Reklama

Siły zbrojne

Australijskie okręty podwodne niezdolne do działań przez… rdzę

Australijski okręt podwodny HMAS „Farncomb” podczas ćwiczeń Malabar na Morzu Filipińskim, listopad 2022 roku.
Australijski okręt podwodny HMAS „Farncomb” podczas ćwiczeń Malabar na Morzu Filipińskim, listopad 2022 roku.
Autor. U.S. Navy / MC2 Michael B. Jarmiolowski / Wikimedia Commons

Służące w Royal Australian Navy okręty podwodne typu Collins od lat trapią liczne problemy. Teraz do listy wyzwań w pechowych jednostkach dołączyło… rdzewienie kadłuba sztywnego.

Jak informuje Australian Broadcasting Corporation, w bieżącym roku połowa z sześciu konwencjonalnych okrętów podwodnych typu Collins nie wyjdzie w morze. Przyczyną jest odkryta przez inżynierów stoczni ASC nadzwyczajna korozja kadłuba sztywnego w HMAS „Sheean”, piątej jednostki w rodzinie. Stępkę pod „Sheeana” położono w 1994 roku, zwodowano go w 1999 r., a dwa lata później podniesiono na nim banderę. Jest to więc jednostka w średnim wieku, choć wciąż nowoczesna. Wobec istotnych wątpliwości dotyczących bezpieczeństwa, związanych choćby ze zdolnością „Sheeana” do osiągnięcia maksymalnej głębokości zanurzenia (która oficjalnie wynosi ok. 300 metrów), ASC poinformowała, że naprawa potrwa co najmniej do świąt Bożego Narodzenia.

Reklama

Prezes ASC Stuart Whiley przekazał, że korozję dostrzeżono w pobliżu aparatów torpedowych i kutych elementów strukturalnych kadłuba sztywnego. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że przyczyną występowania rdzy może być nie tylko działanie wody morskiej. Głównym uzbrojeniem okrętów typu Collins są amerykańskie ciężkie torpedy Mk 48 Mod 7 CBASS zasilane paliwem Otto II. O ile sam materiał pędny nie ma właściwości korozyjnych, to produkty jego spalania w postaci tlenków azotu (NOx) i węgla (CO) mogą przyczyniać się do przyspieszonego powstawania rdzy na stali, zwłaszcza w warunkach wysokiej wilgotności. Poważną korozję wykryto też na siostrzanej jednostce HMAS „Farncomb”, który obecnie przebywa w stoczni Henderson w pobliżu Perth w Australii Zachodniej.

Na posiedzeniu komisji australijskiego Senatu prezes Whiley wyjaśnił, że niezbędne będzie przeprowadzenie szeregu napraw na obu okrętach. Kolejne znaki zapytania pojawiają się nad losem HMAS „Rankin”, który właśnie zawinął do stoczni Osborne w celu dokonania remontu okresowego. Na poddawanych pracom stoczniowym okrętach należy usunąć warstwę stali dotkniętej korozją, następnie dołożyć więcej metalu metodą napawania, a na końcu zeszlifować nadmiar, by wymiary podzespołu były zgodne z dokumentacją techniczną, a fabryczne tolerancje zostały zachowane.

Czytaj też

Kadłub sztywny okrętu jest wykonany ze stopu stali opracowanego przez szwedzką firmę SSAB (nie mylić z przedsiębiorstwem SAAB, które dziś jest właścicielem stoczni Kockums). Przed montażem elementy konstrukcyjne poddawano galwanizacji niklem, by zwiększyć ich odporność na korozję. Rdza nie jest niczym nadzwyczajnym na okręcie podwodnym – wszak jednostka spędza wiele miesięcy w wodzie morskiej, a obecność różnych stopów stali w jednej konstrukcji przyczynia się do występowania korozji stykowej (zwanej też galwaniczną). Niemniej szybkość, z którą tlenek żelaza rozprzestrzenił się w sekcji dziobowej HMAS „Sheean”, zaskoczyła pracowników stoczni ASC w Osborne na przedmieściach miasta Adelaide w stanie Australia Południowa.

Punktem wyjścia do późniejszych „Collinsów” były szwedzkie okręty typu Västergötland (A17). Projekt poddano bardzo gruntownym zmianom, których efektem były jednostki zupełnie nowego typu. Część elementów konstrukcyjnych wykonano w szwedzkiej stoczni Kockums, a następnie przetransportowano do Australii. Współprodukcja diesel-elektrycznych okrętów przebiegała nie bez przeszkód. Między zatwierdzeniem projektu a wdrożeniem jednostek do służby w dokumentacji wprowadzono wiele zmian, co współcześnie stanowi dodatkowe utrudnienie w pracach stoczniowych. Okręty typu Collins doczekały się miana wyjątkowo pechowych z racji na szereg niedociągnięć i błędów konstrukcyjnych. Wiele z nich wynikło z lokalnej odmiany doskonale znanego w Polsce „syndromu Gwiazdy Śmierci”, co jest potocznym określeniem procesu stopniowego śrubowania wymagań przez wojskowych wobec nowego typu sprzętu wojskowego. Z pewnością nie pomogły też polityczno-przemysłowe przepychanki, bałagan od strony formalno-prawnej, a także opóźnienia i pośpiech w stoczniach oraz u poddostawców w Australii i Szwecji.

