Reklama

Polityka obronna

Poniedziałkowy przegląd mediów; Koniec snu o pokoju; Ukraina będzie musiała oddać jakieś ziemie

Autor. . Ministerstwo Obrony Narodowej

Codzienny przegląd mediów sektora bezpieczeństwa i obronności.

Reklama

Danuta Pawłowska:Gazeta Wyborcza:„Kto ceni sojusz, kogo sojusz cenI” „Donald Trump wprawił w osłupienie cały świat, mówiąc, że Rosja może zrobić, co chce z sojusznikami z NATO, którzy płacą za mało. Sprawdzamy, jaka jest prawda które kraje wydają na obronność najwięcej, a komu na tym najmniej zależy. Porównujemy siłę militarną NATO i Rosji.Według stanu na 2023 r. NATO liczyło około 3,36 mln czynnego personelu wojskowego w porównaniu z 1,33 mln czynnego personelu wojskowego w rosyjskiej armii. Łączne zdolności wojskowe 30 krajów tworzących NATO przewyższają liczebnie Rosję pod względem samolotów oraz pod względem siły na morzu. Połączony arsenał nuklearny Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji liczył 5943 głowic nuklearnych w porównaniu z 5977 głowicami nuklearnymi Rosji. Prawdopodobny przyszły kandydat Republikanów na prezydenta ostrzegł sojuszników NATO, że będzie zachęcał Rosję, aby zrobiła „cokolwiek, co do cholery chce”, jeśli członkowie sojuszu nie osiągną założonych wydatków na obronność. 15 lutego ryzyko ataku Rosji skomentował Radosław Sikorski. Gdyby nie byl możliwy, to niepotrzebne byłoby Wojsko Polskie i Sojusz Północnoatlantycki. Już od dawna mobilizowaliśmy Europę, dopiero teraz zaczynają słuchać. Lepiej późno niż wcale - dodał szef MSZ.

Reklama

W NATO jest teraz 31 krajów, w tym 30 utrzymuje regularną armię i ma budżet na obronność. Wyjątkiem jest Islandia, która nie posiada regularnej armii, a jedynie Straż Wybrzeża, w której służy mniej niż 200 osób. Niebo nad Islandią patrolują norweskie i duńskie myśliwce. Tuż po słowach Trumpa sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zapewnił, że sojusz pozostaje „gotowy i zdolny do obrony wszystkich sojuszników” w obliczu zagrożeń militarnych, a każda sugestia, że sojusznicy nie będą się wzajemnie bronić, podważa cale nasze bezpieczeństwo, w tym bezpieczeństwo USA, i naraża żołnierzy amerykańskich i europejskich na zwiększone ryzyko. - Spodziewam się, że niezależnie od tego, kto wygra wybory prezydenckie, Stany Zjednoczone pozostaną silnym i zaangażowanym sojusznikiem NATO - dodał. Stoltenberg oświadczył także, że spodziewa się, że „co najmniej polowa” członków NATO osiągnie narzucony przez siebie cel, jakim jest wydawanie 2 procent produktu kraj owego brutto na obronność. - Nigdy nie możemy brać pokoju za pewnik. Nie ma jednak bezpośredniego zagrożenia militarnego dla żadnego kraju w NATO zapewniał. Liczba krajów NATO, które w ostatnim czasie osiągnęły lub przekroczyły zakładany poziom. nakładów, wyniosła zaledwie 11 z 30 członków. Swoje zobowiązania wypełniają Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Polska, Grecja, Rumunia, Węgry, Słowacja, Estonia, Łotwa i Litwa, a także nowy członek sojuszu - Finlandia. Co z tego wynika? Narody Europy Wschodniej są bardziej wyczulone na pojawiające się zagrożenia militarne w Europie. Także wśród krajów, których mieszkańcy chcieliby obecności w NATO, widzimy państwa położone na drodze Rosji na Zachód. Do najbardziej pronatowskich krajów należą Albania, Polska, Litwa, Norwegia, wysoko są Estonia, Rumunia i Łotwa. Z drugiej strony jednak największy odsetek zwolenników opuszczenia NATO znajdziemy w Bułgarii, Słowenii, Słowacji, Grecji i na Bałkanach. Na słowa Trumpa zareagował Biały Dom. „Zachęcanie do inwazji morderczych reżimów przeciwko naszym najbliższym sojusznikom jest odrażające i szalone” - skwitował rzecznik administracji Andrew Bates. Trump jest zdecydowanym faworytem do nominacji Republikanów na prezydenta po zwycięstwach w klubie w Iowa i prawyborach w New Hampshire w zeszłym miesiącu oraz w Nevadzie. Były prezydent ma kilkanaście punktów procentowych przewagi w sondażach nad Bidenem.”

