Polityka obronna
Trump, Ukraina i wojna w Europie: czarny scenariusz i wnioski dla Polski [OPINIA]
Czy prezydent Donald Trump po objęciu urzędu podejmie decyzje o zakończeniu wsparcia Ukrainy i zmniejszeniu liczby wojsk lub nawet ich wycofaniu z Europy? Pojawiają się okoliczności wskazujące na możliwość wystąpienia czarnego scenariusza, którego efektem byłoby „twarde wyjście” USA ze Starego Kontynentu. Ma to swoje następstwa dla Polski, która jako najsilniejsze państwo wschodniej flanki powinna pilnie rozbudowywać potencjał obronny. „Jeśli premier i szef BBN mówią, że grozi nam wojna, to dlaczego Wojsku Polskiemu nie daje się sprzętu do walki?” - mówi w rozmowie z Defence24.pl gen. broni Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
Po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA jednym z największych znaków zapytania jest dalsze zaangażowanie Stanów Zjednoczonych we wsparcie bezpieczeństwa Europy w ramach NATO i Ukrainy. Choć – o czym dziś mało kto pamięta – to administracja Trumpa jako pierwsza dostarczyła Kijowowi broń śmiercionośną (ppk Javelin) i zwiększała obecność wojskową w Europie, to druga kadencja prezydenta-elekta może mieć zupełnie inny przebieg.
Niezbędne wzmocnienie obronności Polski
Biorąc pod uwagę ryzyko związane z ograniczeniem obecności Stanów Zjednoczonych, niezbędna jest nie tylko kontynuacja, ale wręcz przyspieszenie programów modernizacji Sił Zbrojnych RP, a patrząc szerzej - rozwoju zdolności. Należy pamiętać, że czas dostaw sprzętu wojskowego się wydłuża z uwagi na zaburzenia łańcuchów dostaw (czy też zmiany priorytetów, obecna administracja USA zmieniła „kolejkę” zamówień Patriotów na korzyść Ukrainy, więc przyszła może podejmować podobne działania na korzyść Tajwanu). Z kolei szkolenie i wdrażanie, zwłaszcza w nowych warunkach, jest z zasady czasochłonne. Dlatego konieczne jest z jednej strony pilne kontynuowanie realizowanych już programów dostaw konwencjonalnego sprzętu wojskowego, z drugiej - rozszerzenie zakresu integracji uzbrojenia i wykorzystania nowych technologii (systemy bezzałogowe i przeciwdziałania, WRE ale też nowe środki rażenia dla lotnictwa czy artylerii), wraz z szerokim wdrożeniem ich w całych Siłach Zbrojnych.
Obecnie czas dostaw sprzętu, szczególnie z państw europejskich, jest wydłużony. Jest tak z wielu powodów. Po pierwsze, przez długi czas nie rozbudowywano mocy produkcyjnych, bo nie było takiej potrzeby i dziś są one na niskim poziomie. Dostęp do komponentów, metali ziem rzadkich jest obecnie bardzo ograniczony. To powoduje trudności w dostępie do elementów systemów kierowania ogniem, półprzewodników. Często komponenty powstają w Chinach lub na Tajwanie. Teraz z wielu powodów łańcuch dostaw rwie się, a zapotrzebowanie jest bardzo duże. Europa nie przygotowała się na ten problem i nie wie, jak sobie z nim poradzić
mówi gen. broni Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
Polska musi zbudować poważny potencjał odstraszania w ciągu 2-4 lat. To paradoksalnie może skłonić Amerykanów do pozostawienia swojej obecności w naszym regionie, jeśli będą go postrzegać jako bardziej niezależny z punktu widzenia zdolności obronnych. Musi to dotyczyć także produkcji i współprodukcji w krajowym przemyśle obronnym.
