Reklama

,,Fala" wróciła do wojska? MON odpowiada

Wojsko Polskie, żołnierze, defilada
Autor. FotoDax/Shutterstock

Poseł Bartosz Kownacki przedłożył interpelację Marszałkowi Sejmu, na mocy której spytał o to, czy w Wojsku Polskim powróciło zjawisko „fali”. Na pytanie to odpowiedział sekretarz stanu w MON Paweł Bejda.

W swojej pisemnej odpowiedzi wiceminister Bejda stwierdził, że wraz z uzawodowieniem Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej patologia ta została „zasadniczo wyeliminowana”. Dodał też, że w 200-tysięcznej armii mogą występować negatywne zachowania wśród pojedynczych żołnierzy, natomiast nie zanotowano w ostatnim czasie żadnego zdarzenia, które miałoby znamiona „fali” - czyli stosowania przemocy fizycznej i psychicznej wobec żołnierzy niższych stopniem.

Reklama

Wiceminister dodał, że jeśli takie przypadki mają miejsce, to należy je niezwłocznie zgłaszać oraz korzystać z Wojskowego Telefonu Wsparcia Psychologicznego, który funkcjonuje od 1 maja ubiegłego roku.

    „Dzięki ciągłemu (tj. 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu) i nieodpłatnemu dostępowi do wykwalifikowanego personelu, narzędzie wsparcia psychologicznego spełnia swoją rolę. Wysoki poziom świadczonych usług jest utrzymany dzięki systematycznemu uczestnictwu obsługujących go psychologów w superwizjach. Natomiast, jeśli chodzi o metody pozyskiwania informacji o stanie współdziałania i atmosfery w Wojsku Polskim uprzejmie informuję, że SZ RP posiadają wypracowany, wieloźródłowy system pozyskiwania informacji. Informacje o nastrojach są zbierane, analizowane i przetwarzane na poziomie jednostki wojskowej, natomiast sprawy wymagające decyzji lub działania na wyższych szczeblach dowodzenia są przesyłane drogą służbową do tych struktur” - przekazał Paweł Bejda.

      Na koniec sekretarz stanu podkreślił, że w jednostkach funkcjonuje system rozpatrywania skarg i wniosków oraz spraw zgłaszanych przez tzw. „sygnalistów”.

      Reklama
      WIDEO: Najnowsze Abramsy w Biedrusku
      Reklama

      Komentarze (18)

      1. Tani2

        O żeby zakończyć temat był z nami wyznawca Harre Krishna. I był na wyższym poziomie w ich wierze. Armią mu dała jadłospis jak dla wrzodowca ,miał swoją półkę w kuchni i sam przygotowywał sobie posiłki. Był bardzo przydatny chociaż nigdy bronii nie dotknął. Nikt mu nie dokuczał. Nosił tyczki pabki dalmierz i inne przyrządy techniczne strzelaliśmy za niego i granatami też rzucaliśmy za niego. Na koniec szkoły WP przeniosło go do rezerwy ,z wykształcenia był rehabilitantem więc MON dał mu przydział mob służby medyczne. Po co to piszę,bo czytam że PRL więziło tych co z przyczyn religijnych nie chcieli strzelać. W armii jest miejsce dla każdego,tylko trzeba było chcieć. Bo jak nie ma chęci to nie pomogą wszyscy święci.

      2. Tani2

        Goście jest filmik na ukr necie oficer 47 Brygady wsu tej szkolonej na Leo2 i Bradleyach wzywa rząd by przestał łapać ludzi na ulicach a dał forsę na bilety dla Kolumbijczyków co by się bili za pieniądze. Bo oni czyli jednostki za własne pieniądze fundują im bilety. Już wam pisałem pobór to porażka do tej roboty jak do każdej potrzeba zawodowca.

