Geopolityka
Afryka walczy, Europa myśli [OPINIA]
Współcześnie wszyscy w Europie pochłonięci są konfliktem na Ukrainie i pośrednio sytuacją w Strefie Gazy, gdzie Izrael zmaga się z Hamasem. Kwestie afrykańskie są całkowicie na drugim planie, nawet pomimo ogromnego zaangażowania Rosji i Chin. W dyskursie publicznym pomijane są kwestie połączeń Afryki z Europą i np. finansowanie przez Kreml swoich wojen, czy też omijanie sankcji, tak skrupulatnie nakładanych od miesięcy. Kolejne konflikty rozpalają Czarny Ląd, a miliony migrantów zmierzają w stronę Starego Kontynentu. W całym tym tumulcie trzeba wybierać: albo bezpieczeństwo Europy, albo Afryki. Z perspektywy europejskiej decyzja wydaje się dość oczywista.
W ciągu ostatnich lat zarówno misje indywidualne, jak i wielonarodowe inicjatywy, nie przynosiły efektu na rzecz stabilizacji i rozwiązywania konfliktów w Afryce. Europa – rozumiana węziej jako Unia Europejska – nie była w stanie zorganizować misji, która pozwoliłaby na zakończenie wojen w Mali, Libii, Republice Środkowoafrykańskiej, czy Sudanie. Nie oznacza to, że nie było mediacji, licznych wizyt oraz szkoleń afrykańskich wojsk. Efekt jest jednak przytłaczający, ponieważ to głównie kraje Unii Europejskiej odczuwają konsekwencje konfliktów w Afryce. Ponadto w 2023 roku zabrakło szczytu UE – Afryka, a jedynym krajem na świecie, który zorganizował dużą konferencję z kontynentem afrykańskim była Federacja Rosyjska.
Z czym się mierzyć?
Bezpieczeństwo w Afryce to oksymoron. Kontynent jest ogromny i nie ma na nim dwóch takich samych konfliktów, wyzwań i rządów. Choć może się wydawać, że wiele wydarzeń jest analogicznych, a junty wojskowe mają podobny system zdobywania władzy, to jest zupełnie inaczej. Gdyby tak było, to byłe europejskie potęgi kolonialne już dawno poradziłyby sobie z kryzysami, a tak naprawdę od początku drugiej dekady XXI w. regularnie ustępują pola globalnym graczom takim jak: Chiny, Rosja czy Indie.
Będąca względnie przygotowana Rosja (dość duża sieć ambasad), wysyłająca kilkudziesięciu najemników, jest w stanie przejąć polityczne stery i porozumieć się z juntami w regionie Sahelu. To nie świadczy dobrze o krajach europejskich, które przez lata angażowały się w regionie. O ile korzyści ekonomiczne na pewno były zadowalające, o tyle nagłe wyjścia z Mali, Burkina Faso i Sudanu były ciosem, który zmusił m.in. Francję, Belgię, Hiszpanię i Włochy do redefinicji swojej polityki afrykańskiej, a część państw z Europy Środkowo-Wschodniej powstrzymał od zaangażowania.
Czytaj też
Afryka stoi przed dziesiątkami wyzwań. Przede wszystkim są to konflikty zbrojne, ponieważ wiele krajów afrykańskich doświadcza wewnętrznych starć często wynikających z podziałów politycznych, etnicznych, religijnych, terytorialnych lub walk o zasoby naturalne. Przykłady z ostatniego roku to m.in. Sudan, Etiopia, Mali i Mozambik. W wymienionych krajach nadal trwają walki, w które zaangażowane jest co najmniej kilka stron, czynnie uczestniczących w konflikcie.
Innym zagrożeniem, które z każdym rokiem się powiększa i doprowadziło do fiaska wielonarodowej misji w Sahelu (dowodzonej przez Francję), jest terroryzm. Niektóre regiony Afryki są szczególni narażone na działalność grup terrorystycznych takich jak Boko Haram w Nigerii, Al-Shabaab w Somalii czy grupy związane z Al-Kaidą i Państwem Islamskim, które rozciąga swoje wpływy w Afryce Północnej i Zachodniej.
