o wysokim stopniu trudności, bez narażania życia żołnierzy. Tego typu zdolności jak pokazuje m.in. wojna na Ukrainie, są często niezbędne na polu walki. Widać to także w zakupach kolejnych armii świata, które decydują się na pozywanie lądowych platform bezzałogowych różnych rozmiarów.
Pokazany nam został także zachowany pierwszy prototypowy egzemplarz THeMIS-a, który w zestawieniu z już „starą” 3 generacją pokazywał jakie zmiany zaszły w tej konstrukcji. Wiele z nich widocznych było z zewnątrz, ukazując jakie zmiany na przestrzeni lat (mimo, że niewielu) przeszedł ten pojazd. Mowa tutaj o typie osłon napędu, przednich osłonach gąsienic oraz dopracowaniu całości w ramach dość zgrabnie zebranych podzespołów (do których stale jest łatwy dostęp). Co ciekawe, koszt stworzenia pierwszego bezzałogowca wyniósł około 100 000 euro. Obecnie produkowana jest 5 lub 6 jego generacja pozwalająca na zwiększenie jego zdolności oraz niezawodności. Pozwalają to na tworzenie kolejnych wariantów specjalistycznych, które to wpisują się w poszczególne nisze pola walki.
Czytaj też
Na terenie zakładu poza wieloma THeMIS-ami w różnym stadium produkcyjnym mogliśmy zobaczyć także największą obecnie bezzałogową platformę z portfolio firmy w postaci Type-X. Rozmiarami nie ustępuje ona wielu pojazdom załogowym, co pozwala na umieszczenie w niej znacznie większej ilości wyposażenia i uzbrojenia. Przykładem tego może być wieża bezzałogowa John Cockerill CPWS II lub norweska Kongsberg RT40. Pojazd może być wyposażony w innego typu uzbrojenie jak rakiety przeciwlotnicze lub przeciwpancerne oraz moździerz. Tym samym jest to podobnie, jak THeMIS konstrukcja mogąca być szybko zaadaptowana do różnego typu zada na polu walki.
Sam zakład produkcyjny został stworzony z myślą o szybkiej adaptacji zdolności wytwórczych do potrzeb. Odpowiednie zaprojektowanie przestrzeni wewnątrz wraz z zamawianiem niezbędnych podzespołów na zapas ma pozwalać na szybkie zwiększenie wydajności. Wszystkie podzespoły wykorzystywane do produkcji bezzałogowca są dostarczane do firmy przez zaufanych poddostawców. Obecnie firma skupia się na realizacji m.in. zamówienia na potrzeby Ukrainy, która stała się największym użytkownikiem platformy THeMIS. W przypadku otrzymania odpowiedniej liczby zamówień na wspomnianą platformę przedsiębiorstwo może przy obecnym zapleczu zwiększyć swoją wydajność do kilkuset sztuk w skali roku. Firma niedawno otworzyła swoje biuro w Warszawie, deklarując chęć do współpracy z polskimi firmami w celu znajdowania nowych obszarów do kooperacji.
Estonia to drzwi dla polskiego przemysłu w regionie?
Estoński przemysł zbrojeniowy wyraża dużą chęć kooperacji z se swoim polskim odpowiednikiem, widząc, jak bardzo dużym i perspektywicznym rynkiem jesteśmy. Potrzeby naszej armii przekraczają wielokrotnie te, jakie mogłyby wytworzyć wszystkie kraje bałtyckie razem wzięte, zatem nic dziwnego, że chce on być częścią ambitnego i bardzo trudnego procesu modernizacji technicznej naszej armii (i nie tylko). Zaproszenie to powinno zostać przyjęte i rozpatrywane pod kątem współpracy nie tylko w ramach pojedynczych zamówień, ale całej platformy kooperacyjnej. Zyski idą tutaj w obie strony, ponieważ współpraca z producentami estońskimi otwiera także nowe perspektywy przed polskim przemysłem w regionie nie tylko samych krajów bałtyckich. Mowa tutaj także o rynku krajów nordyckich, ale także znacznie odleglejszych.