      3. Tani2

        Na koniec taka ciekawostka mundur ,każdy żołnierz miał dwa rodzaje munduru ,mundur wyjściowy/służbowy i ćwiczebnej zwany Moro lub połowy. 2 typy czapek tzw garnizonowa i połowa W 6 BPow-Des nie było ubioru Moro tylko tzw US czyli ubiór spadochroniarza miał od dużowięcej kieszeni jak Moro i wszystkie kieszenie były zakryte aby uniemożliwić zachaczenie linek spadochronu za kieszeń Kadra i SPR miały tzw mundury wyjściowe i na terenie jednostki można było tylko używać munduru wyjściowego czyli długich spodni i półbutów oraz czapki garnizonowej czyli tej okr. Moro było tylko do zajęć terenowych i aby używać ten mundur w jednostce trzeba było mieć zgodę dowódcy lub tzw służbę zewnętrzną.. Delikwent w mundurze Moro nie miał prawa opuścić jednostki. Wszystkie służby wew były w mundurach służbowych. Drużynka na kuchni Moro plus fartuchy.. W desancie był tylko czerwony berecik do wszystkiego

      4. Tani2

        Na koniec polityka czyli komunizm w WP. Na kompanii było nas 27 iu i nikt się nie zapisał ani do partii ani org młodzieżowej. Przyszedł gość z innej kompanii i zapytał . Naszym dowódcą był I Sekretarz Podst Org Partyjnej. Dlaczego się nie zapisałem bo z tego nic nie było. Gdybym dostał chociaż jeden dzień urlopu więcej to bym się zapisał. A ci co się zapisali to raz czy dwa razy byli w medyku na dyskotece. Do politruków nic nie mam wszyscy byli ok. Aha nie było LWP było WP lub siły zbrojne PRL

      5. andbro

        Uzupełniając moją wypowiedź dodam, że oprócz jednostki w Orzyszu (JW 1370) dla Warszawskiego Okręgu Wojskowego, przez który się przewinęło w okresie istnienia ponad 15 tysięcy żołnierzy, istniały jeszcze dwa oddziały dyscyplinarne Wojska Polskiego 9 Oddział Dyscyplinarny w Jarominie (Warcisławie) dla Pomorskiego Okręgu Wojskowego, 10 Oddział Dyscyplinarny w Wędrzynie dla Śląskiego Okręgu Wojskowego.

        1. Tani2

          O karach dla ludzi z poboru nie było kar finansowych ,my płaciliśmy tylko za zgubiony inwentarz. Najbardziej popularny był ZOMZ czyli zakaz opuszczania miejsca zakwaterowania. Za drobne uchybienia ,codziennie rano zamiast na zaprawę był alarm i w mundurze polowym z plecakiem menażką czasami z Chełmem szło się na plac i tam oficer dyżurny dawał drobne prace porządkowe. Nasi przełożeni bronili nas przed tym wpisując na służby. ZOK czyli zakaz opuszczania koszar obowiązywał pomiędzy 6,00 a 21,00 Był dla zawodowych i dla nas i jak wyżej brało się wszystkie służby a że był 5 cio dniowy tydzień służby po 5 dniach każdy miał dwa dni wolne. Ja na ochotnika zawsze brałem służby sobota niedziela bo mieszkałem w domu. Więc moi kumple mogli jechać na weekend do domu. I tu napiszę zawsze można było się dogadać z dowódcą jak i z żołnierzami. O żadnym terrorze nie słyszałem. Między zawodowymi było inaczej ,ale to nie mój problem

