Reklama

Polityka obronna

Von der Leyen pomija USA. UE na kursie kolizyjnym z NATO?

Autor. European Union, 2024 / EC - Audiovisual Service

Wśród przywódców europejskich państw podejście do nowej amerykańskiej władzy jest zróżnicowane i nie ma w tym niczego zaskakującego. Większym problemem jest to, że również dość odmiennie na współpracę z USA patrzą ludzie przewodzący UE i NATO.

W ubiegłym tygodniu Sekretarz Generalny NATO Mark Rutte w przemówieniu przed Parlamentem Europejskim wskazywał, że Unia Europejska powinna kłaść większy nacisk na zwiększanie budżetów obronnych oraz na udoskonalanie produkcji. Podobną myśl wypowiedział podczas trwającego właśnie Forum Ekonomicznego w Davos, kiedy przyznał, że Donald Trump ma rację domagając się od Europy zwiększenia wydatków na zbrojenia.

Czytaj też

Na marginesie warto dodać, że są to słowa, które korespondują m.in. z ostatnimi wypowiedziami polskiego Ministra Obrony Narodowej, Władysława Kosiniaka-Kamysza. „Dotychczas UE wydawała ok 1,5 mld euro na inwestycje w przemysł zbrojeniowy; to stanowczo za mało, to jeden kontrakt dla jednego państwa. (…) W przyszłym budżecie UE na ten cel należy przeznaczyć co najmniej 100 mld euro” – powtarza od jakiegoś czasu wicepremier polskiego rządu.

Reklama

Alarm Rutte

„Musimy zwiększać produkcję kluczowych aktywów, w tym: okrętów, czołgów, samolotów odrzutowych, amunicji, satelitów czy dronów. (…) Nasz przemysł jest nadal za mały, zbyt rozdrobniony i – szczerze mówiąc – zbyt powolny” – mówił Mark Rutte na początku ubiegłego tygodnia. „Kiedy spojrzymy na to, ile Rosja produkuje w ciągu trzech miesięcy, to jest to tyle, ile całe NATO produkuje w ciągu roku” – dodał.

Chwilę później Szef Sojuszu Północnoatlantyckiego wypowiedział chyba najbardziej komentowane ostatnio słowa dotyczące minimalnego progu wydatków na zbrojenia w państwach członkowskich NATO: „2 proc. to zdecydowanie za mało. (…) Jeśli nie zwiększymy wydatków na obronność, będziemy musieli kupić podręczniki do języka rosyjskiego lub wyjechać do Nowej Zelandii” - straszył.

Czytaj też

Według holenderskiego polityka europejska część sojuszu powinna wziąć większą odpowiedzialność za wydatki NATO, pokazując Amerykanom, że poważnie podchodzą one do swoich sojuszniczych zobowiązań. Zauważył przy tym, że obecnie Stany Zjednoczone wydają aż ponad 60 proc. wszystkich pieniędzy wydawanych w Sojuszu Północnoatlantyckim na zbrojenia. M.in. dlatego budowę „europejskiego NATO” pozbawionego współpracy z USA nazwał iluzją.  

Reklama

Odmienna wizja UE?

W zupełnie odmiennym tonie wypowiedziała się ostatnio Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula Von der Leyen. Podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos bardzo mocno skupiła się na chwaleniu Unii Europejskiej, pomijając wątek współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, podkreślając jednocześnie otwarcie na kooperację z innymi podmiotami społeczności międzynarodowej (w tym będącymi w jawnej opozycji do USA Chinami, których polityka angażowania się w pomoc Rosji, budziła duże zastrzeżenia poprzedniego Sekretarza Generalnego NATO, Jensa Stoltenberga - red.).  

„W czasie, gdy Trump zachwala taryfy handlowe i America First, przemówienie von der Leyen wydawało się zaprojektowane tak, aby wysłać przeciwny sygnał: Jesteśmy otwarci na robienie interesów z każdym. (…) Kluczowym przesłaniem przemówienia było to, że Europa chce zdywersyfikować swoje stosunki handlowe, oddalając się od Ameryki” – czytamy w Politico.

„Musimy szukać nowych możliwości, gdziekolwiek się pojawią. To jest moment, aby zaangażować się poza blokami, a Europa jest gotowa na zmiany” – dodała.

Czytaj też

Słowa von der Leyen wskazują na chęć degradowania relacji transatlantyckich (przynajmniej na poziomie retoryki). Pytanie, czy są to tylko jednostkowe słowa czy wyraźne zaakcentowanie kierunku, w którym miałaby podążyć Unia Europejska? Przyglądając się ostatnim wypowiedziom innych unijnych polityków można odnieść wrażenie, że rezygnacja z bliskich relacji z USA nie jest możliwa, bo najzwyczajniej w świecie, nie jest to w żywotnym interesie Europy. W pewnej kontrze do słów niemieckiej polityk wypowiedział się Maroš Šefčovič (komisarz ds. handlu i bezpieczeństwa gospodarczego w UE), który w ostatniej rozmowie dla „Politico” wyraził gotowość do zaangażowania się w rozmowy z nową administracją w Waszyngtonie.

„Czas nie jest po stronie Rosji, ale niekoniecznie jest też po naszej stronie. Wciąż robimy zbyt mało. Musimy zwiększyć nasze wydatki na obronę, poprawić nasze zdolności i być gotowi na wojnę. Musimy również współpracować z naszymi sojusznikami - USA, NATO i Wielką Brytanią” - stwierdziła z kolei Kaja Kallas, wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, pokazując w ten sposób, że w obecnej sytuacji bezpieczna Europa to taka, która ściśle współpracuje ze Stanami Zjednoczonymi.

Reklama

WIDEO: Czekając na Trumpa - Wielkie odliczanie

Reklama

Komentarze (1)

  1. Zam Bruder

    Albo posłuchamy pani von der Leyen.i uczymy się dobrowolnie pięknego i dźwięcznego języka Puszkina i Tołstoja - bo inaczej będziemy się go i tak musieli uczyć w sposób w który ja się go kiedyś uczyłem ; albo jak najszybciej budzimy się z tego złego snu w który wpędza nas ta pani i jej akolici i na kolankach (niektórzy) udajemy się w pielgrzymkę pokutną do Waszyngtonu., bo pod obecnymi rządami zielonych eurokomunardów nie czeka nas, czyli Europę Zachodnią nic dobrego. Czas ucieka.

Reklama