Reklama

W toku służby użytkownik (Royal Australian Navy), stocznia (ASC Pty Ltd, ówcześnie Australian Submarine Corporation), biuro konstrukcyjne (dziś Saab Kockums, dawniej Kockums) i poddostawcy (m.in. Rockwell, któremu zlecono opracowanie okrętowego systemu walki) dzielnie walczyli z mnóstwem problemów, do których przyczynili się wszyscy zainteresowani, z rządem w Canberze włącznie. Przykładowo, pierwszy okręt, HMAS „Collins”, zwodowano w 1993 roku, lecz był on na tyle daleki od ukończenia (część kadłuba stanowiły pomalowane na czarno wstawki z… drewna), że australijską banderę podniesiono na nim dopiero trzy lata później. Już po wprowadzeniu do służby „Collins” i kolejni członkowie rodziny przeszli szereg modyfikacji, by spełnić szereg kluczowych parametrów taktyczno-technicznych wymaganych przez użytkownika.

Jednostki trapiły problemy z hałasem opływającej wody wywołanym przez dokonane w Australii zmiany kadłuba oraz śruby okrętowej, których nie przetestowano w tunelu hydrodynamicznym. Na jaw wyszły też problemy z kontrolą jakości elementów konstrukcyjnych, technologią produkcji (zwłaszcza elementów spawanych), awaryjnością silników Diesla i generatorów, ograniczonymi możliwościami systemu zarządzania walką, a nawet z niską jakością obrazu z obu peryskopów: wachtowego i bojowego. Niemniej po wielu latach krwi, potu i łez okręty udało się doprowadzić do pełnej funkcjonalności, o czym wielokrotnie przekonali się sojusznicy Australii. Na manewrach na Pacyfiku podwodniacy z Antypodów często „topią” przeciwników, a w ramach ćwiczeń SINKEX ofiarą ich torped padł niejeden wycofany ze służby okręt wojenny, który posłużył jako tarcza strzelnicza dla zgromadzonych sił morskich.

YouTube cover video

Australijczycy przekonują się, że na różnych ruchach wokół sił podwodnych wyszli jak Zabłocki na mydle, tracąc mnóstwo czasu na znalezienie następcy dla „Collinsów”. Najpierw wykonali w tył zwrot, gdy omal nie zakupili japońskich okrętów typu Sōryū. Następnie weszli w mezalians z Francuzami, by zbudować 12 jednostek typu Attack. Później wzięli rozwód z Naval Group, gdy w ramach sojuszu AUKUS zdecydowali się na zakup myśliwskich okrętów z napędem jądrowym ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, choć na Antypodach praktycznie nie istnieje energetyka jądrowa ani specjalistyczne zaplecze stoczniowe do okrętów z taką siłownią. Pierwsze SSN-AUKUS trafią do służby w Australii na początku lat 40.

Teraz Canberrę czeka trudna decyzja o rozpoczęciu procesu wydłużania życia oraz modernizacji okrętów typu Collins. Jednak pojawiają się uzasadnione wątpliwości, czy australijski przemysł stoczniowy (czytaj: ASC) jest zdolny do realizacji trudnego zadania. Operacja obejmie również cięcie kadłuba sztywnego wszystkich jednostek, co jest zadaniem szczególnie trudnym. Jak niedawno powiedział wicepremier, Minister Obrony Australii Richard Marles, „nie możemy pozwolić sobie na powstanie luki w zdolnościach sił podwodnych”. Kłopot w tym, że pośpiech jest złym doradcą, a jak pokazują doświadczenia programu Collins, jeden mały błąd może doprowadzić do kaskady kolejnych.

Wizualizacja myśliwskiego okrętu podwodnego SSN-AUKUS. Jednostki te trafią do służby w Royal Navy oraz Royal Australian Navy.
Wizualizacja myśliwskiego okrętu podwodnego SSN-AUKUS. Jednostki te trafią do służby w Royal Navy oraz Royal Australian Navy.
Autor. Royal Navy / royalnavy.mod.uk
Reklama
Reklama
Reklama

Komentarze (5)

  1. OptySceptyk

    Problemy z korozją nie są niczym nowym na okrętach podwodnych, zwłaszcza, jak się chce równocześnie mieć stal amagnetyczną i odporną na korozję. Przeszli przez to chyba wszyscy na swoim etapie.

