Reklama

Turcja zdobywa Afrykę

Autor. sadat.com.tr

Chociaż zakulisowe działania w Afryce - w tym na ogarniętym chaosem i przemocą Sahelu - powszechnie kojarzą się z aktywnością rosyjskiej Grupy Wagnera, to coraz większe wpływy na tym kontynencie zdobywa Turcja. Jej narzędziem ekspansji jest organizacja SADAT, która według szacunków ma obecnie około 6 tysięcy najemników rozmieszczonych w Somalii, Nigrze i Libii.

Świat nie znosi próżni. Słabość państw zachodnich oraz liczne błędy popełnione przez Francję sprawiły, że w ostatnich latach Afryka Zachodnia w dużej mierze uwolniła się spod europejskich wpływów. Nie oznacza to jednak, że region ten został pozostawiony sam sobie. Wykorzystując europejską bierność, Rosja zaczęła systematycznie budować tam swoje wpływy, osiągając znaczące sukcesy na obszarze dotychczas należącym do francuskiej strefy – w Sahelu, jednym z najuboższych subregionów współczesnego świata.

Reklama

O ile aktywność Rosji w regionie została szeroko opisana i poddana analizie, o tyle – co może zaskakiwać – działania Turcji nie spotykają się z porównywalnym zainteresowaniem. Tymczasem Ankara, kierowana przez Recepa Tayyipa Erdogana, konsekwentnie realizuje ambicje o charakterze mocarstwowym. Turcja dąży do odbudowy dawnych stref wpływów, utraconych wraz z upadkiem imperium osmańskiego na początku XX wieku. Nie jest to jednak przejaw historycznego sentymentalizmu, lecz element racjonalnie prowadzonej polityki, ukierunkowanej na konkretne interesy – także gospodarcze.

Raphael Parens i Marcel Plichta na łamach Foreign Policy Research Institute wyjaśniają tureckie działania w Afryce następująco:

„Turcja poszukuje afrykańskich partnerów, by budować globalną współpracę Południe–Południe, szczególnie poprzez handel bilateralny i inwestycje. Tureckie firmy rozszerzają swoją obecność na kontynencie, m.in. poprzez innowacyjne projekty energetyczne realizowane przez spółki takie jak Karpowership, która obsługuje pływające elektrownie gazowe w pobliżu dużych afrykańskich miast, takich jak Dakar i Freetown. Turcja finansuje duże projekty infrastrukturalne, w tym nowy port lotniczy w Addis Abebie oraz inwestycje drogowe i portowe w Senegalu. Tureckie organizacje charytatywne przyczyniają się pośrednio do zwiększenia wpływów Ankary. Utrzymuje ona bliskie relacje z własnymi organizacjami pozarządowymi działającymi w Afryce, zdobywając dzięki nim lokalną wiedzę w zamian za promocję i wsparcie”.

    Współczesna Turcja dalej niż Imperium Osmańskie, angażuje się nawet na nieprzyjaznych terenach Afryki Zachodniej, zdominowanych przez przemoc, dżihadyzm, brak perspektyw rozwoju oraz bezwzględne grupy przestępcze. O skali niestabilności tego regionu świadczą niedawne zamachy stanu w Burkina Faso, Mali i Nigrze. Mimo obietnic zapewnienia bezpieczeństwa, tamtejsze junty wojskowe w dużej mierze nie zdołały powstrzymać ataków terrorystycznych.

    Po drugiej stronie kontynentu, w Somalii, Turcja już w 2017 roku utworzyła własną bazę wojskową. W 2024 roku podpisała z Somalią memorandum o współpracy, w ramach którego zobowiązała się do wyposażenia, odbudowy i szkolenia somalijskiej marynarki wojennej. W zamian rząd Somalii przekazał Turcji 30-procentowy udział w przychodach z morskiej wyłącznej strefy ekonomicznej (EEZ).

    recep erdogan Turcja
    Recep Tayyip Erdoğan, Prezydent Turcji
    Autor. Recep Tayyip Erdoğan (@RTErdogan)/X
    Reklama

    Szlachetny potomek

    Tureckim orężem w regionie jest SADAT - pierwsza muzułmańska grupa paramilitarna, którą można zaliczyć do kategorii prywatnych firm wojskowych (PMC). SADAT zostało założone w 2012 roku przez tureckiego generała brygady Adnana Tanrıverdiego, który w trakcie swojej kariery wojskowej pełnił różne funkcje, m.in. w Departamencie Wojny Specjalnej Sztabu Generalnego, w Organizacji Obrony Cywilnej Tureckiej Republiki Cypru Północnego oraz jako dowódca 2. Brygady Pancernej w Stambule. W latach 1995-1996 kierował także Departamentem Zdrowia Sił Lądowych.