Niestabilność polityczna w postaci upadku rządów, niezabezpieczenie administracji państwowej, utrzymująca się bieda oraz silna pozycja armii powodują, że regularnie dochodzi do puczów wojskowych. W ciągu ostatnich 4 lat było ich aż 10. Ponadto coraz częściej występuje kazus dochodzenia do władzy junt wojskowych – przez zamach stanu – wykorzystujących niechęć do byłych potęg kolonialnych. Niestabilność rządów sprzyja rozwojowi przestępczości i korupcji, co z kolei wpływa negatywnie na bezpieczeństwo w kraju i sytuację obywateli. Dochodzi do konfliktów, zabójstw i rosnącej migracji (po zamachu stanu w Sudanie w kwietniu 2023 liczba wewnętrznie przesiedlonych przekroczyła 7 milionów).
Ubóstwo i nierówności społeczne prowadzą do niezadowolenia społecznego, co skutkuje konfliktami oraz zwiększa ryzyko przestępczości. Ludzie poszukują „lepszego jutra” i decydują się na podróż do Europy. W ciągu ostatnich 10 lat na Stary Kontynent przybyły rekordowe liczby nielegalnych migrantów. Ponadto 2022 i 2023 roku były ponownie przełomowe pod kątem liczby tych, którym udało się ominąć strzeżone granice. 2024 i 2025 rok, przy trwających konfliktach w Afryce, będą stały po znakiem mas ludności przybywających z Czarnego Lądu.
Czytaj też
Dla Afryki, podobnie jak i dla Europy, nie bez znaczenia są zmiany klimatyczne. Afryka jest bardzo podatna na zmiany klimatyczne, co wpływa na dostęp do zasobów naturalnych, takich jak woda i szeroko rozumiana żywność. Ich brak lub ograniczenie będzie prowadził do konfliktów związanych z kontrolą dostępu tych zasobów. W tym samym czasie Afryka zmaga się z pojawiającymi się epidemiami, m.in. Eboli, Malarii czy Covid-19, co stanowi ogromne wyzwanie dla mało wydajnej służby zdrowia, stabilności społecznej oraz krajowych gospodarek.
Nie bez znaczenia jest rosnąca rola Grupy Wagnera. Już teraz rosyjscy najemnicy obecni są w Mali, Sudanie, Libii, Republice Środkowoafrykańskiej, DRK i Burkina Faso, a pozycje próbują zdobyć w Burundi, Sudanie Południowym, Ugandzie i Gwinei. Nawet nich niewielkie zaangażowanie może prowadzić do pogorszenia relacji z rządami państw UE; czego przykładem był Niger.
Możliwości?
W Afryce dostrzega się ogromny potencjał, a są nimi zasoby naturalne. Niemniej, w dużym stopniu są one wykorzystywane przez zagranicznych inwestorów (Francja, USA, Rosja, Chiny, Hiszpania, Kanada, Włochy, Turcja, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Arabia Saudyjska, Portugalia, Indie). Kraje Afryki nie są w stanie efektywnie wykorzystywać swojego surowcowego potencjału co sprawia, że korzystają tylko z niewielkiej części bogactwa, które posiadają. Na przykład: duża część złota z Sudanu trafia do ZEA, a potem do Rosji; jedno z najuboższych państw na kontynencie – Demokratyczna Republika Konga – ma największe zasoby kobaltu na kontynencie; Nigeria mimo ogromnych złóż ropy wykorzystuje jedynie 50%, gdyż spora część jest rozkradana; Niger praktycznie nie korzysta ze swojego uranu; Botswana jest największym producentem diamentów na kontynencie, a zmaga się z biedą. Nie są to jedyne przykłady, w których kraje Afryki nie wykorzystują swojego potencjału.
Trzeba też zaznaczyć, że są państwa, które z krajami Europy, a węziej Unii Europejskiej, współpracować nie chcą. Takimi przykładami są obecnie m.in. Mali, Erytrea i Republika Środkowej Afryki. Jednocześnie, niewielkie chęci do poprawy relacji, pomimo ogromnego zaangażowania po stronie UE, wykazuje Etiopia, RPA, czy Niger. To oznacza, że tej kooperacji należy szukać w partnerstwie z innymi – chętnymi przedstawicielami Afryki, a tych jest ponad 40.
