Reklama

Siły zbrojne

Iron Dome będzie chronił Amerykanów w Zatoce Perskiej?

Fot. Rafael
Fot. Rafael

Coraz głośniej sugeruje się, że już niedługo jeden z najbardziej symbolicznych obecnie produktów izraelskiego przemysłu zbrojeniowego czyli Iron Dome może stanąć na straży baz wojskowych w rejonie Zatoki. Chodzić ma w pierwszej kolejności o zabezpieczenie amerykańskich obiektów w tym konfliktogennym miejscu świata, ale pytaniem otwartym pozostaje czy nie będzie to jedynie przetarcie szlaków dla ekspansji eksportowej bezpośrednio do państw arabskich, które normalizują swoje relacje z Izraelem oraz wspólnie obawiają się ekspansji Iranu.

Według izraelskich dziennikarzy z gazety Haaretz, tamtejsze władze miały wyrazić oficjalnie zgodę na dyslokację przez Amerykanów systemów Iron Dome w rejon Zatoki, do jednego z niewskazanych wprost państw. Stany Zjednoczone otrzymały niedawno już drugą baterię Iron Dome w ramach umowy zawartej pomiędzy oboma państwami w 2019 r. W kontekście tego rodzaju informacji zwraca się uwagę, że wraz z normalizacją relacji politycznych Izraela ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Bahrajnem zmienia się również klimat wokół szeroko pojmowanych spraw zbrojeniowych.

Chociażby ZEA cały czas uważa, że Amerykanie zgodzą się na sprzedaż do tego państwa samolotów piątej generacji F-35, pomimo czasowego wstrzymania przez administrację Joe Bidena (która oficjalnie chce się przyjrzeć całej sprawie, koordynowanej jeszcze przez wcześniejszego prezydenta Donalda Trumpa). Sam ambasador ZEA w Waszyngtonie, Yousef Al Otaiba, w toku debaty w jednym z amerykańskich think tanków miał wyrazić się, że przegląd zgody na sprzedaż systemów uzbrojenia do swojego państwa ze strony Białego Domu jest działaniem pro forma. Trzeba dodać, że zapewne sprzedaż F-35 musiała wiązać się również z bezpośrednimi rozmowami Amerykanów i Izraelczyków, gdyż ci ostatni wielokrotnie wyrażali obawy, że może to zachwiać ich doktrynalną podstawę w zakresie utrzymania przewagi technologicznej w powietrzu w rejonie Bliskiego Wschodu.

Jak widać, sprawy mogą iść jeszcze dalej i wiązać się również planami wystawienia Iron Dome jako strażnika amerykańskich baz oraz infrastruktury. Oczywiście w tle jest sprawa Iranu, a także jego sojuszników niepaństwowych – Huti (Jemen), Hezbollah (Liban) oraz chociażby Kata'ib Hezbollah czy Asa'ib Ahl al-Haq (Irak). Obraz nowej jakości w trójkącie zależności polityczno-wojskowych Izrael, Stany Zjednoczone i państwa arabskie może dopełniać najświeższa informacja, że w lutym tego roku Israel Aerospace Industries (IAI) mają po raz pierwszy bezpośrednio wziąć udział w targach zbrojeniowych IDEX w Abu Dhabi, a więc na terytorium ZEA. Taką informację na swoim twitterze podał jeden z najlepiej zorientowanych w sprawach bezpieczeństwa i obronności analityk izraelski Seth Frantzman.

Wracając do samego systemu Iron Dome, jego potencjalne zastosowanie na terytorium państw arabskich nie jest w żadnym razie sprawą nową. Już od 2015 r. pojawiały się sugestie, iż Izrael oferował możliwości jakie oferuje Iron Dome chociażby władzom saudyjskim. Albowiem Królestwo Arabii Saudyjskiej, wraz z rozpoczęciem kampanii zbrojnej w Jemenie wymierzonej w Huti, stało się celem ostrzałów rakietowych pro-irańskich grup. Ówczesna oferta miała trafić do Rijadu za pomocą kanałów amerykańskiego oraz jordańskiego, ale była wówczas odrzucona. Dziś środowisko bezpieczeństwa w rejonie Zatoki zmieniło się na tyle, że Iron Dome ma tam przybyć wraz z Amerykanami. Jednak nie musi to być ostatnie słowo w zakresie ekspansji, sprawdzonego w bojach z Hezbollahem czy Hamasem systemu. Zauważa się, że już w październiku zeszłego roku spekulowano wręcz możliwość zakupów bezpośrednich systemu przez państwa Zatoki. I to nie tylko same ZEA, ale być może również (wraz z normalizacją stosunków dyplomatycznych i politycznych) również przez Saudyjczyków, a może też Omańczyków.

Reklama
Link: https://sklep.defence24.pl/produkt/orly-i-rakiety/
Reklama 

Jednego można być pewnym, rozwój i proliferacja irańskich systemów rakietowych w regionie powoduje, że potrzeba wzmacniania każdej warstwy w sferze obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej staje się priorytetem dla państw. Zaś dla relacji amerykańsko-izraelskich może to być początek wzmacniania ochrony amerykańskich baz wojskowych oraz kluczowych dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych instalacji nie tylko w samym, niestabilnym rejonie Bliskiego Wschodu. Sugeruje się, że podobne kroki mogą być w niedalekiej przyszłości podejmowane chociażby wobec strategicznego dla Waszyngtonu rejonu indopacyficznego czy nawet jeśli chodzi o obecność wojskową w Europie. Izraelskie Iron Dome zaczynają bardzo wyraźnie iść w kierunku pokazania własnych możliwości defensywnych daleko poza obszarem, gdzie zostały sprawdzone w realnym boju.

Iron Dome (Żelazna Kopuła) to izraelski system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej krótkiego zasięgu. Zaprojektowały go izraelskie firmy Rafael i Israel Aerospace Industries we współpracy z amerykańskim Raytheonem. Jego głównym zadaniem, które przyświecało konstruktorom już na etapie planowania, jest obrona powietrzna (V-SHORAD oraz C-RAM) obszaru o wielkości miasta. System został wdrożony do służby w Siłach Obronnych Izraela w 2011 roku i był od tego czasu wielokrotnie i z powodzeniem używany bojowo. Jego głównym zadaniem jest przechwytywanie pocisków artyleryjskich, rakietowych i moździerzowych o zasięgu od kilku do 70 km. Jest też zdolny do zwalczania klasycznych celów aerodynamicznych, jak samoloty, śmigłowce czy pociski manewrujące. Jest również cały czas rozwijany, a US Army niedawno odebrała dwie baterie systemu pozyskane w pilnej potrzebie operacyjnej.

Reklama
Reklama

Komentarze