Geopolityka
„Serbowie rozczarowali się Zachodem i mocno wspierają Rosję” [WYWIAD]
Dr Robert Czulda rozmawia na temat polityki wewnętrznej i zagranicznej Serbii, a także źródeł sympatii Serbów do Rosji z dr hab. Magdaleną Rekść, prof. UŁ (Uniwersytet Łódzki), ekspertką ds. Bałkanów w XX i XXI wieku, a także zagadnień tożsamości i pamięci zbiorowej.
Na wstępie poproszę o scharakteryzowanie serbskiej sceny politycznej. Jaka jest jej geneza i jakie miejsce zajmuje na niej obecny prezydent Aleksandar Vučić?
Gdy w Polsce pojawia się wątek Serbii to na myśl przychodzi co najwyżej Slobodan Milošević, późniejsza „rewolucja buldożerów" i jego obalenie. Dalsze losy pogrążonej wówczas w biedzie, chaosie i objętej sankcjami Serbii są raczej nieznane. Państwo to przeszło wówczas przez fazę transformacji ustrojowej, ale ta nie zakończyła się powodzeniem. Chaos polityczny i społeczny problemy gospodarcze, korupcja i nieudolność elit politycznych sprawiły, że rozczarowanie społeczeństwa narastało.
Na takim gruncie systematycznie rósł elektorat Serbskiej Partii Radykalnej (SRS, Srpska radikalna stranka), która zdobywała poparcie na krytyce wszystkiego – globalizacji, Zachodu, integracji z Unią Europejską. Drugim elementem jej programu był skrajny nacjonalizm. Przez długi czas ugrupowanie to nie dochodziło do głosu, bowiem wszystkie inne partie jednoczyły się, by uniemożliwić jej przejęcie władzy – po części dlatego, że takie były oczekiwania Zachodu.
Czytaj też
W 2008 roku z Serbskiej Partii Radykalnej wyłoniła się Serbska Partia Postępowa (SNS, Srpska napredna stranka) pod przewodnictwem wspomnianego Aleksandara Vučićia, który za czasów Slobodana Miloševicia był przez pewien czas ministrem informacji. To pokazuje jego poglądy polityczne, chociaż on sam pozuje na polityka proeuropejskiego. Serbska Partia Postępowa przejęła od Serbskiej Partii Radykalnej jej retorykę, ale dokonała pewnego wygładzenia. Pozbyto się zbyt kontrowersyjnych haseł. W odniesieniu do polityki zagranicznej zaczęto twierdzić, że SNS jest prouropejska i nie neguje integracji z Unią Europejską.
Czy społeczeństwo przyjęło taką wizję?
Tak. W tamtym okresie – inaczej niż teraz – sympatia do Unii Europejskiej była duża. Serbowie wówczas nadal liczyli, że dołączą do Unii Europejskiej. Patrzono na Europę Środkowo-Wschodnią i dostrzegano korzyści płynące z integracji. Serbowie mieli nadzieję, że wraz z przyłączeniem otworzą się granicę i będą mogli swobodnie wyjeżdżać do Europy Zachodniej za pracą. Taka wizja była atrakcyjna.
Jak do władzy doszedł Vučić?
Aleksandar Vučić był na tyle sprawnym politykiem, że bardzo szybko udało mu się zdominować całą serbską scenę polityczną. Opozycja w Serbii używa terminu „zniewolonego państwa" – mówi się o powolnym, ale systematycznym i owocnym, przejmowaniu kolejnych elementów państwa przez jego ludzi. SNS kontroluje wszystkie instytucje państwowe, a nawet wiele organizacji pozarządowych. To również dominacja nad samorządami. Ostatni samorząd kierowany przez niezależnego kandydata został przejęty przez SNS po wyborach 2020 roku.
Czytaj też
Opozycja nie potrafi zaproponować spójnego, skonkretyzowanego programu, który byłby w stanie odebrać głosy SNS. Poza tym, Vučić przed wyborami montuje koalicje, wystawia na listy kandydatów z innych drobnych ugrupowań, ktorym samodzielnie trudno byłoby przekroczyć próg wyborczy. W efekcie w wyborach wobec Vučicia nie ma żadnej realnej alternatywy. Tym bardziej, że w Serbii praktycznie nie ma żadnych niezależnych mediów, a te które działają, trafiają do bardzo wąskiego grona odbiorców. Ostatnio coraz częściej etykietowane są jako „zachodnia propaganda". Media publiczne oczywiście promują narrację prorządową.