Nie realizujemy programów modernizacyjnych, widać niedecyzyjność, niemrawość. Nie uruchomiliśmy produkcji czołgów. Założeniem, gdy kupowaliśmy czołgi K2 i haubice K9, było wzmocnienie polskiego przemysłu obronnego, wchłonięcie tych technologii i rozpoczęcie produkcji w Polsce. Kto to hamuje, paraliżuje? Czy wynika to tylko ze sporów kompetencyjnych, czy z innych powodów? Przecież naszemu wojsku potrzebne są czołgi. Jeśli premier i szef BBN mówią, że grozi nam wojna, to dlaczego Wojsku Polskiemu nie daje się sprzętu do walki? Porozumienia, które dotyczyły zakupu czołgów i haubic, podpisano prawie trzy lata temu, zakładano transfer technologii. Kto i dlaczego to blokuje? Mamy puste dywizje, bez sprzętu i to dotyczy w zasadzie każdego rodzaju sprzętu wojskowego. Co dzieje się z Borsukiem? Kontrakty miały przecież być już w ubiegłym roku. Już nie mówię o tym, co z amunicją, bo stoimy w miejscu cały czas, nie mamy podstawowych komponentów. Ale w tym momencie pozyskanie sprzętu, ukompletowanie wojska to cel absolutnie kluczowy
podkreśla gen. Skrzypczak.
A kolejną kwestią jest dalsze rozszerzenie zdolności obrony samej granicy, być może także o miny przeciwpiechotne, skoro Amerykanie przełamali tabu decydując się na ich dostawę Ukrainie, mimo że ta jest formalnie związana konwencją ottawską? Rosja cały czas rozbudowuje swoje zdolności i na pewno będzie chciała stosować „masy piechoty” jako jeden z elementów obok wojsk pancernych, dronów czy uderzeń rakietowo-lotniczych. Wszystko to powoduje konieczność pilnego i wieloaspektowego wzmocnienia Sił Zbrojnych RP w krótkim czasie.
Jak może wyglądać czarny scenariusz?
Warto też odpowiedzieć na pytanie, dlaczego możliwe jest wycofanie lub znaczne zmniejszenie zaangażowania USA w Europie? Przede wszystkim zmieniło się otoczenie samego prezydenta Trumpa. Dziś tradycyjni Republikanie, zwolennicy zaangażowania transatlantyckiego nie odgrywają w nim już takiej roli, jak w pierwszej kadencji. Niektórzy, jak były doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego John Bolton, wprost mówią o zagrożeniach związanych z objęciem przez Trumpa urzędu prezydenta.
Obecnie coraz większą rolę odgrywają osoby takie jak Elon Musk, który ostatnio jako „interesujący” podał prorosyjską narrację o winie „neokonserwatystów” rządzących od lat 90. za wojnę na Ukrainie (nie wspominając o tym, że w latach 90. decyzję o przyjęciu Polski do NATO podejmował Bill Clinton, Demokrata), czy najstarszy syn prezydenta Donald Trump Jr., który niedawno kpił z prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełeńskiego w mediach społecznościowych.
Interesting pic.twitter.com/61G9RKibAY
— Elon Musk (@elonmusk) November 12, 2024
Warto też zwrócić uwagę na dobór współpracowników do administracji Trumpa. O ile osoby o umiarkowanych poglądach, względnie zwolennicy wsparcia Ukrainy, jak senator Marco Rubio czy gubernator Dakoty Północnej Doug Burgum otrzymują stanowiska „miękkie” związane z polityką wewnętrzną i zagraniczną (Rubio ma zostać sekretarzem stanu, Burgum odpowiadać za Departament Spraw Wewnętrznych, odpowiedzialny za zarządzanie zasobami naturalnymi), to kluczowe funkcje związane z bezpieczeństwem Stanów Zjednoczonych (i ich sojuszników) trafiają do osób o radykalnych poglądach. Często organy władzy, nazywane „bagnem” (swamp), są dla nich większym wrogiem, niż zagrożenia zewnętrzne dla Stanów Zjednoczonych.
I często te osoby szerzyły też narracje prorosyjskie, jak chociażby Tulsi Gabbard, nominowana przez Trumpa na dyrektor wywiadu narodowego, mówiła że na Ukrainie są laboratoria do produkcji broni biologicznej (potem częściowo się z tego wycofała, ale tylko częściowo). I tutaj mała uwaga. O ile w administracji i w ogóle w USA są osoby opowiadające się za redukcją zaangażowania w Europie, wskazując na jej koszty, problemy wewnętrzne itd., to Trump – nawet chcąc realizować taką politykę – mógł wybrać z wielu takich osób, które nie mają na koncie kłamstw o broni masowego rażenia (obiektywnie niekorzystnych, także dla USA). Swoją drogą, Tulsi Gabbard oskarżała też USA o finansowanie tych laboratoriów (co wpisuje się w logikę walki z „bagnem”).
