Reklama

Polityka obronna

Izrael kontra Hezbollah: Kluczowe pytania po decydującej operacji

Fot. aworldchaos.wordpress.com
Fot. aworldchaos.wordpress.com

Izrael w ciągu zaledwie tygodnia przeprowadził operację, która doprowadziła do eliminacji całego wyższego dowództwa Hezbollahu, w tym samego Hassana Nasrallaha. Czy akcja była wynikiem wieloletnich przygotowań, a może była odpowiedzią na ostatnie wydarzenia w regionie? Jakie będą tego konsekwencje dla Libanu, Iranu oraz całego Bliskiego Wschodu? Na te pytania odpowiadają Marcin Krzyżanowski, orientalista i były dyplomata, oraz Tomasz Rydelek, redaktor bloga Puls Lewantu.

Około tygodnia zajęło Izraelowi wyeliminowanie całego dowództwa Hezbollahu. Jak długo taka operacja mogła być przygotowywana?

Marcin Krzyżanowski: Sama operacja, tzn. jej „widoczna” część to zaledwie czubek góry lodowej. Działania izraelskich służb są tak intensywne, że właściwie trudno wskazać, kiedy zaczęto przygotowania do tej konkretnej operacji, gdyż ich integralną częścią było zbieranie informacji na temat celów, lokalizacji budynków, ich architektury, pojazdów, procedur zabezpieczających itp. Hasan Nasrallah był kluczowym celem, więc był rozpracowywany na bieżąco zapewne od wielu lat. Wojna Izraela z Hezbollahem nie jest niczym nowym – trwa właściwie od czasu utworzenia organizacji w 1982 r. Ten krwawy dla Hezbollahu tydzień to efekt wypracowywanych przez lata procedur operacyjnych, działalności analityczno-wywiadowczej oraz wejścia Izraela w tryb niemalże wojenny.

Tomasz Rydelek: Ciężko ustalić, kiedy dokładnie Izrael zaczął przygotowywać operację likwidacji całego dowództwa naczelnego Hezbollahu. Faktem jest jednak, że od militarnego patu, jakim zakończyła się wojna z Hezbollahem w 2006 r., Izrael przygotowywał się skrupulatnie do nowego konfliktu w Libanie. W tym celu Izrael zebrał ogromne bazy danych wywiadowczych na temat struktury Hezbollahu, środków komunikacji, baz i centrów logistycznych. Ustalenie dokładnego momentu, w którym Izrael podjął decyzję o likwidacji dowództwa Hezbollahu, jest jednak niemożliwe, bo w sprawie jest zbyt dużo niewiadomych.

Reklama

Czy Liban jako państwo podejmie jakieś kroki po ataku?

Marcin Krzyżanowski: Zdecydowanie nie. Liban jest państwem upadłym – nie kontroluje całości swojego terytorium, nie ma monopolu na przemoc, nie jest w stanie wybrać prezydenta, a jego gospodarka to podręcznikowy przykład kryzysu wywołanego konfliktem wewnętrznym. Liban nie ma zarówno woli politycznej, ani możliwości, by zrobić cokolwiek. Armia libańska nie jest w stanie powstrzymać Hezbollahu przed atakami na Izrael, ani tym bardziej Izraela przed bombardowaniem celów na swoim terytorium. Jedyne, co mu pozostało, to wyrażanie oburzenia ustami premiera.

Tomasz Rydelek: Liban jest de facto państwem na wpół upadłym, w którym władza centralna jest niezwykle słaba. Wątpliwe, aby np. libańskie siły zbrojne rzuciły wyzwanie Hezbollahowi. Ciekawe natomiast będą rozgrywki wewnętrzne między poszczególnymi partiami politycznymi i „grupami wpływu” w Libanie, które mogą próbować wykorzystać osłabienie Hezbollahu do zwiększenia własnych wpływów w kraju.

Czytaj też

Co na to Iran? Zabójstwa przywódcy Hezbollahu już chyba nie można zamilczeć.

