Przemysł Zbrojeniowy
Emiraty Arabskie zbudują okręty dla Izraela?
W izraelskich mediach nagłośniono, że kontrakt na budowę kadłubów czterech korwet Sa’ar 6 zamówionych dla marynarki wojennej Izraela otrzymała stocznia w Kilonii należąca do koncernu Abu Dhabi MAR ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Współwłaścicielem tego koncernu jest m.in. Iskandar Safa, francuski biznesmen libańskiego pochodzenia.
Budowa czterech korwet Sa’ar 6 jest fragmentem większego kontraktu podpisanego przez Izrael z Niemcami, zakładającego dodatkowo przekazanie trzech okrętów podwodnych z napędem diesel-elektrycznym typu Dolphin. Jak się okazuje kadłuby okrętów nawodnych, które mają chronić strategiczne dla izraelskiej gospodarki złoża gazu będą formalnie budowane z udziałem jednego z krajów arabskich.
Ynet News poinformował również, że 4,5% akcji niemieckiego koncernu TKMS należy do irańskich firm państwowych. A to właśnie ThyssenKrupp Marine Systems ma budować okręty podwodne typu Dolphin. Jak się okazało izraelskie ministerstwo obrony nie było świadome tej własności.
Sprawa zaskakuje politycznie, ale na pewno nie gospodarczo. Abu Dhabi MAR klasyfikuje się bowiem jako największy koncern stoczniowy w rejonie Zatoki Perskiej. Jest więc zrozumiałe, że ma on również swoje interesy w Europie.
Ścisłe współdziałanie Abu Dhabi MAR z niemieckim koncernem TKMS zaczęło się w 2009 roku. Wtedy to bowiem podjęto rozmowy na temat długoterminowej współpracy, które zakończyły się podpisaniem porozumienia w kwietniu 2010 r. Zakładało ono m.in. wykupienie przez Abu Dhabi MAR części cywilnej TKMS oraz równe partnerstwo (50% na 50%) przy budowie okrętów. „Zakładało”, ponieważ umowa ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi została ostatecznie anulowana w maju 2011 r. Zdążono jednak w marcu 2011 r. sprzedać do Abu Dhabi MAR cywilną stocznię HDW Gaarden w Kilonii, która automatycznie zmieniła nazwę na Abu Dhabi MAR Kiel.
Bardzo szybko zakłady te zajęły się również produkcją dla sektora wojskowego - oficjalnie ze względu na problemy na rynku cywilnym. W marcu 2015 r. należąca do Abu Dhabi MAR kilońska stocznia zmieniła nazwę na German Naval Yards. Stało się to na około dwa miesiące przed podpisaniem wielomiliardowego kontraktu pomiędzy izraelską marynarką wojenną a TKMS na budowę czterech budowę korwet i trzech okrętów podwodnych.
Oficjalnie zaprzeczono, by zmiana nazwy miała na celu zdobycie części zamówienia z Izraela. Zakłady German Naval Yards potwierdziły jednak, że mogą być wykorzystywane jako podwykonawca w kontrakcie uzyskanym przez TKMS. Chodziło przede wszystkim o prace inżynieryjne wykonywane w stoczni w Kilonii, które jednak miały być realizowane tylko za pośrednictwem TKMS.
Jak na razie reakcje rządu Izraela są bardzo wyważone. Izraelski minister obrony wyjaśnił np. 4 grudnia br. w wywiadzie dla „Jerusalem Post”, że budowa czterech korwet Sa’ar 6 przez stocznię należącą do ZEA nie naraża w żaden sposób informacji niejawnych, ponieważ kontrakt dotyczy jedynie dostarczenia kadłubów. Całe wyposażenie specjalistyczne (w tym bojowe) ma być natomiast zainstalowane bezpośrednio w Izraelu. Uzyskano dodatkowo zapewnienie od niemieckiego rządu, że żaden materiał niejawny dotyczący izraelskich okrętów nie będzie przekazany do kogokolwiek bez autoryzacji.
Z drugiej jednak strony należy pamiętać, że Izrael uważa Liban za państwo „wrogie” i nie ma z nim nawiązanych stosunków dyplomatycznych. Takich stosunków dyplomatycznych nie ma również ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i posiadaczom paszportów izraelskich wprost zabrania się wjazdu do tego kraju. Jeszcze bardziej skomplikowane są kontakty izraelsko-irańskie.
Niniu
Po takich informacjach medialnych chyba jednak nie zbudują. Warto przypomnieć, że do Emiratów Arabskich nadal nie ma szans na przekroczenie granicy nie tylko z Izraelskim paszportem ale nie wpuszczą nawet ze śladem, że właściciel kiedykolwiek odwiedził Izrael (stara wiza, stempelek z kontroli granicznej itp). Widać w Izraelu ten kontrakt też komuś przeszkadzał i w ten sposób postanowili go uwalić. Moźe jeszcze zarobią na karach.
Turysta
Dementuje powyższe - Izraelskie pieczątki w paszporcie nie są żadna przeszkoda w odwiedzaniu Dubaju (a także na 100% kataru gdzie jest międzylądowanie w drodze do ZEA).
ribik
Pewnie doszli do wniosku, lepszy stary wróg, niż szukanie nowego, a interes to interes
dse
Posiadacze paszportów izraelskich mogą jeździć, gdzie chcą. To islamskie kraje nie chcą uznać Izraela.