(1/4) I'm not convinced there are biological weapons labs or biological weapons in Ukraine—that's not what I'm concerned about. I'm concerned about the existence of the 25+ biological labs in that warzone. As i said 2 days ago: https://t.co/ahwgcXfrsb
— Tulsi Gabbard 🌺 (@TulsiGabbard) March 15, 2022
Trump zmienił też poglądy w zakresie opieki zdrowotnej, zapewne właśnie pod wpływem otoczenia. Choć – znów o czym dziś mało kto pamięta – jego administracja podjęła operację Warp Speed, mającą na celu przyspieszenie opracowania i dystrybucji szczepionek przeciwko koronawirusowi, a sam prezydent angażował się osobiście w poszukiwanie poparcia dla tej inicjatywy, to dziś na sekretarza odpowiedzialnego za kwestie zdrowotne nominował (do zatwierdzenia przez Senat, choć pod pewnymi warunkami krok ten można pominąć) Roberta Kennedy’ego Jr., który uważa że żadne bezpieczne szczepionki nie istnieją. Otoczeniu Trumpa, o którym była mowa wcześniej, udało się przekonać do zmiany zdania.Widać więc, że poglądy uznawane za kontrowersyjne i „wbrew mainstreamowi” zyskują poparcie w otoczeniu prezydenta-elekta.
Można zapytać, co to wszystko ma wspólnego z zaangażowaniem Stanów Zjednoczonych w NATO, czy wsparciem Ukrainy? Trump rozmawiał przecież z Wołodymyrem Zełeńskim, a także z Andrzejem Dudą czy sekretarzem generalnym NATO i po tych rozmowach nie ma zapowiedzi twardego wycofania z Europy. Doradcy Trumpa, w tym były sekretarz Armii Ryan McCarthy, który odpowiadał między innymi za wzmocnienie obecności w Polsce, spotkali się już z Andrzejem Dudą i Rafałem Trzaskowskim.
Czytaj też
Duża część komentatorów mówi, że Trump będzie realizował politykę transakcyjną, czyli w zamian za korzyści (np. ekonomiczne) będzie można go przekonać do utrzymania pewnego stopnia zaangażowania w Europie – wystarczającego do powstrzymania dalszej rosyjskiej agresji, w szczególności na kraje NATO, jeżeli tylko państwa Starego Kontynentu same bardziej zadbają o własne bezpieczeństwo i będą prowadzić korzystną dla Amerykanów politykę handlową, energetyczną czy celną wobec Chin.
I nie można wykluczać, że takie jest założenie i plan prezydenta Trumpa oraz pewnej (nazwijmy to mniej radykalnej, choć inni powiedzą „establishmentowej”) części jego otoczenia. Utrzymanie mimo wszystko ograniczonej obecności w Europie (taką jest przecież i dzisiaj), przy stopniowym wzmacnianiu zdolności państw europejskich i koordynacji polityki gospodarczej jest korzystne z punktu widzenia amerykańskiego interesu. Przecież nawet wojna na Ukrainie, która nie jest członkiem NATO i UE spowodowała znaczne zaburzenia gospodarcze, w wypadku ataku na NATO byłyby większe. Zwłaszcza, jeśli założenie „burden balancing”, a nie „burden sharing” – realnej zmiany podziału obciążeń – zostanie wdrożone. Warto tu dodać, że kraje zachodniej Europy, jak Niemcy, ale też Francja czy Wielka Brytania, są nadal niechętne zwiększaniu zaangażowania finansowego w obronę Ukrainy i własne zdolności. A o zmianach konstytucyjnych, które mogłyby to umożliwić bez zwiększania i tak już wysokich deficytów i narażania się wyborcom (radykalne ograniczenie świadczeń dla osób niebędących obywatelami danego państwa uwolniłoby wiele miliardów na obronę) albo nie słychać albo nie ma większości by je przeprowadzić.
