Reklama

Geopolityka

Turecko-kurdyjski pat w Syrii. "Korzyści dla Państwa Islamskiego"

Sytuacja militarna w północnej Syrii (22.11.2016); Mapa – Defence24.pl
Sytuacja militarna w północnej Syrii (22.11.2016); Mapa – Defence24.pl

Rozpoczęta 6 listopada ofensywa Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF) w kierunku Rakki nie ma takiego impetu jak poprzednie operacje SDF, choć front znacząco przybliżył się do stolicy „kalifatu”. Jedną z przyczyn wolniejszego tempa jest równoczesne prowadzenie operacji w rejonie Al Bab w związku z prowadzonymi tam w tym samym czasie działaniami armii tureckiej. Tymczasem wydarzenia wokół Al Bab są odzwierciedleniem kolejnych rozdań w grze Rosji z Turcją – pisze dla Defence24.pl Witold Repetowicz

SDF, realizując operację noszącą nazwę „Gniew Eufratu”, w ciągu 2 tygodni zdołał przesunąć linię frontu o około 15 km, poruszając się od strony miasta Ayn Issa w kierunku Rakki. Wyzwolono teren około 570 km2, w tym dwa ważne strategicznie miasteczka Al-Hisbah oraz Tel Saman znajdujące się w odległości zaledwie 25 km od Rakki. Przesunięcie frontu ma również znaczenie ze względu na zabezpieczenie autostrady M4 łączącej Qamiszlo (główne miasto Rożawy) z Aleppo i przechodzącej m.in. przez Al Bab. Warto przypomnieć, że celem operacji nie jest zajęcie Rakki, lecz jej izolacja poprzez zdobycie wszystkich terenów znajdujących się na północ od Eufratu i otoczenie samego miasta.

Co do kolejnej fazy operacji, której z całą pewnością nie należy się spodziewać wcześniej niż wiosną 2017 r., to w ostatnich tygodniach przedstawiciele armii USA i ustępującej administracji Obamy wygłaszali dość sprzeczne oświadczenia. Z jednej strony gen. Townsend, który obecnie stoi na czele CJTF-OIH, stwierdził, że jedyną siłą realnie zdolną do wyparcia Państwa Islamskiego z Rakki jest SDF. W podobnym duchu wypowiadał się również sekretarz obrony Ashton Carter oraz rzecznik prasowy Pentagonu Peter Cook. Z drugiej jednak strony w dniu rozpoczęcia operacji „Gniew Eufratu” do Ankary przybył szef amerykańskich połączonych sztabów gen. Joe Dunford, który spotkał się tam z szefem sztabu tureckiej armii gen. Hulusi Akarem. Po spotkaniu Dunford stwierdził, iż USA będzie współpracować z Turcją w kwestii zajęcia i przyszłej administracji Rakką i że USA nigdy nie przewidywało, że to SDF będzie tą siłą, która wkroczy do Rakki. USA wysłało też do Ankary oficera łącznikowego do spraw operacji w Syrii i Iraku w celu „zapewnienia transparentności działań”. Jednak amerykańscy wojskowi doskonale zdają sobie sprawę, że Turcja nie zamierza zajmować Rakki, a jedynie chce rozerwać sojusz USA i SDF. Ponadto marsz armii tureckiej i wspieranych przez nią rebeliantów (dżihadystów) na odcinku niemal 200 km (zakładając zdobycie Al Bab) w celu uderzenia na Rakkę od południa (po obejściu jeziora Assada od połudia) to kompletny nonsens, natomiast przejście od północy oznacza konfrontację militarną z SDF, które nie przepuści sił tureckich przez swoje terytorium.

Warto pamiętać, że wiele takich oświadczeń władz amerykańskich to tylko gra na zwłokę w relacjach z Turcją. Trudno jednak powiedzieć, jaka będzie polityka administracji Trumpa w tym zakresie. Z jednej strony prezydent elekt w kampanii wyborczej deklarował, iż Kurdowie w Syrii to „amerykańskie siły lądowe”. Ponadto logicznym skutkiem zapowiadanej priorytetyzacji zniszczenia Państwa Islamskiego i odrzucenia współpracy z dżihadystami (dominującymi w szeregach protureckich rebeliantów) jest wsparcie SDF. Jednak z drugiej strony niektóre wypowiedzi typowanego na doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego gen. M. Flynna sugerują, iż nowa administracja będzie chciała dokonać normalizacji stosunków z Turcją. Turcja wzmogła też działania lobbingowe przy ekipie Trumpa. Póki co jednak nawet gen. Flynn nie wypowiadał się przeciw kontynuowaniu sojuszu USA i SDF w Syrii.

Spowolnione tempo operacji „Gniew Eufratu” wynika głównie z faktu, iż w tym samym dniu Turcja (i wspierani przez nią rebelianci) wznowiła działania na północ od Al Bab, podchodząc 14 listopada do północno-zachodnich rogatek tego miasta, a także zdobywając kilka dni później (i tracąc je kilkakrotnie) ważne i etnicznie kurdyjskie miasto Qabasin, znajdujące się na wschód od Al Bab (po kolejnym odbiciu Qabasin przez Państwo Islamskie trwają o nie znów walki).

