Reklama

Siły zbrojne

Jak odnaleziono okręt podwodny ARA „San Juan”?

Obrazy z sonaru pokazujące jeszcze niezidentyfikowany wrak na głębokości 800 m. Fot. Armada Argentina
Obrazy z sonaru pokazujące jeszcze niezidentyfikowany wrak na głębokości 800 m. Fot. Armada Argentina

Argentyńskie ministerstwo obrony poinformowało, że nieznany obiekt odnaleziony na dnie Atlantyku na głębokości 800 metrów został zidentyfikowany jako zaginiony 15 listopada 2018 r. okręt podwodny ARA „San Juan”. Zakończone sukcesem poszukiwania prowadził wynajęty przez Argentyńczyków statek wsparcia przemysłu offshore „Seabed Constructor” z amerykańskiej firmy Ocean Infinity.

Wrak argentyńskiego okrętu podwodnego odszukano na wschód od Półwyspu Valdes na środkowym wybrzeżu Argentyny, a więc w miejscu oddalonym od rejonu, gdzie były prowadzone zakrojone na szeroką skalę poszukiwania. Oznacza to, że służby poszukiwawczo-ratownicze błędnie oszacowały akwen, gdzie zaginęła argentyńska jednostka, która jak się okazało po nadaniu ostatniego komunikatu zdołała się jeszcze przemieścić wiele mil na północ.

image
Argentyńska mapa z zaznaczonym rejonem poszukiwań z 2017 r. (sitio1 de busqueda) i z 2018 r. gdzie prawdopodobnie odszukano wrak zaginionego okrętu podwodnego (sitio 2 de busqueda). Fot. Armada Argentina

Tymczasem w 2017 r. oparto się o ostatnią znaną pozycję zaginionego okrętu podwodnego, która znajdowała się w Zatoce San Jorge, 240 mil morskich (około 440 km) od wybrzeża Argentyny. Na tym akwenie przez rok odszukano ponad sto nieznanych kontaktów na dnie morza, które po identyfikacji okazały się być jednak np. zatopionymi statkami rybackimi lub nietypowymi formacjami skalnymi.

To właśnie dlatego Argentyńczycy zupełnie nie spodziewali się, że statek „Seabed Constructor” tak szybko odszuka zaginiony okręt podwodny. Jeszcze dwa dni wcześniej, 15 listopada 2017 r., zostały przecież zorganizowany w bazie morskiej Mar del Plata uroczystości upamiętniające 44 członków załogi ARA „San Juna”. W ceremonii wzięli udział prezydent Argentyny Mauricio Macri, minister obrony Oscar Aguad; minister zdrowia i spraw społecznych Carolina Stanley; minister bezpieczeństwa narodowego Patricia Bullrich, szef sztabu marynarki wojennej, wiceadmirał José Luis Villán,; attaché wojskowi z krajów, które uczestniczyły w poszukiwaniach w 2017 r. oraz rodziny zaginionych na ARA „San Juan” marynarzy.

image
Uroczystości zorganizowane w rok po zaginięciu okrętu ARA „San Juan”. Fot. Armada Argentina

W czasie uroczystości odczytano specjalny rozkaz szefa sztabu argentyńskiej marynarki wojennej, w którym nakazał on by wszystkie okręty sił morskich Argentyny płynąc w tranzycie w pobliżu ostatniej znanej pozycji ARA „San Juan” prowadziły (jeżeli to będzie możliwe) poszukiwania z wykorzystaniem posiadanych sonarów. Jednocześnie zaznaczył, że tylko odnalezienie zaginionego okrętu podwodnego pozwoli wyjaśnić, co tak naprawdę stało się na jego pokładzie i jednocześnie w przyszłości uniknąć tego rodzaju tragicznych wydarzeń.

Obietnicę prowadzenia dalszych poszukiwań złożył rodzinom zaginionych marynarzy również argentyński prezydent „..nie zamierzamy was opuścić, będziemy dalej szukać, aż ich znajdziemy”. Zaznaczał, że „ nie jesteście sami, mogliście liczyć na mnie od pierwszego dnia, na rząd i, co najważniejsze, na miliony Argentyńczyków, którzy uważają każdego z członków załogi za członka własnej rodziny”. W podobny sposób wypowiadał się Juan Aramayo - reprezentant rodzin zaginionej załogi, który apelował o kontynuowanie poszukiwań dziękując jednocześnie za już podjęte wysiłki – szczególnie „siłom zbrojnym przyjaznych krajów”.

Same poszukiwania w 2017 r. i na początku 2018 r. były prowadzone na rzadko spotykaną skalę. Wzięło w nich udział ponad 4000 osób, 28 jednostek pływających, 9 statków powietrznych z 19 państw. Tymczasem zakończone sukcesem dwumiesięczne poszukiwania (od 7 września 2018 roku) prowadziła jedna, norweska jednostka pływająca z kilkudziesięcioosobową załogą na pokładzie i bez udziału statków powietrznych.

„Amerykański” przełom w poszukiwaniach

ARA „San Juan” został wykryty dzięki autonomicznemu pojazdowi podwodnemu AUV, wyposażonemu w sonar obserwacji bocznej i zdolnemu do działania na głębokościach do 6000 m. Został on wypuszczony z pływającego pod norweską banderą statku do wsparcia przemysłu offshore (Offshore Supply Ship) „Seabed Constructor” – pracującego dla amerykańskiej firmy Ocean Infinity. Firma ta została wynajęta przez argentyńską marynarkę wojenną w połowie 2018 roku.

image
Autonomiczne pojazdy podwodne wykorzystywane do poszukiwań przez firmę Ocean Infinity. Fot. oceaninfinity.com

Faza faktycznych poszukiwań okrętu podwodnego ARA „San Juan” rozpoczęła się 7 września 2018 r. gdy statek „Seabed Constructor” wypłynął z portu Comodoro Rivadavia. Obszar prac zdefiniowano na podstawie informacji uzyskanych od argentyńskiej marynarki wojennej i innych międzynarodowych źródeł, z którymi konsultowano się przy planowaniu operacji. To właśnie w tych rejonach miano wypuszczać autonomiczny pojazd podwodny z sonarem obserwacji bocznej bardzo dużej rozdzielczości, który mapowałyby dno morskie. Dane te były później łączone z informacjami uzyskanymi z echosondy wielowiązkowej oraz magnetometru (mierzącego anomalie magnetyczne) i przetwarzane tworząc obraz sytuacji podwodnej.