Czytaj też
Wiele wskazuje na to, że nowa administracja będzie skupiona nawet nie tyle na „kwestiach wewnętrznych” (jak migracja, czy wydobycie ropy – zwiększenie go byłoby bardzo dużym problemem dla Rosji, o czym wiele osób zapomina), ale na „froncie wewnętrznym”. Innymi słowy, na walce z tym, co otoczenie Trumpa uznaje za najgorsze w administracji. Pojawiają się już doniesienia o możliwych czystkach w Pentagonie czy w służbach wywiadowczych. Grozi to złamaniem ciągłości łańcucha dowodzenia i częściową utratą zdolności, przynajmniej na pewien czas. Kolejną kwestią są próby rosyjskiego oddziaływania na wszystkie państwa zachodnie, czego przykładem jest użycie pocisku międzykontynentalnego (lub pośredniego zasięgu) do uderzenia na Ukrainę. Tego rodzaju zastraszanie ma za zadanie tworzenie warunków, które po spodziewanym zawieszeniu broni ułatwią Rosji dalszą agresję. A ograniczenie obecności sił USA na Starym Kontynencie jest jednym z kluczowych tego rodzaju warunków.
Czytaj też
Czego może zabraknąć po wycofaniu USA z Europy?
Jakie mogą być efekty? Amerykańskie zdolności są kluczowe dla Europy nie tylko jeśli chodzi o czołgi, wyrzutnie rakiet czy nawet bombowce strategiczne, ale też wywiad i dowodzenie oraz potencjał analityczny, a więc coś bardzo zbliżonego do „bagna”. Krytycy Pentagonu zarzucają, i po części słusznie, dokonanie błędnej oceny zdolności przed nieudaną ukraińską ofensywą z 2023 roku, co – w powiązaniu z presją państw zachodnich w tym USA na przeprowadzenie ofensywy – doprowadziło do jej klęski. Stany Zjednoczone podobnie nie doceniły potencjału Ukrainy, co w pewien sposób opóźniło udzielanie pomocy. Ale jednocześnie to wywiad USA przekazywał bardzo dokładne informacje o sposobie w jaki Rosja zamierza przeprowadzić atak. I to przyczyniło się do odparcia pierwszego uderzenia na Kijów w bardzo istotnym stopniu, można powiedzieć, że właśnie dzięki zdolnościom wywiadowczym państw NATO, ale przede wszystkim USA, Ukraina i sojusznicy rozpoczęli pełnoskalową wojnę obronną ze znaczną przewagą świadomości sytuacyjnej. Idąc do 2024 roku, gdy mamy coraz większe zagrożenia działaniami hybrydowymi wobec państw zachodnich czy Polski (a po decyzji o zgodzie na użycie ATACMS na Ukrainie tego rodzaju działania mogą być zintensyfikowane), często ich udaremnienie było możliwe po informacjach od „sojuszniczego” (czytaj amerykańskiego) wywiadu.
Również jeśli chodzi o zdolności konwencjonalne, amerykańskie wsparcie jest kluczowe. Polska rozbudowuje swój potencjał na przykład w zakresie wojsk pancernych szybciej niż inni sojusznicy, ale odbywa się to we współpracy z USA. Gdyby więc obecność wojsk amerykańskich w Polsce została ograniczona, to – obok politycznego efektu osłabienia odstraszania i zmniejszenia fizycznego potencjału – ucierpiałby także proces zwiększania możliwości Wojska Polskiego. Nie mówiąc już o tym, że struktury jakie rozbudowało europejskie dowództwo sił zbrojnych USA i podległe mu jednostki także w obszarach takich jak walka radioelektroniczna czy rozpoznanie mogą stanowić bardzo znaczne wsparcie dla sił zbrojnych państw europejskich, w tym polskich. Zarówno bezpośrednio, jak i w procesie szkolenia, czy wdrażania nowych technik walki do sił zbrojnych sojuszników, również z uwzględnieniem doświadczeń z wojny na Ukrainie. Przykładowo – za wprowadzanie powszechnych na Ukrainie małych dronów czy technik walki z nimi w ramach U.S. Army w dużej mierze odpowiadają jednostki stacjonujące w Europie.