      6. panemeryt

        Wychowywałem się w części kraju gdzie w podstawówce co roku było nas mniej. W czasie wakacji 2-3 osoby na stałe z rodziną przenosiły się do RFN. Potem odwiedzali krewnych. Bardzo często podczas tych odwiedzin poznawali przyszłą żonę. No był z nimi kontakt cały czas. Tam, w RFN, też była obowiązkowa służba wojskowa. Ale bez fali. Dlaczego? Proste. Nie służyli w jednostce na drugim końcu kraju ale w najbliższej. Zazwyczaj w swoim mieście. Jako „młode wojsko” w piątek 1500 szli do domu. Szli, a nie jechali 12-15 godzin w jedną stronę jak wówczas w Polsce. Wracali na 0700 w poniedziałek. Jako „stare” wojsko przychodzili do koszar na 8 godzin 5x w tygodniu. Jak do pracy. W koszarach nie było „dziadków” to nie było więc i fali… A wojsko ponosiło znacznie niższe koszty zakwaterowania. Tak robili „bogaci” Niemcy. Nie wiem czemu tego nie skopiowano po 1989 roku w Polsce… Dodatkowo w WP pobór był 4x w roku. W koszarach byli żołnierze o różnym „stażu” w wojsku co sprzyjało zjawisku fali.

        1. Tani2

          panemeryt ,nie cztery pobory tylko dwa i czasami był letni tzw dziki pobór. Czemu nie zrobiono jak w niemczech. Bo się nie dało ,bo PRL potrzebowała jednostki tylko na zachodzie i północy kraju czyli ja z Warszawskiego okr wojskowego odbywałem wojo w Śląskim Okręgu Wojskowym. W warszawskim poza 6BDes Szt były jednostki tyłowe i bazy materiałowe. Natomiast w rezerwie było tak jak w niemczech mieliśmy przydziały mob jak najbliżej miejsca zamieszkania. Taka była zasada,dla mnie wtedy logiczna bo zagrożenie miało przyjść z zachodu. Jako żonaty i mieszkający ponad 300km od jednostki miałem jeden dzień więcej urlopu na tzw odwiedzenie rodziny. Nieżonaci też tyle mieli .

        2. Tani2

          Wojo dawało trzy dni urlopu miesięcznie ,ja miałem 4 bo ponad 300km. Bilet płacił MON 2 klasa pośpieszny

        3. panemeryt

          Mylisz się. Kiedyś pobory były 4. A ludzie że Szczecina, Gorzowa, Zielonej Góry, Jeleniej Góry, Pomorza nie służyli w swojej okolicy, w pobliskich jednostkach tylko kilkaset kilometrów dalej. Bo celem ZSW było także zrobić z ludzi niewolników systemu. Złamać ich. A lokalizacja jednostek nie miała nic wspólnego z atakiem z zachodu. NRD i Czechosłowacja były wystarczającym buforem. Lokalizacja była taka a nie inna bo to były dawne koszary niemieckie/pruskie z całą gotową infrastrukturą (poligony). Po 1989 roku zamiast likwidować jednostki jak leci trzeba było część z nich szczególnie tych w miastach, nawet małych i ich pobliżu zachować i wprowadzić ten niemiecki system. Dziś wojsko wraca ale jako OT.

      7. Tani2

        I dla zainteresowanych jak wtedy było poza urlopem nie było żadnego wolnego przepisowego. Poza zajęciami były służby wewnętrzne czyli drużynka na kuchni ,warta na jednostce pododział alarmowy i służby zewnętrzne to była warta na wyspie tylko w nocy. Za trzy m-ce trzeba odjąć urlopy i trzytygodnie poligonu. Służby były praktycznie 24/24 wolnego mieliśmy ok 2 godzin dziennie. Poza urlopem nie byłem poza jednostką bo nie było ludzi no raz byłem w Gliwicach w szpitalu na badaniu wzroku. W sumie płakać nie było powodu byliśmymłodzi czasmijał szybko,po skończeniu SPR czasu już miałem dużo i pewnie byłotak jak w Bundeswerze. W sumie przeżyłem przygodę której doświadczyło niewielu.

