Reklama

Polityka obronna

Znowu do tej samej rzeki? Nowe-stare pomysły na szkolnictwo wojskowe [OPINIA]

Szkolenie zastępców dowódców plutonów
Szkolenie zastępców dowódców plutonów
Autor. Tomasz Łomakin

Szkolnictwo wojskowe jest kluczowym elementem przygotowania przyszłych kadr Sił Zbrojnych RP, a więc i całego systemu obronnego. Dziś, gdy Polska jest w pogarszającym się środowisku bezpieczeństwa, pojawia się ożywiona dyskusja w sprawie zmian w systemie szkolnictwa. Na Defence24.pl publikujemy opinię prof. dr hab. Piotra Mickiewicza, kierownika Zakładu Polityk Publicznych i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego.

W ostatnim czasie portal Onet zamieścił dwa wywiady odnoszące się do - zdaniem profesorów Kozerawskiego i Kozieja - koniecznej i natychmiastowej reformy szkolnictwa wojskowego. Ich lektura zapewniła mi kontakt ze zjawiskiem déjà vu. To swoiste doświadczenie skłoniło mnie do podjęcia dyskusji nad opiniami dwóch, niegdyś znaczących w jego strukturach, postaci i współtwórców tego systemu.

Decydując się na zabranie głosu w kwestii kondycji szkolnictwa wojskowego osobiście uważam, że najpoważniejszymi procesami, które decydują o tej kondycji i poziomie kształcenia są w kolejności: poziom kształcenia w uczelniach wojskowych, zarzucenie w procesie kształcenia kandydata na żołnierza zawodowego kwestii poczucia obowiązku służbowego oraz brak wpływu struktur dowódczych sił zbrojnych i ich rodzajów na sposób kształcenia w uczelniach wojskowych.

Reklama

Dodatkowo na ten swoisty marazm edukacyjny negatywnie wpływają takie kwestie jak specyficzna, przyjmująca formułę awansu politycznego, a nie merytorycznego, polityka kadrowa przy mianowaniu na wyższe stanowiska w Siłach Zbrojnych RP oraz ogólne nieprzygotowanie polskiego establishmentu politycznego do kreowania polityki bezpieczeństwa i zarządzania Ministerstwem Obrony Narodowej.

System organizacji kształcenia w Siłach Zbrojnych RP

Uznając wypowiedzi obydwu profesorów za istotne i merytoryczne negatywnie muszę odnieść się do założenia, iż zmianie powinien ulec jedynie system organizacji kształcenia w Siłach Zbrojnych RP. W takowej konwencji reformowaliśmy już kilka razy szkolnictwo wojskowe i to bez efektów. Może więc pora na podejście systemowe, w którym to żołnierz ma być swoistym trybikiem w systemie bezpieczeństwa państwa? Istotnym, dobrze przygotowanym, gotowym do wykonania nałożonych na niego obowiązków, ale – nade wszystko – trybikiem. Ma być przygotowany do wykonania powierzonych mu zadań w formule adekwatnej do zaistniałej sytuacji. Jak więc wyobrażam sobie ten system i jakie miejsce powinno w nim zajmować szkolenie kadr na potrzeby bezpieczeństwa państwa i Sił Zbrojnych?

Reklama

Odpowiedź wydaje się oczywista i prosta, ale tylko pozornie. System szkolenia ma wynikać z charakteru polityki bezpieczeństwa państwa, ten zaś jest efektem długofalowych planów osiągania jego żywotnych interesów. Polityki, którą w Polsce definiujemy jako:zdolność państwa i jego społeczeństwa do zapewnienia warunków jego istnienia i rozwoju, integralności terytorialnej, niezależności politycznej, stabilności wewnętrznej oraz jakości życia. Zdolność ta jest kształtowana poprzez działania polegające na wykorzystaniu szans, podejmowaniu wyzwań, redukowaniu ryzyka oraz eliminowaniu zagrożeń zewnętrznych i wewnętrznych, co zapewnia trwanie, tożsamość, funkcjonowanie i swobody rozwojowe państwa i narodu (Strategia Rozwoju Systemu Bezpieczeństwa Państwa do 2022 r., s.1).