Czytaj też
Jednocześnie władze w Belgradzie tworzą skierowaną na Zachód narrację, wedle której w Serbii jest pełna demokracja i każdy ma możliwość uczestniczenia w procesie wyborczym. Serbia wedle tej wizji jest otwarta, nikogo nie dyskryminuje, ani nie ogranicza jego wolności. Dobrym przykładem tej strategii jest osoba pani premier Serbii, a więc Any Brnabić. To lesbijka, wychowująca wraz zpartnerką dziecko. Wedle serbskiej konstytucji to premier rządzi, a nie prezydent. W rzeczywistości jest inaczej, a w serbskich mediach występuje przede wszystkim Vučić. Jej osoba służy jednak jako karta w rozmowach z Zachodem. Belgrad mówi: zobaczcie jaka u nas wolność i tolerancja. To jednak tylko propagandowa narracja, która nie ma przełożenia na krajową politykę.
A gospodarczo? Jak wygląda sytuacja w tym kraju?
Tutaj należy oddzielić dwa elementy. Pierwszy to narracja przedstawiana w mediach. Drugi aspekt to narracja niezależnych komentatorów i to, co widać gołym okiem po przyjeździe do Serbii. W kraju sukcesywnie pogłębiają się kontrasty między bogatymi a biednymi. Nawet w stołecznym Belgradzie widać coraz więcej biednych osób. Jednocześnie zwiększa się podaż towarów luksusowych. Liczba drogich sklepów wzrasta. Według informacji jeszcze sprzed pandemii około 10% Serbów ma możliwość zakupu dóbr luksusowych, podczas gdy pozostali żyją w biedzie.
Czytaj też
Na problemy gospodarcze Serbii składa się wiele czynników, w tym sankcje na to państwo w latach dziewięćdziesiątych XX w., wysoka korupcja oraz brak głębokich reform. Przemysł jest przestarzały, podobnie jak infrastruktura. W tym kontekście wspomnieć można zaangażowanie Chin i ich ogromne inwestycje w tym państwie. Abstrahując od licznych zagrożeń, te chińskie inwestycje są przez Serbów traktowane jako wielka szansa na zbudowanie mocno przestarzałej infrastruktury.
Czytaj też
Wspomniana transformacja ustrojowa została zatrzymana. Zachodnia pomoc, przede wszystkim Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej, bywała zawieszana lub ograniczana , bowiem Serbia nie współpracowała z Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze, a to rodziło dodatkowe rozczarowania skoro sąsiednia Chorwacja pomimo braku współpracy z tym samym Trybunałem została przyjęta do Unii Europejskiej Serbską codzienność stanowi korupcja i chaos ustawodawczy przejawiający się uchwalaniu nowych ustaw pod dyktando grup interesu. W efekcie serbska gospodarka jest mocno niewydolna.
Gdy jednak otworzymy gazetę lub włączymy telewizję to zapoznamy się z obrazem zupełnie innej Serbii. W mediach dominuje słowo „postęp", co jest jednoznacznym nawiązaniem do nazwy rządzącej partii. Ulubione hasło polityczne prezydenta Vučicia to „Serbia robi postęp". Media prezentują niekończący się maraton sukcesów. Pokazuje się kolejne obiekty – szkoły, fabryki i baseny – otwierane przez prezydenta. Niezależne organizacje udowodniły, że te same zdjęcia pojawiały się kilkukrotnie przy okazji relacjonowania różnych wydarzeń.
Czytaj też
Ta narracja działa – przeciętni Serbowie uważają, że w ich państwie z roku na rok żyje się coraz lepiej. Teraz to się powoli zmienia, bowiem w Serbię uderzył potężny kryzys, którego nawet mediom nie da się ukryć. Ceny w Serbii dogoniły te w Polsce, a pensje są znacznie niższe. Prorządowe media mają jednak wytłumaczenie – winę za kryzys i inflację ponosi wojna na Ukrainie, za którą odpowiada Zachód.
Zanim przejdziemy do serbskiego podejścia do wojny, chciałbym zapytać o politykę balansowania, którą głosi Belgrad. Na ile jest ona prawdziwa?
