Reklama

Geopolityka

Air Policing przyczyną dymisji dowódcy bułgarskiego lotnictwa wojskowego?

Fot.  Sgt. Michael R. Holzworth / USAF (domena publiczna)
Fot. Sgt. Michael R. Holzworth / USAF (domena publiczna)

Były dowódca bułgarskiego lotnictwa wojskowego i potencjalny kandydat lewicy na prezydenta gen. Rumen Radew powiedział, iż powodem jego dymisji jest brak zgody z ministrem obrony w kwestii ochrony bułgarskiej przestrzeni powietrznej. Na jego decyzję wpłynąć miały plany dotyczące umowy o wspólnej ochronie bułgarskiej przestrzeni powietrznej, która ma zostać podpisana z Polską.

Na konferencji prasowej po podpisaniu przez prezydenta dekretu o jego zwolnieniu z funkcji i z armii Radew powiedział, że odszedł z wojska, ponieważ nie zgadza się z koncepcją ministerstwa obrony i osobiście ministra Nikołaja Nenczewa w sprawie ochrony przestrzeni powietrznej. Według informacji, niepotwierdzonej oficjalnie przez ministerstwo obrony, zagranicznym państwem, które ma uczestniczyć w ochronie przestrzeni powietrznej, jest Polska.

Czytaj także: Polskie MiG-29 na południowej flance

Generał Radew podkreślił, że z jednej strony nie sprzeciwia się zasadniczo koncepcji udziałowi innego natowskiego państwa w takich operacjach, a z drugiej – że nie ma nic przeciwko polskim lotnikom.

„Chcę powiedzieć bardzo jasno – nie mam nic przeciwko lotnictwu wojskowemu żadnego z państw sojuszniczych. Nie mam nic przeciwko polskiemu lotnictwu”, z którym przeprowadzono dwa wspólne bardzo efektywne ćwiczenia – stwierdził. „Nie mogę jednak zrozumieć faktu, że będziemy płacić za szkolenie polskich lotników, którzy latają trzy razy więcej od naszych. Faktem jest również, że ze wszystkich państw, które mają własne lotnictwo, Bułgaria jest najuboższym” – powiedział Radew. Według niego ze wszystkich państw-członków NATO jedynie Bułgaria proponuje, aby stała, wspólna kontrola przestrzeni powietrznej (Air Policing) była prowadzona za opłatą.

Generał powiedział, że postanowił podać się do dymisji po przyjęciu decyzji o wspólnej ochronie przestrzeni powietrznej z innym natowskim państwem. Podkreślił, że jego opinia jako eksperta została całkowicie zlekceważona przez ministra obrony. „Nie mogę pozostać podległym ministrowi obrony, który nie zechciał wysłuchać mojej ekspertyzy. Dla mnie, jako generała bułgarskiej armii i dowodzącego siłami powietrznymi, ta koncepcja jest bardziej poniżająca niż traktat z Neuilly, ponieważ tamten traktat był narzucony z zewnątrz, a obecna koncepcja pochodzi od bułgarskiego ministerstwa" – zaznaczył generał.

Generał skonkretyzował, że z jednej strony nie zgodził się z definicją pojęcia „wspólna ochrona”, przyjętą przez ministerstwo w koncepcji ochrony przestrzeni powietrznej, zaaprobowanej w lutym b.r. Resort jego zdaniem odrzucił materiały mające zagwarantować ocalenie i rozwój krajowego lotnictwa wojskowego. Drugim punktem spornym było finansowe zaangażowanie Bułgarii. Podczas zatwierdzenia koncepcji o wspólnej ochronie przez Komisję Obrony postanowiono nie przedstawiać jej finansowej części sojusznikom. Tym niemniej resort w tajemnicy wysłał państwu sojuszniczemu finansowy aneks, o czym dowództwo sił powietrznych dowiedziało się 14 lipca - mówił Radew. Do dymisji podał się on 2 sierpnia.

Czytaj także: Bułgaria aktualizuje strategię i wstrzymuje prywatyzację zbrojeniówki

Radew powiedział, że koncepcja ochrony przestrzeni powietrznej jest już realizowana, skoro duża grupa lotników państwa sojuszniczego przybyła na wojskowe lotnisko Graf Ignatiewo koło Płowdiwa. Oficjalny start wspólnej ochrony przewidziano we wrześniu.

Radew zarzucił również ministrowi obrony praktycznie zniszczenie bułgarskiego lotnictwa wojskowego. Powiedział, że nie poda dokładnej liczby zdolnych do lotu myśliwców, ponieważ jest to informacja tajna. „W ostatnich dwóch latach jednak, oprócz umowy z Polską o remoncie sześciu silników do (myśliwców) MiG-29, nie ma żadnych innych umów. Nie ma dostaw części zamiennych, których pilnie potrzebujemy. W wyniku tego myśliwce pozostają na ziemi niezdolne do lotu” - stwierdził. Spytał retorycznie, czy premier Bojko Borysow zna realny stan lotnictwa wojskowego.

Czytaj także: Bułgaria wzmacnia lotnictwo i marynarkę. Szansa dla polskiego przemysłu

Według danych ministerstwa obrony Bułgaria dysponuje 16 myśliwcami Mig-29. Z Polski od początku b.r. dostarczono cztery wyremontowane silniki. W ubiegłym tygodniu premier Borysow powiedział, że Rosja zaproponowała wznowienie umowy o remoncie myśliwców i śmigłowców bojowych.Oficjalne zatwierdzenie Rumena Radewa jako kandydata dwóch partii opozycyjnej lewicy – Bułgarskiej Partii Socjalistycznej i ABW byłego prezydenta Georgi Pyrwanowa spodziewane jest w środę. Na pytanie, czy jest gotów stać się głównodowodzącym bułgarskich sił zbrojnych, we wtorek 53-letni Radew odpowiedział: „Jeżeli czuję, że nie jestem gotowy, nigdy nie wylatuję”.

PAP - mini

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. tomaszek

    litwinie łotysze oraz estończycy też płącą za nasze sojusznicze patrole więc o co bułgarom chodzi?

    1. dimitris

      Zupełne nic. Polityk szuka tematu, by zdobyć część wyborców. Porównanie do Tratatu z Neuilly, bzdurne merytorycznie, celuje prosto w bolesne miejsce ich świadomości historycznej. Gdy większośc wyborców zna się na historii... jak na lotnictwie wojskowym, a na lotnictwie wojskowym, jak na historii.