Działając w ten sposób statek „Seabed Constructor” systematyczny przeczesywał Ocean Atlantycki mapując dno morskie i szukając na nim anomalii. Należy przy tym zaznaczyć, że nawet najdokładniejszy sonar nie pozwala na zrobienie „zdjęcia”, ale jedynie na odtworzenie dokładnej mapy 3D wszystkiego co się znajduje w jego zasięgu. Tak więc Amerykanie i Norwedzy po odszukaniu na dnie obiektu o długości około 60 m musieli dokonać jego identyfikacji za pomocą „normalnych” kamer o wysokiej rozdzielczości, które mają zamontowane na dwóch typach pojazdów podwodnych sterowanych przewodowo ROV (remotely operated underwater vehicle).

image
Obrazy z sonaru pokazujące jeszcze niezidentyfikowany wrak na głębokości 800 m. Fot. Armada Argentina

Roboty takie są powszechnie wykorzystywane na całym świecie do prowadzenia różnego rodzaju prac podwodnych – w tym do identyfikacji i niszczenia min (np. w polskiej Marynarce Wojennej). Amerykanie ze względu na głębokość położenia wraku (800 m) musieli jednak opuścić specjalistycznego robota, który jest w stanie operować przy tak dużych ciśnieniach. To właśnie zdjęcia z kamery tego pojazdu pozwoliły Amerykanom poinformować argentyńską marynarkę wojenną o pozytywnej identyfikacji odnalezionego wraku. Jak na razie ze zdjęć wynika, że okręt podwodny ARA „San Juan” nie leży w jednym bloku, ale został rozerwany na wiele większych i mniejszych części.

Sukces związany z odszukaniem wraku wynikał prawdopodobnie z wcześniejszej analizy przeprowadzonej przez amerykańskich i norweskich specjalistów z firmy Ocean Infinity. Na pewno zdawali oni sobie sprawę, że wcześniejszy teren poszukiwań został sprawdzony dosyć dokładnie i dlatego w kontrakcie z argentyńską marynarką wojenną zastrzegli sobie brak jakichkolwiek ograniczeń geograficznych co do rejonu działań. Ich zadaniem było natomiast w czasie co najmniej 60 dni roboczych, a maksymalnie 120 dni wykonać dokumentację fotograficzną i audiowizualną w przypadku odkrycia wraku.

Zbudowany w 2014 roku statek wsparcia przemysłu offshore „Seabed Constructor” bardzo dobrze nadaje się do prowadzenia tego rodzaju operacji zarówno przez wielkość (wyporność 7883 tony długość 115,4 m i szerokość 22 m), szybkość operacyjną (10,9 w) jak i zastosowane na nim rozwiązania konstrukcyjne. Jednostka ta ma bowiem ulokowane ponad dziobem lądowisko dla śmigłowca (zapewniającego fizyczną łączność z lądem) oraz - co najważniejsze – duży pokład zadaniowy na rufie, na którym z łatwością można było rozmieścić potrzebny do poszukiwań sprzęt.

„Seabed Constructor” ma również na pokładzie dźwig o udźwigu 250 ton, który może podnosić różne elementy z głębokości nawet 6000 m. Pozwala na to system dynamicznego pozycjonowania statku, zapewniając stabilne utrzymywanie zadanej pozycji. Być może to właśnie dzięki temu wyposażeniu umowa z Amerykanami zostanie zmieniona i pewne elementy wraku zostaną wydobyte na powierzchnię.

Statek „Seabed Constructor” był wcześniej wykorzystywany do poszukiwania zaginionego samolotu malezyjskich linii lotniczych Lot 370, jednak ponad 90-dniowe poszukiwania na Oceanie Indyjskim zakończyły się niepowodzeniem w połowie czerwca 2018 r.

Reklama
Reklama

Komentarze (8)

  1. Deep water

    Okręt leży na głębokości 940 metrów a nie 800 !

  2. -CB-

    @Ireneusz - nie uważasz, że okręt w ruchu łatwiej namierzyć? Do tego w toni wodnej, a nie na dnie?

  3. Ireneusz

    Leżał na dnie , nieruchomy ! To ile szukali by rosyjskiego okrętu , płynącego z misją ?

  4. x-70

    Pewnie miał stłuczkę z amerykańskim lub brytyjskim SSN po czym zatonął. Znali miejsce wypadku znaleźli.

  5. kuba18

    Lekka poprawka stylistyczna: teren może być tylko na lądzie. Na morzu jest akwen, bo jak napiszemy: wrak leży na nierównym dnie terenu?

  6. Skoczek224

    „Seabed Constructor” wypuszcza kilka pojazdów podwodnych na raz. Rozstawione płyną w linii ze statkiem przeczesując sonarami duży obszar.

  7. szok

    Pomyłka w lokalizacji o ponad 400 km

  8. autor

    To byla kwestia kasy i czasu bo ekipa zna sie na rzeczy. Pracowalem przy poszukiwaniu AF447.Pozdrowienia dla starej ekipy z 'Seabed Workera'.