Marcin Krzyżanowski: Interesy i reputacja Iranu otrzymały w ostatnich miesiącach sporo ciosów, spośród których najgłośniejszym było zabójstwo szefa Hamasu, przeprowadzone w Teheranie, na dodatek w dzień inauguracji prezydentury M. Pezeszkiona, na której I. Hanija był honorowym gościem. Jak dotąd Iran zareagował zdecydowanie tylko w przypadku ataku na swoje terytorium, czyli budynek przedstawicielstwa dyplomatycznego w Damaszku. Iran po ponad tygodniu odpowiedział atakiem, który został przeprowadzony tak, by nie sprowokować Izraela do kontynuacji wymiany ciosów. W tym wypadku, nawet biorąc pod uwagę śmierć generała Abbasa Nilforuszona, raczej nie dojdzie do bezpośredniej odpowiedzi Iranu.

Tomasz Rydelek: Pierwsze wypowiedzi ajatollaha Chameneiego sugerują, że Islamska Republika nie czuje się zobowiązana do udzielenia odpowiedzi militarnej wymierzonej w Izrael. Jeśli faktycznie ataku odwetowego nie będzie, to będzie to kolejny cios dla doktryny odstraszania Iranu, a ta już ucierpiała, gdy Iran nie odpowiedział na zabójstwo Ismaila Hanijji (szefa Hamasu), który został zabity w Teheranie.

Reklama

Stany Zjednoczone starały się deeskalować sytuację, czy Izrael nie liczy się ze zdaniem USA?

Marcin Krzyżanowski: USA zdecydowanie starały się i wciąż starają powstrzymać eskalację konfliktu, tzn. nie dopuścić do lądowej inwazji Izraela na Liban, rozlania się konfliktu na Jordanię i wejścia do gry milicji irackich. Jak dotąd te czarne scenariusze się nie realizują, więc można powiedzieć, że administracja USA póki co odnosi sukcesy, chociaż główny cel, czyli zakończenie walk, jest bardzo odległy. Tajemnicą poliszynela jest jednak fakt, że premier Izraela nagminnie ignoruje „sugestie” ze strony USA i prowadzi własną grę polityczną.

Tomasz Rydelek: Izraelska polityka wobec obecnego konfliktu, która stale wchodzi w konflikt z USA, jest pokłosiem przede wszystkim specyficznej sytuacji, jaka istnieje na izraelskiej scenie politycznej. Netanjahu to pragmatyk, jednak jego samodzielność decyzyjna jest w wielu aspektach ograniczona. Ultraprawicowi koalicjanci naciskają na Netanjahu, aby sabotował wszelkie inicjatywy pokojowe podejmowane przez Amerykanów, grożąc, że jeśli Netanjahu postawi na deeskalację, to oni wystąpią z rządu.

Reklama

Jak obecna sytuacja może wpłynąć na stabilność regionu?

Marcin Krzyżanowski: Wszystko zależy od nowego kierownictwa Hezbollahu i skuteczności izraelskich nalotów. Jeśli nie dojdzie do lądowej inwazji Izraela na Liban, to prawdopodobnie nie dojdzie do eskalacji i konflikt utrzyma się na obecnym poziomie intensywności przez kilka tygodni, by następnie zelżeć. Jednak jeśli nowe kierownictwo partii zdecyduje się na agresywny i skuteczny odwet, to Izrael może się zdecydować na inwazję.

Tomasz Rydelek: Stabilizacja to coś, czego region Bliskiego Wschodu nie widział od dekad. Eliminacja Nasrallaha i obecne walki między Izraelem a Osią Oporu to po prostu kolejny kryzys, przez który przechodzi region. Wątpliwe, aby na zgliszczach „starego Hezbollahu” udało się ustabilizować sytuację w Libanie. Bardziej prawdopodobny jest scenariusz odbudowy Hezbollahu przez nowe, bardziej zradykalizowane pokolenie. Konflikt będzie zatem dalej trwał.

Reklama

Komentarze

    Reklama