Reklama

Polityka obronna

Izraelski nalot na Bejrut: Czy Hezbollah stracił następcę Nasrallaha?

Izraelski F-15I
Izraelski F-15I, najnowszy obecnie izraelski samolot z rodziny F-15
Autor. TSGT KEVIN J. GRUENWALD (Public Domain)

W mediach pojawiły się informacje, że celem wczorajszego ataku Izraela na Bejrut był Hashem Safieddine – człowiek uważany za przyszłego lidera Hezbollahu. Safieddine, bliski kuzyn Nasrallaha, miał zostać kolejnym przywódcą ruchu. Atak lotniczy, przeprowadzony przez izraelskie siły powietrzne, został wymierzony w schron w stolicy Libanu. Na ten moment nie wiemy, czy Safieddine przeżył.

Hezbollah, od dekad stanowiący główną siłę oporu wobec Izraela w regionie, obecnie przeżywa jeden z najtrudniejszych momentów w swojej historii. Tydzień wcześniej w izraelskim ataku zginął Hassan Nasrallah, wieloletni lider organizacji i charyzmatyczna postać, która kształtowała kierunek działań Hezbollahu od lat. Śmierć Nasrallaha była potężnym ciosem dla całej „Osi Oporu” wspieranej przez Iran, a szczególnie dla Hezbollahu, który obecnie boryka się z problemem sukcesji.

Reklama

Hashem Safieddine od dawna postrzegany był jako naturalny następca Nasrallaha. Pełnił funkcję przewodniczącego Rady Wykonawczej Hezbollahu, nadzorując kluczowe decyzje operacyjne i strategiczne organizacji. Jego wpływy sięgały także Iranu – jest on nie tylko kuzynem Nasrallaha, ale również mężem córki Kasema Solejmaniego, legendarnego dowódcy irańskich sił Quds, który zginął w amerykańskim ataku dronowym w 2020 roku.

Czytaj też

Premier Izraela, Benjamin Netanjahu, zapowiedział, że Iran zapłaci za swoje działania, w tym za niedawny ostrzał rakietowy na Izrael. Wydaje się więc, że nalot na Bejrut, który prawdopodobnie miał na celu wyeliminowanie Hashema Safieddine’a, jest częścią szerszej strategii osłabienia struktur kierowniczych Hezbollahu i całej „Osi Oporu”. Ataki wymierzone w Nasrallaha i Safieddine’a to nie tylko symboliczne ciosy, ale także strategiczne działania dezorganizujące przywództwo organizacji.

Napięcia na Bliskim Wschodzie nadal rośnie, a konflikt izraelsko-libański ma potencjał eskalacji w wojnę o szerszym zasięgu, zwłaszcza przy zaangażowaniu Iranu. Region stoi w obliczu niepewności, a ataki na liderów Hezbollahu mogą być tylko początkiem większych zmian, które dotkną nie tylko Liban, ale i cały Bliski Wschód.

Czytaj też

Reklama
Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. Jan z Krakowa

    Nie mam wiedzy Autora, ale wydaje mi się, że Liban jest państwem upadłym, opanowanym przez różne stronnictwa, także proirańskie i terrorystyczne, i zwrot "konflikt izraelsko-libański" nie oddaje istoty rzeczy i jest tylko hasłem czyli etykietką. Poza tym, kraje arabskie -- popierają te działania Izraela (przynajmniej ich rządy).