Czytaj też

Owo wykorzystywanie szans, podejmowanie wyzwań, redukowanie ryzyka i eliminowane zagrożeń to nic innego jak funkcje ochrony oraz obrony żywotnych i narodowych interesów państwa. Innymi słowy to właśnie jest istota polityki bezpieczeństwa państwa. Tak skonstruowana polityka –wykorzystywanie…,podejmowanie…., –…i eliminowanie… to także zadania dla poszczególnych jej podmiotów, w tym Sił Zbrojnych RP. To w oparciu o nie kształtuje się politykę obronną państwa, buduje System Bezpieczeństwa (Obrony Państwa), określa się potencjał Sił Zbrojnych i konstruuje sposób prowadzenia działań operacyjno-taktycznych.

Reklama

Dopiero na tej podstawie możliwym jest określenie zakresu wyszkolenia bojowego i kompetencji dowódczych oficerów. Procesu kształcenia kadr dowódczych nie da się wykonać na skróty, bo wyjdzie z tego nieprzydatna państwu i jego siłom zbrojnym hybryda. System szkolnictwa wojskowego musi być osadzony w całym procesie budowy i utrzymania potencjału bojowego sił zbrojnych. Żołnierz ma być szkolony permanentnie (w każdej armii szkolenie ma charakter ciągły), a przyjęta formuła powinna mieć na celu ugruntowanie nawyków niezbędnych do podjęcia działań przewidzianych na zajmowanym przezeń stanowisku służbowym oraz przygotować go do objęcia nowego stanowiska lub obsługi nowego sprzętu bojowego, czy technicznego. Nie dokonam epokowego odkrycia stwierdzając, że etapy tego procesu to:

  • przygotowanie kadr do służby w jednostkach Sił Zbrojnych;
  • przygotowanie żołnierza do efektywnego wykorzystania sił i środków oraz stosowania procedur prowadzenia działań taktycznych, zwłaszcza w odniesieniu do specyfiki potencjalnej operacji obronnej, planowanych działań ofensywnych lub prowadzonych w ramach działań stabilizacyjnych i w sytuacji wystąpienia kryzysu;
  • szkolenie bojowe, którego celem jest przygotowania poszczególnych struktur taktycznych i operacyjnych do prowadzenia działań bojowych lub mających na celu zabezpieczenie interesów państwa.

Za co powinna odpowiadać uczelnia wojskowa?

Zadaniem uczelni wojskowej jest więc czynny udział w każdym z tych etapów, jednak najistotniejszym zadaniem powinno być wyszkolenie kandydata na oficera i przygotowanie tego oficera do objęcia nowego stanowiska służbowego. W odniesieniu do pierwszego z tych zadań zasadniczą kwestią jest odpowiedź na pytanie: kim ma być żołnierz i jaką przewidujemy dla niego rolę w okresie minimum 15 lat (do osiągnięcia podstawowych uprawnień emerytalnych – traktowanych jako moment naturalnego pozbycia się żołnierza nieprzydatnego siłom zbrojnym).

Odpowiedź na nie powinna wynikać z perspektywicznych, postrzeganych w 20-letnim okresie (15 lat służby plus okres kształcenia szkole oficerskiej) potrzeb sił zbrojnych, jak też być zbieżna z koncepcją wykorzystania kadry oficerskiej w polityce państwa. To perspektywiczne potrzeby Sił Zbrojnych RP powinny określić nie tylko potencjalną liczbę oficerów, ale przede wszystkim zakres ich kompetencji specjalistycznych i tzw. kompetencji miękkich. Na ich podstawie możliwym jest określenie pożądanego modelu cech osobowych, wykształcenia i innych predyspozycji kandydata na oficera, jak i samego oficera.