Aleksandra Rybińska:Sieci Prawdy:„Wojsko w oparach absurdu” „Brytyjski minister obrony uważa, że lewicowa indoktrynacja osłabia zdolność bojową wojska. Tymczasem kultura woke przenikła głęboko do struktur armii w Europie. Brytyjski minister obrony uważa, że lewicowa indoktrynacja osłabia zdolność bojową wojska. Tymczasem kultura woke przenikla głęboko do struktur armii w Europie a zlecenie Sekretariatu Generalnego Rady Unii Europejskiej powstał raport analizujący zalety i wady bardziej ekologicznych sil zbrojnych. Według raportu armie mogą być odpowiedzialne za 5,5 proc. globalnej emisji C02. Jego autorzy powołują się na wypowiedź sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga, który w czerwcu 2023 r. stwierdził, że „nie możemy wybierać pomiędzy zielonymi lub silnymi siłami zbrojnymi, potrzebujemy silnych i jednocześnie zielonych”. Rzeczywiście, w koncepcji strategicznej NATO 2022 Sojusz zapewnia „wkład w walkę ze zmianami klimatycznymi poprzez redukcję emisji gazów cieplarnianych, poprawę efektywności energetycznej, inwestowanie w czyste źródła energii”. Sami autorzy raportu przyznają, że obecnie europejskie siły zbrojne mają pilniejsze potrzeby, jak choćby wyposażenie, efektywność i szybkość reagowania. Ale przecież nikt nikomu nie zabrania „patrzeć w przyszłość”. Zieloną przyszłość. Raport Sekretariatu Generalnego Rady UE wpisuje się zresztą w szerszy trend przeliczania wszystkiego na emisje C02. W czerwcu ub.r. na forum ONZ holenderski ekspert Lennard de Klerk przedstawił dokładne wyliczenie emisji dwutlenku węgla, wynikających z pierwszego roku wojny na Ukrainie: 155 mln t. Tyle samo, ile rocznie emituje Holandia. Kalkulacje de Klerka objęły nie tylko pole bitwy, lecz także pożaiy lasu wywołane działaniami wojennymi, „ataki na gazociągi Nord Stream 1 i 2” oraz „przemieszczanie się uchodźców”. De Klerk był przy tym bardzo zmartwiony faktem, że rosyjska agresjanaUkrainę pociągnie za sobą „dozbrajanie się Europy”, czyli kolejne emisje C02. Podobnie jak odbudowa Ukrainy.

Reklama

Podczas panelu klimatycznego w Bonn wtórowała mu Deborah Burton, ekspertka ds. emisji gazów cieplarnianych w brytyjskiej organizacji non-profit Tipping Point North South, która stwierdziła, że „emisje z konfliktów pogłębiają skutki klimatyczne”. „Wiele źródeł emisji związanych z prowadzeniem wojny naraża cele klimatyczne na znaczne ryzyko” - zaznaczyła. Według niej bogate kraje wydawały w ostatnich latach „sześć razy więcej na wojsko niż publiczne finansowanie działań związanych ze zmianą klimatu”. Ekologiczne szaleństwo? Nie. Metoda.”

