Reklama

Geopolityka

Rosja wzmaga działania hybrydowe przeciwko Polsce i Europie. Konieczna kompleksowa strategia [ANALIZA]

Autor. Mil.ru

Brak znaczących sukcesów w działaniach militarnych przeciwko Ukrainie Rosjanie rekompensują coraz bardziej intensywnymi operacjami hybrydowymi przeciwko różnym państwom europejskim, w tym Polsce. Rosja stara się przy tym zyskać wsparcie ze strony państw afrykańskich i muzułmańskich.

Reklama

W środę w mediach irackich, a następnie szerzej – arabskich, pojawiła się informacja, że Białoruś przekazała Irakowi rzekome „dowody" na „masowe egzekucje" jakich rzekomo polska Straż Graniczna dokonała na obywatelach Iraku oraz innych państw muzułmańskich na granicy polsko-białoruskiej. W tym samym dniu, w Bułgarii tamtejszy rząd nie uzyskał wotum zaufania, co prawdopodobnie oznacza konieczność przeprowadzenia nowych wyborów. Z kolei z portu w Mariupolu wypłynął turecki statek przewożący najprawdopodobniej kradzione ukraińskie zboże. Tymczasem zarówno Unia Afrykańska jak i Liga Arabska coraz wyraźniej wspierają rosyjską optykę i widzą problem nie w wojnie jaką Rosja rozpętała, lecz w sankcjach na nią nałożonych. Rosja w tym samym czasie dokonała też prowokacji naruszając przestrzeń powietrzną Estonii, wysyła kolejne pogróżki pod adresem Finlandii, a także sugeruje podjęcie bliżej nieokreślonych działań w celu „odblokowania" obwodu kaliningradzkiego. Widać też zintensyfikowaną aktywność Rosji w Afryce. Te wszystkie działania są ze sobą powiązane i wpisują się w działalność hybrydową Rosji w ramach konfliktu globalnego i wymagają opracowania spójnej strategii oraz zintegrowanej odpowiedzi.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Kampania dezinformacyjna Białorusi towarzysząca jej atakowi demograficznemu na Polskę nie jest niczym nowym. Działania psychologiczno-dezinformacyjne, polegające na próbach wzbudzenia współczucia na podstawie fake-newsów, często o groteskowej wręcz treści, towarzyszyły tej operacji od samego początku. Po wybuchu wojny na Ukrainie rosyjska dezinformacja zainspirowała kampanię oskarżeń Polski o rasizm, w związku z rzekomym odmiennym traktowaniem nieeuropejskich uchodźców (i migrantów) z jednej strony i Ukraińców z drugiej. Niestety przekaz ten okazał się dość skuteczny jeśli chodzi o odbiorców w świecie arabsko-muzułmańskim. Najnowszy atak można jednak nazwać przejściem na wyższy stopień eskalacji, gdyż jest to bardzo dobrze przemyślane i zorganizowane uderzenie propagandowe skierowane do mieszkańców Iraku, a w konsekwencji również innych państw muzułmańskich. Nasuwa to podejrzenie, że Rosja wraz z reżimem Łukaszenki planują kolejne działania wymierzone w tym zakresie w Polskę. Rzekome „dowody" zostały oparte na opowieściach dezertera Emila Czeczki. Z naszej perspektywy jego oskarżenia wydawały się komiczne, niemniej już wówczas gdy się pojawiły znalazły spory rezonans w mediach społecznościowych wśród Arabów i muzułmanów. Zorganizowanie przez białoruskie służby specjalne „samobójstwa" Czeczki było kolejną fazą operacji. Na tym etapie bowiem potrzebne były już tylko jego zeznania, a nie niestabilny psychicznie dezerter, który mógł zdradzić, że kłamie. Rosyjska machina dezinformacyjna zadbała przy tym by informacja o „masowych mordach", przekazaniu „dowodów" i całkowicie zmyślonym zamiarze Międzynarodowego Trybunału Karnego wszczęcia postępowania w tej sprawie przeciwko Polsce, trafiły do głównych wydań serwisów informacyjnych w Iraku. Wprawdzie MSZ Iraku wydało później oświadczenie dementujące istnienie jakichkolwiek „dowodów" i podkreślające, że żadna rodzina iracka nie zgłosiła zaginięcia na polsko-białoruskiej granicy, niemniej cel został osiągnięty. Przy ogromnej podatności bliskowschodniej ulicy na teorie spiskowe oraz dużej nieufności wobec oficjalnych komunikatów, można założyć, że informacja ta będzie żyć własnym życiem, a rosyjska propaganda będzie dokonywać kolejnych wrzutek, korzystając również z fake-newsów oczerniających Straż Graniczną, szerzonych przez niektóre środowiska w Polsce z przyczyn ideologicznych.