Czytaj też

Posiadanie tych cech przez kandydata na podchorążego powinno być weryfikowane już na etapie jego rekrutacji – na poziomie Wojskowych Centrów Rekrutacji. Nie wymagam od kadry WCR posiadania umiejętności oceny psychofizycznej kandydata, ale jedynie obowiązkowego przedstawienia wymogów i specyfiki kształcenia w uczelni wojskowej. Chodzi tu zwłaszcza o ukazanie różnicy pomiędzy patriotycznym uniesieniem i marzeniami o byciu drugim Kozietulskim spod Somosierry, czy księciem Poniatowskim ginącym bohatersko w nurtach innej Elstery, a twardymi realiami służby wojskowej. Wymagającej, żmudnej i raczej mało romantycznej, polegającej na wykonywaniu rozkazów, przygotowywaniu się do ewentualnych działań wojennych i pozostawaniu w stałej gotowości do ich podjęcia. Rolę taką może spełnić na przykład projekcja krótkiego filmu przygotowanego przez Centralną Wojskową Pracownię Psychologiczną lub rozmowa z odpowiednio poinstruowanym przez tę instytucję pracownikiem WCR.

Rozważyłbym obowiązek obligatoryjnego przeszkolenia wojskowego kandydatów na podchorążych. Nie powinna to być klasyczna służba w jednostce wojskowej, jak czynią to np. w Izraelu, gdyż nie mamy pewności, że w jednostce tej kandydat nabierze odpowiednich cech wymaganych od dowódcy, a po drugie – rodzi spore wątpliwości kwestia czy rekomendacje przełożonych faktycznie otrzymają kandydaci najbardziej predestynowani do podjęcia studiów w szkole wojskowej? Należy więc znaleźć inne rozwiązanie tego problemu, pozwalające na weryfikację cech osobowościowych kandydata na podchorążego przed podjęciem przezeń studiów w uczelni wojskowej.

Czytaj też

Wydaje się, że rolę taką z powodzeniem wypełni obowiązkowy okres pre-kandydacki, coś w rodzaju wojskowego przeszkolenia kandydackiego, kiedyś nazywanego przeszkoleniem unitarnym. Może on się odbywać w formule stosowanej np. w Jednostce Wojskowej GROM (obóz szkoleniowy dla kandydatów organizowany w terminie odpowiednio wcześniejszym, tak aby osoby, które rezygnują z pomysłu pozostania żołnierzem zawodowym, mogły bez problemu zdać egzaminy wstępne na inne uczelnie cywilne) lub z wykorzystaniem Legii Akademickiej. W jej ramach można organizować cykliczne obozy szkoleniowe z programem dostosowanym do wymogów, jakie stawia służba wojskowa w konkretnym rodzaju Sił Zbrojnych. W obydwu rozwiązaniach powstaje naturalny bufor bezpieczeństwa – armia może z wyprzedzeniem zweryfikować rzeczywiste predyspozycje kandydata na oficera, a kandydat rezygnujący z zamysłu pozostania oficerem zawodowym ma szansę na podjęcie alternatywnej drogi życiowej – bez poczucia zmarnowanego czasu. 

Problem jakości szkolenia

Druga, niezwykle istotna kwestia to problem jakości kształcenia w murach uczelni wojskowej. Niestety profesorowie trafnie ocenili efektywność dydaktyczną funkcjonowania hybrydy cywilno-wojskowej, jakimi są nasze akademie wojskowe. W tych opiniach brakuje mi jednak oceny poziomu wiedzy specjalistycznej i umiejętności dydaktycznych kadry naukowo-dydaktycznej w kontekście prowadzonych kierunków studiów. Moim zdaniem niejednokrotnie pozostawia on wiele do życzenia, co wynika z dwóch powodów. Po pierwsze, ukształtowała się w polskich uczelniach wojskowych swoista kasta, którą kiedyś prof. Krzysztof Kubiak genialnie określił mianem oficera uczelnianego. Typową cechą owego oficera jest specyficzna droga kariery w Siłach Zbrojnych RP. Z reguły bardzo wcześnie (i zazwyczaj na niewysokim stanowisku) zakończył on służbę w jednostce liniowej, a dalszą karierę wojskową kontynuuje – tylko i wyłącznie – w uczelni wojskowej. A bywa i tak, iż trafił w mury akademii bez wcześniejszego kontaktu z jednostką liniową.