Innymi słowy, jeśli potencjał USA w Europie zostałby ograniczony, a takie rozwiązanie wielokrotnie sugerowało otoczenie Trumpa na przykład w ramach porozumienia po zawieszeniu broni na Ukrainie, lub jednostronnej reorientacji Stanów Zjednoczonych na teatr azjatycki (czy bliskowschodni), to zdolności obrony Starego Kontynentu zostaną zmniejszone w bardzo dużym stopniu, większym niż by to wynikało z podsumowania potencjału samych jednostek bojowych. A taki scenariusz może zachęcić Rosję do agresji. Nawet jeśli nie od razu, bo sama musi odbudować potencjał w niektórych obszarach i „podtrzymać” gospodarkę, która dziś zaczyna poważnie odczuwać wojnę, to w perspektywie 2-3 lat od momentu ogłoszenia zawieszenia broni. Akurat tyle, by z jednej strony konserwatywni Republikanie, czy Elon Musk, w ramach ogólnych cięć budżetu federalnego (i Pentagonu) wyperswadowali Kongresowi ograniczenie środków na obecność wojskową w Europie (na dziś popieraną przez amerykański parlament) i na wojska lądowe, które stanowią znaczną część potencjału na kontynencie, a z drugiej strony – by ten wspomniany proces wycofania przeprowadzić we względnym porządku, zapewniając pozory przestrzegania „porozumienia pokojowego” z Rosją.
Czytaj też
Jest jeszcze i inny czarny scenariusz, powiązany z osłabieniem amerykańskiego wywiadu. Do kryzysu lub konfliktu (czy raczej jego zaostrzenia) mogłoby dojść w innym rejonie świata i wcale nie musi to być Cieśnina Tajwańska. Taki kryzys, wiążący zasoby USA, może być spowodowany w mało spodziewanym obszarze przez przeciwników Stanów Zjednoczonych. Tak było z atakami z 11 września w 2001, prowadzącymi do katastrofalnej w skutkach inwazji na Irak w 2003 i pośrednio do obecnej sytuacji osłabienia USA… i NATO. Jeszcze inną możliwością jest wywołanie sytuacji kryzysowej stanowiącej podstawę do ograniczenia zaangażowania w Europie przez sojuszników Stanów Zjednoczonych. Premier Izraela Benjamin Netanjahu mówi, że „ponownie oceni” możliwość atakowania celów związanych z irańskim programem atomowym. A Tel Awiw cieszy się bezwzględnym poparciem, także wśród otoczenia Donalda Trumpa. Z kolei należąca przecież do NATO Turcja coraz ostrzej wypowiada się o Izraelu, a prezydent Erdogan skrytykował niedawno wysłanie rakiet ATACMS dla Ukrainy (a ponad rok temu - zachodnich czołgów). Pomiędzy Europą a USA może też powstać ostry spór ws. decyzji Międzynarodowego Trybunału Karnego o wydaniu nakazu aresztowania premiera i ministra obrony Izraela, a Tel Awiw cieszy się poparciem nawet obecnej „gołębiej” administracji, a nowy prezydent i naczelny dowódca najsilniejszej i zarazem kluczowej dla NATO armii wspiera Izrael bezwarunkowo. To wszystko pokazuje, że jak najbardziej są obszary zwiększonego ryzyka, mogące skutkować dalszym związaniem sił USA (i uzasadnieniem dla odwrotu od Europy).
Skutki dla Polski
Jak widać, czarnych scenariuszy dla Europy związanych ze zmianą administracji w USA jest wiele. Żaden z nich nie musi się spełnić, ale zdaniem autora artykułu ich wystąpienie jest co najmniej prawdopodobne. Aby to prawdopodobieństwo zminimalizować, niezbędne jest połączenie umiejętnych wysiłków dyplomatycznych, rozbudowy własnych zdolności obronnych i przemysłu obronnego, odpowiedniej polityki gospodarczej (tak, by korzyści z niej odczuwały również USA). Trzeba teżradykalnego wzmocnienia własnych służb wywiadowczych. Bo najszybciej możemy odczuć ograniczenie wsparcia USA właśnie w tym obszarze, a wczesne ostrzeganie daje przynajmniej szanse na reakcję. Z kolei w kontekście zdolności obronnych trzeba podkreślić, że okres najbliższych 2-4 lat jest kluczowy i musi prowadzić do uzyskania realnego wzrostu potencjału. Wiele z programów modernizacyjnych realizowanych przez sąsiadów Polski (a częściowo i też przez władze RP) zakłada uzyskanie dość znacznych efektów ale w perspektywie 2030 roku lub późniejszej. Z kolei Rosja postawiła na model masowej armii, nasycanej tanią (ale niestety skuteczną) technologią… w powiązaniu z konwencjonalnymi systemami uzbrojenia, ale i środkami uderzeniowymi. Niezbędny jest więc szybki i zarazem szeroki przyrost zdolności obronnych Polski, obejmujący zarówno pilne wdrożenie realizowanych już projektów, jak i działania w innych obszarach, traktowane jako wzajemnie komplementarne.
