Kryzys w Londynie. Ukraina odrzuca ultimatum USA

Ukraiński dokument zakładający brak rozmów o uznaniu terytoriów okupowanych przed pełnym zawieszeniem broni doprowadził do załamania rozmów pokojowych w Londynie. USA wycofały z negocjacji sekretarza stanu, a narastające napięcia ujawniają głębokie różnice między USA a Europą i Ukrainą w podejściu do zakończenia wojny.
Przygotowany przez Ukrainę dokument, w którym jasno stwierdzono, że nie dojdzie do żadnych rozmów o statusie terytoriów okupowanych przed osiągnięciem pełnego i bezwarunkowego zawieszenia broni, wywołał polityczne trzęsienie ziemi. To właśnie ten zapis stał się bezpośrednią przyczyną fiaska rozmów pokojowych w Londynie, co potwierdzają źródła agencji Reuters. W reakcji na tę deklarację Stany Zjednoczone, rozczarowane brakiem zgodności Ukrainy z wcześniejszymi ustaleniami (USA z Rosją), wycofały z negocjacji kluczowych przedstawicieli, w tym sekretarza stanu Marco Rubio, a całość rozmów została zdegradowana do poziomu technicznego.
Napięcie między sojusznikami ujawnia głębokie rozbieżności w ocenie możliwych ścieżek zakończenia wojny. Waszyngton wyraźnie sygnalizuje, że oczekuje od Ukrainy większej elastyczności w negocjacjach. Tymczasem stanowisko Kijowa jest twarde i konsekwentne – nie będzie żadnych ustępstw terytorialnych bez wcześniejszego zawieszenia broni. Taka postawa spotkała się z krytyką ze strony administracji Donalda Trumpa, który jeszcze kilka dni wcześniej zapowiedział, że Stany Zjednoczone mogą „odejść od stołu”, jeśli nie dojdzie do szybkiego postępu w rozmowach. Według źródeł zbliżonych do negocjacji jednym z głównych punktów zapalnych okazała się kwestia Krymu. Waszyngton miał rzekomo zasygnalizować europejskim partnerom gotowość zaakceptowania rosyjskiej kontroli nad półwyspem jako elementu kompromisu. Dla Kijowa takie rozwiązanie jest absolutnie nieakceptowalne.
Różnice zdań na Zachodzie
Rozbieżności pojawiły się także po stronie sojuszników Ukrainy. Europa, w tym Wielka Brytania, Niemcy i Francja, obawiają się, że USA dążą do szybkiego zakończenia konfliktu kosztem integralności terytorialnej Ukrainy. Europejscy przywódcy, bardziej wyczuleni na kwestie precedensu prawnego i bezpieczeństwa regionalnego, nie są skłonni do zaakceptowania modelu „pokoju za terytorium”.
Rosja, obserwując tarcia wewnątrz zachodniej koalicji, nie wykazuje żadnych oznak gotowości do deeskalacji. Wręcz przeciwnie – sygnały płynące z Moskwy wskazują, że Kreml nie ma realnego interesu w szybkim zakończeniu konfliktu. Przewodnicząca Rady Federacji Walentina Matwijenko otwarcie stwierdziła, że Rosja nie zasiądzie do rozmów, w których rozważana byłaby obecność europejskich wojsk na terytorium Ukrainy. Dla Kremla przedłużający się konflikt jest wygodnym narzędziem – zarówno wewnętrznej mobilizacji, jak i utrzymywania narracji o „specjalnej operacji wojskowej”, która pozwala tłumaczyć społeczeństwu kryzys gospodarczy, izolację międzynarodową oraz ograniczenia swobód obywatelskich. Co więcej, rosyjskie władze mają powody, by obawiać się zakończenia działań wojennych.
W jeszcze trudniejszej sytuacji znajduje się sama Ukraina. Jeśli Stany Zjednoczone rzeczywiście zdecydują się ograniczyć swoje zaangażowanie w konflikt, zarówno polityczne, jak i militarne, Kijów może zostać zmuszony do całkowitego polegania na europejskiej pomocy. Problem polega na tym, że europejski potencjał wsparcia militarnego, choć w ostatnich miesiącach wzrósł, pozostaje daleko niewystarczający wobec potrzeb frontu. Produkcja amunicji i uzbrojenia w państwach Unii Europejskiej, od Niemiec po Czechy i Polskę, wciąż nie nadąża za tempem zużycia. Próby zwiększenia mocy produkcyjnych są podejmowane, jednak ich efekty będą widoczne dopiero w perspektywie wielu miesięcy, o ile nie lat. Tymczasem Ukraina walczy w czasie rzeczywistym – i potrzebuje wsparcia teraz.