Drugą grupę stanowią osoby cywilne zatrudnione w szkolnictwie wojskowym jako specjaliści od tzw. bezpieczeństwa (czasem określani jako „eksperci biblioteczni” z zakresu terroryzmu, współczesnych konfliktów zbrojnych, polityki zbrojeniowej, techniki wojskowej itp.), czy też teorii wykorzystania technologii (cybernetycy, eksperci od systemów satelitarnych, trajektorii lotu pocisku). Bynajmniej nie zamierzam ich w tym miejscu postponować, jako że są to najczęściej osoby mające dużą wiedzę teoretyczną. Ale nie można lekceważyć oczywistego faktu, iż obydwie te grupy stanowią dominującą część kadry dydaktycznej naszych uczelni wojskowych i w całkiem naturalny sposób przekształciły one treści programowe w zajęcia o charakterze teoretycznym lub z minimalna dozą treści określanych jako zajęcia praktyczne. Niekiedy odbiegających także od najnowszych trendów.

Czytaj też

Kreśląc te słowa podkreślam bardzo mocno, że Eksperci-Teoretycy powinni pracować w uczelniach wojskowych, ale w pionach naukowo-badawczych. Dydaktyka powinna być ich dodatkowym obowiązkiem na zajmowanym stanowisku i nie wymagajmy od nich wyrabiania jakiegoś pensum dydaktycznego. To powinny być zajęcia ukazujące nowe trendy w nauce i sztuce wojennej. Marzy mi się również to, aby do tych pionów uczelni wojskowych kierowane były zapytania i propozycje podjęcia badań naukowych na rzecz obronności. To właśnie eksperci pracujący w uczelniach wojskowych powinni (oczywiście w ramach konsorcjów z cywilnymi ośrodkami naukowymi) opracowywać założenia techniczno-taktyczne dla nowego sprzętu wojskowego i uzbrojenia czy rozwiązania dotyczące zakresu jego modernizacji itp. Natomiast należy moim zdaniem natychmiast i kategorycznie zerwać z praktyką funkcjonowania w polskim szkolnictwie wojskowym owychoficerów uczelnianych. Każdy z nich po okresie 3 – 5 lat spędzonych w charakterze wykładowcy powinien być obligatoryjnie przenoszony do służby w jednostce linowej, na stanowisko na którym zweryfikuje on w praktyce swoją teoretyczną wiedzę. Równocześnie – i to chyba jest najistotniejszy element prezentowanej tu koncepcji – do praktycznego szkolenia podchorążych powinni być wykorzystywani oficerowie sztabowi i dowódcy średniego szczebla taktycznego. Przykładowym rozwiązaniem jest organizacja studiów podyplomowych i kursów doskonalących dla tej grupy kadry oficerskiej w taki sposób, by przez 2 – 3 miesiące prowadzili oni zajęcia specjalistyczne dla podchorążych (o formalnych możliwościach zastosowania takiego rozwiązania piszę w dalszej części tekstu).

Kolejną kwestią jaką poddaję pod ewentualną dyskusję jest program kształcenia podchorążych, ale postrzegany w kontekście funkcjonowania uczelni wojskowych jako hybryd wojskowo-cywilnych, z dominacją cech tego drugiego elementu. Nie zgadzam się w tej kwestii z obydwoma profesorami, a zwłaszcza z poglądem, iż należy likwidować tę dwoistość. Wprost przeciwnie – model taki uznaję za zasadny. Państwa polskiego nie stać bowiem na utrzymywanie szkół wojskowych, w których liczebność pracowników przewyższa wielokrotnie liczbę podchorążych. Także integracja uczelni wojskowych, to moim zdaniem – droga donikąd. Uzasadnionym rozwiązaniem wydaje się natomiast rozdzielenie programów kształcenia obydwu profili studiów. Studia na kierunku wojskowym muszą mieć charakter zawodowy i w swym zasadniczym profilu muszą także zakładać przygotowanie żołnierza.