    1. Al.S.

      Wtedy trzeba zastosować anodę galwaniczną.

    2. Chyżwar

      @Al.S. I się stosuje. W różnych konfiguracjach. Najgorzej jest przy połączeniu różnych teoretycznie "nie korodujących" metali. Jak to wygląda w praktyce przekonał się na własnej skórze jeden z polskich żeglarzy, który na Karaibach kupił okazyjnie teoretycznie wypasiony jacht. Ktoś nie wymienił tego co trzeba na czas. Skutkiem czego trzasnęły okucia i maszt się złożył. Facet wyleciał za burtę i miał cholerne szczęście, że przeżył.

  2. DanielZakupowy

    Nie każde państwo stać na OP z kadłubami z tytanu który nie rdzewieje..... A nie, chwila, ZSRR też nie było stać na Akuły i m.in. przez ten projekt to państwo zbankrutowało xD

    1. xdx

      Każdy metal oprócz złota rdzewieje! Tytan jest wykorzystywany ze względu na większą odporność na zgniatanie ( siły boczne ). Tytan też się utlenia w skrajnych warunkach a o takich tu mowa - tlenki azotowe są radykałami i zmieniają chemię innych związków np reagują z Jodem z wody. Długi temat - poszukaj sobie na internecie.

    2. DanielZakupowy

      xdx Mireczku, rdza to efekt utleniania żelaza zawartego np. w jego stopie. Inne metale także korodują ale elekyty tego procesu to nie jest rdza. Słyszałeś żeby ktoś powiedział, że miedziany dach na kościele zardzewiał albo aluminiową ramę roweru zjadała rdza? No chyba nie :)

    3. Anty 50 C-cali

      CCCP-y podobno wycofali Akuły bo podobno były taakie głośne, że podobno kowboje je słyszeli na Bermudach. Gdy pruły w szybkością bliską 30 w Arktyce. Zresztą podobno na M. Norweskim obstawionym sieciami podsłuchu, to NATO wykrywało każdy cccp-ski o. podwodny.

  3. xdx

    Dzięki za artykuł, w końcu dowiedziałem się poprawnej polskiej nazwy: korozja galwaniczna - oczywiście to znane zjawisko które występuje nie na styku różnych metali - to błędne określenie ! Ową korozja występuje tylko i wyłącznie ze względu na różnice potencjału elektrycznego ! Oczywiście różne rodzaje metali mają różne potencjały ale po to robi się powłokę ochronną galwaniczne aby izolować te metale od siebie. Dodatkowo ważnym czynnikiem jest woda - która musi łączyć elementy, inaczej nie następuje korodowanie. Czyli mamy drugą możliwość zapobiegania korozji- izolację od wody - głupie uszczelnienie na styku i po problemie- a co się dzieje jak ktoś zapomina o izolacji ? Warto spojrzeć na NH90 śmigłowce w wersji morskiej i jej problemy z korozja - dokładnie- zapomniano nanieść powłoki ochronne na styku różnych metali. Konstrukcja szwedzka jest bardzo dobra więc raczej ciężko szukać tam problemu ale już producent australijski….

    1. OptySceptyk

      Różnice potencjałów występują nie tylko na styku różnych metali. Czasami wystarczy mieć dwie płyty, jedną starszą, a drugą nową, żeby powstała różnica potencjału powodująca korozję. istnieje też zjawisko korozji pomiędzy dwoma teoretycznie takimi samymi elementami o różnej temperaturze. mamy czasem korozję międzykrystaliczną, czyli różnice potencjału są pomiędzy elementami składowymi metalu. Generalnie, temat jest bardzo szeroki, a nie chce mi się tutaj streszczać kilku lat moich studiów :) Warto pamiętać, że to po prostu jest poważne wyzwanie.

  4. MiP

    Polskie okręty podwodne też są niezdolne do działań bo ich po prostu nie ma 🙂 Nie no jest ORP Orzeł w wiecznej naprawie

    1. zenek11111

      A na co Polsce okręty podwodne skoro jedyny brzeg to małe płytkie jezioro NATO. Australia jest otoczona przez oceany, wiec tam okręty to podstawa

    2. MiP

      Według twojego myślenia to po co nam w ogóle wojsko jak przecież NATO nas obroni.....

    3. Essex

      No zenek....wiadomo przeciez ze Polska to tylko przesmyk suwalski i nic wiecej. Skoro tyle problemow z rejonami nadmorkimi to oddac to niemcom lub szwedom.

  5. staryPolak

    dwa różne metale połączone z soba to .... ogniwo. Po prostu. Wie o tym każdy kto kupował rower źle zabezpieczony. Szczególnie lata 90. to było coś - powłoka niklowa połozona na stali nie oczyszczonejk z rdzy i ... po roku rower szedł na złom.