Jakub Mielnik:Wprost:„Polska może uratować Europę przed niechęcią Trumpa” „Donald Trump dał Europie otrzeźwiającego kopa, mogącego wyrwać Unię ze strategicznego marazmu i zapobiec wojnie z Rosją.Polska, z wydatkami na obronność, które muszą satysfakcjonować nawet Trumpa, może w tym procesie odegrać kluczową rolę. Reaktywowany właśnie z przytupem Trójkąt Weimarski musi jednak porzucić dotychczasową formułę ceremonialnej wydmuszki, służącej za protezę naszego udziału w podejmowaniu strategicznych decyzji w UE. - Tylko siła wojskowa zyska Europie szacunek -mówił niemieckiemu kanclerzowi premier Donald Tusk, sugerując w niezbyt zawoalowany sposób, że reparacje wojenne od Niemiec mogą zejść na dalszy plan, jeśli Berlin znajdzie inne sposoby zadośćuczynienia. Tym razem Tuskowi nie chodziło jednak o stawianie kolejnych pomników, czy muzeów, tylko o poważniejsze potraktowanie przez Niemcy sojuszniczych zobowiązania wobec NATO. A z tym, niezależnie od rozmaitych deklaracji niemieckiego kanclerza, nie jest dobrze. Kilka dni przez spotkaniem z Tuskiem Olaf Scholz powiedział prezydentowi Joe Bidenowi, że bez USA Ukraina jest stracona. Lider największej europejskiej potęgi zasiał w ten sposób defetyzm w szeregach NATO, przyznając, że Europa nawet nie spróbuje przejąć od USA choćby części odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo i postawić się Rosji . Mało kto się tymi wypowiedziami Scholza w Waszyngtonie przejął, dopóki Donald Trump nie wypalił, że krajów takich jak Niemcy, które skąpią własnych pieniędzy na obronę, licząc wyłącznie na amerykańskie wsparcie, jego przyszła administracja nie będzie bronić. Z powodu tej deklaracji w Europie wybuchła panika, ale tak naprawdę Trump dcii Unii niezbędnego być może kopa, który może wyrwać naszych zachodnich sąsiadów z niebezpiecznego dla wszystkich marazmu. Pod warunkiem, że wszyscy, których połajanki lidera amerykańskich republikanów dotyczą, zareagują odpowiednio. W Paryżu, dokąd polski premier poleciał przed wizytą w Berlinie, prezydent Emanuel Macron usłyszał z ust Tuska znane z powieści Aleksandra Dumasa zawołanie: „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Macron to polityk, który już w 2019 roku ogłosił „śmierć mózgową” NATO, proponując uzupełnienie słabnącego już wtedy sojuszu z Ameryką Trumpa strategiczną autonomią Europy. Projekt ten pozostał figurą retoryczną, której słabość obnażyła rosyjska agresja na Ukrainę i uporczywe wahania naszych zachodnich partnerów w sprawie należytej reakcji na działania Putina. Trump w gorączce kampanii prezydenckiej w USA czyni jednak Macronowi i Scholzowi przysługę, z której żal byłoby nie skorzystać. Można jedynie mieć wątpliwości, czy dobrym pomysłem jest w takiej sytuacji windowanie napięcia w relacjach z USA. A tak odebrany został za oceanem wpis Tuska na platformie X, który kazał republikanom wstydzić się, że nie pomagają Ukrainie. Moralne wzmożenie polskiego premiera, powołującego się na obracającego się w grobie Ronalda Reagana, zostało bardzo źle odebrane za oceanem w kręgach, które za chwilę będą kreować politykę amerykańską wobec Polski i całego regionu. Tym bardziej, że przecież republikanie, nie zważając na presję radykałów we własnych szeregach, jednak powoli, mozolnie przepychają przez Kongres programy pomocy wojskowej dla Ukrainy. W tej sprawie nic nie jest jeszcze przesądzone. W każdy razie nie tak definitywnie, jak zrobił to Olaf Scholz, wykluczając w Białym Domu zdolność Niemiec do przejęcia od USA odpowiedzialności za bezpieczeństwo Europy.”