Rola studiów cywilnych

Z kolei studia cywilne powinny przygotowywać pracownika administracji do wypełniania funkcji związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa w określonym dziale administracji. Godnym rozważenia jest także utrzymanie w ramach uczelni wojskowych kierunków technicznych, ale w specjalnościach ważnych dla bezpieczeństwa państwa. Natomiast należy jak najszybciej zlikwidować takie kierunki studiów egzystujących w obecnym modelu szkolnictwa wojskowego jak: pedagogika, historia, europeistyka, informatyka, zarządzanie, ekonomia itp.  Po pierwsze – ich poziom raczej nie będzie najwyższy, po drugie – to one właśnie w dużej mierze wpływają na nadmiernieucywilnienie sposobu funkcjonowania uczelni wojskowych.

Utrzymanie cywilnych kierunków studiów na uczelniach wojskowych powinno umożliwić osiągniecie dwóch celów ważnych z  punktu widzenia sytemu obronnego państwa. Po pierwsze poszerzyć zakres przygotowań kadr średniego szczebla i samorządowych do kierowania obronnością i bezpieczeństwem państwa. Po drugie doprowadzić do ujednolicenia procedur postępowania w sytuacji wystąpienia zagrożenia bezpieczeństwa. Rozwiązanie to eliminuje, a przynajmniej ogranicza zjawisko występowania na szczeblach administracyjnych braku kompetencji urzędniczych w zakresie przygotowania obronnego i realizacji zadań w ramach Pozamilitarnych Przygotowań Obronnych. Pozwala także na poszerzenie spectrum poruszanych tematów w ramach studiów stricte wojskowych. W takiej formule podchorąży może w pełniejszy sposób zapoznać się m.in. ze specyfiką działań w ramach systemu ratowniczo-gaśniczego, ratownictwa medycznego, czy zarządzania kryzysowego. Można nauczyć go empatii dla osoby o ograniczonym poczuciu bezpieczeństwa, oczekującej na zapewnienie jej bezpieczeństwa, przejęcia kontroli i sprawnego kierowania przypadkową grupą cywili w warunkach np. klęski żywiołowej lub wystąpienia innego rodzaju zagrożenia, itp. Są to ważne i przydatne oficerowi Wojska Polskiego umiejętności, nawyki i kompetencje społeczne, co ważne – związane z problematyką bezpieczeństwa.

Odnosząc się do samej konstrukcji programów studiów sądzę, że zasadnym rozwiązaniem jest właściwe wykorzystanie możliwości, jakie stwarza sposób organizacji szkolnictwa wyższego, zwłaszcza podziału procesu studiów na dwa etapy: pierwszego (inżynierskie czy licencjackie) i drugiego stopnia (magisterskie) oraz prawo do samodzielnego kreowania programów studiów w ramach dwóch profili nauczania: ogólnoakademickiego oraz praktycznego. W mojej ocenie uczelnie mundurowe powinny natychmiast uznać kierunki wojskowe za kierunki praktyczne, w programach których zwiększa się liczbę godzin prowadzonych w ramach ćwiczeń, warsztatów czy laboratoriów kosztem wykładów.

Znaczną część kadry dydaktycznej mogą stanowić praktycy, a w tworzeniu programu studiów uwzględnia się oczekiwania tzw. interesariuszy zewnętrznych. Mogą się stać nimi na przykład Inspektorat danego rodzaju Sił Zbrojnych, Sztab Generalny czy Dowództwo Generalne RSZ (Ministerstwo Obrony jako nadzorujące szkolnictwo wojskowe nie może być Interesariuszem). W instytucjach tych można określić szczegółowe kompetencje oraz umiejętności jakie powinien posiadać absolwent kończący studia w danej uczelni wojskowej. Pełniąc tę rolę mogą też delegować do prowadzenia zajęć swoich pracowników – oficerów posiadających określoną wiedzę specjalistyczną i umiejętności praktyczne. Przecież ustawa o szkolnictwie wyższym i nauce narzuca wręcz wspólne z Interesariuszami opracowanie szczegółowego programu studiów, który „odpowiadać będzie potrzebom rynku pracy” (cyt.).

