Reklama

Polityka obronna

Koziej: Europa z kluczową rolą w potencjalnej misji wojskowej w Ukrainie

Fot. sejm.gov.pl
Fot. sejm.gov.pl

Jeśli ewentualna misja nadzorowania rozejmu w Ukrainie nie może się odbyć pod auspicjami NATO, Unia Europejska musi budować zdolności do dowodzenia takimi operacjami – uważa były szef BBN, b. wiceminister obrony, gen. bryg. w st. spocz. Stanisław Koziej. Według niego europejskimi siłami koalicyjnymi mogłoby dowodzić np. Dowództwo Operacyjne RSZ.

„Jesteśmy w momencie zwrotnym, jeśli idzie o bezpieczeństwo europejskie, a w szczególności przed dylematem, czy Europa jest w stanie zoperacjonalizować funkcjonowanie Unii Europejskiej. Polityka Donalda Trumpa stwarza poważne ryzyko paraliżowania działań Sojuszu Północnoatlantyckiego. Pewne ryzyka oczywiście zawsze istniały, ale dzisiaj prezydent Trump mówi, że ewentualny kontyngent wojskowy rozjemczy w Ukrainie nie może działać pod sztandarami Sojuszu Północnoatlantyckiego, - czyli jak redukuje możliwości realizacji interesów bezpieczeństwa państw europejskich” – powiedział Koziej Defence24.pl.

Reklama

Jego zdaniem powoduje to konieczność przemyślenia na nowo modelu współpracy między UE i NATO. „Myślę, że główna refleksja strategiczna w Europie powinna teraz dotyczyć nowego podejścia do starego problemu, jakim są relacje między NATO i UE, i w ramach tych relacji kwestia dublowania się obu organizacji. Do tej pory pilnowaliśmy, aby te instytucje się nie dublowały, aby w sprawach obronności współpracę podzielić tak, by Sojusz zajmował się obroną twardą, a Unia raczej miękkimi zagrożeniami, jak graniczne terrorystyczne, cybernetyczne. Unia miała się koncentrować na budowaniu zdolności przez rozwój przemysłu, restrukturyzację wojska i budżety. Takie m.in. zadanie postawiono Europejskiej Agencji Obrony.  Rolą NATO miało być przede wszystkim użycie tego potencjału” – przypomniał.

Zdaniem stratega „dzisiaj, kiedy polityka Donalda Trumpa stwarza ryzyko dla możliwości realizacji części ważnych zadań Sojuszu Północnoatlantyckiego, w interesie europejskim leży być może na nowo przemyśleć kwestię dublowania się obu organizacji i  rozpocząć budowanie w UE także zdolności operacyjnych – tzn. zdolności do samodzielnego prowadzenia operacji wojskowych”. Koziej zwrócił uwagę, że obecnie Unia nie ma takich struktur, jakie ma NATO, a „być może zachodzi pilna potrzeba stworzenia również w UE dowództwa operacyjnego, takiego, jakim w NATO jest ulokowane w Mons SHAPE, na którego czele stoi dowódca amerykański i w związku z tym może być uruchomione tylko wtedy, gdy jest to dla Ameryki wygodne”. „Nie mogłoby ono – jeżeli Stany Zjednoczone nie będą chciały – zorganizować natowskiej misji do pilnowana rozejmu w Ukrainie. W tej sytuacji, w obliczu polityki, która będzie kontynuowana zapewne co najmniej przez kadencję obecnego prezydenta, UE powinna zacząć budować analogiczne dowództwo” – ocenił.

    „To nie jest dobry skutek amerykańskiej polityki. Oczywiście optymalne byłoby, aby NATO i UE się nie dublowały, ale w obecnej sytuacji wdaje mi się, że nie ma innego wyjścia niż pilne stworzenie w Unii sojuszniczego dowództwa operacyjnego, które dowodziłoby narodowymi kontyngentami wydzielanymi w jego podporządkowanie, podobnie jak dzieje się to w Sojuszu Północnoatlantyckim” – zaznaczył.

    Odnosząc się do zagadnienia, na ile Europa jest gotowa podjąć takie wyzwanie, Koziej przypomniał, że dotychczas przeważał pogląd o braku potrzeby stworzenia takiego dowództwa, „aczkolwiek już wiele lat temu, przy okazji problemu integracji europejskiej, toczyły się dyskusje, na temat rozwijania tego typu zdolności również przez UE”.

