Reklama

Geopolityka

Rosja chce więcej morza. I może sobie chcieć [KOMENTARZ]

Autor. M.Dura

Ministerstwo obrony Rosji opublikowało informację o jednostronnym zamiarze zmiany rosyjskich granic morskich na Bałtyku. Jest to kolejna próba wzbudzenia niepokoju w krajach sąsiadujących z Federacją Rosyjską, jednak tak niedorzeczna, że zakończyła się usunięciem komunikatu z oficjalnych stron rządowych.

Plany rewizji granic przez Rosję (oczywiście na własną korzyść) nie powinny nikogo dziwić. Tego rodzaju polityka jest bowiem realizowane przez to państwo od wielu wieków i weszła już do zwyczaju rosyjskich „władców”. Ponieważ jednostronne deklaracje polityczne najczęściej nie miały żadnego skutku prawnego (nikt przecież nie odda własnego terytorium bez nacisku), to ich efektem była najczęściej agresja zbrojna i siłowe wymuszenie na sąsiadach zdobyczy terytorialnych.

Reklama

W ten sposób tego rodzaju działania stały się dla „szarych” Rosjan czymś tak zupełnie naturalnym, że w dużej części przestali oni uważać atak na sąsiednie państwo za coś złego, tolerując często związane z tym własne straty osobowe oraz wydatki niepotrzebnie ponoszone z powodu wybujałych ambicji swoich przywódców. Ofiarą tego rodzaju „polityki zagranicznej” były wcześniej m.in.: Polska, Finlandia i Gruzja. Stała się nią również Ukraina, której wykradziono w 2014 roku Krym oraz dużą część obwodów Ługańskiego i Donieckiego.

Zgodnie z tradycją historyczną Rosjanom było tego za mało. Mając przeświadczenie o teoretycznej przewadze militarnej nad Ukraińcami ponownie uderzyli 24 lutego 2022 r. I to był błąd z dwóch powodów. Po pierwsze, Ukraina stanęła skutecznie do walki, a w ciągu dekady z kraju przyjaznego stała się nieprzejednanym wrogiem Federacji Rosyjskiem. Po drugie nastąpiła mobilizacja państw demokratycznych, które zaczęły w sposób niespotykany wcześniej pomagać Ukraińcom, jednocześnie samemu przygotowując się do obrony. Co więcej, spod noża rosyjskiej polityki uciekły Szwecja i Finlandia, wstępując do NATO. Zniknęły więc dwa ostatnie kraje europejskie (poza już zaatakowaną Gruzją), którym można było wyszarpnąć jeszcze jakieś terytorium.

Czytaj też

Nie mając sił wystarczających do ataku na jakiegokolwiek państwo NATO rosyjskie władze postanowiły zaspokoić swoje ambicje terytorialne, manipulując granicami morskimi, które są trudne do obrony, istniejąc generalnie jedynie na mapach. Gdyby to się udało, Putin mógłby pochwalić się kolejnymi zdobyczami, angażując do tego jedynie drukarnie i kartografów, a nie swoje dziesiątkowane siły zbrojne.

Problem polega na tym, że jednostronna zmiana granicy wód terytorialnych praktycznie niczego nie zmienia. By ją wprowadzić, wymagana jest bowiem zgoda państwa sąsiedniego, którą uzyskuje się po długotrwałych, często wieloletnich negocjacjach. Sprawy te reguluje Konwencja Narodów Zjednoczonych o prawie morza, którą podpisała również Federacja Rosyjska. Jak to jest trudne, przekonała się np. Polska, spierając się latami o granice wód terytorialnych i morskiej strefy ekonomicznej z Niemcami oraz z Danią (o rejon wyspy Bornholm).

Autor. M.Dura

W przypadku obecnych granic morskich na Bałtyku większość sporów zostało już rozwiązanych. Są więc niewielkie szanse, by Rosjanie przeforsowali swoje uzasadnienie zmian – że dotychczasowe ustalenia, obowiązujące od 1985 r., „nie w pełni odpowiadają aktualnym uwarunkowaniom geograficznym”. Według Kremla problem ten jest szczególnie odczuwalny na Zatoce Fińskiej.

