Reklama

Geopolityka

Dyplomacja i przygotowania wojskowe czyli napięcie wokół Iranu narasta

Izraelski F-35, fot. Deror Avi - praca własna, licencja CC BY-SA 4.0, commons.wikimedia
Izraelski F-35, fot. Deror Avi - praca własna, licencja CC BY-SA 4.0, commons.wikimedia

Na Bliskim Wschodzie ponownie narasta napięcie wokół kwestii irańskiego programu atomowego. Izrael podejmuje obecnie szereg działań dyplomatycznych obejmujących rozmowy z kluczowymi aktorami regionalnymi w tym ZEA, ale też poza-regionalnymi na czele ze Stanami Zjednoczonymi. Jednocześnie, już teraz zapowiadane są jedne z największych manewrów wojskowych w historii izraelskich sił powietrznych nad Morzem Śródziemnym. 

Trwa ofensywa dyplomatyczna Izraela, która obejmuje cały szereg spotkań na różnych szczeblach, z kluczowymi aktorami międzynarodowymi i regionalnymi. Uczestniczą w niej nie tylko izraelscy politycy czy też dyplomaci, ale również chociażby kluczowi szefowie służb specjalnych (to ostatnie to już niejako tradycja w zakresie polityki bliskowschodniej). Wystarczy jedynie nadmienić, że Ja’ir Lapid był obecny w państwach europejskich, a także pojawił się w Egipcie. Zaś minister obrony Benny Gantz oraz szef Mossadu David Barnea polecieli niedawno do Stanów Zjednoczonych, gdzie odbywały się spotkania z kluczowymi amerykańskimi decydentami.

Tego rodzaju wzmożenie łączy się oczywiście z problematyką rosnących napięć wokół irańskiego programu atomowego. Szczególnie, że nikt już nie wyklucza również rozwiązań o charakterze wykraczającym poza same rozmowy dyplomatyczne. Albowiem coraz częściej wskazuje się na możliwość załamania się rozmów dyplomatycznych i przede wszystkim możliwość swego rodzaju "gry na czas" ze strony Iranu. Obecnie premier Naftali Bennett zapowiedział, że zamierza udać się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ZEA). Tam spotka się z księciem koronnym Mohammedem bin Zayed al-Nahyanem i będzie to pierwsza oficjalna wizyta urzędującego izraelskiego premiera w tym arabskim państwie. ZEA i Izrael nawiązały oficjalne stosunki w wyniku Porozumień Abrahamowych. Obecnie, oba państwa mają pracować nad zacieśnieniem własnych relacji gospodarczych, ale też w zakresie kluczowych aspektów sytuacji regionalnej.

Analogicznie jak w przypadku Izraela, dla ZEA pojawienie się uzbrojonego w broń atomową Iranu byłoby wielkim wyzwaniem geostrategicznym. Szczególnie, że ZEA zetknęły się już z aspiracjami regionalnymi Iranu poprzez konflikt w Jemenie, gdzie strona irańska wspierała i wspiera nadal ruch Huti. Jednakże, władze ZEA wykorzystują również swoje zasoby dyplomatyczne do potencjalnego załagodzenia sytuacji w rejonie Zatoki i Bliskiego Wschodu. Zauważa się przy tym, że niemal symultanicznie do przyjazdu izraelskiego premiera ma odbywać się misja doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Zjednoczonych Emiratów Arabskich, szejka Tahnoona bin Zayeda Al Nahyana w Iranie. Przedstawiciel ZEA swoje rozmowy w Teheranie miał prowadzić m.in. z nowym prezydentem Ebrahimem Ra’isim. Generalnie, na Bliskim Wschodzie wyczuwalne jest znaczne napięcie na linii Izrael-Iran, przez co raz po raz można zauważyć szereg mniej lub bardziej nagłaśnianych wizyt dyplomatów i polityków różnych szczebli, z różnych państw.