      8. Tani2

        Śnieg po pas a my w zboże,tak często mówią. Jak wyglądała fala pisałem na moim przypadku. Więcej nic się nie dało zrobić bo nad wojskiem był cały czas nadzór. Był oficer dyżurny i jego pomocnik ,dyżurny biura przepustek,dowódca pododziału alarmowego i dowódca warty. Jeśli by tylko zaświeciło się światło na pododdziale do 5min ktoś jest. Były ekstremalne przypadki ale to było 2-3 w roku w całym WP. Jak na kilkaset tysięcy ludzi to prawie nic. Ale ludzie straszyć się lubią więc oglądają horrory albo opowiadają ,idę polem bo we wsi Moskal stoi,a jak nie Moskal to zmuszano go do mycia kibli. Ja kibel myłem w wojsku i po wojsku też bo kibel powinien być czysty i każdy musi o to dbać. Ja to mam po wojsku ,bo wtedy sprzątaczek nie było . Robiliśmy to po dzienniku TV bo dziennik był obowiązkowy.

      9. panemeryt

        Zjawisko fali istniało i pewnie nadal istnieje w internatach. W mojej szkole większość kolegów mieszkała w internacie, ja nie. Tam to było powszechne. Pamiętam 2 kolegów co byli skinami i ani im się śniło coś za kogoś robić. Pokoju bronili biorąc pasy i tłukąc sprzączkami dziadków próbujących coś od nich wymusić. Potem gdy byli sami dostawali lanie. Po 2 tygodniach starszym znudziło się. Potem aktywnie walczyli z wszelkimi przejawami przemocy czy dyskryminacji w szkole. Pięścią i ciężkim butem również jak słowa do kogoś nie trafiały. W dwa lata zlikwidowali „falę” w internacie. Jeden z nich zdobył taki szacunek że uczniowie zgłosili go na przewodniczącego szkoły. Dyrektor zmusił go do rezygnacji z kandydowania jednak na kartach ¾ uczniów dopisało jego nazwisko. Wystarczy mieć kręgosłup. Większość niestety go nie ma, słabi są.

      10. Tani2

        Goście pojęcie fali dzisiaj jest demonizowane ,ja byłem kotem ,myłem korytarze,obierałem ziemniaki myłem garnki,czyściłem buty mojemu kapralowi ,jeb...em warty na szkole miałem ich 27.korona mi z głowy nie spadła. Kiedy zostałem dowódcąnigdy żołnierza nie użyłem do obsługi mnie ani mojego inwentarza. Ja uważam że fala była potrzebna ale napiszę jeszcze raz pobór to wyrzucona forsa do klopa. Pobór zabiją armię jak rąk zabiją organizm. Bo z niewolnika nie ma żołnierza

      11. Tani2

        Mały słownik Falomierz-to był zwykły zwijany metr krawiecki o długości 150cm. Artystycznie uzdolnieni ludzie robili z niego cacko graficzne że 150 odcinkami. Dziadek który otwierał swoje 150dni do cywila meldował swoją cyfrę.... Obiad zjedzony dzień zaliczony- łyżką lub widelcem uderzał w talerz i wołał 150 ,ci co mieli mniej wołali dużo ci co więcej wołali mało. Obowiązkiem każdego młodego było znać cyfrę dziadka pomyłka kosztowała ekstra robotę np mycie kibla sznurówkami. Delikwent meldujący cyfrę był narażony na areszt,jeśli usłyszał to jego szef usłyszał daję Ci tyle ile mogę czyli 7 dni aresztu zwanego anclem. Kto nie miał fali czyli my z poboru absolwenci Szkoły Podchorążych Rezerwy zwani ,,bażantami,,z uwagi na obszycie kondonów biało-czerwonym sznurkiem . Zawodowi też mieli swoją falę ale o niej powinien napisać jeden z nich. Do zawodowego dziadek mówił tak ,a jaka jest moja cyfra?Załóż Chełm na głowę zanim wypowiesz swoją.