    „Chodzi nie tylko o słynną autonomię strategiczną. Także gdy mówiono o wzmocnionej wspólnej polityce bezpieczeństwa i obrony, gdy planowano powołanie komisarza ds. obrony, pojawiały się pomysły, by miał on kompetencje nie tylko w zakresie przemysłu obronnego i budowania zdolności, ale także w sprawach polityki obronnej w wymiarze operacyjnym. Nie jest to wiec zupełnie nowa sprawa, ale do tej pory przeważał pogląd, że nie należy budować w Unii zdolności, którymi dysponuje NATO. W tej chwili podejście wzywające, by nie dublować kompetencji operacyjnych, jest podważane przez konkretną politykę Stanów Zjednoczonych” – zaznaczył.

      Wyraził przekonanie, że jednym z obecnie rozważanych problemów – także na nadzwyczajnym szczycie UE zorganizowanym w Paryżu w odpowiedzi na rozmowę Trump-Putin w sprawie Ukrainy – jest to, jak UE mogłaby zapewnić bezpieczeństwo Europie nie tylko poprzez rozbudowę zdolności do obrony, ale także do prowadzenia takiej obrony, gdyby Stany Zjednoczone chciały redukować swoją odpowiedzialność za bezpieczeństwo Starego Kontynentu. „Pojawiają się pomysły, by Stany Zjednoczone zapewniały tylko parasol nuklearny, resztę pozostawiając Europie. Jeśli sprawy potoczą się w tym kierunku, działania konwencjonalne musieliby prowadzić Europejczycy, kierowałyby nimi europejskie dowództwa, a nie dowództwo amerykańskie, które jest dowództwem sojuszniczym w NATO. Sprawa jest tym pilniejsza, że zanosi się na rozejm w Ukrainie. Im szybciej Unia uzyska takie zdolności operacyjne, tym lepiej” – powiedział Koziej. Zaznaczył, że nie spodziewa się „błyskawicznego” zawieszenia broni, zdaniem niektórych możliwego na Wielkanoc lub 9 maja. „Różnice interesów są tak ogromne, a chęć Putina, by ograć wszystkich - nie tylko Ukraińców, Europejczyków, ale i samego Trumpa, że pierwsza próba porozumienia spali na panewce i nastąpi dalszy ciąg działań wojennych w Ukrainie, być może jeszcze intensywniejszych, przy szerokim wsparciu Ukrainy przez Zachód” – przewiduje Koziej. Według niego „być może będzie jeszcze czas, by UE przygotowała się na czarny scenariusz, w którym Stany Zjednoczone zaczną redukować swoje zaangażowanie wojskowe w Europie.

      Zdaniem Kozieja zupełne wycofanie się USA z NATO i upadek Sojuszu „są raczej mało realne”, ale – jak zaznaczył – „taki najczarniejszy scenariusz też powinien być analizowany teoretycznie i ewentualnościowo”. „Należy przygotowywać plany ewentualnościowe na wypadek, gdyby Ameryka zupełnie wycofała się z Europy, ale zdolności operacyjne UE powinny być rozpatrywane nie w ramach planowania ewentualnościowego, ale już w bieżącym planowaniu, w decyzjach, poczynając od najwyższych decyzji politycznych” – uważa Koziej.

      Zwrócił uwagę na „mini-problem” związany z tym zagadnieniem - postawę Węgier, która może niweczyć podejmowanie na zasadzie konsensusu decyzji zmierzających do zaangażowania się Unii wojskowo w przestrzeganie rozejmu w Ukrainie, jeżeli Rosja by laby temu przeciwna. „Jest pytanie, w jaki sposób UE może i powinna »by-passować« węgierski opór w budowaniu silnych zdolności operacyjnych na poziomie wojskowym. Być może sposobem są procedury podejmowana decyzji w ramach wewnętrznych koalicji w Unii. Może początkiem budowania takich zdolności byłoby np. przyznanie któremuś z narodowych dowództw europejskich – np. strategicznemu dowództwu francuskiemu lub polskiemu Dowództwu Operacyjnemu RSZ – roli dowództwa sojuszniczego, czyli unijnego, w razie potrzeby kierowania misją rozjemczą w Ukrainie” zaproponował. Zwrócił uwagę, że nie utworzenie takiego dowództwa nie będzie szybkim procesem, jednak są zalążki w postaci Sztabu Wojskowego UE czy centrum operacyjnego do koordynowania misji pokojowych. „Rozwiązania mogą być różne. Uważam, że to dziś główny problem polityczno-strategiczny, który wymaga rozstrzygnięcia wobec takiej, a nie innej polityki obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych.

      Reklama

      CBWP. Realna potrzeba czy kosztowna fanaberia? | Czołgiem!

      Reklama

      Komentarze (2)

      1. user_1076044

        Niech KOziej sam sobie jedzie na tą misję

      2. Dzejro

        Dobra, pośmialiśmy się ale czas wrocic do rzeczywistosci

      Reklama