Przyjmując iż wiodącym kierunkiem studiów wojskowych będzie kierunek Bezpieczeństwo Narodowe w specjalności Taktyka rodzajów sił zbrojnych możliwym jest opracowanie przez każdą uczelnię wojskową programu studiów adekwatnego do potrzeb sił zbrojnych. Niezbędnym jest także wkomponowanie w ten program międzynarodowych wymogów dla pilotów i marynarzy, ale zasadniczym założeniem przy ich projektowaniu powinno być uwzględnienie katalogu wymogów odnoszących się do kompetencji społecznych i umiejętności wskazanych przez Inspektoraty rodzajów SZ i odpowiednie komórki Sztabu Generalnego i Dowództwa Generalnego RSZ.

Podsumowanie

Proponowane rozwiązania powinny być przede wszystkim podstawą do opracowania programu studiów na poziomie I stopnia. W ich ramach podchorąży powinien przejść zawodowe studia specjalistyczne, które uczynią z niego żołnierza, specjalistę przygotowanego do pełnienia służby na stanowisku przypisanym stopniowi wojskowemu - podporucznik (z rozszerzeniem o takie obszary wiedzy jak psychologia i komunikacja oraz zarządzanie zasobami ludzkimi (tzw. kompetencje miękkie). Rozwiązanie to ma jeszcze jeden pozytywny walor – znacznie niweluje problem wykorzystania praktyków w procesie kształcenia. Ustawodawca polski uznał, iż na poziomie studiów I stopnia (inżynierskich czy licencjackich) za zgodą odpowiednich struktur uczelni zajęcia może prowadzić osoba mająca ukończone studia II stopnia (magisterskie) i doświadczenie praktyczne. Otwiera to możliwości szerokiego wykorzystania w procesie kształcenia oficerów – praktyków. Mowa tu zarówno o pozostających w jednostkach liniowych, jak i prowadzących te zajęcia w ramach praktyk wynikających z programu studiów podyplomowych czy kursów kwalifikacyjnych.

To rozwiązanie nie jest natomiast możliwe na studiach II stopnia co powoduje, że oficera  powinniśmy wykształcić na studiach inżyniersko/licencjackich, a na magisterskich przygotować go do realizacji polityki bezpieczeństwa państwa. Zazwyczaj powinny to być studia na kierunku bezpieczeństwo (narodowe/wewnętrzne/morskie/powietrzne, itd.), a podchorąży w ich ramach powinien poszerzyć własne kompetencje miękkie i uzyskać wiedzę z zakresu tworzenia i realizacji mikro-programów bezpieczeństwa. To pozwoli mu uzyskać kompetencje pozwalające na funkcjonowanie nie w Systemie Obronnym Państwa a w Systemie Bezpieczeństwa Narodowego. Z korzyścią dla państwa, społeczeństwa i samego podchorążego.

Prof. dr hab. Piotr Mickiewicz, kierownik Zakładu Polityk Publicznych i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego.

Reklama
Reklama

Komentarze (12)

  1. Tani2

    A ja miałem nadzieję że mamy wojsko zawodowe. Ale jak to czytam co piszecie to powraca mi PRL. Goście, dzyń dzyń. Macie pracownikòw co podpisują umowę o pracę. Ja umowy nie podpisywałem ,byłem niewolnikiem ustawy o tzw Obronie kraju. Jak to piszą ,,czasami trzeba wiele zmienić,żeby nic nie zmienić,, Dla mnie jest oczywiste że uczyć ma praktyk nie teoretyk a o wychowaniu to szkoda pisać. Wychować ma rodzina a wojsko ma wymagać bo za coś płaci.

  2. Prezes Polski

    Chciałbym zauważyć, że mamy olbrzymią liczbę oficerów, którzy nie pełnią służby w jednostkach liniowych, nie tylko na uczelniach. Wynika to z głupiego i szkodliwego systemu przyznawania awansów, w tym generalskich nie za zasługi, czy podniesienie kompetencji, tylko za staż. Kwestia druga, nie zgadzam się z pomysłem przymusowego przenoszenia oficerów uczelnianych do jednostek liniowych. Dydaktyka to jest jednak sztuka. Człowiek może być świetnym oficerem a beznadziejnym wykładowcą i na odwrót. Postulat żeby w kształceniu większy udział mieli praktycy, jest jak najbardziej słuszny. Trzeba tylko wypracować metody, jak mają być rekrutowani na stanowiska uczelniane.