Maciej Pieczyński:Do Rzeczy:„Polityczna armia Zełenskiego” „Nowy głównodowodzący Sił Zbrojnych Ukrainy ma opinię rzeźnika, który traktuje żołnierzy jak mięso armatnie, jego pierwszą poważną bitwą po rozpoczęciu pełnowymiarowej wojny była bitwa o Kijów. O konflikcie na linii prezydent -naczelny wódz mówiło się nad Dnieprem od dawna. Wszystko zaczęło się, gdy gen. Wałerij Załużny na łamach zachodnich mediów wykazał zbyt daleko idącą szczerość. Przyznał, że źle ocenił przeciwnika. Mylnie zakładał, że wystarczy wykrwawić armię rosyjską, aby Putin się cofnął. Ponadto de facto potwierdził porażkę tak hucznie zapowiadanej kontrofensywy. Co więcej, ocenił, że wojna przeszła w fazę pozycyjną. Chciał w ten sposób zmotywować zachodnich partnerów do zintensyfikowania pomocy militarnej dla Ukrainy. Ba, nawet szczegółowo wymienił, co powinni dostarczyć, żeby kolejna kontrofensywa tym razem już na pewno się udała. Dymisja Załużnego od jakiegoś czasu wisiała w powietrzu. Media donosiły, że zaproponowano mu objęcie innego stanowiska, na co miał się jednak nie zgodzić. W końcu jednak do zmiany na stanowisku doszło. Obeszło się bez skandalu. Dymisję eufemistycznie określono jako „reorganizację dowództwa sił zbrojnych”. Obaj panowie na pożegnanie rzucili się sobie w ramiona, Załużny otrzymał zaś tytuł Bohatera Ukrainy. Uzasadniając wybór Syrskiego, Zełenski podkreślił, że ma on doświadczenie w planowaniu i przeprowadzaniu zarówno obronnych, jak i zaczepnych operacji. Bardziej niż poprzednik skłonny jest do ryzyka. Podobno nie toleruje jakichkolwiek sugestii, jakoby wojna miała zakończyć się rezultatem innym niż zwycięstwo Ukrainy. Gdy w 2014 r. Rosja anektowała Krym, Syrski już dowodził wojskami na wschodzie Ukrainy. Jego pierwszą poważną bitwą po rozpoczęciu pełnowymiarowej wojny była bitwa o Kijów. Udało mu się naprędce przygotować skuteczną obronę stolicy, która w pierwszych tygodniach inwazji była realnie zagrożona.Przy czym Syrski nie zawsze był dowódcą zwycięskim. Kierował również obroną Bachmutu, która po wielu miesiącach ciężkich walk zakończyła się zdobyciem miasta przez Rosjan. Była to najdłuższa i najkrwawsza operacja, w której też Ukraińcy ponieśli największe straty. Jednakże mocno wykrwawiła się również armia rosyjska. Jednym z błędów, do których przyznał się publicznie Załużny, było niedocenienie determinacji Moskwy. Poprzedni głównodowodzący łudził się, że ciężkie straty zmuszą agresora do wycofania się. Tymczasem historia wielokrotnie pokazywała, że w armii rosyjskiej życie ludzkie nie znaczy nic. Również straty agresora pod Bachmutem nie mogły sprawić, że Putin przemyśli sensowność specoperacji. Niewątpliwie jednak spowolniły rosyjską ofensywę na zachód. Pod tym względem danina krwi była opłacalna. Ostatecznie w bitwie zginęło więcej Rosjan niż Ukraińców. Pod Bachmutem Syrski w pewnym sensie zastosował rosyjską taktykę walki do końca, bez względu na straty. To zaś raczej nie przysporzyło mu sympatii podkomendnych. W armii zyskał niezbyt pochlebny przydomek Rzeźnik. Nazywany jest również „Generałem 200”. To nawiązanie do sowieckiej terminologii, w której „ładunkiem 200” określano poległych. Syrski traktuje żołnierzy jak mięso armatnie. Być może takiej „filozofii dowodzenia” nauczył się w Moskwie. W 1986 r. ukończył tamtejszą Wyższą Szkołę Dowodzenia. Urodził się zresztą w Rosji. W ówczesnej rosyjskiej republice sowieckiej. Ojciec Syrskiego był zawodowym żołnierzem. Ołeksandr marzył, by pójść w jego ślady. Tak też się stało. W latach 70. Stanisława Syrskiego oddelegowano do służby na terenie sowieckiej Ukrainy. Tak późniejszy wódz naczelny armii, broniącej się przed rosyjską agresją, trafił do swojej nowej ojczyzny. Do szkoły chodził w Charkowie. To miasto uznał za swoją małą ojczyznę. Część rodziny Syrskich pozostała w Rosji.”

Tomasz Sekielski:Newsweek:„Koniec snu o pokoju” „Wywiad z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, wicepremierem.(…)Polska nie zasługuje na opozycję, która w czasach woj ny wprowadza chaos. Opowiadanie, że nasz rząd tnie budżet na obronę 1 będzie likwidować jednostki, to fałszywa propaganda PiS mówi wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz. Jest pan ministrem na czas pokoju czy wojny?

WŁADYSŁAW KOSINIAK-KAMYSZ: Minister obrony musi być gotowy na każdą sytuację. Do wybuchu wojny w Ukrainie większość z nas myślała, że żyjemy w czasach pokoju i Ministerstwo Obrony postrzegaliśmy z dystansem. Po 24 lutego 2022 r. wszystko się zmieniło, ale w ostatnich miesiącach obserwujemy w Polsce i w Europie oswajanie się z wojną. Pierwsze miesiące agresji to były emocje, tragedia ofiar, pomoc uchodźcom, a potem przyzwyczailiśmy się do wojny, dlatego wyzwaniem dla wszystkich jest to, aby nie dać się uśpić.