      12. ark

        Fala świadczyłaby, że społeczeństwo nie dojrzało do traktowania innych członków jak ludzi, a hołduje wciąż stosunkom feudalnym. Jeśli chcemy zbudować nowoczesne państwo, to zjawisko to należy bezwzględnie piętnować i likwidować co czasu, aż ludzie zrozumieją w końcu, że współobywatelowi należy się szacunek i jest on na równi, a nie gorszy od nikogo. Stopień to funkcja a nie nobilitacja społeczna.

        1. Thorgal

          +1

        2. Seb66

          Społeczeństwo nie dojrzalo?? Czy raczej hierarchia wojskowa siedząca mentalnie w czasach cesarza Wilhelma, gdy zolnierz miał bardziej bać się kaprala niż smierci?

        3. Essex

          Seb a hierarchia to co? Nie spoleczenstwo? Jskies sztuczne twory????

      13. Essex

        Czyli jak zeykle. Zerowe zrozumienie po co sa w wojsku. Pewnie jeszcze nid ma kasy na szkolenie i sie nudza. Jakie to nasze typowe, mocni w gebie.

      14. Tani2

        Fala jest wszędzie więc czemu nie ma być we wojsku? Zawsze tak było jest i będzie. Problem jest tylko jeden jaki charakter ona przybiera. Sam walczyłem z tym zjawiskiem ale jak zwalczyć to.....jest sjesta czyli czas odpoczynku jeden leży na łóżku drugi na krzesłach a trzeci na podłodze. Zresztą prawie wszyscy żołnierze chcieli się poddać tzw obcince bo nikt nie chciał być tzw stalowym kotem. I dało to się załatwić bo przychodził dziadek i ustalaliśmy scenariusz. Zero krwi i siniaków i mieli 2 godziny. Moja stała rola to było biuro przepustek. Z każdą mamą rozmawiałem i zawsze ją uczulałem na zachowanie syna. Może dzięki temu naszej pracy nie mieliśmy żadnych problemów dyscyplinarnych. Przy zawodowych napiszę tak ,widziałygały co podpisywały. Litości nie ma.

      15. andbro

        7 Oddział Dyscyplinarny w Orzyszu został zlikwidowany w grudniu 1991. Powstał w latach 70. Zlikwidowany w 1991 roku. Uznano, że dyscypliną w wojsku będą zajmować się kapelani. Efekty ich skutecznych działań są widoczne. Fala w wojsku jest jakby się o niej źle nie mówiło elementem dyscypliny wymuszanej w sposób brutalny. Świadoma dyscyplina obecnie lansowana jest wytworem wyobraźni i nigdy nie była skuteczna. Dlatego nastąpił powrót do źródeł czyli do fali, jednej z metod zamienia cywila w skuteczną machinę wojskową. Wojsko opiera się kapralach a nie generałach.

      16. Seb66

        Pamiętam jak ta władza chwaliła się telefonem pomocy psychologicznej dla dzieci. Czynnym 24h. Na wizji, podczas wywiadu redaktor wydzwonił ten nowy "działający 24h telefon"! Przez czas trwania programu widzowie słyszeli dzwoniący "w tle" telefon którego NIKT nie odebrał. Obietnice? Aaaaaa, no tak. Sto konkretów na sto dni??

      17. wydminianin

        O ile dobrze pamiętam, to "fala" nie uderzała w niższych stopniem, jak to jest napisane w artykule, ale w żołnierzy o krótkim stażu służby. Dziś fali nie ma, została tradycja- młody zap.....ala nie po to, aby stary leżał, ale po to, aby nabrać doświadczenia.

      18. Gruders

        Z całym szacunkiem ale.pokolenie Z to banda niereformowalnych gówniarzy. Nic do nich nie dociera, płatki śniegu. Zero umiejętności, zero dyscypliny, krzyknąć nie można, przełożonych mają w ... Do nauki nie, do roboty nie, forma fizyczna dno i wodorosty. Kasę wziąć, walić w pręta jak najbardziej.

      Reklama