Efekty współpracy mogą z pewności konkurować na rynku europejskim i światowym, oferując użytkownikom często rozwiązania nie tylko dobre technologicznie, ale także tańsze niż te produkowane w innych częściach kontynentu. Takie działanie wpisywałoby się w wewnątrz europejską współpracę przemysłową, o co ostatnich tak mocno się walczy. Siła przebicia naszego kraju oraz zdolności produkcyjne połączone z estońskim rynkiem innowacji i specjalizacją w niszach mogą przynieść wymierny zysk ekonomiczny, przemysłowy i polityczny.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Dla uzupełnienia - Politechnika Poznańska dostała od poprzedniej ekipy [zresztą po drodze przez mękę] w 2023 r. 120 mln zł dofinansowania na budowę wydzielonego budynku w Centrum Nowych Technologii i Innowacji - budynek ten miał być przystosowany do pracy ciągłej i obsługowej w temperaturze bliskiej zera absolutnego - co na chwilę obecną jest warunkiem koniecznym budowy komputerów kwantowych o KOMERCYJNYM poziomie niezawodności potrzebnym do zastosowań wielkoskalowych ciągłych 24/7 [czego przynajmniej na razie nie spełnia "komputer kwantowy" - zresztą NIEPOLSKI, tylko "unijno-zachodniokorporacyjny" PCSS]. Sumując - te 120 mln zł pójdzie w błoto bez dofinansowania 200 mln zł na produkt finalny POLSKIEGO SUWERENNEGO i UŻYTKOWEGO komputera kwantowego , nasz udział w PCSS zgarną docelowo w pełnym produkcie OEM obce koncerny, a brak dofinansowania na projekt AI - stanowiący najlepsze zastosowanie komputera kwantowego - zabiera kolejne 200 mln euro - czyli ca 850 mln zł
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Prezes Polski - po pierwsze afera z zabieraniem środków "pieszczochom PiS" [bo takie jest OFICJALNE [sic] uzasadnienie ministra nauki odebrania 200 mln zł Politechnice Poznańskiej na budowę POLSKIEGO komputera kwantowego] NIE JEST POJEDYŃCZYM PRZYPADKIEM - dotyczy ogółem 28 uczelni w Polsce, które dostały dofinansowanie od poprzedniej ekipy. To wprost GENERALNE niszczenie polskiej nauki, B+R i rozwoju technologicznego Polski. Żeby nie było - alarmowała o tym.... Gazeta Wyborcza. Po drugie - komputer kwantowy zbudowany, a raczej zintegrowany w Poznańskim Centrum Superkomputerowo-Sieciowym NIE JEST POLSKI - właścicielem jest EuroHPC JU [z funduszy unijnych z udziałem państw członkowskich i gros zachodnich koncernów, udziały ma też IBM Quantum Network]. Polska ma mały udział i nie ma szans na komercjalizację - na otarcie łez mamy dostać 1 [słownie: jeden] komputer akademicki z nalepką EuroQCS-Poland.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Obecna ekipa zabrała dofinansowanie 200 mln zł Politechnice Poznańskiej - chodziło o komputer kwantowy dla uzyskania odpowiednich mocy obliczeniowych dla AI. Ponieważ zabrano dotację państwową [nie dali jej - mimo pobrania środków z KPO] - więc automatycznie przepadło dofinasowanie 200 mln euro z UE właśnie na rozwijanie AI. Po prostu głębokie ....gratulacje....no comment...tak wygląda praktyka i wdrażanie "ciepłej wody w kranie"...