Kładzie się pan spać, myśląc, że to od pana decyzji zależy, jak Polska ma się obronić na wypadek agresji rosyjskiej?

Codziennie, gdy się budzę, sprawdzam, co dzieje się w Ukrainie. A tam kolejny duży nalot dronów i rakiet. To powtarza się już z taką regularnością, że widać, iż Rosja odrobiła straty. Każdy poranek i pierwsze zerknięcie na telefon uświadamia mi, jak ogromną mam odpowiedzialność.

Dlaczego oswojenie się z wojną jest niebezpieczne?

Zarówno w wymiarze militarnym, politycznym, jak i społecznym osłabia czujność i wolę mobilizacji. Martwi mnie, że śmierć na wojnie przestała robić wrażenie. Już nawet nie zauważamy w mediach na bieżąco liczby ofiar.

Czy przewiduje pan możliwość przywrócenia w Polsce powszechnego poboru do wojska?

Pobór w Polsce jest zawieszony, a nie zlikwidowany. Dobrze funkcjonuje dobrowolna zasadnicza służba wojskowa i aktywna rezerwa. Te formy służby będziemy intensywnie rozwijać. Wszystkie elementy na czele z żołnierzami zawodowymi tworzą całość do działań operacyjnych.

Przez osiem lat rządów PiS, a przez dwa ostatnie szczególnie, słyszeliśmy, że Polska jest militarnym mocarstwem: zbroimy się na potęgę i będziemy mieć 300-tysięczną amię. Jaki zastał pan realnie stan tej armii?

Nie o wszystkim mogę mówić, w resorcie obrony trwa audyt, ale nie ma wątpliwości, że musimy inwestować w bezpieczeństwo, Finalizacja wielu umów podpisanych przez naszych poprzedników będzie mieć miejsce nie za miesiąc czy dwa, lecz za kilkanaście lat i moim zdaniem więcej było chwalenia się tym niż realnych efektów poprawy polskiej obronności. Nie mówiąc o ewidentnie błędnych decyzjach, jak ta z 2016 r., gdy ówczesny minister Antoni Macierewicz zerwał kontrakt na śmigłowce wielozadaniowe Caracale. Gdyby tego nie zrobił, w 2021 r. Polska miałaby już 40 z 51 zamówionych maszyn.

Dziennik Gazeta Prawna:„Prezydencka naprawa wojska znów opóźniona” „Projekt ustawy, która m.in. kończy reformę systemu dowodzenia Wojska Polskiego, miał być ponownie złożony w Sejmie do końca przyszłego tygodnia. Szanse, że to się wydarzy, są niewielkie. Potrzebne są zmiany strukturalne. Istnieje potrzeba ujednolicenia systemu dowodzenia Wojska Polskiego. Powstanie Dowództwo Sił Połączonych, nad którym pieczę będzie sprawował szef Sztabu Generalnego WP. Zostaną odtworzone dowództwa rodzajów sił zbrojnych, które będą odpowiedzialne za szkolenie żołnierzy, za codzienne funkcjonowanie operacyjne rodzajów wojsk, ale których konstrukcja w całości będzie zbliżona w czasach pokoju i w czasach wojny tak, abyśmy byli sprawniejsi. To zapowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy sprzed pół roku, gdy składał do Sejmu projekt ustawy o działaniach organów władzy państwowej na wypadek zewnętrznego zagrożenia bezpieczeństwa państwa.Dokument opiera się m.in. na wnioskach z wojny na Ukrainie i jest próbą uporządkowania systemu kierowania i dowodzenia Wojska Polskiego, który od 10 lat jest „niedokończony”. Ustawa reformująca System kierowania i dowodzenia Wojska Polskiego weszła w 2014 r., ale jej poważnym mankamentem było wprowadzenie niejasności, który generał jest najważniejszy - szef sztabu czy może jednak dowódca operacyjny. W 2019 r. przyjęto ustawę, gdzie wprost napisano, że pierwszym żołnierzem jest szef sztabu i podlegają mu min. operacyjny i generalny. Ale w kolejnych latach, min. z powodu niechęci ministra obrony Mariusza Błaszczaka do szefa sztabu gen. Ra munda Andrzejczaka, reformy nie dokończono. W połowie sierpnia, już w trakcie kampanii wyborczej do parlamentu, prezydent Andrzej Duda zgłosił swój projekt, jednak poważne prace nad nim w Sejmie poprzedniej kadencji nawet się nie zaczęły. Później, zgodnie z zasadą dyskontynuacji, prace nad ustawą zostały zamknięte. Ale, jak w połowie listopada poinformowała szefowa Kancelarii Prezydenta RP Grażyna Ignaczak-Bandych, prezydent złożył na ręce marszałka Hołowni projekt strategicznej ustawy o działaniach organów władzy państwowej. Był to jednak wyłącznie gest polityczny, i formalnie żaden dokument do Sejmu nie wpłynął.