Załamanie rozmów pokojowych w Londynie to nie tylko incydent dyplomatyczny, lecz objaw znacznie głębszego kryzysu strategicznego. W tle pojawia się pytanie – czy Zachód rzeczywiście ma jednolitą wizję zakończenia tej wojny? A może zmęczony przedłużającym się konfliktem, gotów jest zaakceptować rozwiązania, które jeszcze rok temu były nie do pomyślenia? Dla Ukrainy taka zmiana może oznaczać konieczność samodzielnej walki nie tylko o terytorium, ale również o zachowanie międzynarodowego wsparcia, które dotąd było jej największym atutem.
Rosja trzyma się twardo
Jak już wspomniałem, Rosja korzysta z chaosu i braku wspólnego frontu po stronie Zachodu. Prezydent Władimir Putin podczas dzisiejszego posiedzenia Komisji Wojskowo-Przemysłowej ogłosił, że Rosja musi przygotować się na przyszłe konflikty zbrojne i zwiększyć zdolności produkcyjne swojego kompleksu militarnego. Według informacji, które pojawiły się na spotkaniu w 2024 roku, rosyjskie zakłady przekazały armii ponad 4 tysiące czołgów i pojazdów opancerzonych, 180 statków powietrznych oraz 1,5 miliona dronów.
Putin przyznał, że nawet ta zwiększona produkcja „nie wystarcza” i zapowiedział dalszą rozbudowę przemysłu zbrojeniowego. Ponad 400 przedsiębiorstw ma zostać objętych programem rozwoju. Planowane są przyspieszone prace nad bronią laserową, robotyką, bezzałogowymi systemami morskimi i nowymi systemami dowodzenia bazującymi na sztucznej inteligencji. Według danych Rosstatu to właśnie sektor obronny odpowiada obecnie za większość wzrostu rosyjskiego przemysłu. Bez niego cała gospodarka wykazuje oznaki stagnacji.
W rosyjskiej przestrzeni pojawiają się też głosy, które wskazują na potrzebę dalszej eskalacji wojennej, a nawet mobilizacji narodowej. Apte Alaudinow, dowódca specjalnej jednostki „Achmat”, stwierdził, że mobilizacja miliona ludzi mogłaby zmienić sytuację na froncie, zniechęcając zachodnich sojuszników do dalszej walki. Jego zdaniem ogromna liczba żołnierzy, dobrze uzbrojonych i gotowych do działania, szybko wywołałaby u przeciwników strach i mogłaby doprowadzić do zakończenia wojny. Jednak, jak zaznaczył, to tylko jego osobiste zdanie.
Bieżąca sytuacja nie prowadzi do żadnych konkretnych rozwiązań. Obie strony twardo trzymają się swoich pozycji, a rosnące napięcie międzynarodowe i wewnętrzne wskazuje na to, że jakiekolwiek próby kompromisu są mało prawdopodobne w najbliższej przyszłości. Niestety obecna sytuacja może prowadzić do przedłużenia konfliktu, który będzie miał poważne konsekwencje nie tylko dla Ukrainy, ale i dla całego regionu.
zegrz69
putin zapomniał dodać że to produkcja z ostatnich 25 lat
user_1074157
Czyli ukraina zostanie zniszczona, ich wybór.
Rusmongol
Pod butem złodziei z Moskwy i tak by była zniszczona. A tak to choć moskiewska dzicz zapłaci krwią za to co ukradną. Nic za darmo.
Igor Aretano
Wszyscy na świecie wszystko rozumieją o Ukrainie. Także o przyszłości Ukrainy. Ale milczą z powodu politycznej poprawności.
radziomb
zlodziej wchodzi do Waszego domu. chcesz go wyrzucic. on zaparl sie w korytarzu. jest Pat. on mowi. dogadajmy sie. korytarz dla mnie a ty zyj z pozostalych pomieszczeniach. Poszlibyscie na taki uklad ? czy walczylibyscie do konca z nadzieja na wygrana?
radziomb
widzicie, jak Talibowie zaatakowali WTC to trzeba bylo oglosic negocjacje w ktorych USA mialy isc na kompromis z Bin Ladenem.. a nie ze Polska wyslala za frytki zolnierzy aby gineli w Afganistanie. kto by pomyslal ze bardziej mozna liczyc na francje i niemcy niz na USA. to są jaja jakieś . i to nie swiateczne.
tkin ważny
Polacy czy my oddalibyśmy swoje terytorium, żeby Amerykanie mogli wziąć w objęcia Ruskich?
Buczacza
Okraszę to stwierdzeniem idola dzieci z Kato. " Ukraina nie chce pokoju"... A od siebie dodam mosskowia to stan umysłu...
Eee tam
Trumpiści chcą zrobić deal a la Monachium 1938
radziomb
Polska wie co to rozbiory i ze one zwykle kiepsko sie koncza. Hitler tez w 38 mial wziac "tylko" kawalek czechoslowacji. i mial byc pokoj. ...
Monkey
Olał Zelenski Prezydenta RP,olał też wszystkich innych. Trudno, bez roszczeniowców sobie z Rosją poradzimy. Będzie ciężko, ale nie niemożliwe. Zupełnie jak z publikowaniem komentarzy na waszej stronie. Nie jesteście jedyni.