Związek Radziecki zagarnął tam w 1940 r. kilka wysp należących wcześniej do Finlandii, które są tak oddalone od Rosji, że wody terytorialne wokół nich nie stykają się z rosyjskimi wodami terytorialnymi wyznaczonymi ze stałego lądu. Ma to według Kremla nie pozwalać na „wyznaczenie granicy wewnętrznej wód morskich”. Dodatkowym tłumaczeniem (tym razem ze strony Dmitrija Pieskowa, rzecznika Putina) ma być narastające napięcie na Morzu Bałtyckim, co zmusza do podjęcia „odpowiednich środków”, by zapewnić bezpieczeństwo. I to wszystko według Pieskowa ma być oczywiście pozbawione „tła politycznego”.

Reklama

Na szczęście działanie Rosjan z pozycji siły będzie w tym przypadku bardzo trudne. Na morzu nie można bowiem postawić słupów granicznych ani płotów, a dodatkowo w rejonach rosyjskiego zainteresowania nie ma niezamieszkałych i spornych wysp do zajęcia. Rosja nie może więc działać tak jak Chiny, zagarniając jakąś skałę na morzu i roszcząc sobie później prawo do otaczających ją wód i wyłącznej strefy ekonomicznej.

Jedynie w Zatoce Fińskiej są wyspy, które mogą zostać zajęte siłą przez Rosjan, ale to również nie będzie takie łatwe. Oczywiście Sowieci w 1940 r. przywłaszczyli sobie m.in. fińskie wyspy Seskar, Lavansaari i Gogland, ale po wstąpieniu Finlandii do NATO powtórzenie takiego samego manewru (np. w odniesieniu do estońskich wysp Uhtju) byłoby bardzo trudne. Zresztą Rosjanie przekonali się o tym dosadnie na ukraińskiej Wyspie Węży, którą ostatecznie musieli opuścić, ponosząc nie tylko klęskę militarną, ale również propagandową. Teraz to samo stałoby się w odniesieniu do Zatoki Fińskiej.

Rozkład wód terytorialnych i morskich stref ekonomicznych na Bałtyku z zaznaczeniem miejsc rosyjskich „roszczeń granicznych”
Rozkład wód terytorialnych i morskich stref ekonomicznych na Bałtyku z zaznaczeniem miejsc rosyjskich „roszczeń granicznych”
Autor. The Baltic Marine Environment Protection Commission

Jednostronne wprowadzenie korekt granic morskich może tak naprawdę stanowić problem tylko dla rybaków i żeglarzy, którzy wchodząc na sporny akwen mogą zostać przez Rosjan zatrzymani. Będzie to oczywiście niezgodne z obowiązującym prawem międzynarodowym, ale dla rosyjskiego sądownictwa nie ma to żadnego znaczenia. To zagrożenie działa jednak również w drugą stronę, ponieważ rosyjscy rybacy mogą mieć ten sam problem z polską Strażą Graniczną. Z tym, że w ich przypadku odwołanie się do sądów międzynarodowych nie będzie miało żadnych podstaw prawnych.

Jak widać, Rosjanom wcale nie chodziło o zwiększenie swojego terytorium, ale bardziej o wzbudzenie niepokoju i poczucia zagrożenia w krajach sąsiednich. I to się udało, szczególnie w odniesieniu do Litwy i Finlandii. Przykładem może być wpis litewskiego ministra spraw zagranicznych Gabrieliusa Landsbergisa zamieszczony na X 22 maja 2024 r., w którym poinformował, że „trwa kolejna rosyjska operacja hybrydowa, tym razem mająca na celu sianie strachu, niepewności i wątpliwości, co do swoich zamiarów na Morzu Bałtyckim. Jest to oczywista eskalacja przeciwko NATO i UE i musi się spotkać z odpowiednio stanowczą odpowiedzią”.

Reklama

W pewnym stopniu takiej reakcji nie można się dziwić, ponieważ zmiany granic morskich planowane jednostronnie przez Rosję mają dotyczyć wschodniej części Zatoki Fińskiej (Finlandia i Estonia) oraz akwenów (Bałtyku oraz zalewów Wiślanego i Kurońskiego) w okolicy miast Bałtijsk i Zielonogradsk.

