Geopolityka
Czy taniejąca ropa może być przyczyną poważnego przesilenia politycznego w Moskwie? Rynek kontra Putin
Każdy wzrost (ale i spadek) ceny ropy o 1$ oznacza odpowiednio wzrost lub spadek przychodów do budżetu rosyjskiego o 1,7 mld $ w skali roku. Władimir Putin musi uwzględniać ten fakt w swoich rachubach.
Ostatnie lata były wyjątkowo udane dla rosyjskiego sektora energetycznego. Szczyt satysfakcji nastąpił pod koniec 2008 roku, kiedy to akcje Gazpromu notowane na giełdach w Londynie i Frankfurcie ustanawiały rekordy cenowe. Rekordowe były też ceny gazu. W krytycznym momencie Niemcy płaciły ponad 570$ za tysiąc metrów sześciennych surowca. Podobna sytuacja miała miejsce na rynku ropy, której cena dochodziła do 140$ za baryłkę. A jak jest dzisiaj?
Rok 2013 może upłynąć również pod znakiem energii, ale w nieco odmiennym, mniej optymistycznym – z punktu widzenia interesów Rosji - wydaniu. Wielu analityków uważa bowiem, że rynek ropy czeka poważna przecena. Czy tego typu korekta może mieć wpływ na sytuację polityczną w Federacji? Oczywiście wszystko zależy od głębokości przeceny, ale Rosja jest szczególnie wrażliwa na zmianę cen ropy typu Ural. Dlaczego?
Okazuje się, że wydobywanie i eksport ropy to nie tylko same korzyści. Dziś budżet Rosji w zbyt dużym stopniu uzależniony jest od zysków generowanych przez energetykę. Ponad połowa dochodów państwa związana jest właśnie z tym sektorem. Mało tego, stopień uzależnienia wciąć wzrasta. Pozostałe sektory gospodarki pozostają zatem wyraźnie w cieniu ropy i gazu. O tym, że wzrasta ryzyko silnej korekty przekonani są również przedstawiciele rosyjskiego rządu, którzy wprawdzie spodziewają się, że średnia cena ropy Ural przekroczy 97$, ale jednocześnie podkreślają, że sytuacja na rynku jest mocno „przegrzana”.
Zastępca ministra rozwoju gospodarczego Federacji Rosyjskiej, Andriej Klepacz twierdzi, że prognoza, którą w budżecie Federacji Rosyjskiej na 2013 rok przyjęto do konstruowania założeń makroekonomicznych jest „skrajnie konserwatywna”. Zakłada ona jako podstawę średnią cenę ropy z ostatnich pięciu lat, zaś w kolejnych latach będzie zwiększana o jeden Dolar. Czyli w projektach budżetu na 2013 rok przyjęto cenę 91 dolarów za baryłkę, budżetu na 2014 r. - 92 dolary za baryłkę, a budżetu na 2015 r. - 93 dolary. W przypadku wyższych niż zakładane cen, uzyskane nadwyżki będą przekazywane do specjalnego funduszu rezerwowego w celu zwiększenia stabilności gospodarki narodowej Rosji.
Na razie nie ma powodów do obaw bo cena ropy Ural kształtowała się pod koniec grudnia na poziomie 109,5$ za baryłkę. Czyli budżet powinien odnotować sporą nadwyżkę. O jakich sumach mówimy? Otóż każdy wzrost (ale i spadek) ceny ropy o 1$ oznacza odpowiednio wzrost lub spadek przychodów do budżetu rosyjskiego o 1,7 mld $ w skali roku. Według analityków PricewaterhouseCoopers (PwC) każdy spadek cen ropy Ural o 10$ przekłada się na automatycznie na uszczuplenie wzrostu PKB aż o 1%. Niezależnie od zmiennej koniunktury rynkowej, warto zauważyć dwa inne niepokojące elementy, które mogą wpłynąć na istotną zmianę kierunków polityki energetycznej Rosji:
Po pierwsze Europa stała się znacznie bardziej innowacyjna i efektywna energetycznie. Przedsiębiorstwa stały się zdecydowanie mniej energochłonne a zatem i popyt na ropę – niezależnie od kryzysu – będzie stopniowo malał. Po drugie, trudna jeszcze do oszacowania, rewolucja łupkowa, może przynieść wyraźne zachwianie dotychczasowego układu geopolitycznego, a co za tym idzie ekonomicznego, który nadawał Rosji uprzywilejowaną pozycję w stosunku do całej UE. Nie jest więc wykluczone, że Rosja zacznie mocniej stawiać na wschód, z Chinami włącznie, jako strategiczny kierunek dywersyfikacji portfela klientów.
W ostatnim czasie możemy też zaobserwować bardzo konkretne przykłady obrazujące narastające obawy związane z przyszłością sektora energetycznego wśród rosyjskich polityków. Otóż po pierwsze widoczna jest różnica zdań pomiędzy liderami państwa, co do kierunków rozwoju gospodarki. Premier Dmitrij Miedwiediew otwarcie opowiada się za modernizacją gospodarki dostrzegając w tym procesie szansę na odwrócenie bardzo niebezpiecznego trendu polegającego na dalszym uzależnianiu budżetu od dochodów z energetyki. Jest to tym bardziej niekorzystne zjawisko, że ceny ropy i gazu kształtowane są przez rynki finansowe i Kreml ma bardzo ograniczone możliwości realnego wpływania na nie. Warto także zauważyć, o czym pisałem już na defence24.pl, że pewne odprężenie widać także w kwestii potencjalnego ataku na Iran. Wydaje się, że gospodarka tego kraju jest w na tyle złej kondycji, że Iran nie będzie sprawcą żadnego ataku, ani też nie będzie zdolny do prowadzenia działań o charakterze odwetowym. Innymi słowy można chwilowo odłożyć ryzyka związane z Iranem, a co za tym idzie ich wpływ na ceny ropy.
W tym kontekście nie bez znaczenia jest ruch Władimira Putina, który najwyraźniej zdając sobie sprawę z zagrożeń, postanowił skupić wszystkie energetyczne aktywa w rękach zaufanego współpracownika, byłego wicepremiera - Igora Sieczina. Konsolidacja tychże aktywów może pomóc spojrzeć z szerszej, czy wręcz innej perspektywy na rynek i pomóc w znalezieniu pewnych kompromisów lub nowych celów pomiędzy rynkami: ropy, gazu i energii elektrycznej. Zabieg z powierzeniem tak istotnego zadania Sieczinowi, to kolejny, dość czytelny sygnał, że zdaniem prezydenta Putina, sektor energetyczny pozostaje najważniejszym elementem rosyjskiej gospodarki. Pozostaje sektorem, od którego nie ma odwrotu a wszelkie próby modernizowania gospodarki nie przyniosą lepszych efektów niż efekt synergii uzyskany z konsolidacji energetyki. Tym bardziej, że energetyka, oprócz czysto ekonomicznej, wypełnia jeszcze inną rolę – wciąż jest i pozostanie ważnym narzędziem w polityce zagranicznej Federacji Rosyjskiej.
Maciej Sankowski