Za to w styczniu prezydent o nowej ustawie rozmawiał z wicepremierem, ministrem obrony Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Uwzględniliśmy już pewne wnioski w prezydenckim projekcie ustawy reformującej system kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP. Dotyczą one m.in. zmiany podporządkowania Wojsk Specjalnych czy kwestii dowództwa wsparcia mówił 26 stycznia Jacek Siewiera, szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Spodziewamy się krótkiej serii uzgodnień z MON, w tym ze Sztabem Generalnym WP, tak by nie przedłużać procesu. Złożenie w Sejmie prezydenckiej ustawy to kwestia najbliższego miesiąca - zapowiadał minister. Wstępne ustalenia z resortem obrony zakładały, że MON prześle swoje wnioski do Kancelarii Prezydenta do połowy miesiąca. Ale to jeszcze nie nastąpiło. Projekt przesłany przez BBN, który odnosi się do konstytucyjnych i ustawowych kompetencji wielu organów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i obronność państwa, a także Sił Zbrojnych, jest obecnie poddawany starannej i dogłębnej analizie - informują nas urzędnicy z wydziału prasowego resortu.”

Gazeta.pl:„Kosowo: Serbia gromadzi siły przy granicy. „Ryzyko jest bardzo wysokie” „Serbia rozlokowała znaczne siły wojska i służb w pobliżu swojej południowej granicy - poinformował minister obrony Kosowa Ejup Maqedonci. Jak przestrzegł, do baz wojskowych trafia sprzęt dostarczany z Rosji i Chin. Ryzyko jest bardzo wysokie - ocenił w rozmowie z mediami, przypominając przy tym o wpływie, jaki rosyjskie służby mają w regionie.

Minister obrony Kosowa Ejup Maqedonci poinformował w rozmowie z mediami, że Serbia rozmieściła ogromne siły wojska, policji i żandarmerii na południu kraju - podaje lokalny dziennik „Koha Ditore”. Według informacji przekazanych przez ministra serbskie siły skupiają się w bazach zlokalizowanych w miastach Nisz, Raszka i Vranje. Te dwa ostatnie zlokalizowane są bardzo blisko granicy.Według kosowskiego ministra obrony w bazach mieszczących się w południowej Serbii rozmieszczana jest większość sił, jakimi dysponuje armia, a także sprzęt dostarczany przez Chiny i Rosję. Maqedonci ocenia, że mobilizacja serbskiego wojska stanowi zagrożenie nie tylko dla Kosowa, ale i wszystkich innych państw Bałkanów Zachodnich. Ryzyko jest bardzo wysokie stwierdził. Jednym z czynników ryzyka jest w jego ocenie wpływ, jaki Rosja stara się wywierać w regionie. Należy pamiętać, że jedną z głównych broni stosowanych przez Kreml w celu destabilizacji państwa, jest (dez)informacja - zauważył w rozmowie z mediami. Maqedonci twierdzi, że serbskie służby są aktywnie wspierane przez rosyjski wywiad.W wywiadzie minister Maqedonci mówił ponadto o wsparciu udzielanym przez państwa członkowskie NATO oraz opisywał trwający proces transformacji Kosowskich Sił Bezpieczeństwa, w którym uczestniczą również Stany Zjednoczone. Ostatnia, trzecia faza rozpocznie się w 2025 roku i zakończy w 2028 roku. W jej ramach rozbudujemy potencjał wsparcia powietrznego oraz zdolności artyleryjskie zaznaczył. W ocenie szefa kosowskiego resortu obrony państwo buduje siły obronne zgodne ze standardami NATO. O perspektywie dołączenia Kosowa do sojuszu Maqedonci wypowiadał się jednak ostrożnie. - To decyzja członków NATO, a niestety nadal mamy kraje, które niechętnie uznają niepodległość naszego kraju - zauważył.”