Rosjanie wyznaczyli sobie przy tym nieakceptowalne przez sąsiadów inne punkty, od których byłaby liczona nowa szerokość pasa wód terytorialnych. Jedyną prawną możliwością, by wprowadzić szybkie korekty granic, byłoby wypiętrzenie się ponad powierzchnię wody jakiejś wysepki lub skały. Wspólna, okresowa inspekcja granic przeprowadzona przez Rosję i Finlandię odbyła się jednak w 2017 r. i od tego czasu na pewno nic nowego się nie pojawiło.

YouTube cover video

O ile więc Finowie zareagowali dosyć spokojnie na rosyjskie deklaracje, to na Litwie było już bardziej nerwowo. Z aneksu do projektu ustawy wynikało bowiem, że Rosjanie chcą rewizji granicy morskiej powiązanej z Mierzeją Kurońską i Przylądkiem Taran. Zareagowało nawet litewskie ministerstwo spraw zagranicznych, które uznało plany Rosji za „celową, ukierunkowaną, eskalacyjną prowokację mającą na celu zastraszenie sąsiednich państw i ich społeczeństw”. Według litewskiego MSZ ma być to „kolejny dowód, że Rosji zagraża bezpieczeństwu sąsiednich krajów i całej Europy przez swoją agresywną i rewizjonistyczną politykę”.

To również z tego powodu do resortu spraw zagranicznych Litwy został wezwany ambasador Federacji Rosyjskiej, a do władz na Kremlu skierowano apel wzywający do „poszanowania przez Rosję powszechnie uznanych zasad i norm prawa międzynarodowego, a także międzynarodowych i dwustronnych porozumień o nienaruszalności granic, a więc: Traktatu o podstawach stosunków międzypaństwowych z 1991 r., Traktatu z 1997 r. w sprawie granicy państwowej, Traktatu o wytyczeniu wyłącznej strefy ekonomicznej i szelfu kontynentalnego na Morzu Bałtyckim z 1997 r., Porozumienia w sprawie wytyczenia wyłącznej strefy ekonomicznej i szelfu kontynentalnego na Morzu Bałtyckim z 2005 r., oraz innych umów”.

Na szczęście obecnie, na jednostronne deklaracje zmiany granic morskich należy reagować tylko w jeden sposób – po prostu je wyśmiać. I być może właśnie po to, by uniknąć śmieszności, Rosjanie już po kilku godzinach usunęli komunikat o swoich planach z oficjalnej strony Minoborony. Tym bardziej, że najprawdopodobniej stał za nim Siergiej Szojgu, były już minister obrony Rosji, który od 2009 r. pełnił również funkcję Prezesa Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego.

Niestety pomysł ten może wrócić, gdy Kreml poczuje się na tyle silny, by go po swojemu zrealizować. Co więcej, takie plany w odniesieniu do morskiej wyłącznej strefy ekonomicznej mogą będą realizowane tam, gdzie Federacja Rosyjska nie ma bezpośredniego lądowego sąsiada, a więc na Oceanie Arktycznym.

Czytaj też

Reklama

Komentarze (11)

  1. Marcin12

    Oprócz Ukrainy, Finlandii i Gruzji nie należy zapominać, że Rosja odebrała Chińczykom Daleki Wschód i Władywostok, a Japończykom cztery północne wyspy. . . . Rosja próbuje także dokonać inwazji na Mołdawię i część Kazachstanu.

  2. sprawiedliwy

    Co do granic trzea przyznac ze Ziemie odzskane - czyl Wroclaw, POznan, Szczecin, Baltyk - mamy dzieki mapom Stalina. Owszem wiecej straclsmy na kresach. Ale cala POlska przesnela sie jakby na Zachod. A co do "wiecznych sojusz" (na przkadzie kUrdow czy z naszej hisriii) Uwazajmy bo keidys Niemcy moga sie upomiec o te ziemie zachdnie. Kto wie jaka bedzie politka za 20 lat np?

    1. QVX

      Mapom Sazonowa, jeśli już. A Niemcy... Jak na razie Rosja się upomina o to, co było w imperium.

  3. Rusmongol

    No cóż. Kacapy od wieków żyją tym co ukradną sąsiadom. To taki naród.

