Reklama

Kanada szuka alternatywy dla F-35

Makieta kanadyjskiego F-35A
Makieta kanadyjskiego F-35A
Autor. Ahunt via Wikipedia (Public Domain)

W dobie wojny celnej z USA i grożeniu jej niepodległości, Kanada zaczęła rozważać alternatywę dla samolotów F-35. Nie chodzi o mityczny „kill switch”, ale o chęć uniezależnienia się a zapewne i ukaranie Stanów Zjednoczonych.

Kanada wybrała F-35A Lightning II jako następcę swoich F-18 w styczniu 2023. Stało się to po wielu latach zawirowań i niepewności, które pojawiły się z przyczyn finansowych i politycznych, pomimo kanadyjskiego uczestnictwa w programie Joint Strike Fighter. Ostatecznie jednak problemy przezwyciężono i F-35 został wybrany ze względów merytorycznych, jako najbardziej odpowiadający kanadyjskim siłom zbrojnym samolot. Kanada zdecydowała się na zakup 88 F-35A za równowartość 13,2 mld USD.

Reklama

Obecnie, w związku z polityką nowego rządu USA, Kanadyjczycy poszukują jednak alternatywy. W artykule dla CBC News, z 14 marca br., minister obrony Kanady Bill Blair powiedział, że „Kanada aktywnie poszukuje potencjalnych alternatyw dla budowanego w USA F-35”.

Wyplątanie się z tego zakupu nie byłoby jednak łatwe. Po pierwsze Kanada jako członek programu JS zainwestowała w niego 0.5 mld USD, a obecnie kanadyjskie firmy zaangażowane w program mają zamówienia o łącznej wartości 1,8 mld USD. Po drugie, za pierwszych 16 maszyn już zapłacono i wydaje się, że rezygnacja z kolejnych wiązałaby się z wysokimi karami umownymi. Jeżeli Kanada mimo to zdecydowałaby się je zapłacić wówczas musiałaby zastąpić F-35 jakimś samolotem z Europy. Do wyboru miałaby trzy samoloty 4. generacji: Gripena E, Eurofighter Typhoona albo Rafale. Ciekawym kierunkiem mógłby się okazać także np. koreański samolot KF-21, a w dalszej perspektywie samolot z programu GCAP lub FCAS/SKAF.

    Samoloty te mogłyby zostać kupione w większej liczbie i teoretycznie współdziałać z nielicznymi F-35, które już opłacono. Amerykańskie maszyny mogłyby w takiej sytuacji stanowić mnożnik ich możliwości.

    Odbiór 16 F-35 oznaczałby posiadanie jednej eskadry, z której gotowość operacyjną będzie posiadało prawdopodobnie tylko około 10-12 maszyn jednocześnie, a więc prawdopodobnie za mało żeby skutecznie wspierać flotę kilkudziesięciu nowych samolotów 4. generacji. Za mało też, aby uzasadnić posiadanie oddzielnej logistyki. Być może rozwiązaniem byłoby doprowadzenie do jakiejś ugody i dopłacenie za np. jeszcze 16 maszyn (zwiększając flotę do 32 sztuk) i uniknięcie dzięki temu kar finansowych.

    Tak czy inaczej trzeba pamiętać, że Kanada jak na razie nie podjęła decyzji o rezygnacji z F-35 i nie wiadomo czy to w ogóle nastąpi. Na razie mamy tylko wypowiedź ministra obrony o „poszukiwaniu alternatyw”, co nie koniecznie musi oznaczać jej znalezienia. Wypowiedź może być też tylko elementem gry pomiędzy Kanadą i Stanami Zjednoczonymi, kolejnym argumentem mającym zniechęcić Waszyngton do agresywnej polityki względem północnego sąsiada.

    Kanadyjska rezygnacja z F-35 byłaby jednak precedensem i dużym ciosem dla jego programu. Ciosem o porównywalnych skutkach jak wyrzucenie z niego kilka lat temu Turcji, potencjalnego klienta na ponad 100 F-35. W przeciwieństwie do „rezygnacji” Portugalii, która samolotów tych nie zamówiła a jedynie rozważała zrobienie tego w przyszłości.