W odniesieniu do konfliktu w Ukrainie Serbia bardzo wyraźnie deklaruje swoją neutralność. Belgrad stwierdza, że nie będzie popierał sankcji na Rosję, ale również nie będzie popierał Rosji. To oczywiście tylko pozorna neutralność, bowiem w praktyce Serbia zajmuje stanowisko korzystne dla Rosji. To nie tylko wspieranie rosyjskiej propagandy, ale również umożliwianie rosyjskim firmom otwieranie swych filii w Serbii, by w ten sposób mogły one unikać międzynarodowych sankcji.
Mówiąc o wojnie nie sposób nie zapytać o tę z 1999 roku. Czy nadal jest ona żywa w serbskiej świadomości zbiorowej?
Ta kwestia jest niezmiennie bardzo żywa i ciągle obecna w dyskursie i świadomości. Serbowie jednoznacznie odbierają tamtą wojnę jako agresję Zachodu, a siebie jako całkowicie niewinną ofiarę. W tym kontekście ciekawe jest to, jak wojna 1999 roku wykorzystywana jest obecnie w prorosyjskiej kampanii. Na początku wojny, a więc jeszcze w lutym, pokazywano zdjęcia zniszczonych budynków z podpisem: to nie Ukraina 2022 roku, ale Serbia 1999 roku. Można spotkać się z poglądem, że wojnę w Ukrainie rozpoczęło NATO.
Czytaj też
Nie brak też ludzi, którzy prezentują pogląd odmienny od tego większościowego – jak można popierać wojnę, skoro sami doświadczyliśmy jej koszmaru? Ludzie ci wyrażają sympatię z Ukraińcami, bo widzą w nich Serbów przeszło dwadzieścia lat wcześniej. Jak widać odwołanie do wojny 1999 roku jest nadal żywe i pozwala uzasadnić stanowisku obu stronom – zarówno zwolennikom Rosji, jak i zwolennikom Ukrainy. Według niezależnego sondażu, przeprowadzonego w maju 2022 r., 66% Serbów sprzyja Rosji, 12% Ukrainie, a 22% nie ma sprecyzowanego zdania.
Dlaczego Serbii nie udało się zintegrować z Zachodem?
Serbia zawsze podkreślała, że jej szczególnym walorem jest położenie pomiędzy Wschodem a Zachodem. Zdaniem serbskich elit, wstąpienie do Unii Europejskiej miało wiązać się z prowadzeniem dziejowej misji integracji Zachodu ze Wschodem. Nie brakowało też poglądów, że akcesja posłuży wsparciu interesów Rosji na forum Unii Europejskiej i z tego powodu polityka proeuropejska bywa wspierana przez Kreml.
Po obaleniu Slobodana Miloševicia poparcie dla członkostwa było ogromne. Początkowo było to nawet 80%. Serbowie liczyli, że będzie to szybki proces. Entuzjazm zaczął jednak z czasem spadać, osiągając poziom około 60%. Na przestrzeni ostatnich lat niektóre sondaże wskazywały poparcie rzędu 40%. Według najnowszych badań, przeprowadzonych już podczas obecnej wojny, poparcie dla Unii Europejskiej ciągle spada, podczas gdy dla Rosji rośnie. Według sondażu z maja 2022 r. jedynie 28% ankietowanych odpowiedziało, ze ucieszyłoby się gdyby Serbia wstąpiła do UE, jednocześnie 40% zadeklarowało, że preferowałoby, gdyby Serbia odstąpiła od negocjacji z Unią i rozpoczęła proces integracji z Rosją!
Czytaj też
Zawsze podkreślałam, że przyjdzie nam wszystkim zapłacić za postawę Zachodu wobec Bałkanów, w tym również Serbii. Niestety w Unii Europejskiej od lat sukcesywnie malało zainteresowanie regionem, nie wierzono w możliwość integracji Serbii i innych państw bałkańskich z Unią. Oczywiście wiele opowiadano o przyszłej akcesji, ale za tym nie stały konkretne obietnice. Winę ponoszą także politycy, jak np. Angela Merkel, którzy traktowali Vučicia jako partnera i gwaranta stabilności na Bałkanach, choć eksperci podkreślali, że to bardzo krótkowzroczna strategia.
Skąd taki spadek popularności dla integracji z Unią Europejską?