Wyzwania w 2024 roku
Naturalnym jest, że Ukraina pozostanie priorytetem dla wielu państw Europy. W końcu konflikt toczy się praktycznie tuż obok. Dla Polski i krajów bałtyckich ma to fundamentalne znaczenie, ponieważ od stabilności i obrony Ukrainy zależy ich bezpieczeństwo. Tym bardziej zrozumiałe jest, że pierwszeństwo w polityce zagranicznej mają kwestie ukraińskie, a nie afrykańskie.
Jednocześnie jednak, konsekwencje zmian w Afryce będą ponosić wszystkie państwa, a zwłaszcza europejskie. Czasami lepiej jest zapobiegać niż leczyć. Konflikty postępują, a pozycja krajów europejskich na kontynencie afrykańskim jest coraz słabsza. Niezbędne jest wsparcie, w tym właśnie od tych państw, które są mniej zaangażowane. Jednocześnie kraje będące w Afryce od lat (jak Francja, Belgia, Niemcy), muszą zrozumieć, że są obecnie za słabe i potrzebują pomocy innych sojuszników.
Czytaj też
W kontekście największych wyzwań na najbliższy rok należy wymienić kilka konfliktów. Przede wszystkim sytuacja na granicy Demokratycznej Republiki Konga i Rwandy oraz Rwandy i Burundi jest niepokojąca. Kigali wspiera grupę M23, która zbrojnie atakuje kongijskie wojska. Na początku tego roku Siły Obrony Rwandy poinformowały, że trzech kongijskich żołnierzy przekroczyło granicę pomiędzy DRK a Rwandą. Jeden z nich został zastrzelony na miejscu, a dwóch zatrzymanych. Sytuacja między tymi dwoma państwami jest trudna, a napięcie tylko narasta. Historia relacji Kinszasy i Kigali jest trudna, a obecny trend pozwala prognozować zaostrzenie się konfliktu. W tym samym czasie Rwanda zamyka granicę z Burundi i ostrzega, że może reagować zbrojnie. Eskalacja sporu w tym regionie byłaby druzgocąca i mogłaby przynieść wielkie reperkusje dla kilkunastu państw. Dla Polski to zła wiadomość, ponieważ Rwanda to obecnie najbliższy sojusznik i partner w Afryce.
Kolejny jest spór Etiopii z Somalią wynikający z umowy zawartej między Addis Abebą a Somalilandem, nieuznawanym państwem będącym częścią Somalii. Porozumienie zostało szeroko skrytykowane przez społeczność międzynarodową, w tym przede wszystkim przez Somalię. Włączył się też Egipt, który oferuje pełne wsparcie dla Mogadiszu. Swoją rolę odgrywa również Rosja, która chciałaby mieć bazę wojskową w Porcie Berbera (Somaliland), a z portu korzystają obecnie m.in. ZEA i Turcja. Co ważne, port jest kluczowy w kontekście sytuacji na Morzu Czerwonym. Na ten moment wydaje się realne, że Etiopia podejmie działania zbrojne (ostatnio otrzymała SU-30 od Moskwy), ponieważ Somalia nie chce ustąpić i odrzuciła mediacje.
Czytaj też
Sahel jest dalej pochłonięty konfliktem, a sytuacja Mali, Burkina Faso, Gwinei i Nigru jest coraz trudniejsza. Grupy terrorystyczne zyskują na sile i rozciągają swoje wpływy na kolejne kraje Afryki Zachodniej (Togo, Benin, Nigeria), co może doprowadzić do kolejnych walk w regionie. Rywalizacja z terrorystami uniemożliwia jakąkolwiek współpracę z ww. krajami Afryki, a terroryzm prowadzi do kolejnych migracji i wszechobecnej biedy. Opuszczenie przez Francję i całą koalicję Barkhane Sahelu jest dla Europejczyków sygnałem zwiastującym rosnące wyzwania polityczne w tym regionie. Swoje obawy mają również Algieria i Maroko, a napływ ludności z Sahelu odczuła Libia i Tunezja. To właśnie m.in. przez terroryzm w Sahelu rośnie liczba migrujących do Europy.