    YouTube cover video

    Tanrıverdi znany był ze swoich antyzachodnich i antyizraelskich poglądów. Publicznie nawoływał do zerwania współpracy wojskowej z Izraelem oraz do wsparcia palestyńskich organizacji oporu. Krytykował również prześladowania religijnych oficerów w armii, zakaz modlitw w koszarach czy utrudnianie przestrzegania postu w czasie Ramadanu.

    Według oficjalnej narracji został zmuszony do odejścia ze służby w 1996 roku z powodu redukcji etatów. W rzeczywistości jednak przeważa opinia, że jego islamistyczne poglądy były nie do pogodzenia z ówczesnym świeckim charakterem tureckiej armii. Tanrıverdi zmarł w sierpniu 2024 roku. Obecnym prezesem SADAT-u jest jego syn, Melih Tanrıverdi. Sama nazwa organizacji również nie jest przypadkowa. „Sadat” to tytuł nadawany rodzinom uważanym za potomków proroka Mahometa – oznacza „szlachetnego potomka”.

    Zgodnie z oficjalnym portfolio firma świadczy usługi w zakresie szkoleń wojskowych i policyjnych, doradztwa obronnego oraz pozyskiwania uzbrojenia. Oferuje m.in. szkolenia z zakresu wojskowości konwencjonalnej, niekonwencjonalnej oraz szkolenia sił specjalnych. Zapewnia także wsparcie logistyczne i techniczne.

    Autor. SADAT International Defense Consultancy Inc. / Facebook
    Reklama

    Grupa była wielokrotnie oskarżana o nielegalne działania – m.in. o handel bronią, szkolenie bojowników islamistycznych oraz tworzenie „gwardii przybocznej” na potrzeby partii Erdogana, AKP (Partia Sprawiedliwości i Rozwoju). Pojawiały się konkretne zarzuty, m.in. o dostawy broni do syryjskiej Al-Nusry oraz o wspieranie Hamasu - jak twierdziły izraelskie służby. Donoszono także o obecności SADAT-u w rejonie Górskiego Karabachu podczas tamtejszego konfliktu zbrojnego.

    Równolegle do SADAT-u powstał ośrodek badawczy o nazwie ASSAM (Adaleti Savunanlar Stratejik Araştırmalar Merkezi), czyli Centrum Badań Strategicznych Obrońców Sprawiedliwości. Na jego czele również stanął Tanrıverdi. Choć formalnie jest to ośrodek analityczny, jego działalność koncentruje się na promowaniu idei współpracy militarnej między krajami muzułmańskimi. ASSAM współpracował z takimi organizacjami jak Turecka Fundacja Organizacji Wolontariackich (TGTV) oraz Międzynarodowa Unia Uczonych Muzułmańskich (IUMS).

    Ideologiczna zbieżność SADAT-u z wizją polityczną Erdogana sprawiła, że organizacja szybko znalazła z nim wspólny język. Erdogan potrzebował lojalnej, doświadczonej struktury wojskowej gotowej działać poza granicami kraju, by realizować wizję „Wielkiej Turcji” jako muzułmańskiego mocarstwa.

    Według dostępnych informacji Erdogan poznał Tanrıverdiego w 1994 roku, kiedy był burmistrzem Stambułu, a Tanrıverdi dowodził wówczas lokalną brygadą pancerną. Prawdziwym testem sprawności i lojalności SADAT-u miał być domniemany zamach stanu w Turcji w 2016 roku. Ludzie Tanrıverdiego odegrali istotną rolę w zwalczaniu puczystów i konsolidacji władzy Erdogana.