Już kilka lat temu można było spotkać się z opiniami – co nam z członkostwa w Unii Europejskiej? Chorwacja wstąpiła i niewiele na tym zyskała. Gospodarcza atrakcyjność Unii Europejskiej zmalała. Po drugie, wstępując do Unii Europejskiej Chorwacja przyjęła na siebie zobowiązania prawne, ale ich nie przestrzega. To, co nagłaśniano szczególnie w Serbii to prawa mniejszości serbskiej. Chorwaci pod naciskiem Unii Europejskiej przyjęli ustawodawstwo, które zobowiązuje ich do ochrony praw mniejszości, ale według Belgradu prawa te nie są przestrzegane.
Sceptycyzm wobec Unii Europejskiej jest potęgowany zmianą narracji rządowych mediów, które w większym stopniu promują współpracę z Chinami i budują pozytywny obraz tego państwa. W serbskich mediach ostatnio bardzo wiele miejsca poświęca się tak zwanej „stalowej przyjaźni" pomiędzy Pekinem a Belgradem. Narracja ta została wzmocniona w czasach pandemii – chociaż to Unia Europejska wsparła Serbię bardziej niż Chiny, to serbskie media koncentrują się na chwaleniu pomocy chińskiej. Wedle oficjalnej narracji to właśnie pomoc chińskich przyjaciół uratowała Serbię przed pandemiczną katastrofą. Stanowiło to element kilkuletniej kampanii władz, której celem było zaszczepienie w społeczeństwie przekonania, że Serbia należy do świata wschodniego, a nie zachodniego.
Czytaj też
Warto nadmienić, że wzmacnianiu narracji służą inne przykłady, jak chociażby Polska. Przez długi czas Polskę prezentowano jako przykład wzorowej transformacji, a na pewno skuteczniejszej niż ta serbska. Teraz jednak władze Serbii prowadzą inną narrację – wedle niej w Polsce rządzi radykalna, skrajnie nacjonalistyczna prawica, która całkowicie zniszczyła demokrację, podczas gdy w Serbii jest pełna demokracja i wolność. Przykładowo, w tym kontekście w Serbii szeroko komentowano zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej w naszym kraju . W Belgradzie odbył się nawet protest w geście solidarności z polskimi kobietami, Teraz w prorosyjskich kręgach pojawiają się poglądy, że Polska szykuje się ataku na Rosję. Wniosek jest oczywisty – członkostwo w Unii Europejskiej nie ma większej wartości.
Skąd się bierze silna prorosyjskość wśród Serbów?
To efekt synergii kilku czynników. W Serbii mocno zakorzenił się mit polityczny, wedle którego serbski patriotyzm musi iść w parze z miłością wobec Rosji. Innymi słowy, tożsamość zbiorowa Serbów budowana jest na filarze braterstwa z Rosją. Zresztą Putin też odbierany jest jako brat Serbów. Cieszy się on prawdziwą sympatią w tym kraju. Nie brak ludzi, którzy z wielkim sentymentem wspominają spotkanie, gdy ten był w Serbii. Na ulicach sprzedaje się między innymi magnesy na lodówkę, kubki czy koszulki z Putinem, często syngowane napisem napisem „Brat Putin".
Budowanie tożsamości na pierwiastku prorosyjskości ma szerszy wymiar. Jeśli spojrzymy na konflikty z lat dziewięćdziesiątych XX w., to dostrzeżemy, że przykład serbski nie jest wyjątkowy. Chorwaci utożsamiali się z Zachodem i Kościołem katolickim – dla nich to fundament ich tożsamości. Mamy też Boszniaków, którzy odwołują się zarówno do pierwiastka religijnego jak i związków z Turcją. Z takiego punktu widzenia, to naturalne, że Serbowie orientują się na Rosję.
Czytaj też
Niemniej jednak na płaszczyźnie politycznej (i ekonomicznej) Rosja systematycznie Serbię zawodziła. W latach dziewięćdziesiątych pomoc Rosji dla Serbii była znikoma. W trakcie konfliktu w Kosowie Kreml ograniczał się do symbolicznych gestów. Podobnie było po proklamowaniu przez Kosowo niepodległości. W czasie ogromnej powodzi w 2014 roku to Unia Europejska, a nie Rosja, zapewniła pomoc. Podobnie było w czasie pandemii – sprzęt medyczny dostarczała w większej mierze Unia Europejska, ale propaganda Vučicia nagłaśniała tylko pomoc płynącą z Chin.