    Reklama
    WIDEO: SKY SHIELD dla Ukrainy, polski EMBRAER i odwilż Trumpa - Defence24Week 114
    Reklama

    Komentarze (6)

    1. Al.S.

      Zważywszy na liczną populację Chińczyków, mogliby również pomyśleć o J35. Ale na poważnie, to ostatecznie Kanada I tak zostanie wchłonięta przez USA, na to nie ma żadnej rady. Wcześniej, niezależność od USA gwarantowała przynależność do Imperium Brytyjskiego, z którego Kanada formalnie wystąpiła dopiero Aktem Konstytucyjnym w 1982r. Pomimo wielkiego terytorium, pod względem ludności i siły gospodarki jest przy USA liliputem, mając obydwa wskaźniki aż 10-krotnie niższe od sąsiada. To tak, jakby naszym sąsiadem był kraj o liczbie ludności Litwy, ale zajmujący terytorium Ukrainy. Do tego kraje te łączy wspólnota językowa, poza francuskojęzycznym Quebec, mającym nieco ponad 10% ludności kraju. Trump ich nie podbije, on tylko rzucił w eter myśl, która od dłuższego czasu jest artykułowana po obu stronach granicy. A wiadomo, że co raz powiedziane i powtórzone tysiące razy, w końcu wróci. Jak to mówią w krajach anglojęzycznych - what goes around, comes around. Co się odwlecze to nie uciecze.

    2. DanielZakupowy

      Świetny pomysł jak na państwo które jest członkiem programu budowy f-35 i samo znajduje sie w łańcuchu dostaw :)

      1. Jerzy

        Pytanie jaki jest ich udział w tym łańcuchu dostaw, czy w razie gdyby Trump się zbytnio rozpędził, mogą Amerykanom skutecznie sabotować możliwość dostaw kolejnych maszyn?

    3. nyx

      Nie zastąpią ani Gripenem, ani KF-21, gdyż oba posiadają wiele podzespołów made in USA... i USA się na to nie zgodzi... co innego Rafael i EF. My też powinniśmy pomyśleć o kolejnych eskadrach z poza USA...

      1. Paweł P.

        Wręcz przeciwnie, powinniśmy wykorzystać okazję.

      2. DanielZakupowy

        Paweł P. Oczywiście. Lidzie piszący o kupnie rafaeli czy EF chyba nie chcą zrozumieć, że w razie wojny zostaniemy odcięci od części i nowych samolotów skala produkcji jest taja, że zachód sam sobie nie będzie w stanie wyprodukować odpowiedniej ilości, a co dopiero nam :)

      3. rukmavimana

        @ Paweł P. Wręcz przeciwnie, nie powinniśmy.

    4. Pegaz

      Kanada nie ma wyboru, chyba że zwrócą się do ruskich po Su - 57😁

    5. radziomb

      przecież kanada już odebrała 16 szy swoich F35...

    6. Jerzy

      Co do kar umownych, to myślę, że Kanada śmiało mogłaby się powołać na "nadzwyczajną zmianę okoliczności" - trudno inaczej nazwać sytuację, w której państwo producenta nazywa kupujący u niego kraj "kolonią", jego premiera "gubernatorem" i wspomina o jego aneksji. Gdyby Ukraina anulowała zamówienia w zakładach Suchoja, to międzynarodowy arbitraż też zasądziły od niej kary umowne? A co do już kupionych samolotów, to myślę, że znajdą się na nie nabywcy z pośród innych użytkowników. W ostateczności, gdyby premier Kanady był śmieszkiem, a Amerykanie naciskali, to mógłby zaproponować odkupienie przez Chińczyków - oni mają kasą i pewnie dużo by zapłacili za eskadrę z pełną dokumentacją - Trump i Elon jako biznesmeni powinni zrozumieć.

    Reklama