      Wkrótce potem Tanrıverdi został mianowany głównym doradcą wojskowym prezydenckiego gabinetu i zaczął promować ideologię Bractwa Muzułmańskiego także w strukturach tureckiego wywiadu (MIT). W 2020 roku został zmuszony do ustąpienia z tej funkcji, lecz jego współpraca z Erdoganem była kontynuowana nieoficjalnie.

      Już w 2013 roku SADAT rozpoczął działalność w Libii. Jak podaje wiedeński MENA Research Centre on the Middle East, między lipcem a wrześniem 2019 roku organizacja sprzedała siłom wiernym rządowi GNA (Government of National Accord) w Trypolisie 10 tysięcy ton broni i amunicji - w tym pojazdy opancerzone, wyrzutnie rakiet i drony.

      Na początku 2020 roku SADAT miał wysłać około 5 tysięcy najemników z Syrii do Libii, gdzie wspierali oni siły walczące przeciwko marszałkowi Chalifie Haftarowi, którego z kolei wspierała rosyjska Grupa Wagnera. Wcześniej, w październiku 2019 roku, SADAT podpisał kontrakt z libijską prywatną firmą ochroniarską Security Side w celu szkolenia milicji powiązanych z rządem Fajiza as-Sarradża (GNA).

      Pojawiają się również doniesienia o szkoleniu islamistycznych bojowników w Somalii i Katarze, gdzie Turcja ustanowiła własne centra szkoleniowe.

      Firma SADAT zaprzecza, jakoby prowadziła tego rodzaju działalność. Przykładowo, w oficjalnym komunikacie przesłanym do BBC, SADAT zapewnia, że nie wspiera żadnych niepaństwowych formacji zbrojnych. Jej aktywność ma polegać na „doradztwie, szkoleniu oraz usługach logistycznych dla sił zbrojnych i służb bezpieczeństwa w dziedzinie obronności i bezpieczeństwa, zgodnie z Tureckim Kodeksem Handlowym”.

        Reklama

        Kierunek – Sahel

        Dzięki SADAT Turcja realizuje swoje interesy na Bliskim Wschodzie i w Afryce, jednocześnie unikając bezpośredniego zaangażowania militarnego. Działania SADAT pokrywają się z tym, co politycznie, gospodarczo i wojskowo robią władze Turcji. Według nigeryjskiej firmy analityczno-wywiadowczej SBM Intelligence, Turcja zawarła porozumienia o współpracy w zakresie bezpieczeństwa i obronności z dziewiętnastoma państwami Afryki: Algierią, Libią, Mali, Senegalem, Gambią, Ghaną, Sudanem, Etiopią, Demokratyczną Republiką Konga, Somalią, Ugandą, Kenią, Mauretanią, Rwandą, Burundi, Tanzanią, Madagaskarem, RPA oraz Gabonem. To samo źródło informuje, że SADAT „udziela również wsparcia klientom tureckich bezzałogowców Bayraktar TB2 – takim jak Etiopia, Maroko, Algieria, Tunezja, Libia, Burkina Faso, Niger, Togo, Nigeria, Czad, Sudan, Somalia, Angola oraz Rwanda”.

        Reklama

        Francuski dziennik „Le Monde” pisał w ubiegłym roku: „Choć turecka ofensywa w Afryce to historia znana już wcześniej, łącząca umowy bezpieczeństwa z kontraktami gospodarczymi, pomocą humanitarną oraz promowaniem islamu w duchu Bractwa Muzułmańskiego, teraz uwaga skupia się na regionie Sahelu, w czasie gdy wycofanie sił francuskich i amerykańskich otwiera drogę nowym graczom strategicznym”.

        Jak zauważa analityk Liam Karr, Ankara aktywnie wspiera militarne reżimy w Burkina Faso, Mali i Nigrze – wszystkie trzy państwa obrały kurs antyfrancuski – dostarczając im m.in. drony. SADAT jest podobno odpowiedzialny za szkolenie struktur bezpieczeństwa w Mali, w tym ochronę junty wojskowej dowodzonej przez pułkownika Assimiego Goïtę. Ma także swoje siły w Burkina Faso, Nigerii, Nigrze i Togo, gdzie zajmuje się ochroną tureckich interesów gospodarczych, w tym fabryk i kopalń.