Czytaj też

Wbrew pozorom taka kampania defamacyjna nie odstraszy przed kolejnymi próbami przedostania się do Europy (w tym Polski, ale również państw bałtyckich lub Finlandii) przez Rosją i Białoruś. Ten mechanizm funkcjonuje według innych zasad, a nadchodzące lato, brak bezpieczeństwa żywnościowego, niemal pewne niedobory wody i elektryczności w Iraku (i nie tylko), a także bardzo prawdopodobny wybuch nowych protestów, powodują, że sformowanie nowego strumienia migracyjnego nie będzie zbyt trudne i jest bardzo prawdopodobne. Dezinformacja dotycząca „masowych mordów" ma natomiast ukazać Polskę (a szerzej też całą Europę) jako wroga, który wzbogaca się kosztem innych, jest winny wzrostowi cen żywności, a jednocześnie morduje i prześladuje tych, którzy jakoby są i tak ofiarami jego polityki (w tym w szczególności sankcji nałożonych na Rosję). Efektem tych działań ma być natomiast popsucie wizerunku Polski i Europy/Zachodu w świecie arabsko-muzułmańskim, a przez skierowanie przeciwko nam tamtejszej opinii publicznej, również wywarcie negatywnego wpływu na relacje międzypaństwowe, wreszcie inspirowanie aktów fizycznej agresji. Jeśli chodzi o ten ostatni element to ma on również dotyczyć zachęcaniu do atakowania funkcjonariuszy Straży Granicznej przy próbach nielegalnego przekraczania granicy (co jak wiadomo miało już wcześniej miejsce). Zwiększa się też prawdopodobieństwo prowokacji o charakterze terrorystycznym jako „odwet za masowe mordy", co z kolei miałoby prowadzić do destabilizacji wewnętrznej, wzrostu polaryzacji i napięć, a także rozłamu wśród sojuszników. Ten ostatni aspekt wiąże się z działaniami środowisk wpisujących się w narrację rosyjską z przyczyn ideologicznych i szerzących dezinformację w ramach swej krytyki działań powstrzymujących nielegalną imigrację. W przypadku pojawienia się incydentów terrorystycznych (lub prowokacji rosyjskich o charakterze false flag) władze będą znajdować się pod presją z dwóch stron: krytyki za nieumiejętne powstrzymywanie migracji i jakoby zbytnią tolerancję wobec migrantów oraz krytyki za jakoby „nieludzkie" ich traktowanie.