  4. Tani2

    Estończycy na środku rzeki granicznej umieścili boje ,ruscy przypłyneli i je usuneli. Są fotki więc trudno dyskutować. Po co estończycy to zrobili?

    1. Stefan1

      By ich obywatele nieopatrznie w szpony sąsiada się nie dostali.

    2. Davien3

      tani bo mieli prawo a Rosjanie nie mieli prawa zabrać tych boi?

  5. Buczacza

    Nie będę ukrywał, że jestem pod wrażeniem. Autentycznie... Sposób w jaki wladymir wladymirowicz putin. Sprokurował w gruncie rzeczy prorosyjską Europę zachodnią. Do nowe wyścigu zbrojeń. Ale mało tego to przecież nikt inny jak nie on. Spowodował, że nawet Berlin czy Paryż uważa putinland za śmiertelnego wroga. Ale to jeszcze nic bo spowodować żeby Szwecja i Finlandia (a to nie koniec). Znalazły się w NATO to mistrzostwo świata. To geniusz. A on chce Jeszcze więcej... Stąd takich akcji będzie więcej.. Mag intelektu to mało powiedziane...

    1. Stefan1

      Może Putin, to amerykańskij szpion?

    2. Davien3

      Stefan raczej chiński patrząc jak uależnia Rosję od Chin.

  6. Chyżwar

    Wyśmiać czy nie wyśmiać. Nie ważne. Ale jak się ma bandytę za sąsiada to trzeba uzbroić jednostki Straży Granicznej w poważniejszy kaliber. No i postarać się o kolejne dwa okręty bliźniacze do niedawnego nabytku.

    1. Stefan1

      A tylu "znafcuf" te okręty wyśmiewało. Widać już wtedy wiedzieli, że moskalom robotę psują.

  7. oko

    Ja bym się na to zgodził pod warunkiem , że Rosja będzie istniała wyłącznie w granicach jak na mapie z X wieku kiedy powstała Rosja . Pozostałe obecne tereny Rosji i dawnych republik powinny być podzielone dla wszystkich państw europejskich wraz z ich naturalnymi bogactwami.

    1. Stefan1

      Nie, rosja nie powstała w X wieku. Nazwa ta jest używana od ponad dwustu lat. Wcześniej była to Moskwa w różnych kombinacjach retorycznych. Księstwo Moskiewskie można zamocować początkiem w XIII wieku. Wcześniej było to inne dziedzictwo, zbrodniczo odebrane przez najeżdźcę, którego kultura rządów trwa do dzisiaj. "Po drodze" swego "humanizmu" azjatyckiego do zasad władzy moskiewskiej dorzucili Mongołowie.

  8. Thorgal

    Możliwe że będą chcieli minować sporne tereny, i wtedy będzie problem...

    1. franek

      Nie panikuj od czego mamy Niszczyciele min typu Kormoran II (proj. 258). położą to się zdezaktywuje i po problemie

    2. rED

      I tego autor chyba nie przewidział a byłby to odpowiednik tego co wyprawiają Chińczycy.

  9. PszemcioPL

    Reakcja nato mówi wiele: jeśli ru będą chcieli wziąć mały kawałek sąsiada - usa nie będzie ingerować. I tak co kilka lat - będą okrawać sąsiadów, a usa udawać, że to "za mało na ww3".

  10. doc_doc

    Może by tak jakieś ćwiczenia Fińsko - Estońskie z udziałem trałowców w Zatoce Fińskiej zorganizować ? Uzbrojone miny mogłyby zdryfować na szlaki żeglowne... co za pech. Tak dla ostrzeżenia kila tygodni by trwało ich wyławianie.

  11. pawelv

    Obecnie sprawa jest oczywista , jednak gdyby nie wojna na Ukrainie to nie wiadomo czy Rząd Polski w imię dobrosąsiedzkich stosunków i rozmawiania z Rosją taką jaka ona jest , oddał by Rosji części wód terytorialnych . Tak jak oddał Niemcom część zalewu Szczecińskiego a dla Rosji zrezygnował z przysługującego Polsce międzynarodowego prawa morskiego do swobodnej żeglugi przez Cieśninę Piławską .

    1. Podszeregowy

      Ten "rząd" zrobiłby to na pewno.

Reklama