        Co do Nigru to pojawiły się doniesienia, że centrum operacyjne utworzył tam również turecki wywiad MIT. Na początku lutego 2025 roku Turcja miała podpisać nowe porozumienie z rządem Czadu dotyczące przejęcia kontroli nad bazą wojskową w Abeche, opuszczoną przez francuską armię pod koniec stycznia.

        Margherita Rigoli na łamach NATO Defense College Foundation pisała w kwietniu 2025 roku, że „rosnące wpływy Turcji w Afryce przypominają rosyjskie wykorzystanie prywatnych firm wojskowych oraz dyplomację opartą na zasobach, jednak w przeciwieństwie do Rosji, Turcja ma dwie przewagi. Po pierwsze, jej stanowisko polityczne umożliwia państwom afrykańskim pozyskiwanie nowoczesnej broni bez konieczności wiązania się z którąkolwiek z potęg światowych, co pozwala im zachować suwerenność. Po drugie, działania Turcji wspierane są ideologiczną i religijną argumentacją – islamem, dominującą religią w Sahelu, na którym Turcja koncentruje swoje zaangażowanie”.

        Bayraktar
        Bayraktar TB2
        Autor. Budimex

        Co istotne, turecka obecność w Afryce nie musi oznaczać fizycznej obecności obywateli Turcji. SADAT rekrutuje głównie Syryjczyków, co jest efektem silnej pozycji Ankary w Syrii oraz jej powiązań z lokalnymi, często dżihadystycznymi grupami. Zbieżność ideologiczna oraz dostęp do tureckich środków finansowych zachęcają niektórych Syryjczyków do dołączenia do SADAT-u. Grupa miała również rekrutować syryjskich najemników na potrzeby konfliktu o Górski Karabach – mowa o wysłaniu kilku batalionów walczących po stronie Azerbejdżanu w 2020 roku.

        Liam Karr ostrzega, że „syryjscy najemnicy finansowani przez Turcję rozpoczęli działalność w Nigrze i prawdopodobnie także w Burkina Faso w 2024 roku, mając za zadanie ochronę kluczowych obiektów ekonomicznych, w które zaangażowany jest turecki kapitał – takich jak kopalnie (…). Brytyjska organizacja Syrian Observatory for Human Rights (SOHR) poinformowała w styczniu 2024 roku, że najemnicy SADAT-u, przeszkoleni i nadzorowani przez Turków, zostali rozmieszczeni w Burkina Faso i Nigrze”. Według tego źródła, od września 2023 roku w Nigrze przebywało około 1,1 tys. protureckich najemników.

        SOHR podaje, że syryjscy bojownicy w Nigrze zostali skierowani do ochrony nie tylko kopalń, ale również infrastruktury energetycznej oraz baz wojskowych. Niepotwierdzone informacje mówią także o ich epizodycznym udziale w walkach z miejscowymi dżihadystami. Interesujące są również doniesienia, że pomimo turecko-rosyjskiej rywalizacji w regionie Sahelu, członkom rosyjskiego Korpusu Afrykańskiego zdarza się walczyć ramię w ramię z najemnikami SADAT-u.

          Najważniejszym partnerem Turcji w Sahelu jest wspomniany Niger, gdzie w lipcu 2023 roku obalono rząd prezydenta Mohameda Bazouma. Towarzyszyły temu masowe antyfrancuskie demonstracje w stolicy, podczas których doszło do ataku na ambasadę Francji – protestujący machali rosyjskimi flagami i wyrażali poparcie dla prezydenta Putina. Usunięcie Francuzów miało swoją cenę: na pograniczu Mali, Burkina Faso i Nigru doszło do gwałtownego wzrostu aktywności dżihadystycznej.

          Choć Niger należy do najuboższych państw świata, posiada jednocześnie istotne zasoby naturalne – jest jednym z czołowych producentów uranu, a także dysponuje złożami złota, fosforytów i ropy naftowej. Nic więc dziwnego, że aktywności SADAT-u towarzyszy ofensywa dyplomatyczna. Przykładowo, na początku 2024 roku premier Nigru odwiedził Ankarę, a w lipcu miała miejsce rewizyta wysokiego szczebla ze strony Turcji w Niamey. Rozmowy koncentrowały się na intensyfikacji współpracy handlowej, obronnej, wywiadowczej oraz zapewnieniu Turcji dostępu do zasobów surowcowych Nigru, w szczególności uranu i ropy.