Argument, który usłyszałam w Serbii, i który zapewne ma jakiś sens, to ten, wedle którego w interesie Serbii leży silna Rosja. Logika jest następująca: gdyby Rosja była w latach dziewięćdziesiątych znaczyła więcej na arenie międzynarodowej, to mogłaby lepiej zadbać o interesy Serbii . Być może wówczas udałoby się uniknąć wojen i sankcji. Rosja była słaba i dlatego nie mogła pomóc. To bardziej przekonujący argument niż te, które usłyszałam od zwykłych mieszkańców, jak na przykład opinia, że Serbowie są tacy sami jak Rosjanie, bowiem oba narody nigdy nie miały imperialnych ambicji. Wedle tej narracji, oba narody od zawsze były ofiarami, nigdy sprawcami.
Czytaj też
Pewien przemiły starszy pan zapytał się mnie, jak w Polsce wyglądają przygotowania do ataku na Rosję. Chwilę później dodał, że Angela Merkel była dobrym przywódcą, a tymczasem cytuję „mówi się, że Olaf Scholz jest gorszy od Hitlera". Akurat trzy dni wcześniej niemiecki kanclerz odwiedził Prisztinę oraz Belgrad. W Prisztinie opowiadał o konieczności uznania Kosowa przez Serbię, a w Belgradzie stanowczo nakłaniał Serbię do przyłączenia się do sankcji wobec Rosji.
Tego rodzaju wypowiedzi są społecznie konstruowane – stanowią odzwierciedlenie tego, o czym i w jaki sposób informują media, albo tego, co mówi Cerkiew Trzeba dodać, że Serbska Cerkiew Prawosławna znajduje się pod wpływem swojej rosyjskiej odpowiedniczki.
Tutaj można podać jeszcze jedno możliwe wyjaśnienie. Jeśli przyjąć logikę, że Rosja to brat Serbii to wówczas Serbia – ciągle zmagająca się z bolesną traumą porażki w latach dziewięćdziesiątych – emocjonalnie chce, by chociaż „starszy brat" wygrał. Kibicuje mu, by osłodzić swoją własną przegraną.
A jak tym samym prezentują się poglądy Serbów względem trwającej wojny?
Szacuje się, że około 80% Serbów popiera Rosję, choć jak mówiłam wcześniej, w jednej z ankiet bezwzględne poparcie zadeklarowało 66% osób Niemniej jednak trzeba też pamiętać, że także w Serbii schronienie znaleźli ukraińscy uchodźcy i nie każdy, o czym wspomniałam wcześniej, popiera działania Kremla.
Media rządowe udają obiektywność i ich poparcie dla Rosji jest zawoalowane, podczas gdy serbskie brukowce są jednoznaczne w swych opiniach. W nich odlicza się dni do pełnego „wyzwolenia" wschodu Ukrainy przez „rosyjskich braci". Każde zwycięstwo Rosjan jest tam niemalże celebrowane. Co do mediów głównego nurtu, to odbywają się tam debaty. Jedna z nich oburzyła Chorwatów – w rozmowie, oczywiście sympatyzującej z Rosją, o zbrodniach w Buczy w charakterze eksperta wziął udział człowiek oskarżany o zbrodnie w chorwackim Vukovarze.
Już na samym początku przyjęto narrację, że za wybuch wojny odpowiada NATO. Pojawiły się liczne analogie z wojną 1999 roku. W pewnym momencie Putin stwierdził, że skoro świat uznał Kosowo to powinien również uznać Doniecką Republikę Ludową i Ługańską Republikę Ludową. To Serbów bardzo zabolało. Nawet prezydent Vučić zabrał publicznie głos – stwierdził, że to ze strony Rosji zdrada. Dla Serbów naturalnym jest, że Rosja nie uznaje Kosowa, uważa się, że powinna wspierać stanowisko Serbii w tej kwestii na arenie międzynarodowej. Zresztą Rosja nie pierwszy raz zawiodła swojego „bałkańskiego brata" odnośnie Kosowa. Na casus niepodległości Prisztiny Putin powoływał się już w 2014 r. odnośnie Krymu, nawet jeszcze wcześniej – latem 2008 r. przy okazji secesji Abchazji i Osetii Południowej.