Czytaj też

Rosja, w celu destabilizacji sytuacji wewnętrznej w różnych państwach europejskich, stara się wzmacniać swoich sojuszników, reprezentujących często radykalnie odmienne obozy polityczne (w szczególności skrajna prawica i skrajna lewica). Działaniom tym służyć ma w szczególności wzrost niezadowolenia wywołany inflacją, w tym wzrostem cen żywności i surowców energetycznych. To ostanie ma służyć podważaniu zasadności nałożonych sankcji (rezonans wobec tej propagandy widać już również w Polsce). Ostatnim sukcesem Rosji w tym zakresie to destabilizacji sytuacji politycznej w Bułgarii, w której rząd Kiriła Petkowa zajął w kwietniu stanowcze stanowisko w sprawie rozliczeń rublowych za gaz dostarczany do tego kraju z Rosji przez Turcję (Turk Stream) i w związku z tym Bułgaria została odcięta od dostaw tego surowca przez Gazprom. W środę 23.06 parlament bułgarski, stosunkiem głosów 123:116, przegłosował wotum nieufności dla rządu. Gabinet Kiriła Petkow doszedł do władzy po tym jak w 2021 r. trzykrotnie przeprowadzano wybory parlamentarne. Powodem kryzysu politycznego były zarzuty dotyczące korupcji i nadużyć stawiane rządzącej wówczas centroprawicowej partii GERB Bojko Borisowa, a także reprezentującemu mniejszość turecką DPS (w związku z powiązaniami tego ugrupowania z oligarchą Delyanem Peewskim). Na bazie masowych protestów powstały nowe ugrupowania odrzucające koalicję z dotychczasowym bułgarskim mainstreamem politycznym, w tym blok ITN showmana Stanisława Trifonowa, który w lipcu 2021 r. wygrał wybory, jednakże nie stworzył rządu, gdyż odrzucał koalicję z niemal wszystkimi pozostałymi partiami, w tym socjalistami z BSP. Dopiero po kolejnych wyborach, w których frekwencja spadła do 38 %, udało się stworzyć proeuropejski rząd złożony z nowopowstałego bloku Petkowa, centroprawicowej Demokratycznej Bułgarii oraz ITN. Wkrótce jednak pojawiły się spekulacje, że ITN to w istocie projekt rosyjski, który miał zyskać popularność dzięki hasłom antykorupcyjnym, a którego zadaniem było zdestabilizowanie Bułgarii. Odwołanie rządu, które przeprowadzone zostało głosami GERB, DPS, ITN i skrajnie prawicowego (a zarazem prorosyjskiego) Odrodzenia, zdaje się to potwierdzać. Bułgaria staje teraz w obliczu nowych wyborów, a problemy ekonomiczne spowodowane wojną wywołaną przez Rosję, spowodowały spadek popularności ugrupowania Petkowa z 30 % do 17 %. Jednocześnie znacznie wzrosło poparcie dla dwóch ugrupowań prorosyjskich: Odrodzenia oraz BV Stefana Janewa, które łącznie mogą liczyć na prawie 18 % głosów. Rosja może zatem liczyć na wywołanie kolejnego paraliżu politycznego w tym kraju.

Bułgaria nie jest przy tym jedynym krajem, w którym Rosja próbuje takie działania podejmować. Służyć temu ma z jednej strony wzbudzanie napięć spowodowanych niezadowoleniem związanym ze skutkami sankcji, z drugiej strony próbami zastraszania. Skuteczność tych działań jest różna. Np. na Słowacji gdy rząd wysłał S-300 na Ukrainę, obecna opozycja z Smeru i Hlasu, oskarżana o korupcyjne powiązania w czasie swoich rządów, zaatakowała rządzącą koalicję. Gdyby dziś odbyły się wybory to te dwie partie oraz skrajnie prawicowa Republika (która również atakowała rząd za wsparcie Ukrainy) mogłyby liczyć na 76 mandatów w 150-osobowym parlamencie, podczas gdy rządząca koalicja tylko na 45 mandatów.

Czytaj też

Znacznie gorzej wychodzą Rosji próby zastraszenia Finlandii, Szwecji czy też państw bałtyckich. Ani w Szwecji ani w Finlandii nie pojawiły się poważne głosy prorosyjskie i panuje ogólny konsensus w sprawie członkostwa w NATO oraz wspierania Ukrainy. Rosyjskie aluzje dotyczące statusu strategicznych Wysp Alandzkich nie przyniosły żadnego rezultatu, a w środę szef fińskiej armii gen. Timo Kivinen zapewnił, że Finlandia jest gotowa do walki z Rosją w przypadku ataku. Finlandia rozpoczęła też budowę muru na granicy z Rosją, przygotowując się w ten sposób na wypadek ataku demograficznego. W Szwecji, w której za 2 miesiące odbędą się wybory, brak jest ugrupowań realizujących rosyjską agendę. Również w przypadku państw bałtyckich rosyjskie groźby nie odnoszą zamierzonego efektu. W tym tygodniu Rosja próbowała wywrzeć nacisk na Litwę sugerując uderzenie militarne (a nawet nuklearne) w związku z wdrożeniem sankcji unijnych w odniesieniu do transportu do obwodu kaliningradzkiego.  Z kolei na Łotwie, gdzie wybory odbędą się za 3 miesiące, sondaże wskazują na pewne zwycięstwo rządzącej koalicji.