W Sudanie wojna pomiędzy Siłami Zbrojnymi Sudanu (SAF) dowodzonymi przez A. Burhana a wojskami M. Dagalo – Hemettiego, czyli Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF), rozpoczęła się 15 kwietnia 2023 roku. Walki skupione były w regionie Darfuru i wokół Chartumu. Porozumienie z Dżeddy, na którym wynegocjowano zawieszenie broni, nie zakończyło zmagań wojennych. Z tego powodu wiele państw Europy, w tym Polska, było zmuszonych ewakuować swoje placówki dyplomatyczne. Obecnie w konflikt zaangażowani są m.in. żołnierze Grupy Wagnera, po stronie RSF, a także ukraińscy specjalsi wspierający SAF. Nie ma, póki co, przesłanek, aby konflikt mógł się zakończyć w następnych miesiącach. Rosja, Chiny i kraje Półwyspu Arabskiego bardzo uważnie nadzorują, ale także kontaktują się z obiema stronami konfliktu.
To dlaczego jednak budować obecność w Afryce?
Teza o minimalizowaniu bądź pomijaniu współpracy z krajami afrykańskimi, ze względu na wielość wyzwań, jest błędna i krótkowzroczna. Tacy gracze jak USA, Francja, Rosja, Chiny, kraje Półwyspu Arabskiego, Turcja i Indie nie angażowałby się tam, gdyby nie dostrzegały korzyści. Po prostu lata budowania wpływów demonstrują, iż należy sprytnie oddzielać sprawy polityczne (dyplomatyczne) od gospodarczych i militarnych. To oznacza, że należy zapomnieć o romantyzmie i wprowadzaniu demokracji, co miałoby być wpisane w wieloaspektową współpracę z krajami Afryki Subsaharyjskiej. Tak, jest to możliwe, ale tylko w wybranych i stabilnych państwach (np. Senegal, Ghana, Namibia i Kenia). W innych – mniej stabilnych – należy wybierać poszczególne sektory, które są interesujące.
Czytaj też
Dotyczy to wielu aspektów, oprócz kluczowego, jakim jest import i eksport towarów oraz wydobycie ropy i gazu. Można wskazać na sprzedaż maszyn rolniczych (polskie firmy), naukę obcego języka (np. węgierskiego), budowę stadionów sportowych (Chiny), szkolenie wojskowe (Francja), pomoc rozwojową (kraje nordyckie), rozwój handlu międzynarodowego (USA), sieć linii lotniczych (Turcja), uczelnie wyższe (Indie), sektor energetyczny (kraje Półwyspu Arabskiego), IT (Estonia), uzbrojenie (Rosja), czy też górnictwo (Australia). Większość państw, w tym głównie z Europy, jest w stanie znaleźć branże, w której mogą współpracować z przedstawicielami Afryki.
Idea, aby Afrykę odpuścić z uwagi na trwające konflikty i pojawiające się wyzwania, oznacza oddanie pola innym. Rosnąca rola Chin i Rosji może doprowadzić do tego, że cenę zapłaci Europa. Zyski z wydobycia surowców, sprzedaży broni i udzielania kredytów to tylko podstawowe elementy budowania strefy wpływów przez Pekin i Moskwę. Do tego należy dodać sterowanie polityką zagraniczną wybranych państw, sztuczne tworzenie napływu migrantów do Europy, deteriorację środowiska naturalnego, pojawiające się kryzysy humanitarne o skali międzynarodowej, rozrost grup terrorystycznych oraz próby wypchnięcia kapitału europejskiego. Obecność w Afryce jest jednocześnie szansą, jak i obowiązkiem.
Poszczególne kraje Afryki mają potencjał oraz rozumieją czym jest dywersyfikacja współpracy międzynarodowej. Stąd też pojawia się wciąż miejsce dla kolejnych partnerów, w tym także dla Polski. Nasz brak przeszłości kolonialnej jest bardzo pozytywnie postrzegany, a rosnąca pozycja w Europie staje się zauważalna. Warszawa ma narzędzia do budowania swojej obecności w Afryce; tak jak i inne kraje Europy. Brak decyzji o zaangażowaniu zostanie od razu wykorzystany; niekoniecznie przez sojuszników. Afryka nie znosi próżni, stąd też brak decyzyjności UE zostanie od razu wykorzystany.