Onet.pl:„Stronnik Donalda Trumpa: Ukraina będzie musiała oddać jakieś ziemie” „James David Vance, senator z Partii Republikańskiej i sojusznik eksprezydenta USA Donalda Trumpa, oświadczył w niedzielę podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, że amerykański pakiet pomocy wojskowej dla Ukrainy „nie zmieni rzeczywistości”, zaś Rosja „ma motywację do negocjowania pokoju”. Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa (Munich Security Conference) organizowana jest od 1963 r. Stanowi wiodące forum dyskusji na temat bieżących problemów bezpieczeństwa międzynarodowego w gronie szefów państw i rządów, ministrów spraw zagranicznych i obrony, parlamentarzystów oraz przedstawicieli mediów i nauki. Jednym z najważniejszych tematów tegorocznego spotkania jest sytuacja w Ukrainie. Zdaniem senatora Stany Zjednoczone nie „produkują dość broni, by (równocześnie) wspierać wojny w Europie, na Bliskim Wschodzie i ewentualnie w Azji Południowo-Wschodniej”. Vance podkreślił, że „wojen nie wygrywa się za pomocą wskaźników produktu krajowego – wygrywa się je bronią, a Zachód nie produkuje wystarczającej ilości broni”. Czy możemy wysłać taką ilość broni, jaką wysyłaliśmy przez ostatnie 18 miesięcy? Nie możemy. Bez względu na to, ile czeków wypisuje Kongres USA, jesteśmy w tym ograniczeni — stwierdził.Vance — napisał portal Politico — jest zdania, że zakończenie wojny „będzie wymagało znacznych ustępstw terytorialnych ze strony Ukrainy, ponieważ to jedyne wyjście z konfliktu”. Senator, który stał się zwolennikiem Trumpa, uważa, że był on „być może najlepszym od pokolenia prezydentem w odstraszaniu Rosji”. Jedyny przypadek, kiedy Rosja nie najechała obcego kraju w ciągu ostatnich 20 lat, miał miejsce podczas czterech lat prezydentury Donalda Trumpa — zauważył. W przemówieniu na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium Vance argumentował, że Europejczycy źle zrozumieli niedawne komentarze byłego prezydenta USA, dotyczące „zachęcania Rosji, by robiła, co chce” z krajami NATO, które nie spełniają wytycznych w sprawie wydatków na obronę. Trump nie zamierza porzucić Europy. Daje sygnał alarmowy, że musi ona odgrywać bardziej aktywną rolę w kwestii własnego bezpieczeństwa cytuje republikańskiego senatora portal Unheard.”

Rp.pl:„Bloomberg: Na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium dominował pesymizm” ” Europa sama sobie nie zapewnia wystarczającego środka odstraszającego, ponieważ nie podjęła wystarczającej inicjatywy. Amerykański parasol pozwolił na atrofię europejskiego bezpieczeństwa - powiedział podczas panelowej dyskusji w Monachium republikański senator z Ohio, J. D. Vance.W artykule zatytułowanym „Sojusznicy Ukrainy oszukują świat, z którego wycofują się Stany Zjednoczone”, Bloomberg zauważa, że członkowie NATO mówią teraz prywatnie o rosyjskim ataku na jedno z nich jako o niebezpieczeństwie wymagającym pilnej reakcji, ponieważ coraz bardziej wątpią, czy Stany Zjednoczone utrzymają swoją tradycyjną rolę polegającą na ochronie Europy w ramach sojuszu. Zwłaszcza po ostatnich wypowiedziach Donalda Trumpa, podważającego artykuł 5. Traktatu Północnoatlantyckiego. Bloomberg zauważa, że coraz bardziej alarmistyczne podejście europejskich państw członkowskich NATO wynika ze świadomości, że Rosja została ośmielona sukcesami na polu bitwy, Stany Zjednoczone mogą ograniczyć wsparcie w regionie, a oni sami zrobili zbyt mało, aby się przygotować.

Obecni w Monachium wyżsi rangą urzędnicy ds. obrony wyrazili zaniepokojenie faktem, że Stany Zjednoczone nie zapewniły Ukrainie miliardowych dolarów finansowania. Przyznali też, że planowane są scenariusze na wypadek, gdyby to już bardzo upublicznione osłabienie amerykańskiego wsparcia dla Ukrainy zachęciło Rosję do bezpośredniego ataku na sojusznika z NATO.”