Operacja ta jest efektem wizyty gen. Hulusi Akara w Moskwie, która miała miejsce 2 listopada. Tam właśnie Turcja prawdopodobnie zobowiązała się do wycofania jakiegokolwiek wsparcia dla rebeliantów we wschodnim Aleppo w zamian za zgodę Rosji na wznowienie nalotów w rejonie Al Bab i kontynuowanie w tym rejonie natarcia na to miasto. Wywołało to jednak niezwłocznie reakcję SDF. Dotychczas działania zbrojne w tym rejonie prowadził tylko SDF kantonu Efrin (ofensywa ze strony zachodniej). Natomiast w połowie listopada do gry włączyła się znacznie lepiej uzbrojona Rada Wojskowa Manbidż (część SDF) rozpoczynając natarcie od strony wschodniej i po kilku dniach podchodząc na odległość niespełna 10 km od Al Bab. Od strony zachodniej pozycje SDF znajdują się w odległości około 15 km, a dystans do połączenia kantonów jest mniejszy niż 25 km (warto przypomnieć, że połączenie kantonów jest priorytetem SDF, natomiast dla Turcji priorytetem jest niedopuszczenie do tego).

Z południowej strony natomiast, w odległości kilku kilometrów, znajdują się pozycje armii syryjskiej (SAA). To właśnie dlatego, gdy Turcy podeszli pod Al Bab, a Erdogan ogłosił przystąpienie do jego zdobywania, władze syryjskie zagroziły atakiem na pozycje tureckie. Pojawiły się też doniesienia o możliwym bombardowaniu przez Rosjan sił tureckich (i rebeliantów), jeśli te zdecydują się na wejście do Al Bab, a także wsparciu przez nich wspólnej ofensywy SDF i SAA w celu zdobycia tego miasta. Był to oczywiście tylko sygnał ostrzegawczy. Rosjanie prawdopodobnie zgodzili się jedynie, aby Turcy dokonali izolacji Al Bab tak, by nie dopuścić do niego SDF (i zablokować połączenie kantonów), ale zajęcie Al Bab za bardzo zbliżyłoby ich do pozycji SAA. Rosjanie tego nie chcą, podobnie jak połączenia kantonów, natomiast zależy im na walkach SDF z Turcją, co było nieuniknione w tej sytuacji. 21 listopada Turcja rozpoczęła bombardowanie pozycji Rady Wojskowej Manbidż na wschód od Qabasin.

Rozwiązanie problemu Al Bab wydaje się być niemożliwe w związku z całkowicie sprzecznymi interesami wszystkich stron obecnych w tym rejonie. Z drugiej strony pat wokół Al Bab jest zbawienny dla Państwa Islamskiego, które dzięki temu jest w stanie utrzymywać się nie tylko w Rakce, ale i w samym Al Bab. Od decyzji nowego prezydenta USA będzie zależało rozwiązanie tej sytuacji. Błąd może jednak drogo kosztować – zwiększeniem chaosu w Syrii i umocnieniem się Państwa Islamskiego w Rakce.

Witold Repetowicz

Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. Wlodzimierz

    gen. Flynn nie jest typowany na doradce Trumpa, jemu juz to zaproponowano. Jesli to co pisze GW o jego zwiazkach z Rosja i ze jego firma zajmuje sie doradzaniem Turcji i jest za ekstradycja Gulena to Kurdowie w Syrii beda mieli znacznie slabsza pozycje niz mieli za administracji Obamy, nie wspominajac o tym ze po ostatnich wywiadach Trumpa wydaje sie ze norwa administracja jest niechetna wspieraniu wszelkich niezaleznych grup zbrojnych przeciw Assadowi. Calosc to dobre informacje dla Assada

    1. WzB

      A kto powiedział, że Kurdowie są przeciw Asadowi? Dzisiaj rządowy Albatros zbombardował turecki oddział zabijając 3 żołnierzy. Asad traktuje turecką interwencję jako agresję na państwo syryjskie, którego jest prawowitym w świetle prawa międzynarodowego prezydentem. A że Asad nie robi nic bez zgody Rosji, turecka "inwazja" szybko utknie w martwym punkcie. Celem nadrzędnym Rosji jest skłócenie NATO (właściwie USA, bo reszta to figuranci) z Turcją. Wsparcie Kurdów i utworzenie lądowego połączenia między Rożawą i Efrinem będzie idealnym środkiem do osiągnięcia tego celu, zapewni zamieszanie w regionie na lata, a Erdogan pretensje skieruje przede wszystkim do USA, które z wrodzonym sobie cymbalstwem reklamuje swoją współpracę z YPG/SDF. Weź również pod uwagę, że Kurdowie jako jedyni w tym syryjskim tyglu rozmawiali i nadal rozmawiają z Asadem,co najmniej na temat autonomii. I teraz pytanie: co dla Asada będzie korzystniejsze: trzymanie wojsk na granicy "turecko-turkmeńskiej" strefy na północy, czy kurdyjska strefa buforowa i święty spokój + wojska do wykończenia opozycji (protureckiej zresztą w większości) w Aleppo i na południu? Moim zdaniem Trump w ostatnich wywiadach chciał się odciąć od naiwnej i zgubnej polityki krzewienia demokracji zawsze w wszędzie od Busha jr. począwszy. Patrz Afganistan, Irak, Libia, teraz Syria. To biznesmen, pragmatyk, rozumie, że w tym regionie albo dyktator (najlepiej "nasz") albo burdel na kółkach...

    2. WzB

      A teraz właśnie rozpoczęły się wspólne działania zaczepne SAA + YPG/Afrin w kierunku Al-Bab. Turkmeński mini-rezerwat, a tyle będzie stać Erdogana.

  2. Wieloletni_czytelnikWyborczej81

    Kurdowie dawno powinni wygrać swe niepodległe i suwerenne państwo z Iranu, Iraku zagrożonego rozpadem z wojnach religijnych sunnicko-szyickich, Syrii objętej wojną domową, Turcji okupującej Kurdystan z autonomia kurdyjską. I EU dobrze zrobiła blokując Turcji umowę stowarzyszeniową za prześladowania i więzienie Kurdów i politycznego lidera, choć oś Moskwa - Ankara - Iran nieco inaczej stawia Europę i EU.