Jutro w Afryce jest dzisiaj w Europie
Liczba rosnących wyzwań oraz pojawiających się szans na kontynencie afrykańskim nie może pozostać bez reakcji. Bliskość geograficzna do Europy sprawia, że każda zmiana, zarówno pozytywna, jak i negatywna, będzie odczuwalna. Ogromny zasób surowców i kilkudziesięciu gotowych partnerów do współpracy to największe atuty Afryki. W tym samym czasie, po stronie europejskiej, należy najpierw zainwestować fundusze, przekonać rządzących do budowania wpływów pomimo ryzyka konfliktów i otworzyć się na afrykański rynek.
Wiele państw Europy zrozumiało, jak ogromny potencjał jest w Afryce. Pomimo porażek i niepowodzeń decydują się wzmacnianie swojej obecności. Często robią to oddzielnie i na przekór, choć kilka miesięcy wcześniej prowadzili wspólną misję. Przykładem niech będzie Paryż i Berlin. Wszędzie, gdzie w Sahelu Francuzi spalili mosty, tam Niemcy otworzyli się na współpracę. Podobnie jest z USA, które pomimo wyjścia Włoch i Francji z Nigru, zdecydowało się utrzymać wojsko oraz ambasadora.
Czytaj też
Wartości w Afryce widzą także inni, znacznie bliżej Polski. Prężnie chce działać Ukraina, która w 2024 roku planuje uruchomić 10 nowych ambasad (4 już są w trakcje operacjonalizacji), znacząco swoją obecność, także militarną, zaznaczyły Czechy i Węgry wysyłając swoje kontyngenty do Sahelu, a strategię na Afrykę na nadchodzące lata opracowały oddzielnie kraje bałtyckie.
W 2024 roku Afrykę odwiedzą najwyżsi decydenci z USA, Francji, Niemiec, Włoch, Rosji, Chin, Ukrainy i Polski. Ponadto odbędzie się szereg misji wojskowych, gospodarczych i humanitarnych. Wojna w Ukrainie to jedno, ale potencjał współpracy z Afryką na pewno zostanie sprawdzony. Pytanie, czy najpierw nie będzie trzeba zmagać się z zagrożeniami dla bezpieczeństwa.
Również i dla Polski w Afryce jest miejsce. Konsekwencje konfliktów i migracji poniesie większość państw Europy, w tym również z Europy Środkowo-Wschodniej. Właściwym byłoby narzucać presję na państwa Europy Zachodniej, które od lata czerpią ogromne korzyści z obecności w Afryce, ażeby przyjęły ciężar konfliktów, które się pojawiły za ich czasów. Następnie, powinny zaprosić do współpracy nowych partnerów, takich jak Polska. Tutaj zadziała zasada wzajemności i Warszawa mogłaby wesprzeć wojskowo misję (stabilizacyjną), np. podobną do Takuba Task Force, w zamian za pomoc w wejściu na rynek afrykański (np. senegalski).
Czytaj też
2024 rok już jest pełen wyzwań, choć dopiero minął miesiąc. Europa nie może patrzeć tylko w jednym kierunku tj. ukraińskim, gdyż całkowicie przeoczy zagrożenie, jak w przypadku problemów z przepływem przez cieśninę Bab al-Mandab. Nawet niewielkie zaangażowanie będzie pozytywnym sygnałem dla partnerów z Afryki, a także oznaką solidarności. Mając realne poparcie krajów Europy wielu rządom w Afryce, tym chętnym do współpracy, uda się zareagować na zagrożenia dużo wcześniej.
bezreklam
2- Istnije tezaa ze dla USa - UE jest wazna jako sojusznik ale nie moze byc zbyt silna. Lepiej slaba podzilna i zaleznaa. Taki sojusznik jest lepszy. A wiec teza ta mowi (moze spiskowa) ze te wojny o deokracje na Bliskim wschdzie (od Lbii po Syrie Irak itp) bly tez po to by oslabic UE - naplwem 15 milnow uchdcoocow- WTedy UE - stanie sie barcziej zalezna i ulegla. Te wojny daly zyski dla USa i strate dla UE . CDN...