    1. Tom77s

      Argument "Człowiek może być świetnym oficerem a beznadziejnym wykładowcą i na odwrót" według mnie jest chybiony. Jest przede

    2. Tom77s

      Argument "Człowiek może być świetnym oficerem a beznadziejnym wykładowcą i na odwrót" jest moim zdaniem chybiony. Jak jest oficerem powinien znać się praktycznie na tym co naucza. Jak np. lekarz teoretyk, który wykłada operację serca, a nigdy sam tego nie zrobił. Jak będzie beznadziejnym oficerem, a świetnym wykładowcą to niech będzie tylko wykładowcą i nie ośmiesza munduru.

  3. Krzysztof Krakowski

    Podchorążowie powinni się kształcić na kierunkach technicznych lub na kierunku dowodzenie. Mają przecież dowodzić specjalistycznymi pododdziałami rodzajów wojsk lub pododdziałami ogólnowojskowymi lub też być specjalistami (inżynierami). Dzisiejsze Siły Zbrojne to nade wszystko technika i taktyka użycia tej techniki i wyposażonej w nie pododdziałów.

  4. Krzysztof Krakowski

    Niepokój budzą pomysły Pana Profesora aby WCR powierzyć zadania swoistego zniechęcania do służby wojskowej pełnionej w charakterze kandydata na oficera. Temu chyba mają w opinii autora służyć: projekcja krótkiego filmu, rozmowa z odpowiednio poinstruowanym przez tę instytucję pracownikiem WCR. Czy mamy zniechęcać młodych ludzi od poświęcenia się służbie wojskowej, odzierać ich z młodzieńczych marzeń tylko dlatego, że mogą sobie mylnie wyobrażać służbę wojskową? Cóż za ironia, zamiast wzmacniać te motywacje to my je chcemy sprowadzić do czystej, zimnej kalkulacji. Przepraszam, ale to mnie zupełnie nie przekonuje i uważam, te tezy za co najmniej mylne jeżeli nie za szkodliwe.

  5. Krzysztof Krakowski

    Podstawą działania żołnierza i pododdziału na polu walki nie są procedury prowadzenia działań taktycznych a regulaminy, które wcale procedurami nie są. Gdybyśmy posługiwali się tylko procedurami to ograniczylibyśmy zdolność dowódcy do podejmowania decyzji, zabralibyśmy mu swobodę działania i poszukiwania najlepszego w danej chwili sposobu rozwiązania problemu taktycznego. Nie należy mieszać kategorii sztuki wojennej bo z tego wychodzi szereg nieporozumień. System kształcenia profesjonalnego kadr przygotowuje żołnierzy specjalistów, podoficerów i oficerów (tak w skrócie) do prowadzenia działań taktycznych. W ramach systemu doskonalenia zawodowego możemy doskonalić kompetencje oficerów dowódczo-sztabowych w planowaniu i prowadzeniu operacji (w sztuce operacyjnej). Kandydat na podoficera, oficera przygotowuje się do dowodzenia drużyną, sekcją, obsługą (podf.) plutonem, kompanią, baterią w ramach prowadzonych działań taktycznych.

  6. Krzysztof Krakowski

    Triuzmem są stwierdzenia, np. że żołnierz ma być szkolony permanentnie… - a czy nie jest? Jest, tak samo jak jego dowódca. Funkcjonujący system doskonalenia zawodowego i szkolenie programowe pododdziałów determinuje kierowanie i odbywanie szkoleń specjalistycznych i przebieg służby w garnizonie. Czas służbowy to przede wszystkim szkolenie lub realizacja zadań zabezpieczających i podtrzymujących zdolność pododdziału, oddziału do prowadzenia działań taktycznych zgodnie z przeznaczeniem. Programy ćwiczeń, diagramy szkolenia, plany działalności i inne dokumenty szkoleniowe pozwalają na planowanie i organizowanie szkolenia zgodnie z przeznaczeniem i zadaniem szkoleniowym.