Tymczasem, oprócz spotkań politycznych, trwa również wojna nerwów w regionie. Jej przejawem są kolejne przekazy informacyjne mające świadczyć o gotowości obu stron do użycia siły na wypadek fiaska rozmów dyplomatycznych o irańskim programie atomowym. 8 grudnia media w Izraelu poinformowały, że tamtejsze siły zbrojne przygotowują na wiosnę duże manewry wojskowe. Mają one odbywać się nad Morzem Śródziemnym i ich celem jest niejako symulacja uderzenia na cele irańskie, związane z programem atomowym. Mają one być jedynymi z największych w historii Izraelskich Sił Obronnych (IDF), pozwalając na integrację zasobów maszyn załogowych – F-15, F-35, F-16, G550 czy też latających tankowców z maszynami bezzałogowymi. Przypomnieć należy, że Izrael ogłosił powołanie specjalnego funduszu mającego pozwalać na potencjalne sfinansowanie operacji wymierzonej w tajny irański program zbrojeń atomowych. Co więcej, wznowiono również niezbędne przygotowania praktyczne jeśli chodzi o zdolności ofensywne, ale też przygotowanie się na wysoce prawdopodobną zróżnicowaną reakcję Iranu.

W doniesieniach medialnych, budowanych w oparciu o anonimowe opinie decydentów wojskowych i politycznych, sugeruje się, że następuje również proces koordynacji z Amerykanami (pierwsze takie informacje pojawiły się na łamach agencji informacyjnej Reuters). Chodzi właśnie o możliwość przeprowadzenia efektywnego uderzenia na irański program atomowy, gdyby rozmowy dyplomatyczne zakończyły się fiaskiem. Jest to szczególnie istotne nie tylko z punktu widzenia kooperacji politycznej miedzy Stanami Zjednoczonymi i Izraelem, ale również jeśli weźmie się pod uwagę specyfikę potencjalnej operacji. W amerykańskim arsenale znajdują się bowiem środki rażenia, które są dedykowane niszczeniu zabezpieczonych obiektów podziemnych - GBU-57 (Massive Ordnance Penetrator – MOP). Zaś Irańczycy od dłuższego czasu ukrywają znaczną część obiektów atomowych właśnie pod ziemią, chcąc uniknąć ich potencjalnego, łatwego zniszczenia atakiem lotniczym czy też rakietowym. Wyciągając tym samym wnioski z uderzeń przeprowadzonych w historii przez izraelskie lotnictwo na obiekty atomowe w Iraku i Syrii.

Irańczycy oczywiście cały czas zaprzeczają, że ukrywany jest tajny program zbrojeń atomowych. Lecz jednocześnie straszą Izrael i Stany Zjednoczone konsekwencjami jakiejkolwiek operacji wojskowej wymierzonej w ich państwo. Jedna z agencji informacyjnych z Iranu (Nournews), cytując anonimowego wysokiego rangą decydenta wojskowego, napisała o wysokiej cenie jaką zapłacą agresorzy. Wskazując przy tym na zasoby rakietowe, które znajdują się na wyposażeniu irańskich sił zbrojnych i w domyśle również sił Strażników Rewolucji.

Reklama
link: https://sklep.defence24.pl/produkt/francuskie-wojska-specjalne/
Reklama

Reklama
Reklama

Komentarze (4)

  1. Jan Jądro

    Żymianie ewidentnie prą do wojny wiedząc, że czas im ucieka. Stany Zjednoczone nie mają w tej wojnie żadnego interesu, obecna administracja jest niezdolna mentalnie do takich działań, a zarazem chwiejna i przez to podatna na wpływy żymskie. Żymianie mogą próbować wmanewrować USA w tę wojnę wykorzystując synergię różnych form nacisku na swoją zamorską kolonię.

  2. Już po Iranie

    Możliwy jest też jest wariant "syryjski". W Syrii Amerykanie po prostu zajęli jedyny coś warty rejon, czyli syryjskie pola roponośne i stale tam dyżurują (bombardując wszystkich którzy chcieliby je odbić). Podobnie mogą zrobić Żydzi. Po zlikwidowaniu irańskiego lotnictwa i obrony plot mogą wysadzić desant w rejonie tych ośrodków, dostać się do wnętrza, zniszczyć tam wszystko i się wycofać. Wszelkie irańskie jednostki naziemne próbujące przeszkodzić izraelskim komandosom będą oczywiście na bieżąco likwidowane z powietrza.

  3. ATD

    Pytanie czy izraelski atak nastąpi po przekroczeniu przez Iran czerwonej linii (zdobycie broni jądrowej) czy wcześniej. Choć niemal napewno Izrael nie będzie czekał do ostatniej chwili.

  4. Hula hop

    Tutaj niby Ukraina a tam są prawdziwi najeźdźcy...

    1. Ehhh

      Tak Krym i donbas tez na niby zabrali?

    2. a

      bo jak się nie dba o własnych obywateli to tak jest.