Ubudubu
Po co w sumie? UE jest tak podzielona, że silna być po prostu nie ma jak. Są Węgry, w kieszeni Rosji. Polska w kieszeni Ameryki. Francja chce europejskiej niezależności. Niemcy są ideą niezależności śmiertelnie przerażone.
bezreklam
Sankcje na Rosjskie zboerze - ktore az w 80% zapewnia pobytb w Afryce wywiwalalo tam szok. Wystrczy wejsci na pierwsze z brzegu foru Egipskie by pocztac ze ludzie uwazaja ze glodznie Afryki by ratwac Ukraine to gupota kapletna. Pzatym jesli dojdzie do glowy to kolejne miliony rusza wlasnie na Europe. To wygda jak kompetna bezmyslanc albo jeszcze gozej
Niezorientowany
Artykuł ciekawy i zapewne trafny pod względem politycznym, ale napisany trochę na odwal, bez porządnego zastanowienia. A można to dostrzec choćby w jednym zdaniu, tym o przykładach biedy, pomimo surowców. Wiadomo: Kongo, Niger, Nigeria i ... Botswana (!?!). Że Botswana zmaga się z biedą. No jasne, zdarzają się tam biedni ludzie. W USA też i w Szwajcarii. Botswana to najszybciej rozwijająca się gospodarka świata praktycznie od ... kilkudziesięciu lat (permanentnie). Awansowała z trzeciego najbiedniejszego kraju świata na najbogatszy kraj Afryki. Niby to szczegół, jedno zdanie, ale akurat to wie każdy, kto choć liznął informacji o gospodarkach afrykańskich.
bezreklam
4. Co dobrego Europ chce zapropnwc Afryce oprczz kolejnego podboju jkiegos nowego?
bezreklam
Duzy temat. Az nie wie od czego zazczac. To moze kilka postow - najpierw - o Uchocdzach - jako ze zdazalo mi sie prekraczac nieleganie granice (Iran i Sahara Zachodnia) ze pierwsza rzzeca jest ze KUltra Amerykaska (Holiwwod) ktora szturmem zdobla swiat - wykreowala poczucie ze na Zachdzie jest RAJ. A wiec Ci ludzie chca na Zachod bo tu ma byc duzo kasy, kobiet, aut wszekgo. Nalezy obalic ten MIT. Nie ma tu racju - a kazdy musi pracowac na siebie. TO 1., WYnajac bilbordy ze w UE - ciezka harowka
Lycantrophee
Zgadzam się totalnie. Nie wiem dlaczego, przy obecności takiej niepowtarzalnej szansy, zlewamy Afrykę. Później będzie płacz, że to Zachód nic nie robi :)
DanielZakupowy
Do autora, odnośnie cytatu: "Współcześnie wszyscy w Europie pochłonięci są konfliktem na Ukrainie i pośrednio sytuacją w Strefie Gazy, gdzie Izrael zmaga się z Hamasem." W jaki sposób np. Hiszpanie, Szwajcarzy czy Grecy albo Irlandczycy są pochłonięci sytuacją na Ukrainie czy Izraelu?
M.M
Niniejszy artykuł stanowi tak naprawdę wezwanie do ambitniejszej polityki zagranicznej Polski. Chwalebne, ale błędne. Nie mamy takich zasobów, aby jednocześnie modernizować się (atom!), szykować na wojnę konwencjonalną z Rosją, oraz pchać się w b.trudne misje zagraniczne. Jasne, nie ma przeszkód abyśmy nie mieli handlować Senegalem ale... bądźmy realistami. Chiny czy USA mogą uprawiać politykę afrykańską, bo mają pieniądze. My, aby tylko postawić WP na nogi musieliśmy zadłużyć się i to bardzo poważnie.
Zam Bruder
Co zatem robi Europa na wyzwanie jakim jest bez wątpliwości rosyjsko - chińskie *przejmowanie* kolejnych krajów w Afrika? Przeprasza. Tak, przeprasza za swój dawno już zapomniany kolonializm i jeszcze chce wypłacać reżymom afrykańskich kacyków odszkodowania - nie wiem tylko czy będziemy też w to wliczać obecny socjal dla tamtejszych inżynierów, lekarzy i astronomów nieustannie od lat przywoływanych przez europejskich przywódców do UE?