  7. Krzysztof Krakowski

    Nie można zgodzić się z tezą, że dowódcy RSZ (inspektorzy) nie mają wpływu na strukturę kształcenia w akademiach wojskowych lub centrach i ośrodkach szkolenia, każde zmiany w programach studiów, kursów uzgadniane są z właściwymi gestorami. Każdy program przechodzi długą ścieżkę uzgodnień. Pisząc o polityce kadrowej Pan Profesor przyjął, że ma ona formułę awansu politycznego, a nie merytorycznego, taka teza mnie mocno oburza bo uderza bezpośrednio w kadrę dowódczą SZ RP. Czy Ci oficerowie są z awansu politycznego, czy naszym dowódcom ZT, DGRSZ, DORSZ, SGWP, KG ŻW, DGW brak jest kompetencji, nie mają doświadczenia? To oczywista konfabulacja.

  8. sl88

    W CSWOT w Toruniu do kształcenia oficerów ( AWl oraz kursów dla dowódców batalionów i kompanii pk. LEONIDAS) zatrudnieni zostali oficerowie rezerwy z potężnym bagażem wiedzy teoretycznej i praktycznej, zdobytej podczas misji w Iraku i Afganistanie, na stanowiskach dowódczych i sztabowych poziomu taktycznego i operacyjnego, a także podczas studiów w kraju i w uczelniach wojskowych w USA.. Brać przykład jak należy wykorzystywać oficerów rezerwy, którzy posiadają wiedzę i umiejętności dydaktyczne..

  9. Wojtek

    Wraca system szkolenia WP zapoczątkowanego niegdyś wystrzałem z pancernika. Nawet już parę spotkań się odbyło uwiecznionych uroczymi fotkami z towariszami bratniego kraju., czapeczki też ładnie leżały.

  10. KAR

    Polskie uczelnie wojskowe to ewenement na skalę światową. Bowiem na niektórych z nich studenci cywilni to 60-70% ogółu studentów. Tego nie ma nigdzie na świecie! Uczelnie wojskowe powinny kształcić głównie na potrzeby sił zbrojnych, a cywile na takich uczelniach powinni stanowić najwyżej 10% wszystkich studentów.

  11. pawelv

    Krótki wniosek : wojskowe szkolnictwo wyższe jak i szkolnictwo wyższe w Polsce zabetonowało się i leży . Jest to często przechowalnia osób (profesorów , dziekanów , rektorów ) z dawnej epoki i wybieranych z klucza ideowo politycznego . Na uczelniach wojskowych często widzi się brak zaangażowania prowadzących w rozwiązywaniu zagadnień odnoszących się do obecnych technik wielopłaszczyznowych działań podczas konfliktów zbrojnych i zastosowań szybko zmieniającej się techniki na wielu polach walki ( jak mówią to sami studenci ) . Brak też jest szkolenia w którym ew. dowódcy byliby w stanie prowadzić samodzielnie działania na szczeblach operacyjnych i strategicznych bez oglądania się na rozkazy z góry i dyrektywy sztabów w razie rozbicia związków armii jak i logistyki bez jakiegokolwiek wsparcia

  12. Kaktus2

    Poważnym mankamentem szkolnictwa wojskowego jest "zatrzymanie" w uczelni wojskowej nowo promowanych podporuczników jako dowódców plutonów szkolnych, odpowiedzialnych za wychowanie podchorążych. Podchorążych jako przyszłych podporuczników - dowódców plutonów powinni wychowywać oficerowie z doświadczeniem na stanowisku dowódcy kompanii. Ci oficerowie dowodzili dowódcami plutonów i na podstawie tej pracy wiedzą, jakie cechy charakteru ci podporucznicy powinni posiadać. W efekcie są w stanie ukierunkować pracę wychowawczą na ukształtowanie tych cech u podchorążych. Nie jest to nowe rozwiązanie. Funkcjonowało już w Szkołach Podchorążych w II RP. Obecnie nowo promowani podporucznicy byli podczas studiów wychowywani przez promowanych dwa lata wcześniej podporuczników, którzy również byli wychowywani przez nowo promowanych podporuczników itd... Efekty tego widać w JW...