Rosjanie od dawna destabilizują też sytuację w Afryce, co uderza w interesy Francji, bezpieczeństwo Europy, a także pozwala im na omijanie sankcji. M.in. dotyczy to opanowanych przez Rosję kopalń złota w Sudanie. Rosja, póki co, odnosi też sukcesy w propagandowej wojnie w kwestii przyczyn rozwijającego się już kryzysu żywnościowego. Wizyta szefa Unii Afrykańskiej Macky Salla w Moskwie na początku czerwca była dużym sukcesem Putina, a próba kontrofensywy informacyjnej Zełeńskiego, podjęta w tym tygodniu  nie przyniosła znaczących efektów.

Czytaj też

Powyższe działania Rosja będzie kontynuować bez względu na przebieg wojny na Ukrainie. Dlatego też konieczne jest przyjęcie kompleksowej strategii przeciwdziałania hybrydowej, wielowektorowej operacji rosyjskiej. W tym celu konieczna jest tez sojusznicza jedność zarówno na płaszczyźnie UE jak i NATO, którą Rosja ustawicznie próbuje rozbijać, wykorzystując do tego m.in. Turcję.

Reklama
Reklama

Komentarze (5)

  1. Conrad

    Jedyny sposób na Rosję to powrót do starej sprawdzonej metody czyli Żelaznej Kurtyny". Rosję trzeba całkowicie odciąć od świata demokracji zachodniej. Całkowita blokada gospodarcza, komunikacyjna, technologiczna, kulturowa, turystyczna i polityczna. Ta strategia była skutecznie stosowana przez dziesięciolecia. Z nimi nie mozna sie porozumieć. Kazda próba kompromisu jest przez nich odebrana jak oznaka słabości i bezwzględnie wykorzystana dla wzmocnienia ich pozycji.

  2. easyrider

    To oczywiście nie są działania wyłącznie przeciwko Polsce, tylko przeciwko całemu światu zachodniemu. Zachód póki co próbuje cnoty nie stracić a rubla zarobić. To się nie powiedzie. Putin gra w ten sposób bo może i chce. Zatrzyma to tylko uderzenie obuchem w łeb. Zerwanie stosunków dyplomatycznych i całkowity zakaz wjazdu dla obywateli Rosji i Białorusi na Zachód. Całkowite wstrzymanie jakiejkolwiek wymiany towarowej. Demokracja tak ale nie kosztem bezpieczeństwa. Powrót do stanu z okresu II Wojny Światowej. Jeśli nie, to będziemy się dalej bawili w ciciubabkę a nasze społeczeństwa będą się pogrążały w wewnętrznych konfliktach ideologicznych.

  3. Antonioo

    Konieczne to jest strzelanie do każdego samolotu rosyjskiego, który chociaż na 1 cm naruszy przestrzeń powietrzną krajów NATO. Za bardzo się cackamy z tymi dzikusami.

  4. Gniewko

    A nasi co robią. Czy szykują jakąś dotkliwą odpowiedź na te ruskie insynuacje? Rosja to ostatnie imperium kolonialne. Można polecieć tym tematem.

  5. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    Na pewno musi być to strategia proaktywna i wyprzedzająca. I asymetryczna - korzystająca z rozległości Rosji jako jej słabości. Czułe punkty to węzły komunikacyjne i telekomunikacyjne, przesyły i węzły logistyczne [zwłaszcza węglowodorów]. Na początku cyberataki i demonstracyjne akty - by na Kremlu sobie uświadomili asymetrię. To najlepszy sposób odstraszania Rosji - gdy sobie policzą, że w kalkulacji koszt/efekt to oni poniosą daleko większe i absolutnie nieakceptowalne straty. Np. rosyjskie gazo i ropociągi i centra wydobywcze i przerobu i składowania węglowodorów są zakładnikiem spokojnego funkcjonowania naszego Baltic Pipe, gazoportu i naftoportu.