OptySceptyk
Uważam, że wszyscy jeszcze będziemy żałować, że Trump wygrał wybory. Do wyborów było jasne i pewne (tak, jak może być to pewne w polityce), że USA będą nas bronić. Od wyborów można się już tylko zastanawiać, czy jeszcze mamy sojusznika. Chociaż, dla mnie, nie bardzo jest nad czym się zastanawiać - awanse prorosyjskich trolli w administracji na pewno nie znaczą nic złego, prawda? Dalej posłowie z mentalnością niewolnika w Sejmie będą skandować "Donald Trump"! Będą to skandować nawet, jak już Trump sprzeda Ukrainę. A co do gen. Skrzypczaka - a jak mamy negocjować produkcję K2 czy K9 w Polsce, kiedy Koreańczycy dostali od PiS już wszystko, czego chcieli? Po co niby mieliby się na cokolwiek zgadzać? A w szczególności na powstanie konkurencyjnego producenta?
Zam Bruder
Czarny scenariusz, o ile się spełni - zastanie nas niestety z opuszczonymi do połowy portkami, bo przez te 3 - 4 lata po prostu nie da się zbudować wystarczającego potencjału obronnego obejmującego nie tylko sprzęt i amunicję, ale i zasoby ludzkie oraz zasoby strategiczne samego państwa, które najpierw trzeba przecież zgromadzić a potem rozśrodkować aby nie padły łupem jednorazowych uderzeń w zbytnio skoncentrowane środki prowadzenia wojny. Reasumując ; nasze państwo jest na dzisiaj kompletnie.nieprzygotowanw do wojny i nie będzie przez długie lata - o 3 czy 4 możemy zapomnieć że damy radę to zrobić. A tu jeszcze trwa mordercza walka polityczna....
user_1047527
Amerykanie już zarobili. Europa dała się zrobić na szaro. Największy frajer oczywiście nad Wisłą
Davien3
Najwiekszy frajer to siedzi na Kremlu, bo jak na razie wszystko idzie mu dokładnie na odwrót niż sobie zamarzył:)
TIGER
Ruscy pewnie przekupili Trumpa
Davien3
Szybciej maja coś na niego, w końcu często tam kiedyś bywał.
bmc3i
Przede wszystkim to Pan Panie redaktorze nie pamięta że to nie Trump podjął decyzję o dostawie Ukrainie owych pierwszych 400 Javelinów, lecz Kongres. Kongres z własnej inicjatywy i wyznaczył na nie pieniadze. A jedyne co w tej sprawie zrobił Trump, to zablokował ową dostawę, domagajac się od Zeleńskuego wystapienia w ABC z oskarżeniami wobec Bidena. Za co Trump miał pierwszy impeachment, bo w USA to kongres decyduje o każdym dolarze. Trump odblokował ową dostawę, dopiero gdy sprawa wybuchła mu w rękach, bo whisteblower doniósł obszantażu Trumpa wobec Zeleńskiego.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Owszem - USA też może stać się strategicznym sojusznikiem USA - JEŻELI NAJPIERW do końca zrozumieją w Waszyngtonie, że stawianie na Niemcy to samobójcze proszenie się o "game over" dla USA - bo od Deauville 2010 dla Kremla i Berlina [a także Paryża - mimo taktycznych zwrotów i przeciągania liny z Kremlem] - NADRZĘDNYM i praktycznie jedynym planem strategicznym jest budowa SWOJEGO supermocarstwa Lizbona-Władywostok - SILNIEJSZEGO od USA - a także od Chin. Jedyny sposób na zapobieżenie tej katastrofie USA - to postawienie twardo [włącznie z suwerennym atomem odstraszania strategicznego] na Wschodnią Flankę NATO - a dokładniej - na sojusz NORDEFCO+UK+PL. Tylko wtedy powstanie skuteczny BEZPIECZNIK USA i zapora przeciw Lizbona-Władywostok. Na razie USA nie wykazuje objawów zrozumienia klęski "resetu" 2009-2013 - i szykuje się do samobójczej powtórki zawierzenia obietnicom jądra karolińskiego i Kremla...=Ribbentrop-Mołotow 2.0