Czytaj też
Burza, w czasie której media – w tym brukowce – przyjęły w Serbii antyrosyjską retorykę – trwała krótko, bo już po tygodniu lub dwóch prorosyjska narracja powróciła. Wpływ na kształtowanie się opinii w mediach ma fakt, że część z nich jest finansowana przez Rosję. Nie bez znaczenia jest również prorosyjskość Serbskiej Cerkwii Prawosławnej, o czym już wspomniałam.
Jakie jest stanowisko Serbii wobec sankcji?
Serbowie byli przeciwni sankcjom już w 2014 r. Powoływano się nie tylko na sympatię wobec rosyjskich braci, ale także odwoływano się do doświadczeń Serbii z lat dziewięćdziesiątych. W serbskich mediach tłumaczono dlaczego polityka sankcji nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Dzisiaj dominuje inna narracja. Podkreśla się, że Serbia (oficjalnie neutralna) jest zbyt mała i zbyt biedna, aby nakładać sankcje na kogokolwiek.
Czytaj też
Z drugiej strony, trudno oczekiwać by Serbowie przystąpili do sankcji wobec Rosjan, których tak bardzo i bezwarunkowo kochają. Argument ekonomiczny może mieć dodatkowe znaczenie, bo przecież na otwieraniu filii rosyjskich firm państwo serbskie zarobi. Prezydent Vučić natomiast dość przewrotnie konsultował swój sprzeciw wobec nakładania sankcji z... biskupami Serbskiej Cerkwi Prawosławnej. Łatwo się domyśleć jaką otrzymał radę, ale może się teraz chwalić, że nie była to jednoosobowa decyzja.
Jak kształtuje się rosyjska obecność w Serbii?
Jeszcze przed wojną dostrzec można było napływ ludności rosyjskiej do Serbii. Po części wynikało to z sympatii i traktowania Serbii jako lepszego miejsca do życia, a na pewno z korzystniejszym klimatem. To również rosyjskie inwestycje, na przykład Gazpromu czy SberBanku. Ta pierwsza firma jest nawet sponsorem klubu Crvena Zvezda Belgrad. Za tymi firmami pojawili się rosyjscy pracownicy z całkiem wysokimi pensjami. W Serbii zarejestrowanych jest nawet kilka partii politycznych rosyjskiej mniejszości. Jedna z tych partii – Związek Mniejszości Rosyjskiej (Ruski manjinski savez) startowała w tym roku w wyborach parlamentarnych. Chociaż uzyskała zaledwie 0.2%, to fakt ten warto odnotować.
Czytaj też
Prócz tego w 2012 roku Rosjanie utworzyli w miejscowości Nisz Rosyjsko-Serbskie Centrum Humanitarne, oficjalnie będące pozarządową organizacją do wspierania działań antykryzysowych. Amerykański wywiad ostrzegał, że to rosyjski ośrodek szpiegowski. Kontrowersji dodawał fakt, że Rosjanie chcieli, by pracowników centrum uznać za dyplomatów.
A jak zmieniła się rosyjska obecność po 24 lutego?
Według rosyjskich źródeł około 30 tysięcy Rosjan przyjechało do Serbii od wybuchu wojny do początku czerwca. To powoduje pewne problemy, bowiem z jednej strony Serbowie lubią Rosjan, ale z drugiej strony narzekają na wyraźny wzrost opłat czynszowych.
Migracja dotyczy nie tylko Serbii, ale całych Bałkanów – od Albanii i Czarnogóry po Bośnię i Hercegowinę. Do tych państw przyjeżdżają ci Rosjanie, którzy mogą pracować zdalnie, ale boją się przymusowego poboru do rosyjskich sił zbrojnych. Bez wizy mogą przebywać w jednym kraju miesiąc – po tym czasie wyjeżdżają do innego bałkańskiego kraju, a potem do następnego. Niektórzy przyjeżdzający to osoby, które już nie chcą w Rosji mieszkać lub ci, którzy nie zgadzają się z polityką Putina. Nie mają jednak wizy Schengen. Dlatego też wybierają Bałkany i Serbię, gdzie jest cyrylica, a Rosjan się lubi. To dobre miejsce do rosyjskiej emigracji.
Kolejną kategorię stanowią wspomniane osoby, które w Serbii otwierają filie rosyjskich firm, by móc ominąć sankcje Zachodu.
Cyber Will
Pytanie: Dlaczego nie popierają silnej EUROPY CENTRALNEJ (Międzymorza) tylko wybierają miedzy do Rosją a Zachodem??