Reklama
Reklama

Komentarze (6)

  1. Nihoo

    "Ekologiczna wojna i ekologiczne wojsko" nie istnieją, wbrew temu co chcieliby osiągnąć tacy jak De Klerk czy Burton. Nawet na łuki i strzały trzeba wycinać drzewa i kopać w ziemi żeby żelazo wydobyć... Takich ludzi powinno się izolować i nie pozwalać do swobodnej wypowiedzi. Zwłaszcza na tematy związane z jakimkolwiek bezpieczeństwem kraju/regionu - czy to z wojskiem, czy energetyką, itp. Co do słów Trumpa to nie ma się co dziwić. Najbogatszy kraj w Europie, jeden z najbogatszych na świecie a oczekuje ochrony ze strony mocarstwa zza oceanu. To samo inne kraje naszego regionu. Tylko kraje bezpośrednio lub pośrednio zagrożone atakiem, przede wszystkim Rosji, wypełniają swoje zobowiązania. Skoro Niemcy nie chcą się zbroić i zasłaniają się swoją polityką po WWII, to niech uzbroją Polskę, Litwę, Estonię... Stać ich na to, żeby zabezpieczyć sobie wschodnią flankę cudzymi rękoma, to niech te ręce uzbroją.

  2. pawelv

    Trójkąt Weimarski w praktyce służy tylko większemu podporządkowaniu Polski polityce Niemiec oraz Francji . Co do działań naszych obecnych polityków w sprawie obronności i rozwoju Polski to będzie raczej kosztowne wyhamowanie .

    1. bezreklam

      cos w tym jest. Ukrina tez ma byc pod paronarem Niemiec, wiec bedziemy w tej samej stroeie wplwwow

  3. Autor Komentarza

    min. Kosiniak-Kamysz: "Dobrze funkcjonuje dobrowolna zasadnicza służba wojskowa i aktywna rezerwa. (...)Wszystkie elementy na czele z żołnierzami zawodowymi tworzą całość do działań operacyjnych." Czyli wolno już wliczać DZSW i WOT do liczebności sił zbrojnych?

    1. Davien3

      Zawsze była wliczana ale nie liczy się do armii zawodowej bo takimi nie są. Aha WOT to nie aktywna rezerwa więc czemu go tu wymieniasz?

  4. M.M

    Smutna prawda jest taka, że amerykanie powoli wycofują się z Europy. Słynny "pivot" Obamy, to decyzja strategiczna, którą w USA popierają obie strony politycznego dipolu, Teraz zaczynamy dostrzegać konsekwencje praktyczne tej decyzji. Dobra wiadomość jest taka, że Rosja to nie ZSRR, można sobie z nią poradzić potencjałem europejskim..

    1. DanielZakupowy

      M.M. Tak się wycofują, że odtworzyli dowództwo V korpusu (Poznań) i budują magazyny sprzętowe w Polsce + cisną nas budowę zdolność szybkiego przerzutu dziesiątek brygad do naszego kraju :)

    2. szczebelek

      Państwa UE stanowią 20% siły militarnej całego sojuszu 😂🤣 Powodzenia bez przemysłu ciężkiego, ale za to z ekologicznymi czołgami wystarczy, że Chiny odetną UE od stali...

    3. user_1059820

      I bardzo dobrze że USA się wyprowadza. UE ma potencjał żeby być samowystarczalna a do tej pory była cycem podłączona do mamusi z USA. Czas budować silną Europę z którą Rosja nie zadziera, bo to nie jest połowa XX wieku, ale nowe realia geopolityczne.

  5. Zenek2

    Bez przesady. To, że chwilowo Europa nie jest dla USA priorytetowym teatrem działań, to nie znaczy że przestała ją interesować. Prawda jest taka, że USA nie mają wielu prawdziwych sojuszników, czyli takich którzy nie są z nimi tylko dla kasy lub ze strachu, ale są z powodu zasad. Nawet jeśli zmniejszą budżet na wsparcie Europy i Ukrainy, to powinno wystarczyć, żeby pokonać Kacapię. Bardziej, niż wysokość wsparcia, ważna jest jego przewidywalność. Gdyby Ukraińcy wiedzieli, jak będą wyglądać zimowe dostawy, to myślę że ostatnia kontrofensywa wyglądała by zupełnie inaczej, o ile w ogóle by była.

  6. Stefan1

    Jeśli Olaf Scholz uznał, że bez pomocy USA Ukraina przegra z rosją, to tak, jakby mówił też o Polsce. Wprost wskazał, że polityka obronna Polski była, i chyba jest nadal, prowadzona w dobrym kierunku.