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Jedyny sposób na zmianę statusu Polski i Ukrainy z bezwolnych przedmiotów poddanych sprzedaży przez USA - to sojusz Polski z NORDEFCO+UK - bo te idą swoja drogą na ostre w konfrontacji z Rosją o nowe złoża w Arktyce Zachodniej - INWESTUJĄC STRATEGICZNIE w petrofunta i petrokorony. A drugi twardy i niezależny od USA sojusznik - to Turcja - która ma z Rosją strategicznie na pieńku [nie mówię o chwilowych deal'ach] o Morze Czarne, Bosfor, Syrię, Libię, rejon kaukaski i Azję Środkową - ostatnio proxy-war Armenia-Azerbejdźan czyli realnie Rosja-Turcja - wygrana przez Turcję. W obu przypadkach sojusze muszą być PRAGMATYCZNE - to nie "przyjaźń" [zwłaszcza ślepa - jak teraz do USA] - ani "wartości" - polityka to wyłącznie siła dla realizacji wspólnych interesów i racji stanu.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Dla tych, którym taktyczne zwroty mieszają się z nadrzędną wielką strategią - USA najpierw sprzedały Polskę i Ukrainę Rosji pamiętnego 17 IX 2009 w ramach "resetu" - właśnie za obiecany przez Kreml zwrot Rosji przeciw Chinom jako junior-partner USA. Rosja wszystko wzięła - nic nie dotrzymała - dlatego USA jesienią 2013 zamieniły marchewkę na kija - Rosja podbiła swoją wycenę i stawkę deal'u aneksją Krymu i tzw. "zwrotem na Azję" - czyli na Chiny. Na co USA odpowiedziały proxy-war rękami Ukrainy - a Rosja w 2022 chciała pokazać kto rządzi i wyrwać karty z rąk USA - co skończyło się wojną do tej pory i dociskaniem i wojna i sankcjami przez USA - by wymusić na Rosji obrót przeciw Chinom - bo Waszyngton kalkuluje, że Kreml się podda, gdy Chin y staną się zbyt mocne wobec Rosji. Niestety - gdy się dogadają - znowu będziemy pionkiem do sprzedania. dlatego sojusz z USA jest taktycznie dobry - a strategicznie to samobójstwo.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
To nie Trump "winien" - to strukturalna słabość i "krótka kołdra" USA powodują, że USA MUSI zamrozić wojnę na Ukrainie [choćby w sposób bardzo kulawy i nietrwały] - potem MUSI opuścić Europę i MUSI siłą ratować petrodolara wypieranego przez petrojuan paktem Chiny-Iran-Saudowie-ZEA 2023 - co konkretnie oznacza III wojnę w Zatoce i zniszczenie Iranu - apotem USA nie wróci do Europy - tylko wszystkie siły MUSI skoncentrować przeciw Chinom. Dla Polski i Flanki oznacza to - że zostaniemy sami. Gwarancje jądrowe USA sa warte ZERO - bo dla USA Rosja to przyszły nadrzędny strategiczny sojusznik przeciw Chinom w ramach tzw. "manewru odwróconego Kissingera" - a to NADRZĘDNY cel polityki USA - najpierw resetem, potem dociskaniem proxy-war. Gorzej - łatwo możemy zostać sprzedani Rosji za ten deal - dlatego MUSIMY zrobić PRAGMATYCZNY sojusz z NORDEFCO+UK - a osobno PRAGMATYCZNY sojusz z Turcją.
radziomb
wg mnie. będzie to samo co rok temu jak Kongres USA wstrzymał pomoc na pół roku. Europa przejęła piłeczke pomocy dla Ukrainy a Pentagon uzupełnił zapasy broni i amunicji. USA to nie jest studnia bez dna jak się niektórym wydaje.