Prezes Polski
No weź bo ręce opadają. Po pierwsze zakwestionowane zostały zasady przyznawania środków, bo jedne uczelnie dostawały inne nie i nie wiadomo dlaczego. Po drugie komputer kwantowy powstaje w Poznańskim Centrum Superkomputerowo-Sieciowym, a dwa w jednym mieście to trochę bez sensu.
gnagon
A jednocześnie w Polin dławi się krajowe rozwiązania od dekad
Prezes Polski
Nie wiedziałem, że najważniejsza część flyeye to import z Estonii. Bardzo niemiłe zaskoczenie i jednocześnie potwierdzenie, że nasza zbrojeniówka jest niewiele warta. Technologicznie Polska jest krajem niebywale zacofanym na tle Europy. Na badania i rozwój wydajemy proporcjonalnie wielokrotnie mniej niż inni. Baza przemysłowa też jest bardzo słaba. Najgorsze, że kolejne ekipy rządowe w zasadzie się budowa polskiego potencjału nie zajmują. Morawiecki cośtam mówił o reindustrializacji, ale na gadaniu się skończyło. Obecna władza jest zajęta sprzątaniem bałaganu po poprzednikach. Nie napawa to optymizmem.
WSK74PL
W Polsce lubimy drogie rozwiazania, jesteśmy nieufni co do inowacji i mamy "wielki" sektor państwowy. Efekt jest taki, że budujemy prototypy za środki z NCBR i wdrażamy je latami, aż stają się niekonkurencyjne i w efekcie możemy znów kupić coś za granicą.
wert
zauważyłeś ze sławny prywatny WB do FlyEye kupuje głowice nie mając wlasnego opracowania? Do tego bazuje na elektronice Radmora, państwowej firmy przejętej za free. Prywatne firmy mają jedną zaletę: TYLKO ZYSK SIĘ LICZY. Stąd np ciągłe klepanie kapiszonowatego Warmate który odnosi "wielkie" sukcey eksportowe bo Korea kupiła aż TRZYSTA sztuk w rewanżu za miliardowe zamówienia. Nie 30 tysięcy nie 3 tysiące, TRZYSTA. W PL niezależnie czy panstwówka czy prywata nie mamy topowych rozwiązań które byłyby w stanie podbić rynek
szczebelek
My jesteśmy mistrzami w tworzeniu teorii i strategii potem nie ma pieniędzy lub kierownictwo się zmienia, bo akurat władza się zmieniła 🤣🤣🤣
Luunapark7Marek
Była ostatnia noc w PIAP, "bida" pomysłów aż piszczy
xxyyy
ludzie sukcesu z PGZ zaraz cos zablokują
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Polska powinna przyjrzeć się SYSTEMOWI prawno-organizacyjnemu i edukacyjnemu, dzięki któremu w małej 1 milionowej Estonii [czy innych państwach - jak Izrael] powstają najnowocześniejsze projekty klasy światowej. I ten SYSTEM - zaimplementować do warunków Polskich i rozwinąć na miarę 38 milionowego państwa. Z całym wsparciem instytucjonalnym państwa polskiego - w edukacji technicznej, ekosystemie prawnym, wsparciu B+R, programach inwestycyjnych i zamówieniach high-tech, zwłaszcza podwójnego zastosowania Niestety u nas państwo generalnie raczej przeszkadza, niż pomaga, a politycy wszelkich opcji i rządów traktują działki ministerialne jako swoje feudalne włości do ekstensywnego odrywania kuponów możliwie najmniejszym wysiłkiem - gdzie w TAKICH warunkach króluje carska nieudolność, selekcja ujemna i równanie w dół, rzucanie kłód pod nogi wszelkim innowacjom naruszającym błogi status quo - i "bezpieczna" zachowawczość pod znakiem "mierny, bierny - ale wierny".
Stary
Można pozazdrościć. A u nas, jeżeli jedyną zabawką politechniczną jest smartfon, to będzie tylko gorzej.
Nordx
dla nas żadna szansa. u nas nic się nie opłaca, prócz dialogów, ekspertyz i zmian planów w ostatniej chwili.