          Większość najemników SADAT-u została rozmieszczona w regionie Liptako-Gourma, na pograniczu Burkina Faso, Mali i Nigru. To właśnie tam najaktywniej działają brutalne ugrupowania dżihadystyczne powiązane z Al-Kaidą i tzw. Państwem Islamskim. Do czerwca 2024 roku, według OSDH, w samym Nigrze zginęło już 50 syryjskich bojowników, głównie w atakach dżihadystów. Rosnąca obecność SADAT-u była konieczna, ponieważ pogłębiające się zagrożenie ekstremizmem stanowi bezpośrednie wyzwanie dla tureckich inwestycji gospodarczych w regionie.

          Reklama

          Co dalej?

          Eksperci są zgodni, że Turcja będzie kontynuować dotychczasowe działania, dążąc do dalszego zwiększenia swojego zaangażowania w Afryce. Coraz częściej pojawiają się opinie, że jeśli któreś państwo ma realną szansę stać się nowym mocarstwem regionalnym w Afryce Zachodniej, to nie będzie to Rosja, lecz właśnie Turcja. Przewiduje się, że w nadchodzącym czasie firma SADAT szczególnie wzmocni swoją obecność w Czadzie, Togo oraz Sudanie.

          Ankara musi się jednak liczyć z potencjalnymi trudnościami. Ekspert ds. Sahelu, Charlie Werb, na łamach „The Africa Insight” zwracał niedawno uwagę na nasilającą się retorykę antyturecką ze strony organizacji Dżama’at Nasr al-Islam wa-al-Muslimin (JNIM) – dżihadystycznej koalicji islamistycznej działającej głównie na obszarze Mali, Burkina Faso i Nigru, afiliowanej przy Al-Kaidzie i uznawanej za organizację terrorystyczną. W listopadzie 2023 roku armia malijska przeprowadziła nalot na pozycje JNIM, w wyniku którego zginęli również cywile, w tym dzieci. Wszystko wskazuje na to, że do ataku wykorzystano tureckie drony Bayraktar TB2, co mogło spotęgować wrogość ugrupowania wobec Ankary.

            Werb ostrzega: „Jeśli JNIM zdecyduje się na zbrojną kampanię przeciwko tureckiej obecności w regionie, to rosnąca liczba tureckich obywateli, firm oraz powiązanych projektów może stać się naturalnym celem. Skoncentrowana kampania przemocy wobec interesów Turcji byłaby prawdopodobnie poprzedzona kolejnymi deklaracjami i ostrzeżeniami - co pokazuje, jak istotne jest słuchanie tego, co JNIM komunikuje, a nie jedynie reagowanie na akty przemocy”.

            Z pozoru rosnąca obecność Turcji w Afryce może wydawać się korzystna z perspektywy Europy – Ankara rywalizuje tam z Rosją, a jednocześnie jest członkiem NATO. W praktyce jednak sytuacja jest znacznie bardziej złożona. Turcja działa w oparciu o własne interesy, często w sprzeczności z celami państw zachodnich. Nie waha się wspierać radykalnych ugrupowań islamistycznych, a w zależności od koniunktury potrafi także współpracować z Rosją, jeśli służy to jej strategicznym celom.

            Szczególnie istotnym narzędziem tureckiej polityki zagranicznej jest presja migracyjna. Ankara wielokrotnie wykorzystywała migrację jako środek szantażu wobec Unii Europejskiej. Nic nie stoi na przeszkodzie, by podobny mechanizm zastosowała również w Afryce Zachodniej. Region ten już dziś jest jednym z głównych szlaków migracyjnych prowadzących do Europy – setki osób każdego dnia próbują dotrzeć na Wyspy Kanaryjskie, skąd – z pomocą rządu hiszpańskiego – trafiają do kontynentalnej Hiszpanii, a następnie przemieszczają się dalej w głąb Europy. W sytuacji rosnącego wpływu Turcji w Sahelu i regionie Zatoki Gwinejskiej, Ankara może zyskać dodatkowe narzędzie wywierania presji na Europę.

            Reklama
            WIDEO: Burza w Nowej Dębie. Polskie K9 na poligonie
            Reklama

            Komentarze

              Reklama